Obiektywy
Fujifilm Fujinon XF 500 f/5.6 R LM OIS WR - profesjonalne długie tele wkracza do systemu
Jest po prostu fotografia. Bariera tkwi w głowie. Pora rozprawić się z kilkoma mitami, które u progu 2023 roku nie wytrzymują już krytyki.
Najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, później z tobą walczą. Na końcu wygrywasz. To błędnie przypisywane Mahatmie Gandhiemu powiedzenie (autorem jest działacz związkowy Labour Union Nicholas Klein) pasuje tutaj jak ulał. W którym jesteśmy dziś etapie? Obawiam się, że w ostatnim. Oczywiście nie jest to temat, który należałoby rozpatrywać w kategorii walki. Chodzi o zmianę mindsetu i uznanie w końcu smartfonów za pełnoprawne aparaty.
Na forach, blogach i w branżowych felietonach wciąż powielane są więc te same półprawdy. Najczęściej podnoszonym argumentem są oczywiście hardwarowe ograniczenia aparatów w urządzeniach mobilnych. W każdej dyskusji pada w końcu argument ostateczny: „fizyki nie da się oszukać!”. A może wcale nie trzeba?
Branża mobile postawiła na to, na czym zna się najlepiej, czyli na nowoczesny software. Tam gdzie wciąż brakowało rozwiązań z zakresu optoelektroniki momentalnie pojawiało się remedium programowe. Początki bywały może trudne i nieefektywne, ale dziś nikt już się nie śmieje. Tryby nocne, portretowe i automatyka oparta o sztuczną inteligencję i fotografię obliczeniową stają się branżowym standardem. Również w świecie fotografii profesjonalnej.
Chodzenie na skróty poprzez softowe sztuczki nie jest w końcu niczym nowym również w branży foto. Okazało się na przykład, że zamiast upychać jeszcze więcej trudnych w produkcji specjalnych soczewek, znacznie taniej i prościej będzie zmapować charakterystykę takiego szkła i poprawić systemowo wady optyczne na etapie przetwarzania obrazu sczytywanego z matrycy. Obiektywy są dzięki temu mniejsze, lżejsze i znacznie tańsze, a zdjęcia nadal wyglądają świetnie.
Najdobitniej pokazał to jednak ostatni rok. Dedykowany, dodatkowy procesor Ai w Sony A7R V i rozwinięte funkcje uczenia maszynowego w Olympusie OM-1 wyznaczają kierunek na najbliższe lata. Przedstawiciele firm i ambasadorzy, z którymi rozmawiam przyznają, że to branża foto goni dziś smartfony. I że sami większość codziennych zdjęć też robią telefonem.
Forsowana narracja o wyższości aparatu przede wszystkim przegrała jednak z wyborami konsumentów, którzy wolą telefon, bo w ich ocenie, robi po prostu lepsze zdjęcia. Nowo upieczeni rodzice czy podróżnicy amatorzy nie wiedzą czym są szumy i dynamika tonalna matrycy aparatu. Wiedzą natomiast, które zdjęcie podoba im się bardziej. Dziś zdjęcie z telefonu jest wystarczająco dobre nie tylko dla zwykłego konsumenta, ale często nawet wymagającego fotografa. Zwłaszcza jeśli jest to zdjęcie z wakacji lub szybki snap z codziennego „żyćka”.
Widzę to przecież także po sobie. Gdy robię „poważne” zdjęcie „poważnym aparatem”, od razu robię również drugie, telefonem. NATYCHMIAST otrzymuję plik z perfekcyjnie wyrównaną ekspozycją, które mogę szybko posłać w świat. Oczywiście nie oznacza to, że odwieszam aparat na kołek. Ciężki od informacji RAW z zaawansowanego aparatu w edycji pozwoli mi na dużo więcej, zwłaszcza, jeśli zdjęcie ma docelowo wyjść poza tych kilka cali ekranu telefonu. Ale, posługując się kulinarną metaforą, nie zawsze mam czas na gotowanie – czasem szybkie danie z ulicy po prostu wystarczy. Zwłaszcza w podróży.
Aparaty w telefonach będą jeszcze lepsze. Już teraz pokonywane są kolejne bariery, dzięki którym smartfonom coraz bliżej do klasycznych aparatów. Wystarczy spojrzeć na specyfikacje tegorocznych flagowców. Znajdziemy w nich już 1-calową matrycę, peryskopowy optyczny zoom, śledzący AF oparty o detekcję fazy, wbudowany systemy stabilizacji i zapis w formacie RAW. Tego ostatniego aż do śmierci segmentu nie oferowało nawet wiele kompaktów wiodących firm.
Oczywiście segment profesjonalnych, czy nawet zaawansowanych aparatów dla ambitnych hobbystów nie jest zagrożony. Mało tego, smartfony dla wielu kreatywnych jednostek są pierwszym kontaktem z fotografią i trampoliną do dalszych twórczych eksperymentów (widziałem kiedyś badania, które pokazują, że to właśnie smartfony w największym stopniu przyczyniają się do wzrostu rynku aparatów).
Tym bardziej sprzeciwiam się więc wyrzucaniu smartfonów poza nawias fotograficznego światka. Smartfony to dziś pełnoprawne, najpopularniejsze na świecie cyfrowe aparaty i w najbliższym czasie z pewnością na Fotopolis będziemy pisać o nich znacznie więcej!