Do niedawna wbudowana optyczna stabilizacja była przede wszystkim sposobem na zrekompensowanie mniejszej jasności optyki. Firmy szybko zorientrowały się, że efektywny stabilizator pozwoli im wprowadzać na rynek obiektywy ciemniejsze, ale jednocześnie mniejsze i znacznie tańsze w produkcji. Wiele popularnych zoomów wiodących producentów debiutowało więc ostatnio w wersji f/4 (zamiast f/2,8) ale z dopiskiem IS czy VR w nazwie. Nie wszystkim oczywiście taki ruch się spodobał, bo choć zyskaliśmy nawet 2-3 EV pod względem czasów migawki, tracimy jednocześnie małą głębię ostrości, charakterystyczną dla jasnej optyki.
Wprowadzenie optycznych systemów stabilizacji w jasnych stałkach wydaje się być zupełnie nową ideą. Nie musimy wybierać pomiędzy dużym otworem względnym przysłony a stabilizacją, możemy cieszyć się zaletami obu rozwiązań. W efekcie wykonujemy nieporuszone zdjęcia na jeszcze krótszych czasach lub przy ISO niższym aż o kilka działek. A to może już oznaczać realnie lepszą jakość obrazu!
Pierwszą firmą, która zdecydowała się na takie rozwiązanie, jest popularny producent optyki - firma Tamron. Do niedawna kojarzona była głównie z długimi spacerzoomami, wyróżniającymi się bardzo szerokim zakresem ogniskowych i właśnie wydajnym systemem stabilizacji VC. Teraz optyczna stabilizacje jest jednym z atutów najnowszej linii obiektywów stałoogniskowych tego producenta. W tej chwili dostępne są 4 modele:
- Tamron SP 35 MM F/1.8 DI VC USD
- Tamron SP 45 MM F/1.8 DI VC USD
- Tamron SP 90 mm f/2.8 Di VC USD 1:1 Macro
- Tamron SP 85 mm f/1.8 Di VC USD
Postanowiliśmy przekonać się, jaki wpływ na jakość zdjęć ma system stabilizacji, a do testów wykorzystamy przede wszystkim najnowszy portretowy model Tamron SP 85 mm f/1.8 Di VC USD.