Temat miesiąca

Fotografia zimowa

Niech Cię zimno nie zniechęca - zobacz jak profesjonaliści radzą sobie z pracą w ekstremalnych warunkach

Autor: Michał Chrzanowski

10 Grudzień 2018
Artykuł na: 23-28 minut

Co ze sobą zabrać w zimowy plener, a czym nie zaprzątać głowy? O czym należy pamiętać, gdy chcemy uchwycić w kadrze majestat natury, zatrzymać wartką akcję lub wykonać magiczne portrety? Na te i inne pytania odpowiadają profesjonaliści, dla których minusowe temperatury, zacinający śnieg, wilgoć, wiatr i mgła to żadne przeszkody.

Szymon Sikora

Z dużym prawdopodobieństwem stwierdzam, że zdjęcia zimowych sportów zajmują dużo mniej miejsca w domowych szufladach niż ich letnie odpowiedniki. Zresztą wystarczy się tylko zastanowić, jak często zdarza się komuś/nam zabrać aparat na stok narciarski lub na lodowisko… Prawdopodobnie niezbyt często.

Niesprzyjające warunki atmosferyczne to w zasadzie atut fotografii sportowej - w mojej opinii oczywiście. Zdjęć jest mało i mało kto ma tyle samozaparcia, żeby specjalizować się tylko w tej dziedzinie. Nie ukrywam, że i ja nie specjalizuję się tylko w fotografii zimowej, ale lubię zimę. Lubię śnieg, mróz… ogólnie wodę w każdym stanie skupienia. Dlatego też często fotografuję łyżwiarstwo, biathlon, narciarstwo, żeglarstwo i jeszcze klika sportów rozgrywanych w warunkach uznawanych za mało atrakcyjne.

Zimowe dyscypliny dają wiele możliwości uchwycenia niespotykanych, dynamicznych kadrów, a mroźny zachód słońca tworzy unikalną scenerię dla wytrwałego fotografa. Żeby uwiecznić sport zimą niekoniecznie trzeba wyprawy na skoki narciarskie, które zresztą uważam za dzieło skończone, w którym sfotografowano już prawie wszystko. Jest wiele dyscyplin, które oferują łatwy dostęp i okazję do wykonania świetnego zdjęcia.

Dobrym przykładem może być mało popularny w Polsce biathlon czyli kombinacja biegów narciarskich i strzelania. Dość łatwo zająć dogodną pozycję na trasie, gdzie dostęp dla każdego jest w zasadzie nieograniczony. Słońce, drzewa, śnieg i kolorowa, dynamiczna sylwetka zawodnika to doskonała kompozycja zdjęcia sportowego. Podobnie jest ze wszystkimi sportami rozgrywanymi w lodowej rynnie. Bobsleje, saneczki, a w szczególności widowiskowy skeleton, zadowolą każdego kto chce uchwycić niebanalny ruch w obiektywie. Czasem warto też wybrać się na łyżwy szybkie (na krótki lub długi tor) czy też spróbować fotografować żeglarstwo zimowe, czyli bojery na zamarzniętych jeziorach.

Ekstremalne warunki i sprzęt fotograficzny to niezbyt udany duet. Mam kilka swoich trików, które pozwalają mi uniknąć katastrofy. Zwykle optymalna, zalecana przez producentów aparatów temperatura to zakres od 0 do 40 stopni Celsjusza. Co zatem zrobić, gdy temperatura spadnie do -40? Przede wszystkim wkładamy baterie do aparatu krótko przed rozpoczęciem pracy. Gdy nie używamy sprzętu, baterie chowamy do wewnętrznej kieszeni kurtki. Warto mieć też drugą zapasową baterię, np. tańszy zamiennik od niedawna dostępny na rynku. Aparat koniecznie okrywamy pokrowcem. Przed mrozem to nie uchroni, ale zabezpieczy przed śniegiem, czy wilgocią. Na dużym mrozie, gdy zbliżamy twarz do wizjera dobrze jest wstrzymać na chwilę oddech, często para osiada na szklanej powłoce i mocno utrudnia śledzenie zawodnika w kadrze. Tak samo ostrożnie należy obchodzić się z wymienną optyką. Najlepiej w ogóle nie rozszczelniać zestawu i tak wcześniej zaplanować fotografowanie żeby nie zmieniać obiektywów. 

Bardzo wygodne w zimie są neoprenowe paski do aparatów, zapewniają większą swobodę ruchów i łatwiej je przełożyć przez głowę lub bark, gdy mamy na sobie kilka warstw odzieży. Warto też pamiętać o kondensacji pary wodnej nawet w najbardziej szczelnych zestawach. Gdy wracamy do ciepłego pomieszczenia najlepiej pozostawić sprzęt w pokrowcach lub torbie fotograficznej. Temperatura wyrówna się o wiele wolniej, a wilgoć nie wytrąci się na delikatnych komponentach aparatu. Dodatkowo używam pochłaniaczy wilgoci, które w postaci małych torebeczek z kulkami z żelu krzemionkowego często wypadają z opakowaniach po butach lub kartonów od sprzętu elektronicznego. Mam nawet zaprzyjaźnioną firmę odzieżową, która przysyła mi duże zestawy żelu z kontenerów przemysłowych.

Wyruszając na zimową wyprawę pakuję sprzęt do hermetycznej skrzyni Peli, która z jednej strony chroni aparaty przed wilgocią, z drugiej zaś, jeśli bardzo pada, pozwala na błyskawiczne i wygodne chowanie sprzętu do suchej skrzynki. Zimą dobrym pomysłem jest zastąpienie statywu karbonowym monopodem. Kiedy śniegu jest dostatecznie dużo, wystarczy wbić dolną sekcję i już mamy ustabilizowany zestaw „remote camera”. Monopod pozwala też unieść zestaw ponad publiczność stojącą przy barierkach na trasach biegowych i w przeciwieństwie do trójnożnych statywów jest dopuszczony do użytku na dużych imprezach sportowych międzynarodowej rangi.

Fotografowanie zimą ma swoją specyfikę. Duże białe powierzchnie powodują, że światłomierz w aparacie często przekłamuje parametry i przyciemnia ekspozycję. W takim przypadku zdjęcia wyglądają dość szaro. Żeby się przed tym ustrzec warto kontrolować podgląd na wyświetlaczu, używać blokady ekspozycji lub najprościej używać formatu RAW. W zimie używam też filtrów polarowych przy bardzo ostrym słońcu. Dzięki temu czasy mogą być odrobinę dłuższe i zawsze można odnaleźć na zdjęciach szczegóły w bielach lub drobną strukturę płatków śniegu.

Kiedy mamy taki zestaw szczególnie polecam przetestowanie fotografowania sportu na długim czasie na przykład 1/8 lub 1/15 sekundy. Zdjęcia uzyskują malarski charakter i pięknie ilustrują ruch w kadrze. Niesamowite efekty można też osiągnąć fotografując obiektywem o długiej ogniskowej (np. 400) w momencie, gdy gęsto sypie śnieg. Po pierwsze efekt „bokeh” jest niesamowity, a po drugie, jeśli zawodnik porusza się prostopadle do nas, można odrobinę wydłużyć czas naświetlania i uzyskać ostrą sylwetkę sportowca z poprzecznie zacinającymi pasmami śniegu. Nagroda w konkursie jest murowana, choć efektowne zdjęcie uzyskamy zapewne dopiero po kilkunastu próbach. Często zimą używam manualnego ustawiania ostrości podczas wspomnianego gęsto padającego śniegu lub też w momencie, gdy obiektyw po prostu zamarza i silnik autofokusa przestaje działać. 

Należy pamiętać również o komforcie pracy fotografa. Dobre ciepłe buty na grubej nieślizgającej się podeszwie, bielizna termiczna, kurtka, nieprzemakalna lekka peleryna, chemiczne ogrzewacze do stóp i rąk oraz dobre nakrycie głowy to podstawa. Nie warto wyruszać na zawody, gdy po 15 minutach nasze ręce sinieją i tracą funkcje manualne. Nieprzemakalne spodnie z teflonową warstwą pozwalają wygodnie usiąść w śniegu lub położyć się i fotografować z pozycji „żaby” bez obawy zamoczenia całego stroju.

W górach na oblodzonych stokach narciarskich można poruszać się jedynie na nartach lub przy użyciu raków wspinaczkowych. Organizatorzy zawodów nie wpuszczą na trasę nikogo bez specjalistycznego sprzętu. Na dużych wysokościach należy pamiętać też o okularach i dobrym kremie zabezpieczającym przed słońcem i wiatrem.

Sprzęt dobieram też pod moje indywidualne preferencje - lubię lekkie plecaki z dostępem od strony pleców, które łatwo położyć w śniegu. Czasem używam pasa na obiektywy, a większość moich zimowych rękawiczek ma wycięte skalpelem otwory na kciuku i palcu wskazującym prawej ręki. Otwory są na tyle małe, że nie przepuszczają zimna, ale pozwalają na manualne operowanie przy ustawieniach aparatu.

Większość zimowych dyscyplin sportowych jest bardzo widowiskowa i potrafi rozbudzać szalone emocje wśród zawodników i widzów. Możemy zacząć od prozaicznego fotografowania członków rodziny zjeżdżających na nartach, snowboardzie, czy też pędzących na łyżwach, uprawiających jogging w zimowej scenerii, wspinaczkę w górach, albo poszukać bardziej nietypowych i wdzięcznych do fotografowania okazji jak: psie zaprzęgi, jazdę konną w śniegu, saneczkarstwo na torach naturalnych, sport bojerowy, snow kite, kolarstwo przełajowe i dziesiątki innych sportów gwarantujących zrobienie niesamowitych zdjęć. Cóż zatem Was powstrzymuje…? Do zobaczenia na sportowym zimowym szlaku.

Więcej zdjęć fotografa:  szymonsikora.com

Jan Siemiński

Aura oraz światło, dominujący chłód połączony z wiatrem, sprawiają ze fotografia zimowa, na przykład nad morzem to często duże utrudnienie. Dochodzą do tego krótkie dnie i światło o tej porze roku. Moim zdaniem trzeba starannie zaplanować plener z uwzględnieniem kąta padania światła. W marcu słońce jest już bardzo ostre, fotografowanie pod nie, może być dużym utrudnieniem. Pamiętać trzeba także o temperaturach oraz ogólnym dostępie do miejsca, z którego chcemy fotografować (oblodzenie, śnieg).

Sam sprzęt nie różni się od zestawu, który używam w innych porach roku. Zabieram: lustrzankę, obiektyw szerokokątny, teleobiektyw, statyw, filtry, kilka ściereczek bawełnianych do przecierania szkieł i koniecznie drugi akumulator. Poza tym nie dostrzegam różnicy w ustawieniach aparatu lub korzystania z innych jego funkcji, w stosunku na przykład do wiosny, lata, czy też jesieni. Warto jednak sprawdzić sprzęt tuż przed wyprawą: przeczyścić soczewki, sprawdzić naładowanie akumulatorów, przejrzeć filtry fotograficzne z równoczesnym ich wyczyszczeniem, także sprawdzić statyw.

Już w trakcie dojazdu na plener warto pomyśleć żeby nie umieszczać plecaka w bagażniku, nie wychładzać sprzętu. Wspomniałem o ściereczkach bawełnianych z miękkiej delikatnej bawełny - będą nam potrzebne do częstego usuwania zaparowań na szkle oraz filtrach, które szczególnie przy niskich temperaturach, dają się we znaki. Warto zwrócić uwagę na filtry, nowe serie na przykład firm NiSi lub Haida mają specjalne powłoki, którą powoduje że „nie pocą” się tak bardzo jak inne, starszej generacji. Sam nie stosuje, ale wiem ze są w sprzedaży specjalne pokrowce na sprzęt chroniące przed opadami. Zimą, szczególnie o tej porze roku, bardzo niepraktyczne jest korzystanie z filtrów nakręcanych. Z uwagi na ich budowę, z reguły są to filtry typu slim, o gwincie drobno zwojowym. Żeby je wkręcić musimy zdjąć rękawiczki (marzną nam dłonie). Filtry płytkowe są zdecydowanie bardziej praktyczne. Odnośnie wymiany obiektywów, szczególnie przy silnym wietrze, radzę zrobić to umiejętnie. Osłonic aparat na przykład częścią plecaka, połą kurtki, itp.    

Fotografuje od kilkunastu dobrych lat i nie zdarzyło mi się żeby sprzęt odmówił posłuszeństwa. Jednak przy specyficznej metodzie fotografowania na przykłąd korzystając z długich czasów ekspozycji oraz w nocy, kiedy jest chłodniej, należy pamiętać że bardzo szybko rozładowuje się nam akumulator. Na plenerze w Norwegi w lutym, kiedy fotografowałem praktycznie cały dzień i nocną zorzę, doszło do tego ze ładowaliśmy akumulatory w aucie, które stało na parkingu z pracującym silnikiem. Warto więc do tego typu fotografowania zaopatrzyć się power bank, którym możemy się zasilić w razie potrzeby. Po za tym przestrzegam przed zanurzaniem statywu w wodzie - zamarznie zanim się zorientujemy że postąpiliśmy niewłaściwie.

Nad morzem fale morskie potrafią tak oblodzić brzeg, że moment nieuwagi kończy się upadkiem. Dlatego zakupiłem sobie mini raki, które są coraz bardziej popularne. Wielu fotografów, których spotkałem w Norwegi właśnie z nich korzystało. Powodują, że przemieszczanie się po lodzie niosąc w dłoniach często wartościowy sprzęt jest bardziej komfortowe i bezpieczne.

Najważniejszą sprawą, ważną dla komfortu fotografowania, jest ubiór. Zaprosiłem kiedyś kolegę na zimowy Bałtycki plener. Chciał „zaliczyć” popularną Torpedownię w Gdyni, Babich Dołach. Oczywiście radziłem wziąć ciepłą odzież. Nad morzem przy wietrze organizm wychładza się w tempie ekspresowym. Po godzinie był siny z zimna, pomimo ze miał firmową, oddychającą, ciepłą kurtkę, która w zupełności służyła mu i wystarczała w codziennym użytkowaniu.

Zalecam bieliznę termiczną dla obojga płci. Ubieramy się na tak zwaną „cebulkę“, ale bez przesady - żebyśmy nie byli zbyt mocno skrępowani. Obuwie - wiadomo im lepsze tym jest nam cieplej. Wełniane skarpety, dobrze jest zaopatrzyć się w rękawiczki z uwalnianymi palcami wskazującymi i kciukami w celu obsługi aparatu. Myśliwi używają takich. Dostępne są w sklepach specjalistycznych, ale również na przykład w sieciach sklepów sportowych. Bez czapki najlepiej polarowej nie radzę wyruszać w zimowy plener. Ostatnio z kolegą szukamy ciepłej kominiarki, bo kiedy wieje zimowy wiatr twarz jest bardzo narażona na lodowe podmuchy. Ja dodatkowo używam spodni ocieplanych - dość obszernych, na szelkach, nie krępujących ruchów. Oczywiście puchowe kurtki, bo są lekkie i ciepłe. Dobrze żeby miały kaptur.

W górach jest troszeczkę inaczej. Tam wysiłek fizyczny „ogrzewa nas”, ale nie oznacza to, że nie musimy mieć ze sobą ciepłej odzieży, bo może się przydać w każdej chwili. W górach odzież jak najmniej krępująca ruchy, oddychająca, ale markowa od sprawdzonych firm. Dobre obuwie to standard. Pozostałe elementy jak nad morzem.

Więcej zdjęć fotografa: 500px.com/harb1 i harb.pl

Jakub Połomski

Niektórzy ludzie lubią zimę, ja też się do nich zaliczam. Niestety sprzęt elektroniczny w przeciwieństwie do mnie źle znosi mróz czy chłód w połączeniu w wysoką wilgotnością powietrza. Dlatego przy otwieraniu torby czy plecaka staram się robić to szybko i sprawnie, żeby wnętrze za bardzo się nie wychłodziło. Jeśli fotografujemy na śniegu, to musimy pamiętać o tym, że zostawiamy ślady, dlatego czasem musimy zaplanować sobie kadry zanim wejdziemy w śnieg.

Zimą w plecaku dobrze jest mieć 2 aparaty (1 główny i 1 w zapasie), gdyby ten główny przestał działać. Do tego, jeśli panuje silny mróz, dobrze jest zaopatrzyć się w chemiczne ogrzewacze. Używam ogrzewaczy żelowych, które zaczynają grzać po wygięciu blaszki umieszczonej w środku. Tego typu ogrzewacze działają przez kilkadziesiąt minut, dlatego jeśli wyruszamy na dłuższy spacer, dobrze włączyć go kilkanaście minut przed miejscem docelowym. Trzeba uważać, żeby nie były one w bezpośrednim kontakcie ze sprzętem, tylko np. w jakiejś małej osobnej komorze plecaka czy torby, ponieważ mogą one wydzielać ciepło nawet 60°C. Po użyciu taki ogrzewacz można wygotować i użyć go ponownie.

Nie korzystam raczej z żadnych specjalnych funkcji sprzętu w związku z zimową porą. Natomiast zawsze pamiętam o tym, żeby przed włożeniem aparatu do torby wyłączyć go. W okresie letnim aparat mam zazwyczaj pod ręką włączony w trybie uśpionym. Przede wszystkim zawsze pamiętam, żeby naładować baterie. Wydajność baterii na mrozie czy chłodzie połączonym z wysoką wilgotnością powietrza drastycznie spada. Przed wyruszeniem w drogę przecieram obiektywy z obu stron, najlepiej „lenspenem“; kiedy obiektyw zaparuje na chłodzie przecierając go mikrofibrą nie rozmażę na nim zanieczyszczeń. Lenspen świetne czyści suche powierzchnie i nie za bardzo nadaje się do przecierania zaparowanego obiektywu, dlatego w tym celu używam mikrofibry.

Kiedy pada śnieg warto mieć osłonę przeciwsłoneczną założoną na obiektywie. O ile deszcz pada zazwyczaj w dół, to płatki śniegu już przy lekkim wietrze mogą zmieniać swój kierunek lotu. Osłona najczęściej pomaga w takiej sytuacji, chyba że mamy zamieć, wtedy zdjęcia pod wiatr staram się robić jak najszybciej, po czym obracam aparat z wiatrem, żeby uniknąć ponownego przecierania obiektywu. Kiedy mam wymienić obiektyw na chłodzie zazwyczaj używam mikrofibry do przetarcia obu szkieł, które często błyskawicznie parują po wyjęciu z ogrzanej torby.

Podczas silnego zimnego wiatru nie da się całkowicie ochronić sprzętu, w szczególności jeśli aparat jest na statywie i nie możemy go np. schować pod kurtką. Kilkukrotnie zdarzyła mi się sytuacja, w której aparat chwilowo padł, ale wtedy wyjmowałem z torby drugi jeszcze ciepły i mogłem kontynuować pracę. W międzyczasie aparat główny ogrzewał się w torbie i po kilkunastu minutach był znowu gotowy do pracy.

Zima jest o tyle niebezpieczna, że jeśli doznamy jakiegoś urazu, który nas unieruchomi, to każda chwila spędzona w bezruchu na mrozie przybliża nas do hipotermii, a w konsekwencji do śmierci. Szczególnie dotyczy to gór i innych miejsc oddalonych od ludzkich siedlisk, a przecież tego typu miejsca są najbardziej atrakcyjne pod względem pejzaży. Oczekiwanie na pomoc w takich lokalizacjach może trwać długo, dlatego termos z gorącą herbatą to podstawowy gadżet jaki powinniśmy mieć na każdej zimowej wyprawie, nie tylko fotograficznej. Poza tym w razie czego warto mieć z sobą folie NRC, która w takich przypadkach może uratować życie.

Nie jestem zmarzluchem, dlatego nie potrzebuję dodatkowych źródeł ciepła przy ciele, ale na zimowe fotografowanie zawsze ubieram się porządnie, żeby przynajmniej nie tracić szybko własnego ciepła. Podczas fotografowania używam specjalnych rękawiczek, w których można zdjąć osłonę kciuka i palca wskazującego, żeby wygodnie obsługiwać aparat.

W zimowych warunkach zabieram zawsze więcej sprzętu niż w lecie, tzn. drugi aparat, ogrzewacze, dodatkowe baterie. Natomiast wszystko to noszę w dużym plecaku fotograficznym w przeciwieństwie do lata, kiedy głównie używam torby na ramię. Wynika to z faktu, że zimą łatwiej jest o poślizg na lodzie czy zsunięcie się po śniegu, dlatego lepiej mieć obie ręce wolne, a poza tym człowiek z plecakiem lepiej utrzyma balans ciała.

Więcej zdjęć fotografa: jakubpolomski.com

Martyna Skrok

Co jest najtrudniejsze podczas fotografowania zimą? Temperatura oczywiście! I ilość odzieży, którą trzeba na siebie założyć, żeby nie zamarznąć, a jednocześnie jednak jakoś sprawnie się poruszać. Jeśli chodzi o sprzęt, to zestaw jaki zabieram ze sobą w zimowy plener nie różni się zupełnie niczym od tego zabieranego na sesje letnie. Pracuję dokładnie tak samo, ale trzeba tu zaznaczyć, że nie fotografowałam w bardzo ekstremalnych temperaturach. Podczas sesji było maksymalnie kilka stopni poniżej zera, a nie kilkanaście.

Na pewno potrzeba większej ilości naładowanych akumulatorów, bo te w niskich temperaturach rozładowują się o wiele szybciej. Z kolei wymiana obiektywów w zaśnieżonych miejscach - tylko w torbie/plecaku/pomieszczeniu, by zapobiec dostaniu się śniegu do wnętrza aparatu. Śnieg to woda, a to dla sprzętu są problemy. Nie chcemy ich. I sugeruję cierpliwie czekać, aż obiektywy same odparują po wyjęciu z samochodu, czy ciepłego pomieszczenia. Wycieranie ich na niewiele się zdaje.

Z czego korzystam podczas pracy? Podstawą jest dobra bielizna termoaktywna, która jest cienka, nie ogranicza ruchów, a dobrze dogrzewa ciało przy samej skórze. Drogie koleżanki fotografki, termoaktywne legginsy sprawdzają się o wiele lepiej pod spodniami, niż dodatkowa para rajstop! Pomijając już fakt, że są o wiele wygodniejsze. Czapka, chroniąca zatoki i organizm przed wyziębieniem to podstawa. Ciepła kurtka z kapturem, bo wpadający za kołnierz śnieg nie jest niczym przyjemnym. Zimowe buty z ciepłymi skarpetami albo ocieplaczami na łydki.

Kilka lat temu udało mi się kupić rękawiczki bez palców z przyszytą do nich nakładką na nie. Świetna rzecz, bo nie trzeba ich zdejmować, kiedy chcemy przestawić coś w aparacie. Potem wystarczy tę nakładkę z powrotem nałożyć na palce i znowu jest cieplutko. Przy niższych temperaturach bardzo fajną rzeczą są też podgrzewacze, które są dostępne w sprzedaży już właściwie wszędzie. Można je wsadzić w skarpetki albo rękawiczki. Działają dość długo, a potem można je „reanimować“ poprzez gotowanie we wrzątku.

Najtrudniej zimą namówić na fotografowanie modeli, że o parach młodych nie wspomnę. Fotografia ślubna kojarzy się większości z lekkim powiewem letniego wiatru, wiankiem na głowie i zieloną łąką. Z bosą stopą, stąpającą po nadmorskim piasku i cieniutką sukienką. Nie kojarzy się raczej z grubymi rajstopami pod ślubną suknią, kozakami, swetrem, szalikiem, rękawicami i czapką z pomponem.  A szkoda, bo z takiego połączenia wychodzą fajne, oryginalne rzeczy.

Na pierwszą moją sesję ślubną pan młody przyjechał w butach od garnituru. Nie miał innych przy sobie, do domu było daleko, a dzień się kończył. Prawie odmroził sobie stopy. Przy zimowej sesji, w śniegu, butów najczęściej w ogóle nie widać, można, a nawet trzeba założyć normalne, zimowe obuwie. Do tego koniecznie ciepłą bieliznę i ciepłe skarpety/podkolanówki albo ocieplacze. Warto przygotować gorącą herbatę/kawę w termosie. Ciepły płaszcz/szal do narzucania na siebie między kadrami. Dobrze sprawdza się też koc, którym można się opatulić. Na jednej z sesji zrobiliśmy fuzję ślubnej sukni i garnituru z grubymi swetrami. Wyszło świetnie. Warto zadbać o siebie również po skończonych zdjęciach, w domu. Gorąca kąpiel, witamina C w większej dawce i herbata z imbirem, miodem i cytryną to u mnie zestaw obowiązkowy.

Więcej zdjęć fotografa:  www.martine.pl

Skopiuj link

Autor: Michał Chrzanowski

Stały bywalec naszego laboratorium. Ciągle patrzy na świat przez różne ogniskowe oraz przemierza miasta i wioski obwieszony sprzętem fotograficznym. Uwielbia stylowe aparaty, a także eleganckie i funkcjonalne akcesoria. Ma słabość do monochromu i suwaków w programie Lightroom, po godzinach – do literatury faktu i muzyki country.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Powiązane artykuły