Przetestuj aparat Fujifilm XF10 - opinia Łukasza Bajdy

Autor: Redakcja Fotopolis

25 Październik 2018
Artykuł na: 4-5 minut

We wrześniu, wspólnie z Fujifilm wystartowaliśmy z konkursem, którego laureaci mieli okazję przetestować model XF10 i wygrać mobilną drukarkę Instax Share SP-2. Prezentujemy wam recenzję pierwszego testującego.

Cenię sobie minimalizm i tego też oczekuję od urządzeń, z którymi mam kontakt. Minimalizm połączony z funkcjonalnością, czyli szybkim dostępem do ustawień i czytelnym, intuicyjnym menu. Od modelu Fujifilm XF10 oczekiwałem kompaktowych rozmiarów, wygody i szybkości pracy oraz zdjęć, które nie wymagają dużej edycji w programach zewnętrznych.

Elektronika w dzisiejszych czasach stoi na wysokim poziomie. Nowe aparaty oferują coraz lepsze osiągi przy ustawieniach automatycznych, dlatego też lubię testować urządzenia w nietypowych okolicznościach i trudnych warunkach oświetleniowych. Pierwsze zdjęcia zrobiłem 11-października, podczas zlotu „Rzeszowskie klasyki nocą”. Zdjęcia były wykonałem przy użyciu statywu. Podczas dwugodzinnego robienia zdjęć aparat zużył połowę baterii - nie najgorzej, jak na ciągłe bycie w gotowości.

 

10 s, f/10, ISO 100

10 s, f/10, ISO 100

Ekran dotykowy to nowość w moich rękach - moje dotychczasowe aparaty funkcji takiej nie posiadały. Trochę się obawiałem, że przy tak niewielkich gabarytach aparatu funkcja ta nie będzie użyteczna. Tu jednak zostałem pozytywnie zaskoczony. Ekran żywo i sprawnie reagował na moje komendy. Po testach przyzwyczaiłem się do tego udogodnienia i przy kolejnej zmianie swojego aparatu będę poszukiwać tej funkcji . 

Żeby wyjaśnić, jak mało miałem czasu na oswojenie się z aparatem, muszę dodać, że tego właśnie dnia został mi on dostarczony. Aparat prosto z pudełka pojechał na zlot klasyków. Tak, jak pisałem wcześniej, oczekuję od sprzętu maksymalnej (w miarę możliwości) intuicyjności. Praktycznie z marszu potrafiłem odszukać podstawowe ustawienia aparatu i dostosować je do swoich preferencji i panujących warunków oświetleniowych. Plus dla Fuji.

1/316 s, f/2.8, ISO 100

Kolejne testy wykonałem w słoneczny, weekendowy dzień podczas fotospaceru. Tematem spotkania była architektura miasta połączona z sylwetką mieszkańca miasta Rzeszowa. W fotografii wykorzystałem koleżankę z grupy mobilnej @igersrzeszów. Znajomi mieli okazję również wypowiedzieć się na temat aparatu. Funkcję które wymienili jako użyteczne to m.in.: dotykowy ekran, joystick AF, pierścień funkcyjny na obiektywie. Wszyscy docenili też poręczność oraz wygląd. Wykonałem również ujęcia wnętrza uczelni Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz osiedla Nowe Miasto.

1/98 s, f/2.8, ISO 100

1/239 s, f/2.8, ISO 100

Podsumowując, Fujifilm XF10 zaskoczył mnie swoją poręcznością i stylowym wykonaniem, które w pewnym momencie zaczęło nawet utrudniać fotografowanie, gdyż dużo osób chciało potrzymać aparat w dłoniach. Jakość i kolorystyka zdjęć są godne podziwu - nawet w przypadku plików JPEG otrzymujemy przepiękne kadry, a funkcja symulacji filmów tylko potęguje świetne wrażenie.

Obsługa aparatu jest prosta, intuicyjna i czytelna, aparat świetnie leży w dłoni, a dołączany do zestawu pasek na nadgarstek pozwala na swobodne noszenia go w dłoniach. Moją ulubiona funkcją jest jednak ekran dotykowy, który pozwala na łatwą kontrolę autofokusu i przeglądanie zdjęć. Dopełnieniem ideału byłaby możliwość odchylania.

1/1024 s, f/2.8, ISO 200

Jednym słowem Fujifilm XF10 to aparat, który dzięki niewielkim gabarytom można mieć zawsze przy sobie i który pomoże nam uchwycić wszystkie ważne momenty. Minimalistyczny, ubrany w oryginalny design, ze świetnym procesorem obrazu.

Zdjęcia Łukasza Bajdy możecie obejrzeć na profilach @archibajda i @lukbaj w serwisie Instagram. 

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Anja Niemi: In Character. Przekleństwo perfekcjonizmu [RECENZJA]
Anja Niemi: In Character. Przekleństwo perfekcjonizmu [RECENZJA]
Precyzyjnie budowane napięcie rodem z dreszczowców Hitchcocka, literackie inspiracje i kinowe wizualne tropy. Pierwsza retrospektywna książka Anji Niemi to fantastyczna podróż do świata jej...
7
Kraj w kolorze ziemi. Gruyaert i jego „Morocco” [RECENZJA]
Kraj w kolorze ziemi. Gruyaert i jego „Morocco” [RECENZJA]
Jeżeli o stopniu fascynacji danym miejscem decydowałaby liczba poświęconych mu książek fotograficznych, Harry Gruyaert mógłby śmiało pretendować do tytułu honorowego obywatela Maroka....
18
Inny czas. Przeczytaliśmy nową książkę Sage Sohier [RECENZJA]
Inny czas. Przeczytaliśmy nową książkę Sage Sohier [RECENZJA]
W okresie pandemicznego zawieszenia Sage Sohier otwiera na nowo swoje archiwa. Rolka po rolce przygląda się materiałom sprzed kilkudziesięciu lat, by później ułożyć z nich Passing...
15
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)