Czy fotografia i zjawiska nadprzyrodzone to dobrana para? Odwiedziliśmy tegoroczny Fotofestiwal

Autor: Julia Kaczorowska

3 Lipiec 2019
Artykuł na: 17-22 minuty

Z niektórymi miesiącami związane są nieodłącznie pewne wydarzenia. I tak czerwiec od razu kojarzy nam się z łódzkim Fotofestiwalem. Staramy się go odwiedzić co roku, choć na chwilę. Przyglądamy się tegorocznej edycji wydarzenia.

18. edycja Fotofestiwalu, jak opisywali sami kuratorzy, zachęcała do spojrzenia na szerszą perspektywę ludzkiej egzystencji związaną z nadprzyrodzonymi aspektami rzeczywistości, a także zjawiskami znajdującymi się w sferze spekulacji i hipotez. Autorzy zastanawiali się czym są zjawiska nadprzyrodzone i w jaki inny sposób niż za pomocą ugruntowanej naukowo wiedzy i zmysłów możemy opisywać naszą rzeczywistość.

Mówiąc krótko, tegoroczny festiwal pod hasłem “SuperNatural” opisują słowa: duchowość, nauka i zjawiska nadprzyrodzone. Ze względu na specyficzną tematykę, w tej edycji w przypadku wielu projektów trudno było opierać się na samej fotografii. Konieczne były opisy do zdjęć, czasem bardzo rozległe. W kilku przypadkach miałam wręcz wrażenie, że zdjęcia są zaledwie dodatkiem, uzupełnieniem historii, nie grają głównej roli.

Warto było skorzystać z oprowadzania kuratorskiego. W ostatnią sobotę festiwalu Franek Ammer przybliżył trochę pomysł “SuperNatural” i opowiedział o wystawach z programu głównego.

- Fotofestiwal to nie tylko wystawy. Staramy się rozszerzać wątek główny, dlatego w tym roku uruchomiliśmy również kącik edukacyjny, w ramach którego są debaty i różne spotkania. Wystawy są trzonem, ale staramy się myśleć o temacie całościowo - wyjaśniał. - W tej edycji obserwujemy głosy naukowców i artystów, którzy badają temat relacji człowieka i natury. Naszym zdaniem temat duchowości i spirytualności wiąże się z ekologią, tak istotną dziś kwestią.

Centrum Festiwalu mieściło się po raz kolejny w klimatycznym Art Inkubatorze przy ul. Tymienieckiego w Łodzi. Na pierwszym piętrze zostały zgromadzone wystawy pokazujące bardziej pierwotne podejście do duchowości, na drugim piętrze królowała nauka i racjonalne podejście. Pomysł na zestawienie tych przeciwległych biegunów był, moim zdaniem, bardzo trafny. Urozmaiciło to program festiwalu i skłoniło do myślenia.

Fragment wystawy "Cienie echa" Piotra Zbierskiego

Jedna z wystaw, “Cienie Echa” autorstwa Piotra Zbierskiego, prezentowała zdjęcia z projektu będącego ciągle w trakcie realizacji. Pracę na tym cyklem fotograf rozpoczął w 2015 r. Autor przebywa aktualnie na Syberii, gdzie fotografuje i realizuje film. Również podczas otwarcia Fotofestiwalu nie mógł być obecny, ponieważ akurat uczestniczył za granicą w bardzo ważnym rytuale, który odbywa się tylko raz do roku.

Wystawa “Cienie Echa” pokazywała rytuały i wierzenia odbywające się na różnych szerokościach geograficznych, mieszając je, nie wyróżniając konkretnej lokalizacji. Rozumiem koncepcję miksu krajów i rytuałów, ale brakowało mi przy zdjęciach opisów z nazwą kraju i paroma słowami na temat rytuału. Autor daje nam ogólny obraz próby porozumienia się z naturą, czasem okiełznania jej. Na wystawie pokazana została również ściana ze zdjęciami dokumentującymi proces powstawania projektu.

Fragment wystawy “Mitologia oporu - Nowe współrzędne geograficzne pamięci Wysp Karaibskich” Nicola Lo Calzo

Na kolejnej ekspozycji mogliśmy obejrzeć zdjęcia Nicola Lo Calzo, “Mitologia oporu - Nowe współrzędne geograficzne pamięci Wysp Karaibskich”. Projekt “Cham”, z którego pochodzą zdjęcia, był realizowany przez dziesięć lat. Autor badał spuściznę okresu kolonialnego i spotykał się z ludźmi, którzy zachowali pamięć o niewolnictwie. Lo Calzo przyglądał się tematowi również z punktu widzenia aktualnych czasów, zastanawiał się jak ten okres w historii wpłynął na ludzi żyjących dziś na terenach postkolonialnych. Projekt realizowany był w Ameryce Południowej i Środkowej, Afryce oraz Europie. Na Fotofestiwalu pokazany został zaledwie wycinek - zdjęcia z dwóch miejsc. Jednym z nich było Haiti i to ono chyba, ze względu na wątek polski, było dla odwiedzających Fotofestiwal najciekawsze.

W czasach napoleońskich czarnoskórzy niewolnicy na wyspie Santo Domingo zbuntowali się przeciw rządom Francuzów. Napoleon Bonaparte, chcąc przywrócić niewolnictwo, wysłał żołnierzy do stłumienia buntu. Wśród nich było około pięć tysięcy polskich legionistów. Rebelia zamieniła się w wojnę o niepodległość. Spora część Polaków postanowiła przejść na stronę haitańskich powstańców, pamiętając walki o niepodległość swojego kraju. Napoleon przegrał wojnę, Santo Domingo zmieniło nazwę na Haiti i stało się pierwszym w Ameryce Łacińskiej niepodległym krajem. W konstytucję haitańską, która pozbawiała praw białych ludzi, wpisano wyjątek: Polacy otrzymywali haitańskie obywatelstwo i prawo do posiadania tam ziemi.

Trzeba przyznać, że słysząc lub czytając coś takiego, od razu inaczej patrzymy na zdjęcia. Wyszukujemy pod portretami podpisów mówiących o tym, że z fotografii spogląda na nas polski potomek. Obserwujemy takie ciekawostki jak połączenie kultu voodoo i jasnogórskiej Madonny. Miałam wrażenie, że przy tym projekcie im dłużej czytałam, tym ciekawsza stawała się wystawa i tym samym ciekawsze wydawały się same zdjęcia.

Fragment wystawy “To na zawsze zmieni Twoje życie” Klausa Pichlera

Na drugim piętrze w jednej sali zgromadzono dwie wystawy: Klausa Pichlera “To na zawsze zmieni Twoje życie” oraz “Hipotezę” Henrika Spohlera.

- Ta sala to zestawienie racjonalnego podejścia do sfery poszukiwań oraz jego przeciwieństwo, duchowość w systemie kapitalistycznym i podejście, że można ją kupić - wyjaśniał podczas oprowadzania kuratorskiego Franek Ammer.

Klaus Pichler odwołuje się do ezoteryki, powierzchownej duchowości, poszukiwania magii w wersji instant czyli przede wszystkim kupowania przedmiotów “magicznych” na eBayu. Fotograf przez dwa lata jeździł na spotkania różnych sekt i kupował przedmioty uważane za magiczne, a fotografie są przetworzeniem jego doświadczenia. Na tej wystawie wielokrotnie się uśmiechnęłam. Czego to ludzie nie wymyślą!

Fragment wystawy “To na zawsze zmieni Twoje życie” Klausa Pichlera

"Olejek odstraszający policję - utrzyma policję z dala od twoich działań, 29€. Kapsuła energii delfinów - połączy cię z potężną energią delfinów, istot wielorybich, wróżek i elfów, 39€. Lesbijski naszyjnik pożądania - zaprojektowany, by wywołać iskrę pożądania w każdej kobiecie, do której czujesz pociąg. Nawet tych, które nie wiedzą, że są lesbijkami, 85€"

Fragment wystawy “To na zawsze zmieni Twoje życie” Klausa Pichlera

To tylko kilka przykładów, bo fotograf zgromadził pełen inwentarz “magicznych” przedmiotów i to głównie z nich składa się wystawa. Szczerze mówiąc, brakowało mi portretów - chciałabym przyjrzeć się kto kupuje te cuda. Czy są to ludzie kompletnie pokręceni czy wręcz przeciwnie - zupełnie zwyczajni?

Fragment wystawy "Hipoteza" Henrika Spohlera

Po drugiej strony sali można było obejrzeć “Hipotezę” Spohlera, czyli w pełni racjonalne podejście. Fotograf jeździ po ośrodkach naukowych i fotografuje maszyny zajmujące się badaniem życia na Ziemi, jak i obserwacją kosmosu. Projekt ma wiele rozdziałów, a każdy traktuje o innym obszarze poszukiwań w nauce. I znów - zdjęcia same w sobie są nużące, to do bólu poprawna i dobrze oświetlona fotografia architektury i przedmiotów. Dopiero opisy nadają jej wartości.

Wystawa David Fathi “Ostatnia droga nieśmiertelnej kobiety” to fotograficzna próba podjęcia tematu stricte naukowego. Fotograf przedstawia historię chorej na raka Henrietty Lacks, której tkanki rakowe zostały pobrane w latach 50. XX wieku - bez zgody chorej i jej rodziny. Stało się coś niezwykłego: komórki zaczęły się mutować w nieskończoność. Od tamtej pory służą licznym badaniom i eksperymentom. Fathi stawia pytania o granice działań nauki dla dobra postępu, a zarazem dotyka problemów filozoficznych. Przez wątek nieśmiertelności przewija się również problem rasizmu i braku dostępu czarnoskórych do medycyny. Tyle w teorii. A jak jest w praktyce? Znów ciekawy temat, interesujący opis, a nawet forma przedstawienia - instalacja, wyciemniony labirynt z neonami… ale niestety to tyle. Wydaje mi się, że to bardziej temat na książkę niż wystawę fotograficzną.

Fotofestiwal to nie tylko centrum na Tymienieckiego. To również wiele mniejszych i większych wystaw, w tym Grand Prix w klimatycznym OFF Piotrkowska. “The Springs”, projekt Hayley Austin to jeden z niewielu na tej wystawie zbiorowej, w którym ludzie grają główną rolę.

W 2017 roku Las Vegas wymieniane było jako trzecie najszybciej rozwijające się miasto w Ameryce. Perspektywa ciężkiego, lecz stałego zarobku, który pozwoli na zakup upragnionego domu, przyciągnęła do Las Vegas kolejne rodziny. Dziś miasto zmaga się jednak z rosnącym problemem bezdomności i ubóstwa. Średnią długość życia mieszkańców Las Vegas żyjących w biedzie i tych pławiących się w luksusie dzieli ogromna przepaść. Zdjęcia Austin są pełne napięcia.

Fragment wystawy “Woman Go No’gree” Glorii Oyarzabal

Gloria Oyarzabal - zwyciężczyni nagrody Grand Prix - w swoim projekcie “Woman Go No’gree” zadaje pytania: Czy możemy zakładać, że relacje społeczne nawiązywane w różnego rodzaju społeczeństwach opierają się zawsze na tych samych, uwarunkowanych biologicznie, różnicach płci? Czy męskie ciało w Afryce również symbolizuje władzę? W jaki sposób kształtuje się tożsamość afrykańskich kobiet?

Oyarzabal przygląda się europejskim wyobrażeniom o Afryce, szczególną uwagę zwracając na pojęcie płci kulturowej jako sztucznego wytworu kultury Zachodu. "W wyniku kolonizacji, „oświecona” tradycja Europy, głosząca m.in. biologiczne różnice płci, przeniknęła do społeczności Jorubów i pozostałych obszarów Afryki. Z badań religioznawczych i lingwistycznych jasno wynika, że pierwotny lud Jorubów dokonywał przydziału ról społecznych w oparciu o genealogię, nie płeć. W okresie poprzedzającym kolonizację, płeć nie odgrywała absolutnie żadnej roli przy podziale pracy, władzy monarchicznej, obowiązków czy ustalaniu powinowactwa. Warto pochylić się nad pojęciem płci kulturowej jako sztucznego wytworu kultury Zachodu oraz postkolonialnych, typowo europejskich, poglądów feministycznych określających „rolę kobiety” na Zachodzie." -  tłumaczy w opisie projektu.

Wystawie towarzyszyła instalacja składająca się ze stolika, na którym leżały książki dotyczące różnych spojrzeń na Afrykę i na feminizm. Można było przysiąść i zagłębić się w temat wystawy.

Fragment wystawy “Woman Go No’gree” Glorii Oyarzabal

Anaïs López w swojej serii “Migrant” poprzez pozornie prostą opowieść o czarnym ptaku porusza wiele wątków. Fotografka po raz pierwszy zobaczyła majnę jawajską, niewielkiego ptaka o czarnym upierzeniu, żółtych nogach i bujnym czubie, gdy ten przycupnął tuż za oknem jej pokoju hotelowego w Singapurze w 2012 roku. Artystkę obudził i zaintrygował głośny przenikliwy skrzek. Wkrótce okazało się, że większość mieszkańców Singapuru pała do majny jawajskiej nienawiścią. López w ramach swojego projektu zagłębiła się nieco bardziej w temat, aby opowiedzieć burzliwą historię ptaka, który z Jawy został sprowadzony do Londynu z powodu wyjątkowo melodyjnego śpiewu. Utratę głosu, spowodowaną tęsknotą za domem, majna okupiła serią prześladowań.

Projekt „Migrant” buduje narrację o kolejach życiowego losu majny, ale jednocześnie dotyczy takich zagadnień jak: relacja człowieka ze zwierzętami, konsekwencje postępującej urbanizacji oraz wysiłki zmierzające do stworzenia społeczeństwa idealnego. Ten wieloaspektowy projekt artystyczny, który może być także odczytany jako metafora ludzkiego stosunku do „obcego”, zabiera widza w niezwykłą podróż.

Wystawa miała interdyscyplinarny format, łączyła fotografię, efekty dźwiękowe, tekst, interaktywną aplikację, pięć filmów wideo oraz ciekawą książkę, zawierającą cechy fotoksiążki i komiksu.

Fotofestiwal 2019

Wspomniane wyżej wystawy to te, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Obok wielu przeszłam niestety obojętnie. Podczas oprowadzania kuratorskiego starałam się słuchać opinii innych zwiedzających. Całkiem fajnie, ale bardziej temat ciekawy niż wykonanie, mówili. Temat interesujący, ale nie ma fotograficznego “wow”. Podzielam ich opinię. Oczywiście dla każdego “fotograficzne wow” to coś innego, ale tu mi go zabrakło. Fotofestiwal był jak zwykle świetnie zorganizowany: przestrzeń wystawiennicza na wysokim poziomie, przyjemny klimat, ciekawe spotkania. Tylko te zdjęcia… cóż, w poprzednich edycjach bywały lepsze.

Skopiuj link

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Kraj w kolorze ziemi. Gruyaert i jego „Morocco” [RECENZJA]
Kraj w kolorze ziemi. Gruyaert i jego „Morocco” [RECENZJA]
Jeżeli o stopniu fascynacji danym miejscem decydowałaby liczba poświęconych mu książek fotograficznych, Harry Gruyaert mógłby śmiało pretendować do tytułu honorowego obywatela Maroka....
7
Inny czas. Przeczytaliśmy nową książkę Sage Sohier [RECENZJA]
Inny czas. Przeczytaliśmy nową książkę Sage Sohier [RECENZJA]
W okresie pandemicznego zawieszenia Sage Sohier otwiera na nowo swoje archiwa. Rolka po rolce przygląda się materiałom sprzed kilkudziesięciu lat, by później ułożyć z nich Passing...
15
Pyszna sesja modowa z lampą Elinchrome Five
Pyszna sesja modowa z lampą Elinchrome Five
Filip Kowalkowski odsłania kulisy pracy na planie zdjęciowym z lampą Elinchrom FIVE - plenerową głowicą akumulatorową o dużej mocy.
10
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)