Choć o bezlusterkowym systemie Fujifilm można usłyszeć wiele pochlebnych opinii, jasne było to, że brakuje w nim puszki dla najbardziej wymagających – fotografów wykonujących tysiące zdjęć, w różnych, często zmieniających się warunkach. Choć topowy dotychczas model X-T2 oferował naprawdę wiele, trudno było mu rywalizować z najwyższymi modelami APS-C konkurencji nie wspominając już o kombajnach pokroju Canon EOS-1 D X Mark II i Nikona D5.
Odpowiedzią na oczekiwania tej grupy ma być właśnie X-H1 - najbardziej zaawansowany korpus w systemie. Aparat wyposażono w 24-milionowy sensor X-Trans CMOS III w rozmiarze APS-C - po raz pierwszy w historii firmy wyposażony w system stabilizacji obrazu, szybki 325-punktowy autofokus ze 169 punktami detekcji fazy, tryb seryjny 14 kl./s i duży wizjer elektroniczny o rozdzielczości 3,6 Mp.
Nie mogło też zabraknąć dostępnego tylko w aparatach Fujifilm odchylanego w dwie strony dotykowego ekranu oraz lubianych przez profesjonalistów dodatków, jak pomocniczy ekran LCD czy bogata ergonomia. Mamy też w pełni manualny, rozbudowany tryb filmowy pozwalający na rejestrację filmów w jakości 4K, także w profilu Log.
Czy to jednak wystarczy by konkurować z cieszącymi się wciąż dużym zaufaniem lustrzankami, oraz groźną bezlusterkową konkurencją z Panasonikiem G9 i Sony A7III na czele? Pomóc może bez wątpienia cena - na polskim rynku za body aparatu X-H1 zapłacimy raptem 7999 zł.
W zestawie handlowym oprócz aparatu znajdziemy:
- dekielek na body
- pasek na ramię
- baterię
- ładowarkę
- kabel USB
- instrukcję
- gwarancję
Porównanie rozmiarów matrycy:
Linki:
Fujifilm X-H1 - Oto nowa bestia systemu X
Fujifilm X-H1 - pierwsze wrażenia