Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Fotograficzna podróż Alana Schallera rozpoczęła się, gdy pracował jeszcze w branży produkcji muzycznej. Postanowił jednak wówczas, że woli wyrażać swoją twórczą wizję nie przy użyciu stołu mikserskiego, lecz aparatu fotograficznego. Dzięki doskonałemu wyczuciu światła i kompozycji oraz dobremu oku do uwieczniania ulotnych chwil za pomocą narracyjnych ujęć Schaller szybko ugruntował swoją pozycję w nowej branży. Zaczął od serii zdjęć wykonanych w londyńskim metrze, a później fotografował ludzi na ulicach takich miast jak Nowy Jork i Tokio.
Jako jeden ze współzałożycieli Międzynarodowego Kolektywu Fotografii Ulicznej (SPi) Schaller z pasją promuje utalentowanych, ale niedostrzeżonych jeszcze fotografów. Chętnie też dzieli się swoją wiedzą z początkującymi za pośrednictwem publikowanych na YouTube samouczków wideo, dających wgląd w różne techniki robienia zdjęć. Spotkaliśmy się z Alanem, aby dowiedzieć się, jak uchwycić ten idealny moment, a także rozmawialiśmy z nim o tym, co go zainspirowało do stworzenia nowego, wydanego przez teNeues albumu Metropolis, w którym Schaller wykorzystuje minimalistyczne obrazy architektury miejskiej, aby zwizualizować ideę izolacji i zagubienia we współczesnym świecie.
Tak, to prawda, ale myślę, że im większe masz doświadczenie, tym więcej możesz oczekiwać i niekoniecznie przewidywać, ale z wyprzedzeniem wizualizować, co może się wydarzyć. Staram się mieć kontrolę nad jak największą częścią obrazu. Istnieją bowiem rzeczy, na które można mieć wpływ, należy do nich na przykład miejsce, z którego fotografuję, by wykadrować scenę. Zawsze zadaję sobie pytanie, co może się wydarzyć lub co chciałbym pokazać. W miarę rozwoju mojej kariery odkryłem czego chcę, a czego zdecydowanie nie. Pomaga mi to ograniczyć przypadkowość w moich zdjęciach ulicznych i daje większą szansę na zarejestrowanie przyzwoitego obrazu, a także uzyskanie pewnej spójności ujęć. Załóżmy na przykład, że jesteśmy w londyńskim metrze, są tam piękne schody i idealne oświetlenie. Ustawię się tam i poczekam, aż ktoś wejdzie w kadr. Jeśli ściana jest biała, czekam na osobę ubraną w ciemne ubranie, jeśli jest ciemna, poczekam na pojawienie się kogoś ubranego w jasny strój.
Kiedyś żartowałem, że z aparatem nie wchodzę tylko do morza albo pod prysznic, ale teraz mam też model wodoodporny, więc i to mogę już teraz zrobić. Czasami idę na miasto i nawet nie planuję robić zdjęć, ale i tak kończy się to fotografowaniem tego, co się dokoła mnie dzieje. Nie jest to jednak dla mnie jakimś obciążeniem, ja to uwielbiam. Zawsze powtarzałem, że jestem ogromnym szczęściarzem, że uczyniłem z tego swój zawód, ale nawet gdyby tak się nie stało, nadal szukałbym możliwości samorealizacji w tym obszarze. Nieco innym problemem jest natomiast udawanie się na spacer po ulicach z osobami, które nie fotografują. Zawsze jednak mam w torbie czytnik Kindle’a, żeby w międzyczasie dać im coś do zrobienia i pokazać, że o nich pomyślałem. Natomiast aparat zawsze mam przy sobie i zawsze jest on włączony – nie jest tylko na pokaz. Jest włączony i ma wstępnie ustawioną ostrości na 1,2 m. Najpierw identyfikuję scenę, a potem robię coś, co nazywam łowieniem ryb. To jak być rybakiem, a nie myśliwym. Zarzucam haczyk i czekam na dużą rybę, podczas gdy myśliwy będzie się rozglądał dokoła. Zawsze warto mieć przy sobie aparat.
Pamiętam, że gdy byłem młodszy, poszedłem na randkę i dziewczyna nie była ze mnie zbyt zadowolona, ponieważ miałem obsesję na punkcie stolika znajdującego się obok naszego. Wyglądał interesująco i był naprawdę ładnie oświetlony, dlatego uważam, że jestem świadomy wszystkiego, co dzieje się wokół mnie. Trudno jest mi to wyjaśnić, ale kiedy zaczynam dostrzegać ciekawy temat, jestem skupiony i podekscytowany. W swojej fotografii wykorzystuję mnóstwo przedmiotów codziennego użytku, dlatego wiele z nich może sprawić, że się zatrzymam i przyjdzie mi do głowy, że jest to okazja do zrobienia zdjęcia. Myślę, że taka umiejętność obserwacji i analizowania otoczenia to wielki atut.
Stało się to dla mnie jasne, kiedy zacząłem się zajmować fotografią mody. Czasami jednak zabawne jest to, co skłania mnie do naciśnięcia spustu migawki. Kiedy byłem w Indiach, udaliśmy się do wspaniałej świątyni, ale najlepsze sceny uchwyciłem w drodze do niej i z powrotem. Najbardziej interesują mnie te nieoczekiwane chwile, te krótkie momenty, które się zdarzają. Tak samo było w Paryżu pod wieżą Eiffla. Byłem w popularnym punkcie widokowym, z którego wszyscy fotografują tę konstrukcję. Odwróciłem się i zobaczyłem schody, więc zrobiłem to zdjęcie. Nie ma ono nic wspólnego z wieżą Eiffla, ale to moja ulubiona fotografia, jaką tam wykonałem.
Jednym z moich pierwszych korpusów był Canon 70D. Był to tani model, ale i tak miał zbyt wiele funkcji. Potem podjąłem decyzję o zakupie Leiki – dla mnie to najlepsza marka aparatów. Lubię rzeczy, które są dobrze wykonane, niezależnie od tego, czym one są. Nie było mnie wtedy na nią stać, ale udało mi się zdobyć dość pieniędzy, żeby sobie taki korpus kupić. To było szaleństwo. Wziąłem właśnie kredyt hipoteczny i wydałem ok. 9000 funtów na aparat i obiektyw do celów hobbystycznych. Poczułem się źle, właściwie fizycznie chory. Przez kilka dni nie otwierałem pudełka, więc nadal mogłem go zwrócić. Martwiłem się i chciałem odzyskać pieniądze. Usprawiedliwiałem siebie, że będę mógł dorabiać jako drugi fotograf na weselach, ale nie myślałem o przejściu na zawodowstwo. Okazało się jednak, że była to prawdopodobnie jedna z najlepszych decyzji w życiu, jakie kiedykolwiek podjąłem. Potem wszystko zaczęło toczyć się szybko i w sposób naturalny. Robiłem tyle zdjęć, ile mogłem, jednocześnie pracując na pełny etat w branży muzycznej. Kupiłem Leicę M Monochrom (typ 246), potem M10 Monochrom, a teraz używam modelu M11 Monochrom.
Przyzwyczaiłem się do tonalności obrazu, typowej dla tych modeli. Zachwycają mnie możliwości ich czujników monochromatycznych – kolorowe matryce nie spełniają tak naprawdę moich oczekiwań, a przynajmniej wymaga to walki. Przyzwyczaiłem się do tego sposobu fotografowania. Tonalność, czarno-biały wygląd, ale także zachowanie widoczności szczegółów w światłach – to jest to, co lubię. To wspaniała rzecz, ponieważ dużo fotografuję pod światło, więc daje mi to różne możliwości naświetlenia sceny. W przypadku fotografii cyfrowej można je uchwycić, mocno niedoświetlając obraz, podczas gdy błona filmowa reaguje nieco inaczej. Gdy obiekt jest oświetlony od tyłu, poziom kontrastu zdjęcia robionego na kliszy jest niższy w porównaniu z fotografią cyfrową, więc gdy scena bardziej do tego pasuje, staram się uzyskać taki właśnie efekt. Nie jest to konieczne, ale warto wziąć to pod uwagę, aby uzyskać pożądany wygląd.
Niektórzy mówią, że aparat nie jest ważny i że wszystko zależy od fotografa, ja jednak uważam, że to głupi sposób patrzenia na tę kwestię. Jeśli zostaniesz wpuszczony do kuchni dobrej restauracji, zapytaj jej profesjonalnego szefa, czy wystarczyłoby mu do przygotowania wykwintnych dań przypadkowe pomieszczenie do gotowania – prawdopodobnie odpowie Ci, że nie. W każdym razie o to mniej więcej chodzi. Tak, mogę uzyskać swój ulubiony wygląd, używając dowolnego aparatu, ale wolę mieć swój zestaw, ponieważ lepiej umiem się nim posługiwać. Na przykład znam dokładnie charakterystykę mojego obiektywu 24 mm, wiem, kiedy powstaje w nim flara, a kiedy nie, i wiem, jak ustawić na nim ostrość, w ogóle się nad tym nie zastanawiając. Fotografuję obiektywami o ogniskowej 24 mm oraz 50 mm już od około sześciu lat i nadal czasami jestem zaskoczony niektórymi rzeczami, więc wciąż się uczę. Zrozumienie, jak działa cały sprzęt i poznanie jego obsługi od podszewki, ma znaczący wpływ na ostateczny wygląd zdjęcia.
Mają one szczególnie wyrazisty styl. Tematem książki jest izolacja, jaką powodują miasta, więc zdecydowałem się zrobić zdjęcia, które wyrażałyby to uczucie i oddawały atmosferę osamotnienia. Chciałem pokazać, że choć jesteśmy połączeni bardziej niż kiedykolwiek wcześniej za pośrednictwem Internetu, to jednocześnie łączy nas coraz mniej. Szczególnie duże miasta mogą być miejscami silnie izolującymi od siebie ludzi. Poczułem, że wiele osób choć może przebywać w zatłoczonym miejscu, może też czuć się samotnymi, i że wszyscy to odczuwają, ale udają, że im to nie przeszkadza. Robiłem tak: drukowałem ok. 100 małych zdjęć i wkładałem je do pudełka po butach. Następnie rozkładałem je wszystkie na podłodze, przyglądałem się im i grupowałem w zestawy. Ostatecznie jeden z tych zestawów składał się z pięciu zdjęć, które zostały wykonane na przestrzeni roku, a na ich brzegach widać było dużo czarnej, pustej przestrzeni. Nie zrobiłem tego celowo, to był tylko pomysł, więc je spiąłem ze sobą i pomyślałem: „No dobrze, spróbuję zrobić takich jeszcze pięć” i tak dalej. Potem przyszedł do mnie w odwiedziny znajomy i zapytałem go, co o tym myśli. Powiedział, że na tych zdjęciach ludzie wyglądają tak, jakby byli przytłoczeni przez otaczający ich świat. Wyglądają na karłów uciskanych przez architekturę. Pomyślałem: „Dzięki! Tak właśnie jest”. Poczułem, że mogę utożsamić się z tym przesłaniem.
Chyba nie wspomniałem o tym, ale jej układ i wybór zdjęć zostały zaprojektowane w specjalny sposób. Cała książka jest podzielona tonalnie. Na początku zamieszczone zostały obrazy najciemniejsze, a na końcu – najjaśniejsze, zaś w środku są bardziej szare. Wydawca teNeues stwierdził, że według niego nikt wcześniej czegoś takiego jeszcze nie zrobił. Szczerze mówiąc, nie znam się zbytnio na robieniu albumów, ale cały czas się uczę. Jest wiele rzeczy związanych z fotografią, których można się nauczyć, takich jak organizowanie wystaw czy wybór papieru do druku, ale ważna jest także biznesowa strona tego zagadnienia: licencjonowanie, przygotowywanie umów i nie tylko. To niekończący się proces i uwielbiam go.
Ważne jest, aby mieć jakiś temat przewodni, który cię pociąga. Myślę, że fotografowie często wykonują pracę z myślą o innych fotografach. Tak jakby mówili: „Spójrz na sylwetkę, którą zarejestrowałem”, ale przeciętnego człowieka nie będzie obchodziła uwieczniona postać. Natomiast jeśli użyjesz tej sylwetki, aby opowiedzieć historię interesującą dla widza, to może on zrozumieć i docenić tę pracę. Mówi się, że jedno zdjęcie może powiedzieć więcej niż tysiąc słów i podoba mi się to, że nie trzeba zawsze wszystkiego rozumieć. Mimo że wiele zdjęć do książki zostało zrobionych w celach fotoreporterskich lub z zamiarem opowiedzenia jakiejś historii, nadal same w sobie o czymś mówią. Mam nadzieję, że jest to dzieło, na które za 50 lat będę mógł spojrzeć z perspektywy i powiedzieć: „Tak, właśnie tak wtedy się czułem”. Może jednak następnym razem stworzę coś bardziej wesołego...
Alan Schaller to londyński fotograf specjalizujący się w fotografii czarno-białej. Jest znany z łączenia w swoich pracach elementów surrealizmu, geometrii i mocnego kontrastu oraz eksplorowania realiów i różnorodności ludzkiego życia. Alan jest też współzałożycielem Międzynarodowego Kolektywu Fotografii Ulicznej (SPi), a także ambasadorem marki Leica. Jego prace były publikowane i wystawiane na całym świecie, współpracował także ze znanymi korporacjami, takimi jak Apple, Nokia, Huawei i Philips. Oprócz fotografowania, Alan zajmuje się również pisaniem artykułów dla dziennika The Independent. alanschaller.com @alan_schaller