Canon EOS M6 Mark II - pierwsze wrażenia

Druga generacja modelu M6 jawi się jako pierwszy bezlusterkowiec systemu EOS M, któremu nic nie brakuje. Sprawdzamy czy rzeczywiście jest tak dobry, na jakiego wygląda.

Autor: Maciej Luśtyk

28 Sierpień 2019
Artykuł na: 9-16 minut

Zaprezentowany dzisiaj EOS M6 Mark II to ewolucja linii, która zapoczątkowała cały system M. Od modelu EOS M, poprzez EOS-a M2, M3, a w końcu EOS-a M6, seria ta miała być odpowiedzią na zapotrzebowania świadomych amatorów, szukających funkcjonalnego, ale ciągle możliwie kompaktowego aparatu bezlusterkowego. Z realizacją tych założeń bywało różnie, ale generalnie od modelu M3 w zwyż użytkownicy cenili sobie te aparaty za wygodę obsługi i dobry stosunek jakości do ceny.

Pokazanemu przed dwoma laty EOS-owi M6 daleko było jednak do ideału. Choć aparat oferował dobrą ergonomię, widoczne braki sprawiały, że niespecjalnie wybijał się na tle konkurencji. Jego konkurent obiecuje naprawiać błędy przeszłości i jawi się jako aparat bardzo uniwersalny, będący wreszcie niemal idealną realizacją założeń projektantów Canona. To też sygnał, że po debiucie systemu R, producent nie zamierza zarzucać rozwoju swojego pierwszego bezlusterkowego systemu. Podczas pierwszych chwil spędzonych z aparatem sprawdziliśmy czy rzeczywiście jest tak ciekawy, na jakiego wygląda.

Budowa i wykonanie

 

Pod względem designu aparat nie zmienił się diametralnie od swojego poprzednika, wprowadza jednak komfortowe zmiany. Po pierwsze body jest teraz nieznacznie dłuższe, z szerszym tylnym panelem i bardziej uwypuklonym gripem, co sprawia, że aparat trzymamy pewniej i wygodniej. Tyczy się to zwłaszcza przycisków z tyłu, których obsługa wcześniej wymagała nienaturalnego podkurczania kciuka. Teraz, choć poszczególne kontrolery nadal nie należą do największych, jest to dużo łatwiejsze.

Lepiej prezentuje się także faktura gripu, a także ogólne wyważenie aparatu. Wpływ na wygodę obsługi miało także podwyższenie pokręteł górnego panelu. Na nim dostrzeżemy też chyba jedną z najistotniejszych zmian dotyczących ergonomii. Zamiast pokrętła funkcyjnego nadbudowanego pokrętłem kompensacji ekspozycji otrzymujemy teraz pokrętło Dial Function, którego działanie szybko przełączymy pomiędzy różnymi funkcjami za pomocą dedykowanego przycisku. Wydaje się to rozwiązaniem bardziej praktycznym, choćby ze względu na większe możliwości personalizacji aparatu. Co ciekawe, korekty ekspozycji możemy wprowadzać także, gdy aparat znajduje się w stanie uśpienia.

 

Kolejną istotną zmianą jest pojawienie się przełącznika MF/AF na tylnym panelu, który wzorem aparatów z serii Sony A6000 oferuje także przycisk AF-On/AF-L, pozwalający na wygodniejszą kontrolę systemu AF w przypadku fotografowania dynamicznej akcji. Tym samym aparat ma szansę okazać się przydatny w dużo trudniejszych warunkach niż jego poprzednik.

Nic nie zmieniło się natomiast w kwestii odchylanego o 180 stopni, dotykowego ekranu LCD oraz opcjonalnego wizjera optycznego. W pierwszym wypadku nie mamy powodu do narzekań - ekran jest jasny, wygodny i doskonale reaguje na dotyk, natomiast wizjer, którego ogólna specyfikacja pamięta jeszcze czasy modelu M3, w zestawieniu z nowym korpusem prezentuje się zwyczajnie kiepsko. Jest przede wszystkim mały i niezbyt jasny, widocznie odstając od tego, co do zaoferowania w swoich bezlusterkowcach ma konkurencja. Do tego nie należy do tanich (zestaw z wizjerem i obiektywem kitowym 15-45 mm kosztuje 1200 zł niż samo body). Należy więc o wizjerze zapomnieć i przyzwyczaić się do pracy z ekranem, która dzięki doskonale przemyślanemu dotykowemu menu jest przyjemna i wygodna.

 

Do tego aparat pozwala teraz wreszcie na ładowanie przez USB (niestety niemożliwe jest doładowywanie aparatu z powerbanku podczas fotografowania lub filmowania), a także oferuje wsparcie dla trybu Auto ISO podczas korzystania z zewnętrznej lampy flash. Niestety podobnie jak w modelu M6, body jest plastikowe i nieuszczelnione, a szkoda. Wciąż dobrze pamiętamy wykonany z magnezu korpus modelu M3

Zupełnie nowa dusza

Trzeba jednak powiedzieć, że ze swoim poprzednikiem EOS M6 Mark II dzieli jedynie zbliżony design i układ menu. Pod względem podzespołów otrzymujemy praktycznie kompletnie nowy aparat. Przede wszystkim mamy tu do czynienia z zupełnie nową, 32-megapikselową matrycą APS-C, wspieraną najnowszym procesorem DIGIC 8, która to ustanawia nowy rekord rozdzielczości w tym segmencie i przebija pod tym względem także większość sensorów pełnoklatkowych. Jak już wspomnieliśmy w artykule na temat modelu EOS 90D, raczej nie należy spodziewać się rewolucji, aczkolwiek producent obiecuje, że nowa matryca lepiej radzi sobie z szumami. Niestety z racji tego, że mieliśmy do czynienia z modelem przedprodukcyjnym, nie mogliśmy na razie tego sprawdzić. Wygląda natomiast na to, że nowy procesor poprawił ogólną szybkość działania aparatu. Nie zauważyliśmy np. problemów z długim wczytywaniem trybu podglądu, który uprzykrzał życie w modelu M6.

 

Canon EOS M6 Mark II to także dwukrotnie większa wydajność w trybie seryjnym (14 kl./s z pełnym wsparciem AF, bez blackoutu) oraz szereg nowych funkcji i układów. Pierwsze skrzypce gra tutaj najnowszej generacji, zaczerpnięty z bezlusterkowców systemu R system Dual Pixel AF, który to jest obecnie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym układem AF na rynku. W tej kwestii producent nie stara się ograniczać użytkowników - wydajność układu ma być niemal identyczna jak  w przypadku dużo bardziej zaawansowanych korpusów.

Otrzymujemy więc 5,481 wybieralnych punktów AF (143 dostępne punkty w przypadku śledzącego AF i systemu wykrywania twarzy), które będą czułe do - 5 EV (- 2,5 EV w przypadku rejestracji filmów 4K) i które pokrywają 100% kadru w pionie oraz 88% kadru w poziomie (w przypadku starszych szkieł obszar działania AF zmniejszy się do 80% w pionie i 80% w poziomie). Do tego usprawniony system śledzenia oka działający teraz także w przypadku pomiaru ciągłego (z każdym kolejnym aparatem zdaje się działać coraz lepiej) oraz możliwość skorzystania z pomniejszonego punktu AF (Single Spot AF), w przypadku chęci wcelowania w małe obiekty. Do tego położeniem punktu AF możemy wygodnie sterować dotykiem podczas spoglądania przez wizjer, ale to już żadna nowość.

Jako że aparat wyposażony został w dokładnie taki sam układ AF jak model EOS 90D, trudno mówić tu o jakichś różnicach w działaniu. Tak, jak i w tamtym modelu, na pierwszy rzut oka autofokus wydaje się spisywać doskonale, momentalnie przeostrzając nawet w trudniejszych warunkach. Niestety podczas prezentacji aparatu nie mieliśmy okazji rzetelnie go przetestować, toteż z ostatecznym werdyktem musimy wstrzymać się do czasu pełnego testu.

Na szczególną uwagę zasługują jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze, wspólnie z modele EOS 90D, EOS M6 Mark II staje się pierwszym aparatem producenta ze średniego segmentu, który wyposażony został w pełnoprawną, bezgłośna migawkę elektroniczną, która umożliwi nam fotografowanie z czasami do 1/6000 s. Biorąc pod uwagę to, ile producent ociągał się z wprowadzeniem tej funkcji, jest to naprawdę duże wydarzenie.

Kolejną ciekawą rzeczą jest tryb RAW Burst, w którym będziemy w stanie wykonywać serie zdjęć RAW z prędkością 30 kl./s., z pełnym wsparciem systemu AF, a aparat zapisze także zdjęcia z czasu 0,5 sekundy przed wciśnięciem spustu migawki. Pomóc ma nam to uchwycić trudne do sfotografowania, ulotne zdarzenia. W tym wszystkim oczywiście jest haczyk, ale niewielki. Mianowicie w trym trybie będziemy mieć do czynienia z delikatnym cropem (1,25 x) a dodatkowo rozdzielczość zdjęć zostanie zmniejszona do 18 Mp. Poza tym będziemy mieli w tym wypadku do czynienia jedynie z 12-bitową konwersją sygnału dla plików RAW. Mimo wszystko zdjęcia te powinny być w pełni używalne, a dobre wrażenie robi także wydajność tego trybu (około 80 zdjęć, czyli 2,5 sekundy fotografowania) oraz łatwość eksportowania pożądanej klatki z zapisanego w ten sposób materiału.

Po lewej Canon EOS M6 Mark II, po prawe EOS M6

Bardzo ciekawie prezentują się także nowe możliwości filmowe aparatu. Canon EOS M6 Mark II to bowiem obok modelu 90D pierwszy aparat producenta, który umożliwia rejestrację filmów 4K (30 kl./s) bez cropa. Czy nareszcie wchodzimy do świata nowej generacji matryc i procesorów producenta? Nie do końca. “Pełnoklatkowy” zapis 4K uzyskiwany jest tutaj poprzez pomijanie poszczególnych linii pikseli, co, jak informuje producent może przełożyć się na delikatnie gorszą szczegółowość materiału, artefakty spowodowane aliasingiem oraz większe zaszumienie. O tym czy będzie to palącym problemem przekonamy się zapewne już niedługo, ze swojej strony pragniemy jednak uspokoić - podczas wstępnych testów w nasze oczy nie rzucił się mocno żaden z wymienionych problemów, a na dodatek trzeba powiedzieć, że w tym trybie aparat doskonale radzi sobie z efektem rolling shutter - przy rejestracji 4K, nawet szybki panning z czasami 1/125-1/250 sekundy nie powoduje widocznego zniekształcenia obrazu.

Co ciekawe, w odróżnieniu od modelu 90D nie mamy tu do wyboru trybu crop, w którym zawężone zostaje pole obrazu, a obraz próbkowany jest z całej aktywnej w tym trybie powierzchni sensora. Jednak nie mamy za czym płakać. Jak pokazały nam wcześniejsze modele, a także nowy EOS 90D, w tym trybie nadal ogromnym problemem jest efekt rolling shutter, który widoczny jest nawet przy czasach rzędu 1/50 s i sprawia, że aparat staje się właściwie bezużyteczny w przypadku filmowania jakichkolwiek szybszych ujęć.

 

Zawrotnego wrażenia nie robi też przepływność rejestrowanych filmów (120 MB/s w przypadku 4K i 60 MB/s w przypadku Full HD), fakt, że mamy do czynienia wyłącznie z kompresją IPB, a na zewnętrzne rekordery wypuścimy wyłącznie materiał 8-bitowy YCbCR 4:2:0. Możemy też zapomnieć o jakimkolwiek profilu LOG. Na otarcie łez otrzymujemy jednak możliwość rejestracji filmów Full HD z prędkością 120 kl./s (na razie nie wiemy czy przypadkiem nie jest to rozdzielczość interpolowana), dobrze działający focus peaking, złącze mikrofonowe, bardzo sprawną funkcję wykrywania oka i wyjątkowo płynnie i przyjemnie działający w trybie filmowym system AF. Nie jest to więc być może aparat, którego użyjemy w bardziej profesjonalnych produkcjach, ale do nagrywania większości materiałów do internetu, wszelkich relacji czy wywiadów nada się na pewno bardzo dobrze.

Oprócz tego aparat wyposażony został w moduł Bluetooth, który pozwoli na łatwiejsze parowania go ze smartfonem, a także dostęp do zdjęć nawet gdy aparat jest wyłączony. Poza tym do jednego aparatu będziemy teraz w stanie podłączyć kilka urządzeń mobilnych, co pozwoli np. na jednoczesne wygodne sterowanie funkcjami aparatu ze smartfona i podgląd zdjęć na tablecie.

Podsumowanie

Canon EOS M6 Mark II to zdecydowanie najciekawszy jak do tej pory reprezentant bezlusterkowego systemu M. Przede wszystkim dlatego, że nareszcie otrzymujemy aparat, który nie wydaje się w żaden bardzo istotny sposób okrojony względem oferty konkurencji. Poza tym jest szybki i wygodny w obsłudze, ze zdecydowanie najlepszym na rynku systemem obsługi dotykowej, który pozwala szybko ominąć ewentualne braki ergonomii. Ale i na tę kwestię nie powinniśmy narzekać. Większy grip, nowego pokrętło i przełącznik AF/MF z przyciskiem AF-on widocznie poszerzają pole zastosowań aparatu, czyniąc go naprawdę ciekawą pozycję dla świadomych amatorów.

Niestety w przypadku wyboru EOS-a M6 Mark II, a także jakiegokolwiek innego aparatu systemu M stajemy w obliczu poważnego problemu. Mianowicie niemal wszystkie systemowe obiektywy są ciemne i oferują średniej jakości optykę, nie pozwalając nam całkowicie wykorzystać potencjału aparatów (w ofercie dostępne są jedynie dwa obiektywy ze światłosiłą większą niż f/3.5). Oczywiście zostaje możliwość pracy ze szkłami EF przez adapter, która swoją drogą okazuje się zupełnie bezproblemowa, ale nieco kłóci się to z ideą kompaktowego, bezlusterkowego systemu APS-C.

Miejmy jednak nadzieję, że idąc za ciosem Canon postanowi wreszcie zaktualizować także ofertę obiektywów do systemu M.

{$in-article-newsletter}
Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Ta sama niemiecka precyzja, ale teraz z 60 Mp na pokładzie, szybszym autofokusem i odchylanym wyświetlaczem. Sprawdziliśmy, jak Leica SL3 spisuje się w praktyce.
21
Canon EOS R8 - test aparatu
Canon EOS R8 - test aparatu
Najnowsza kompaktowa pełna klatka Canona przełamuje schemat tego, co może oferować aparat dla amatorów. Specyfikacja zapożyczona z wyższego modelu R6 Mark II i przystępna cena...
41
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Szósta generacja jednego z najbardziej oryginalnych aparatów na rynku wprowadza do serii stabilizowaną matrycę o wysokiej rozdzielczości 40 Mp. To nowe możliwości kadrowania i pracy ze...
41
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)