Ciekawość pierwszej lustrzanki firmy Sony była bardzo duża. Po czerwcowej światowej premierze nadszedł czas na przeprowadzenie wnikliwego testu Sony (czyt. alpha) A100. Pierwsze próby postanowiliśmy przeprowadzić w bardzo ciężkich warunkach, do których doskonale nadawał się 63 Rajd Polski. Pędzące samochody pozostawiające za sobą tumany kurzu - trzeba przyznać, że (czyt. alpha) A100 został rzucony od razu na głęboką wodę.
Mogłoby się wydawać, że skoro jest to pierwsza lustrzanka Sony nie będzie poprzednika, z którym można by ją porównać. Nic bardziej mylnego. Po przejęciu przez Sony koncernu Konica Minolta skojarzenia z modelem Dynax 5D są oczywiste. Można go właściwie traktować jak starszą siostrę (czyt. alpha) A100. Większość rozwiązań jest dobrze znana miłośnikom Dynaksa. Sony wprowadziło nowy ekran, bardzo dobrą baterię i matrycę. I właśnie matrycy warto poświęcić sporo uwagi, bo nie jest to byle jaka matryca - ma 10,2 miliona aktywnych pikseli! W klasie aparatów amatorskich, do których należy (czyt. alpha) A100, to wynik rekordowy. Można powiedzieć, że zaskoczenie nie jest duże, bo przecież Cyber-shot R1 ma równie wysokorozdzielczą matrycę, jednak jest to sensor typu CMOS, a w A100 zastosowano technologię CCD. Test wykaże, czy rozwiązanie to jest skuteczne.
Użytkownicy systemu Konica Minolta odetchnęli z ulgą, gdy dowiedzieli się, że Sony zastosowało minoltowskie mocowanie obiektywu i lampy błyskowej. Jest to wyraźny krok w stronę milionów posiadaczy dobrej optyki z bagnetem Minolty. Stworzenie od podstaw nowego systemu lustrzanek w tej chwili raczej nie ma sensu, wydaje się więc, że decyzja Sony o przejęciu doświadczeń Koniki Minolty była właściwa. Jeśli połączymy doświadczenia tych dwóch koncernów otrzymamy bardzo ciekawy produkt - (czyt. alpha) A100. Przyjrzyjmy się jej zatem.
Test podzielono na następujące części: