Sony ZV-E10 - pierwsze wrażenia i filmy przykładowe

Sony pokazało pierwszy aparat APS-C stworzony specjalnie z myślą o vlogerach. Sprawdzamy czy to rzeczywiście konstrukcja na miarę współczesnego youtubera.

Autor: Maciej Luśtyk

27 Lipiec 2021
Artykuł na: 23-28 minut

Z rosnącą vlogosferą Sony flirtuje już od pewnego czasu. Pewną popularność w tej grupie twórców zyskała między innymi kamera Sony RX0 II, a w zeszłym roku firma zaprezentowała swój pierwszy aparat stworzony od podstaw z myślą o youtuberach - wyposażony w 1-calową, bazujący na modelu RX100 kompakt Sony ZV1.

Wspomniany aparat miał wszystko, by przypodobać się tej grupie odbiorców, jednak nieco bardziej wymagających użytkowników mogła zniechęcać stosunkowo niewielka matryca i brak możliwości wymiany obiektywów. Dla nich pod koniec roku pojawił się pełnoklatkowy Sony A7C, który jednak nie zdobył wielkiej popularności ze względu na stosunkowo wysoką cenę i specyfikację, która plasowała aparat niżej od rynkowego klasyka - Sony A7 III. Czy więc złotym środkiem okaże się wreszcie skrojony pod kątem wideo model APS-C? Na pierwszy rzut oka Sony ZV-E10 jest dokładnie takim aparatem, jakiego może potrzebować większość, nawet tych nieco bardziej wymagających vlogerów.

Sony ZV-E10 to świetnie przemyślana konstrukcja, która sprawia, że filmowanie staje się bardzo wygodne

Na sam początek, nowy aparat należy nieco „odczarować” z marketingu. W gruncie rzeczy, pod względem uniwersalności jest to model dzielący większość możliwości z najbardziej podstawowym modelem z oferty APS-C (Sony A6100), a nawet plasujący się nieco niżej, o czym dobitnie świadczy brak elektronicznego wizjera czy pokrętła trybów na górnym panelu i okrojony tryb Auto ISO. Tego typu cięcia pozwoliły jednak zachować niską cenę nowego modelu, a nasze odczucia zmienią się diametralnie, gdy tylko na nowy aparat spojrzymy przez pryzmat wygody pracy z video. Bo pod tym względem z Sony ZV-10 trudno obecnie równać się jakiemukolwiek innemu aparatowi w tym przedziale cenowym. Zacznijmy jednak od początku.

Jednym z najważniejszych punktów nowego aparatu, jest jego konstrukcja. Z jednej strony otrzymujemy body jeszcze mniejsze niż w przypadku wspomnianego Sony A6100 (13% lżejsze i 20% szczuplejsze), a z drugiej wygodne i praktyczne rozwiązania, które wprowadził rok temu kompaktowy model ZV-1 - obracany ekran, wysokiej jakości wbudowany mikrofon, wygodny przycisk REC czy opcja szybkiego przełączania na tryb „bokeh”, gdzie aparat w trybie automatycznym będzie dążył do jak najszerszego otwarcia przysłony obiektywu w celu rozmycia tła.

Sam aparat wygodnie leży w ręce i mimo średnio zaakcentowanego gripu gwarantuje naprawdę dobry chwyt, co jest zasługą nowej, bardziej gumowej okleiny gripu, która przypomina tę z pełnoklatkowego modelu A7C. Okazuje się też wygodny w obsłudze, a przynajmniej na tyle, na ile będziemy tego potrzebować w przypadku filmowania. W przypadku wideo, gdzie parametry ustawiamy zazwyczaj przed uruchomieniem kamery, nie będzie nam doskwierał dotykający całą serię A6XXX brak drugiego pokrętła nastaw czy wspomniany brak pokrętła PASM. W zamian otrzymujemy m.in. dźwignię zoomu w spuście migawki czy pojawiające się do tej pory wyłącznie w najdroższym modelu A6600 wyjście słuchawkowe do wygodnego monitorowania dźwięku.

Bardzo pozytywnie na pracę z aparatem wpływa także wprowadzona w najnowszych modelach Sony możliwość zaznaczania palcem na ekranie obiektów do śledzenia podczas pracy z ciągłym autofokusem (Touch Tracking). Wystarczy dotknąć na ekranie pożądany obiekt, by kamera z miejsca uruchomiła śledzenie obiektu. Położenie ramki trackingu możemy płynnie regulować, z kolei kliknięcie ikonki na ekranie lub przycisku Ok (środek tylnego wybieraka) pozwala aparatowi błyskawicznie wrócić do poprzedniego trybu ramach ciągłego AF. Dzięki temu jesteśmy w stanie wygodnie pracować w trudniejszych dla systemu AF sytuacjach i łatwo realizować atrakcyjnie wyglądające przeostrzenia.

Do tego, podobnie jak model ZV1, nowy aparat współpracuje także ze specjalnym uchwytem ręcznym GP-VPT2BT, z poziomu którego możemy także bezprzewodowo sterować zoomem i kontrolować podstawowe funkcje aparatu. To świetne rozwiązanie, które dodatkowo posłuży za niewielki statyw, ale niestety nie jest to rzecz, która będzie dodawana do zestawu z aparatem, co z racji przeznaczenia aparatu wydaje nam się dość dziwną polityką. Tym bardziej, że wspomniany grip jest przesadnie drogi (ok. 750 zł) - w tym pułapie możemy już kupić względnie przyzwoity gimbal, który przy okazji rozwiąże jeden z największych problemów aparatu (ale o tym później).

Mikrofon daje radę!

Najciekawszym z punktu widzenia filmujących punktem specyfikacji jest tu chyba duży, 3-kapsułowy wbudowany mikrofon, który z założenia ograniczyć ma konieczność dodatkowych wydatków na zewnętrzny rejestrator. Do tego w zestawie otrzymujemy tzw. martwego kota, który zniweluje problemy z pracą na wietrze. Czy rzeczywiście z aparatem ZV-10 możemy obejść się bez mikrofonu? Zobaczcie sami.

Mikrofon zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Nie tylko zapewnia dobrą jakość dźwięku, ale także naprawdę świetnie radzi sobie sobie z podmuchami wiatru (po założeniu osłony). Jeśli nasze produkcje nie wymagają idealnego izolowania głosu i stosowania mikroportów, mikrofon modelu ZV-E10 zaspokoi większość potrzeb vlogerów. Jest to co prawda mikrofon mono (tak jak większość mikrofonów nakamerowych), co nie pozwoli nam nagrać przestrzennego dźwięku, ale gwarantujemy, że zaoferuje nam dużo lepszą jakość nagrań niż jakikolwiek inny wbudowany w aparat mikrofon stereo. W dodatku vlogi są formą, w której możliwość nagrywania dźwięku stereo nie ma większego znaczenia.

Jedynym i dość zauważalnym minusem jest to, że podłączenie martwego kota zupełnie niepotrzebnie zajmuje nam gorącą stopkę. Jeśli więc chcielibyśmy swobodnie filmować w terenie (zakłócenia są w stanie spowodować nawet niewielkie podmuchy wiatru czy szybszy ruch) a zarazem doświetlać siebie, lub fotografowany obiekt lampą LED, będziemy musieli wyposażyć się w klatkę na aparat, co w przypadku konstrukcji nakierowanej na średnio-zaawansowanych twórców wideo nie powinno w ogóle mieć miejsca. A wystarczyło sprawić by martwy kot był mocowany np. na magnetyczne piny. Inną sprawą jest to, że stopka nie jest umieszczona bezpośrednio w osi optycznej obiektywu, ale nie powinno mieć to większego wpływu na wygodę pracy z lampą czy dodatkowym mikrofonem.

Jeżeli z całej systematyki obsługi mielibyśmy się do czegoś specjalnie przyczepić, byłby to fakt, że mimo iż jest to najnowszy aparat z oferty, nadal bazuje na starym i mało wygodnym menu, które w modelach A7S III, FX3 i A1 producent zastąpił już nowym, znacznie wydajniejszym i reagującym na dotyk układem. Wydaje się więc, że póki co nowe, wygodniejsze menu zarezerowane jest tylko dla modeli z górnej półki.

Niestety w ZV-10 nadal do czynienia mamy ze starym menu, które z ulgą pożegnaliśmy w nowych modelach z segmentu pełnoklatkowego

Nieco irytuje także fakt, że mimo iż jest to aparat stricte do filmowania, zastosowano tu ekran o fotograficznych proporcjach 3:2, przez co w przypadku wideo nie wykorzystujemy nigdy jego całej i tak niewielkiej rozdzielczości. Dodatkowo, mimo że jest to ekran dotykowy nie pozwala nam on na dotykową obsługę podręcznego menu czy nawet nawigację w trybie podglądu. Irytuje to tym bardziej, że fizyczne przekręcanie pokręteł i wciskanie przycisków powoduje drgania i jest wychwytywane przez mikrofon. O ile ograniczenia ergonomii względem pracy fotograficznej można tu w pełni usprawiedliwić, o tyle utrudnianie filmowania nie powinno mieć miejsca. Tyle jeśli chodzi o konstrukcje, zobaczmy więc czym może nas oczarować wnętrze aparatu.

Specyfikacja wideo to rynkowy standard, ale też kilka bardzo przydatnych funkcji dodatkowych

Jak już wspomnieliśmy, główne możliwości aparatu odpowiadają temu co mają do zaoferowania modele z serii A6XXX. Otrzymujemy więc 24,2-megapikselową matrycę APS-C z zakresem czułości ISO 100-32 000 (rozszerzane do ISO 51200), tryb seryjny o prędkością 11 kl./s, a także wiodący układ autofokusu oparty o 435 punktów detekcji fazy i wykorzystujący wszystkie najnowsze technologie producenta (Real-time AF i Real-Time Tracking), które doskonale spisują się podczas testów i gwarantują dużą wygodę pracy.

Jeśli zaś chodzi o filmowanie, ZV-E10 także nie zaskakuje możliwościami, których nie oferowałyby modele z serii A6XXX, co nie znaczy że są one niewystarczające. Mamy więc możliwość zapisu "nadpróbkowanego" wideo 4K (obraz skalowany z rozdzielczości 6K) z prędkością do 30 kl./s oraz Full HD z prędkością do 120 kl./s. Wszystko to w 8-bitowym zapisie z próbkowaniem 4:2:0 - na chwilę obecną w zupełności wystarczający, youtube'owy standard. Do tego opcja zapisu w płaskim profilu Log (której nie oferuje model A6100), a producent obiecuje, że w przypadku ZV-10 poprawił swój „color science”, tak by efekty z aparatu jak najlepiej odpowiadały oczekiwaniom twórców. Jak to wszystko przekłada się na jakość możecie zobaczyć na poniższych ujęciach przykładowych, które nagraliśmy korzystając z profilu Cine1 i kitowego obiektywu 16-50 mm.

Trzeba przyznać, że aparat dobrze radzi sobie nawet w słabym świetle, a wykorzystując dobrodziejstwa profilu Log i dużą dostępność optyki, aparat będziemy w stanie wykorzystać nawet przy nieco bardziej ambitnych projektach. Trudno też zarzucić mu cokolwiek pod względem reakcji na warunki oświetleniowe - ZV-E10 sprawnie reaguje na zmianę natężenia światła i płynnie reguluje ekspozycję w trybach automatycznych i półautomatycznych. Nie musimy martwić się o skokową regulację jasności czy przepalenia.

W oczy rzuca się natomiast przeciętna wydajność optycznej stabilizacji obiektywu, a także, niestety, charakterystyczny dla serii A6XXX mocno widoczny efekt rolling shutter w 4K. Wszystko razem sprawia, że jeżeli będziemy chcieli realizować ujęcia nie tylko statyczne (np. vlogi w ruchu) i tak konieczne będzie wyposażenie się w gimbal. Producent oferuje co prawda specjalny tryb stabilizacji Active, ale o nim i konsekwencjach jego użycia piszemy dalej.

Świetne wrażenie, jak zwykle robi także system AF, tym bardziej, że otrzymujemy tu funkcjonalność rodem z najlepszych korpusów producenta. Możemy więc wygodnie i skutecznie śledzić oczy ludzi i zwierząt, a także określać szybkość i czułość śledzenia autofokusu dla trybu filmowego, co umożliwi wykonywanie płynnych przeostrzeń. Ponadto mamy zaczerpnięty z modelu ZV-1 tryb prezentacji produktu (aparat automatycznie łapie ostrość na obiekty które pokazujemy do aparatu), a także wspomniany tryb rozmycia tła, gdzie po wciśnięciu jednego przycisku aparat zmieni ustawienia tak, by jak najlepiej odseparować nas od tła. Jednym słowem, trudno chcieć więcej.

Dodatkowo jest to wreszcie aparat na miarę współczesnego, podłączonego wiecznie do internetu twórcy. Otrzymujemy więc opcję transferu filmów 4K na smartfona poprzez aplikację Imaging Edge Mobile (także gdy aparat będzie wyłączony), tryb zapisywania filmów w pionie (dla osób tworzących na potrzeby Instagrama czy Tiktoka) czy możliwość streamowania przy wykorzystaniu jedynie złącza USB-C, bez konieczności posiadania dodatkowego oprogramowania czy urządzenia do przechwytywania obrazu. W tym celu możemy albo podpiąć aparat do komputera i traktować go jak kamerkę internetową, lub też wykorzystać w tym celu smartona i streamować podczas filmowania w terenie. Warto jedynie nadmienić, że funkcja ta będzie dostępna wyłącznie w przypadku niektórych modeli telefonów Xperia. Tak czy inaczej ZV-10 sprawia wreszcie wrażenie aparatu „połączonego” na tyle, by rzeczywiście wspomagać twórców we współczesnych realiach pracy. Co ważne, w trakcie strumieniowania aparat może być cały czas zasilany przez USB.

Dobrze wypada także kwestia baterii. Aparat wykorzystuje ten sam akumulator NP-FW50, co większość modeli z serii A6XXX. Przełoży się to ok. 125 minut rejestracji wideo Full HD i ok. 80 min. rejestracji 4K. Jeśli wybieramy się na całodniowe filmowanie dobrze wyposażyć się w dodatkowe akumulatory, ale są to wyniki jak najbardziej akceptowalne.

Sony pomyślało o wszystkim, tylko nie o obiektywie

Właściwie jedynym większym zgrzytem jest dla nas kwestia stabilizacji czy może raczej zestawu startowego. Producent zaimplementował w aparacie znany m.in. z Sony A7S III ciekawy tryb gyro, gdzie aparat zapisuje dodatkowe dane z żyroskopu, by zaoferować nam niezwykle skuteczną software’ową stabilizację, którą możemy zaimplementować na etapie edycji (w programie Catalyst Browse). System jest na tyle skuteczny, że właściwie można by zrezygnować z posiadania gimbala. Problemem będzie jednak widoczny crop (zawężenie pola widzenia), który funkcja ta implementuje, a także fakt, że za każdym razem musimy uciekać się do stabilizacji w edycji, bez jakiejkolwiek możliwości podejrzenia finalnego kadru w czasie rejestracji. Do tego tracimy czas na przerzucanie materiału do kolejnego programu, co wydłuża proces postprodukcji - dla wielu użytkowników będzie to za dużo zachodu. Jeżeli chcemy pracować bardziej tradycyjnie, zostaje nam standardowa stabilizacja optyczna, lub też skuteczniejsza wspierana programowo stabilizacja w trybie Active, która niestety także obarczona jest ogromnym cropem.

Aby efektywnie korzystać z tej funkcji, Sony proponuje obiektyw 10-18 mm f/4 (ekwiwalent 15-28 mm), który po włączeniu systemu Active da nam efekty jak przy obiektywie 24-40 mm. Niestety nie jest to szkło dołączane do zestawu, a jego zakup to dodatkowy koszt rzędu 3 tys. złotych. Natomiast dołączany do zestawu obiektyw 16-50 mm (ekwiwalent 24-70 mm) po uruchomieniu opcji Active przestanie być jakkolwiek używalny do vlogów - realny zakres wyniesie wtedy mniej więcej 35-100 mm. W przypadku podstawowego zestawu zostaje nam więc zdanie się wyłącznie na standardową stabilizację optyczną obiektywu (aparat nie posiada stabilizacji sensora) i statyczne kadry. Poniżej możecie zobaczyć jaki maksymalny kąt widzenia otrzymujemy w zależności od używanego obiektywu i trybu stabilizacji.

Jeśli zaś chodzi o funkcję Active dużo bardziej opłacalne niż zakup kolejnego szkła będzie po prostu wyposażenie się w dodatkowy gimbal (który przy okazji oddali jeszcze od nas nieco aparat). Szkoda, że producent przy okazji projektowania ZV-E10 nie pomyślał o stworzeniu budżetowego superszerokokątnego szkła, które pozwoliłoby wykorzystać pełnie możliwości tego systemu bez ponoszenia dodatkowych kosztów i które uczyniłoby pod tym względem model ZV-10 wyjątkowo konkurencyjnym. Abstrahując od systemu stabilizacji, jesteśmy też przekonani, że superszerokokątny kit dużo bardziej spodobałby się vlogerom niż standardowy model 16-50 mm, który nie jest ani zbyt szeroki, ani zbyt jasny, ani nie oferuje też naprawdę dużego zbliżenia (na to, że ekwiwalent 24-70 mm jest zbyt wąski narzekano już przy okazji modelu ZV-1).

Pierwsze wnioski

Sony ZV-E10 zrobił na nas bardzo dobre ogólne wrażenie. Wreszcie jest to aparat, który wydaje się idealnie celować w potrzeby współczesnego twórcy i który z pewnością byłby naszym pierwszym wyborem, gdybyśmy szukali narzędzia do wygodnego kręcenia vlogów bez zbędnego kombinowania ze sprzętem, nie mając jednocześnie przed oczami wizji realizacji naprawdę wymagających produkcji (potrafi wiele, ale jednak nie zastąpi nam pełnoklatkowego aparatu z profesjonalnym trybem wideo i zaawansowaną optyką).

Nowy aparat to przede wszystkim kompaktowość, bardzo dobrze przemyślana ergonomia, szybki dostęp do najważniejszych funkcji, świetny wbudowany mikrofon i udogodnienia, które sprawiają, że praca z wideo staje się po prostu szybsza i bardziej komfortowa niż w przypadku „fotograficznych” aparatów APS-C producenta. Do tego jest to aparat, który pozwoli na bezproblemowy streaming i szybkie zgrywanie filmów (także 4K) na urządzenia mobilne. Całości dopełnia bardzo dobrze działający system AF z możliwością personalizacji ustawień, który sprawdzi się tak przy dynamicznej akcji, jak i przy płynnych „filmowych” przeostrzeniach z planu na plan.

Jednocześnie należy podkreślić, że choć aparat posiada funkcję fotografowania, absolutnie nie został w tym celu stworzony. Ograniczenia ergonomii czy brak wizjera skutecznie nam to zadanie utrudniają i tryb fotograficzny należy rozpatrywać tu wyłącznie jako dodatek do realizacji szybkiej dokumentacji, zdjęć produktowych czy zdjęcia zajawkowego do filmu na Youtube'a, a nie jako podstawowe narzędzie pracy. Twórcy zainteresowani fotografią mają do wyboru szeroką paletę modeli z serii A6XXX.

ZV-10 to także bardzo atrakcyjna cena (ok. 3500 zł za body, ok. 4000 zł z obiektywem kitowym), która sprawia, że w obliczu swojej funkcjonalności i oferowanej jakości filmów aparat będzie cieszył się sporą popularnością. Jednocześnie uważamy, że w tej cenie producent powinien dorzucać do zestawu wspomniany w tekście uchwyt, a także lepiej przemyśleć podstawowy zestaw jeśli chodzi o oferowany obiektyw. Dopłacanie drugie tyle, by wykorzystać pełny potencjał aparatu mija się z celem i wykracza poza możliwości finansowe grupy użytkowników, do których kierowany jest aparat. Dodatkowo w pułapie 8 tys. zł, które musielibyśmy zapłacić za aparat z proponowanym przez producenta obiektywem 10-18 mm f/4 i opcjonalnym gripem świadomy użytkownik będzie w stanie skompletować już bardziej uniwersalny i zaawansowany zestaw fotograficzno-filmowy.

Gdyby producent lepiej zagospodarował te dwa pola i trochę popracował nad kwestią rolling shutter w 4K mielibyśmy do czynienia z hitem, który momentalnie zatrząsłby rynkiem i wytrącił wiele argumentów z rąk konkurencyjnych modeli w tym pułapie cenowym. Nadal jest to jednak bardzo dobry aparat, dla którego na próżno szukać bezpośredniej konkurencji i który wydaje się być obecnie najlepiej skrojonym modelem względem wymagań osób tworzących niezobowiązujące treści na potrzeby internetu. Dodatkowo, dzięki możliwości podłączenia dowolnego obiektywu z mocowaniem Sony E pozwoli rozwijać się twórczo i będzie doskonałym pomostem do bardziej zaawansowanego sprzętu wideo. Jeśli jednak zależy wam na swobodnej realizacji różnego rodzaju materiałów, bez dodatkowego gimbala raczej się nie obejdzie.

Plus image
plusy:
  • Jakość filmów 4K
  • Przemyślana ergonomia
  • Bardzo dobry wbudowany mikrofon
  • Skuteczny AF
  • Obracany ekran
  • Możliwość streamingu przez USB
  • Udogodnienia dla vlogerów
  • Dostęp do profili Log
  • Cena
Minus image
minusy:
  • Mocny rolling shutter w 4K
  • Stabilizacja Active bezużyteczna z obiektywem kitowym
  • Ekran w formacie 3:2
  • Podłączenie martwego kota zajmuje gorącą stopkę
  • Stary układ menu, nie obsługujący dotyku
  • Brak uchwytu w zestawie
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Ta sama niemiecka precyzja, ale teraz z 60 Mp na pokładzie, szybszym autofokusem i odchylanym wyświetlaczem. Sprawdziliśmy, jak Leica SL3 spisuje się w praktyce.
16
Canon EOS R8 - test aparatu
Canon EOS R8 - test aparatu
Najnowsza kompaktowa pełna klatka Canona przełamuje schemat tego, co może oferować aparat dla amatorów. Specyfikacja zapożyczona z wyższego modelu R6 Mark II i przystępna cena...
40
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Szósta generacja jednego z najbardziej oryginalnych aparatów na rynku wprowadza do serii stabilizowaną matrycę o wysokiej rozdzielczości 40 Mp. To nowe możliwości kadrowania i pracy ze...
28
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)