Temat miesiąca

Zarabiaj na fotografii

Jak zarabiać na stockach? Pytamy fotografa, który z tego żyje

Autor: Krzysztof Basel

3 Grudzień 2018
Artykuł na: 17-22 minuty

W Polsce wielu fotografów nie traktuje fotografii stockowej jako poważnego źródła zysków. Inni kojarzą banki zdjęć ze sztucznością, nachalnym uśmiechem i "Dziwnym Panem ze stocków". Tymczasem fotografia stockowa może być głównym źródłem regularnych, pewnych i pasywnych zysków, z których można żyć. Rozmawiałem z doświadaczonym fotografem Jacekiem Sopotnickim, który wraz z żoną, jest tego żywym przykładem.

Wiem, że bardzo chwalisz sobie zarabianie na stockach. Dlaczego?

Faktycznie bardzo chwalę sobie zarabianie na stokach ze względu na to, że jest to stały i dla mnie mało stresujący dochód. Dochód, który daje mi spokój. Wiem, że każdego miesiąca zapłacę wszystkie swoje rachunki i mogę odłożyć jakąś kwotę. Bez względu na to czy danego miesiąca poświęcę na pracę więcej czy mniej czasu to stocki przynoszą w miarę stabilny, regularny dochód.

Jacek w trakcie zdjęć na Funchal na Maderze.

Spytałem kilku fotografów w Polsce o zarabianie na stockach. Wszyscy powiedzieli mi, że nie znają takich, co z tego żyją, a jedynie dorabiają kilka stówek w miesiącu.

Zarabianie na spadkach to nie jest taki prosty temat, jak mogłoby się wydawać. Czasami możemy mieć romantyczną wizję fotografa stockowego, który jeździ sobie po świecie, robi zdjęcia, fotki i przyniosę ci do dochód i to wszystko tak pięknie wygląda. Prawda jest taka, że trzeba się mocno napracować. Fotografia stockowa na poważnie wymaga sporego zaangażowania.

Słyszałem też, że nie da się utrzymać z zysków z banków zdjęć.

Nasze życie, to znaczy moje i mojej żony, pokazuje ewidentnie, że ze stoków da się żyć. Mieszkamy obecnie w Portugalii, płacimy rachunki, jesteśmy w stanie też jakieś pieniądze odłożyć. Nigdy nam nie brakowało pieniędzy.

To jak to jest z tymi dochodami u Was?

Fotografujemy na stocki od kilku lat, mam kilka tysięcy zdjęć. Obecnie nasze roczne dochody są podobne, jak u przeciętnego, dobrego fotografa ślubnego w Polsce. Cała zabawa polega na tym, że jest to dochód regularny i pasywny. A sesje ślubne, rodzinne robię i tak, ale dodatkowo i tylko takie, na które mam ochotę i czas.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Życie ze stocków jest możliwe, natomiast na początku trudno jest się utrzymać tylko z tego. Rozsądne dochody mogą przyjść z czasem. Z pewnością pieniądze ze zdjęć wysłanych do banków zdjęć można otrzymać zdecydowanie później, niż na przykład z fotografii ślubnej. Natomiast jak już takie rozsądne dochody się pojawiają to są regularne i pasywne. Dzięki temu mogę dowolnie dysponować swoim czasem i np. pojechać na miesiąc do Patagonii bez zamykania biznesu. Pieniądze i tak będą wpływać, a na miejscu jeszcze zrobie zdjęcia, które potem sprzedam.

Fotografia stockowa daje wolność i spokój. Mnie z żoną taki tryb życia i pracy po prostu cieszy. I co ciekawe, spośród wszystkich źródeł utrzymania, które w życiu próbowałem to fotografia stockowa jest najpewniejszym źródłem dochodu, na które zawsze można liczyć miesiąc w miesiąc.

Jak to wszystko się zaczęło? Co sprawiło, że zainteresowałeś się zarabianiem na stockach?

Zaczęło się jak to zwykle przez przypadek. Miałem jednego Klienta, który zamawiał u mnie strony internetowe. Jednego dnia stwierdził, że spróbuje sprzedawać swoje zdjęcia na iStocku, bo słyszał, że można tam zarobić. Wprawdzie mają wysokie wymagania, ale fotografie zarabiają stałe pieniądze. Minęło sporo czasu, a ja wciąż siedziałem w branży reklamowej - prowadziłem agencję reklamową. Ci, którzy mieli kiedykolwiek do czynienia z tym biznesem, wiedzą, że to czyste szaleństwo. Po kilku latach miałem dosyć - byłem zmęczony ciągłym szarpaniem się z telefonami, terminami na wczoraj itp. Wtedy przypomniałem sobie tą wypowiedź i stwierdziłem, że warto spróbować samemu. No i tak jednego dnia po prostu chwyciłem za aparat, który miałem w agencji, pojechaliśmy z żoną do pobliskiej miejscowości turystycznej w górach i zrobiliśmy tam serię zdjęć z myślą o sprzedaży w bankach zdjęć. I tak to się zaczęło.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Pierwsze zyski pewnie nie były wysokie.

Nie były, ale kiedy udało się sprzedać pierwsze dwa zdjęcia, pojawiły się pierwsze dolary to czuliśmy się tym podnieceni. Oczywiście to nie były poważne pieniądze, ale bardzo się cieszyliśmy, że coś tam się zaczyna działać. Cały czas równocześnie prowadziliśmy agencję, ale też regularnie dodatkowo fotografowaliśmy na stocki, rozbudowując portfolio. Z czasem zorganizowaliśmy sobie w piwnicy domu studio, gdzie zaczęliśmy robić ustawiane zdjęcia typowo stockowe. Oprócz tego zawsze mieliśmy ze sobą aparat w podróży. Gdziekolwiek byliśmy, tam robiliśmy zdjęcia z myślą o sprzedaży w bankach zdjęć. Kolekcjonowaliśmy zdjęcia typowo pod stocki.

Czego się z tego nauczyliście?

Dzięki fotografowaniu na stocki rozwinęliśmy warsztat fotograficzny, nauczyliśmy się lepiej obsługiwać sprzęt, myśleć także technicznie. Zaczęliśmy rozumieć na czym polega fotografia podróżnicza. Wiele się dowiedzieliśmy, w praktyce i teorii na temat oświetlenia studyjnego. Fotografia stockowa może rozwijać.

Zaczynałeś w 2011 roku. Jak przez te lata zmienił się rynek?

W 2011 roku rynek wyglądał inaczej. Było łatwiej zacząć, chociaż to nie był tzw. złoty okres, kiedy na stockach można było dobrze zarobić niemal każdymi zdjęciami. Ok. 2005, 2006 roku było ogromne zapotrzebowanie na zdjęcia stockowe, a trudno było znaleźć sensowne zdjęcia. Wtedy najprostsze, zwykłe zdjęcia praktycznie od razu dobrze zarabiały.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

W 2011 roku już tak dobrze nie było, ale nadal rynek chłonął dobre klatki. Na przykład, wtedy dobrze sprzedawały się zwykłe, proste fotografie o tematyce koncertowej. Dzisiaj wysokiej jakości kadrów muzycznych jest mnóstwo. Żeby się przebić i zarabiać w tej działce, trzeba mieć fantastyczne zdjęcia. Albo znaleźć niszową tematykę, gdzie nie ma takiej konkurencji.

Poza tym w ostatnich latach rynek poszedł stronę zdjęć bardziej naturalnych, lifestylowych i bardziej opiera się na niszach. Warto mieć swoją konkretną niszę - tematykę, w której jesteśmy dobrzy, czujemy się swobodnie, robimy najlepsze zdjęcia, mamy dużą wiedzę na jej temat i dzięki temu jesteśmy w stanie np. dotrzeć do miejsc niedostępnych dla innych. Wtedy łatwiej jest o dochody ze stocków.

Wiele osób wciąż kojarzy zdjęcia stockowe ze słynnym „Dziwnym Panem ze stocków” i różne inne bardzo sztuczne ujęcia, które zalewały ulice na reklamach.

Chyba trochę chciałbym obronić „Dziwnego Pana ze stocków”. To wcale nie jest tak prosto wykonać tego typu zdjęcia. Trzeba umiejętnie dobrać modeli, którzy będą naturalni, ze szczerym uśmiechem, a zarazem odnajdą się przed obiektywem.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Trzeba też pamiętać o odpowiednim budżecie, aby zapłacić modelom - a to jest pewna forma inwestycji, bo potem zdjęcia będą się sprzedawać powoli, z czasem. Do tego wszystkiego jeszcze trzeba znaleźć odpowiednią lokalizację, umiejętnie oświetlić scenę, potem obrobić zdjęcia. Jak się zsumuje te wszystkie czynniki to wcale nie jest tak prosto zrobić zdjęcia w stylu "Dziwnego Pana ze stocków", które będą umiejętnie za pomocą jednej klatki przekazywać konkretną ideę, np. zdrowy styl życia czy spotkanie biznesowe. To wymaga dużych umiejętności i doświadczenia, aby wykonać nie tylko zdjęcie na wysokim poziomie, ale też takie, które będzie się dobrze sprzedawać.

Czy dzisiaj wciąż tego typu fotografie są na topie, dobrze się sprzedają?

Zdecydowanie nie. Obecnie jest inny kierunek zdjęć stockowych. Liczą się zdjęcia bardziej naturalne, szczere, prawdziwe, chociaż świetne technicznie i rozsądnie obrobione. No i często wykonane z jedną lampą, a nawet i bez sztucznego oświetlenia, zamiast całego arsenału lamp.

Ostatnio robiłem w Portugalii typową sesję na stoki z grupą przyjaciół na plaży. Nie wykorzystywałem do niej żadnych lamp, jedynie czasami blednę. Po obróbce i wrzuceniu na stocki, zdjęcia od razu zaczęły się dobrze sprzedawać.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Współcześnie ważne jest, aby umiejętnie pracować z modelem - tak, aby jego uśmiech był naturalny. Patrząc na takie stockowe zdjęcie trzeba wierzyć, że osoba na nim się znajdująca, naprawdę się śmieje, a nie udaje. To zupełne zaprzeczenie idei dawnych zdjęć stockowych, których symbolem jest "Dziwny Pan ze stocka". Ten Pan już powoli odchodzi. Chociaż pewnie jeszcze przez długi czas część osób będzie z takich sztucznych zdjęć korzystać, ponieważ wciąż panują pewne stereotypy, jak wyglądają np. biznesmeni.

Czy dzisiaj Twoim zdaniem możliwe jest w miarę szybko rozkręcić stockowy biznes do takiego stopnia, aby mieć z tego chociaż przyzwoitą wypłatę?

Przede wszystkim stocki to nie jest biznes, który daje szybkie zarobki. To inwestowanie w przyszłość. Jeśli chcesz mieć zyski tu i teraz to lepiej zabrać się za inne rodzaje fotografii, np. zdjęcia ślubne. Wiele też zależy od tego, co rozumiesz przez "przyzwoitą wypłatę". Jeśli ustalimy, że chodzi o dochód, który pozwoli opłacić czynsz i odstępne za mieszkanie i comiesięczne rachunki to jest to możliwe. Tylko nie szybko.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Dlaczego?

Rynek jest bardzo nasycony. Jest mnóstwo dobrych zdjęć. Trzeba się nauczyć co się sprzedaje, jak fotografować i obrabiać, jakiego rodzaju zdjęcia najbardziej się podobają. I to wszystko przy założeniu, że mówimy o fotografie, który już coś fotograficznie potrafi, a nie jest zupełnie początkującym.

To nie brzmi zachęcająco.

A ja wcale nie chcę zniechęcać! Na stockach wciąż są nisze, na których można szybciej zarabiać. Ostatnio zrobiliśmy dwie sesje w zaprzyjaźnionym klubie Fado w Bairo Alto w Lizbonie. Muzykom podobało się co robimy, a nas zainteresowała tematyka muzyki Fado. Przeglądając banki zdjęć zauważyliśmy, że praktycznie nie ma tam dobrych zdjęć pokazujących muzykę Fado. I tak zrobiliśmy zdjęcia na stocki, a potem także zdjęcia muzyków do ich użytku.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

I jak, sprzedają się?

Sesje są już do kupienia. Pierwsza od miesiąca, druga od dwóch. Obie sprzedają się bardzo dobrze - praktycznie codziennie ktoś kupuje jakieś kadry z tych zestawów. A to przecież temat niszowy. Na tym to polega - trzeba umiejętnie wyszukiwać takie "dziury" w ofercie stocków i je łatać swoimi dobrymi zdjęciami. Takich tematów jest jednak stosunkowo mało.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

No właśnie. Czy to jedyna droga?

Drugi pomysł to wykonywanie zdjęć w najbardziej popularnych tematykach, ale wtedy trzeba te zdjęcia robić w sposób rewelacyjny, bo tam jest ogromna konkurencja.

Co poradziłbyś osobie, która chce zacząć?

Kieruj się przede wszystkim pasją do fotografowania, tym, aby robić świetne zdjęcia, a nie widzieć dolary zamiast ludzi na zdjęciach. Takie zbyt biznesowe podejście zabija kreatywność i jakość zdjęć. Zamiast tego myśl, jak wycisnąć z siebie i swojego sprzętu maksimum. Dobre zdjęcia przyniosą prędzej czy później dochód. Ludzie będą widzieli, że to są prawdziwe, szczere klatki, nad którymi ktoś ciężko pracował i to docenią.

Fot. Jacek Sopotnicki / sopotnicki.com

Fotografuj to, co Cię kręci, co kochasz najlepiej, jak potrafisz najlepiej, w najwyższej jakości technicznej, na jak najniższych czułościach, aby nie było nawet małych szumów. Dbaj o ostre zdjęcia. Poleciłbym też dobre zorganizowanie. U nas to ja głównie fotografuję i obrabiam, a żona opisuje zdjęcia na stockach, dodaje słowa kluczowe, dba o rozliczenia, formularze podatkowe, wszystkie formalności. To świetne rozwiązanie, które sobie chwalimy. Nie licz na szybki zysk. Stabilny, regularny, rosnący zysk tak, ale nie szybki. Jeśli szybki zysk jest priorytetem to nawet nie zaczynaj w tej branży.

Na koniec chciałbym jednak zachęcić do fotografii stockowej wszystkich chętnych i pasjonatów, którzy kochają fotografować i podróżować, bawić się różnymi tematami. Tu wciąż można zarobić pieniądze, a z czasem uzyskać niezależność twórczą poprzez pasywny dochód. A poza tym to po prostu daje mnóstwo przyjemności.

Fot. Marta Sputo

Jacek Sopotnicki

Absolwent PWSFTViT wydz. operatorski kier. fotografia. Specjalizuje się w fotografii podróżniczej, zdjęciach przemysłu, oraz fotografii stockowej. Oczywiście robi też sesje ślubne, w co zawsze wkłada sporo serca. Wykonywał zdjęcia dla grupy MAN Ferrostaal, CRH Klinkier, Grupy Kaefer, Sika Group AG oraz wielu innych firm. Publikował swoje prace w magazynach takich jak 'Auto Świat', 'WRC', 'Echo'. Jest również aktywny jako artysta i autor cykli fotograficznych 'Street', 'Stacja końcowa', 'Człowiek w uniformie', zorganizował wystawy indywidualne, oraz brał udział w wielu wystawach zbiorowych. Więcej jego prac można zobaczyć na stronie www.sopotnicki.com oraz profilach na Facebooku i Instagramie

Skopiuj link

Autor: Krzysztof Basel

Dziennikarz, fotograf, wydawca. Od lat związany z mediami foto. Kocha szczery fotoreportaż, fotografię uliczną, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie. Miłośnik dobrego jedzenia i mocnej kawy, podróży z małymi aparatami, muzyki świata i technologicznych nowości.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Powiązane artykuły