To kolejny obiektyw Sigma, który nie ma odpowiednika w żadnym bezlusterkowym systemie. Po bardzo jasnych stałkach (135 mm f/1,4 i 200 mm f/2) i standardowych zoomach (17-40 mm f/1.8, 28-105 mm f/2.8 i 28-45 mm f/1.8), oraz zupełnie wyjątkowym telezoomie (300-600 mm f/4), nareszcie pojawiło się również coś dla ambitnych amatorów.
I choć nie jest to premiera tak głośna, może okazać się jedną z ważniejszych, zupełnie zmienia bowiem zasady gry w segmencie kompaktowych "spacer-zoomów" - bardzo lubianych i chętnie wybieranych zwłaszcza przez fanów fotografii górskiej, czy podróżniczego reportażu. Dzięki szerokiej ogniskowej 20 mm, obiektyw może teraz zainteresować również sporą grupę fotografów zorientowanych bardziej na pejzaż i architekturę.
Od razu nasuwają się oczywiście pytania o to, jakim kosztem odbyło się to „rozciąganie” rozpiętości, bo tak duże zakresy zawsze stanowiły wyzwanie dla inżynierów. Zobaczmy więc jak obiektyw sprawdza się w terenie, i co pokazują same zdjęcia!
Sigma 20-200 mm to mały-wielki zoom
Nawet bardziej niż szeroki zakres, zaskakuje jak mały (77,2 x 115,5 mm) i lekki (550 g) jest to obiektyw. Oraz smukły, bo średnica filtra to jedynie 72 mm. Oczywiście jak większość tego typu szkieł rozsuwa się podczas zoomowania i przy najdłuższej ogniskowej niemal podwaja swoją długość. Pierwsza dobra wiadomość jest taka, że pierścień ogniskowych pracuje z równym oporem w całym zakresie, a do tego wystarczy jeden ruch nadgarstka by od szerokiego kąta przejść do maksymalnego zbliżenia.
Na tubusie znajdziemy przełącznik blokady zoomu, by nie rozsuwał się on samoistnie pod własnym ciężarem, ale w praktyce taki problem w ogóle nie występuje. Przynajmniej na razie, z czasem oczywiście mechanizm może nieco się wyrobić. To co z pewnością byłoby użyteczne – np. w reportażu - to możliwość blokowania zooma w dowolnej pozycji, by nie zaczynać każdorazowo od bardzo szerokich 20 a np. 28 lub 35 mm.
Obiektyw należy do amatorskiej linii Contemporary nie jest więc tak pancerny jak modele z linii Sport czy Art, ale zdecydowanie nie ma się tu do czego przyczepić. To nadal bardzo precyzyjnie wykonana konstrukcja produkowana, podobnie jak topowe modele, w japońskiej fabryce Sigmy w Aizu.
Zbudowany z trwałych kompozytów tubus został zabezpieczony przed kurzem i wilgocią a na bagnecie znajdziemy uszczelkę O-ring. Podczas zoomowania nie czujemy pompowania powietrza więc nie powinien też zasysać zabrudzeń do wnętrza obiektywu. Dodatkowo przednią soczewkę pokryto powłoką hydrofobową, co ma ułatwiać utrzymanie jej w czystości. W zestawie otrzymujemy jeszcze osłonę przeciwsłoneczną oraz pokrowiec.
Obiektyw sprawia generalnie bardzo dobre wrażenie. Jest ładnie zaprojektowany i starannie wykończony. Gdyby tak solidnie wykonywane były amatorskie konstrukcje innych producentów, nie mielibyśmy nic przeciwko temu.
Jak im się to udało?
Tak szeroki zakres, w tak małym obiektywie, udało się uzyskać dzięki sprytnej konstrukcji optycznej. Kluczową rolę odgrywa tu przednia grupa i silnie wklęsła soczewka ze szkła SLD, która redukuje efektywną ogniskową. Ustawione dalej soczewki asferyczne (oraz system korekcji w aparacie - o tym później), korygują powstające przy okazji zniekształcenia geometryczne, ta grupa odsuwa też tylne ogniskowanie, dzięki czemu łatwiej można było pomieścić w smukłym tubusie mechanikę zoomu.
Środkowe sekcje to dwie grupy odpowiedzialne za zoomowanie. Kolejna w tym samym czasie koryguje ostrość dzięki czemu obiektyw praktycznie nie „oddycha” (nie zmienia pola widzenia co ma znaczenie podczas filmowania). By ruchy grup mogły być krótkie a obudowa smukła, Sigma użyła też szkieł o wysokim współczynniku załamania. Dzięki temu elementy optyczne mogą być cieńsze, lżejsze i poruszają się na krótszych dystansach.
Między grupy wpleciono całkiem sporo wysokiej jakości elementów specjalnych: wspomniane już asferyczne, które redukują dystorsję, oraz niskodyspersyjne (typu FLD/SLD), które minimalizują aberrację chromatyczną na kontrastowych krawędziach.
Ostrzenie odbywa się wewnątrz układu (niewielką grupą elementów napędzaną szybkim silnikiem liniowym HLA) więc nic się tu nie wysuwa i nie kręci. System AF działa szybko, cicho i pewnie, nie zauważyliśmy też żadnych problemów z realizacją śledzenia i detekcji w aparacie Sony.
Pod względem szybkości i precyzji nie dorównuje oczywiście topowym, profesjonalnym modelom Sigma, ale w połączeniu z korpusem A7RV bez obaw zabralibyśmy go również na mecz czy do lasu.
Obiektyw nie ma optycznej stabilizacji, co również podyktowane było dążeniem do uzyskania jak najmniejszej wagi i wymiarów (oraz ceny). Oczywiście większość korpusów ma już dziś stabilizowaną matrycę, co nie zmienia faktu, że w przypadku długich ogniskowych mamy do czynienia z innym rodzajem drgań i optyczny system OS nadal ma swoje przewagi. Fotografowaliśmy więc bezpiecznie - głównie w trybie preselekcji czasu, stosując zasadę odwróconej ogniskowej (co najmniej 1/200 s dla ogniskowej 200 mm).
Jakość zdjęć - mniej soczewek, więcej algorytmów
Rozszerzenie zakresu przy zachowaniu tak kompaktowych wymiarów było możliwe również dzięki częściowemu zastąpieniu korekcji optycznej, korekcją cyfrową, realizowaną przez oprogramowanie aparatu (JPEG) lub aplikacje do edycji (RAW).
W bezlusterkowcach odległość między układem optycznym a matrycą jest znacznie mniejsza, dzięki czemu promienie światła padają na sensor niemal prostopadle, a to znacznie ułatwia cyfrową korekcję. Dziś jest to więc rozwiązanie bardzo efektywne i stosowane powszechnie przez wszystkich producentów.
Znając charakterystykę danego obiektywu aparat / program przelicza siatkę punktów obrazu poprawiając geometrię. Następnie wyrównuje barwy i ekspozycję eliminując również winietowanie. Rzadko jednak możliwe jest skorygowanie wad w 100%. A jak wygląda to w przypadku nowej Sigmy?
Zdjęcia JEPG prosto z aparatu – biorąc pod uwagę skalę wyzwania - wyglądają na ogół zaskakująco dobrze. Tu korekcja stosowana jest automatycznie i w niemal całym zakresie możemy cieszyć się obrazem wolnym od dystorsji i winietowania.
Dopiero docierając do ekstremum, a więc np. kadrując z małej odległości przy 20 mm, przekonujemy się, że systemowa korekcja ma również swoje limity. Lekka dystorsja nie przeszkodzi w amatorskiej fotografii, zwłaszcza krajobrazu czy przyrody, ale obiektyw raczej nie sprawdzi się w profesjonalnych realizacjach z obszaru fotografii wnętrz czy architektury. Ostatecznie nie takie jest jego zadanie.
Generalnie jednak jakość optyczna jest zaskakująco dobra. Obiektyw jest diabelnie ostry w centrum kadru i wciąż całkiem ładnie oddaje drobne niuanse na krawędziach i w rogach - nawet przy najszerszym kącie. Spadek jakości jest widoczny dopiero na dużych powiększeniach.
Również maksymalne zbliżenie to ostrość niegdyś w tej kategorii obiektywów niespotykana. Podobnie jak skuteczność korekcji aberracji, która w przypadku tego obiektywu praktycznie nie występuje.
Wady? Dość wyraźna koma (punktowe oddanie świateł, np. gwiazd na niebie). W narożnikach światła są już wyraźnie rozciągnięte. Również pod ostre słońce zdarzają się wielobarwne „posiewy” i bliki, ale tych w przypadku tak skomplikowanych zoomów zupełnie wyeliminować chyba się nie da.
Daleko, szeroko i z bliska
Dodatkowym bonusem jest funkcja quasi-macro, bo obiektyw pozwala również na wykonywanie efektownych zbliżeń. W przedziale ogniskowych 28-85 mm powiększenie wynosi bowiem aż 1:2, a minimalny dystans ostrzenia to zaledwie 0,17 m. W połączeniu z bardzo dobrą ostrością rejestrujemy mnóstwo detali – obraz zaskakuje szczegółowością.
Podsumowanie
Nie jest to ani profesjonalny zoom do fotografii sportu, ani jasna portretówka, ani precyzyjny szeroki kąt do zdjęć architektury. Nie test to również streetowa stałka ani rasowe macro 1:1. Nie jest żadnym z tych obiektywów, ale każdy z nich w pewnym stopniu może nam zastąpić. Bo siła tego obiektywu tkwi właśnie w jego uniwersalnośći.
Jest stosunkowo mały i lekki, a do tego świetnie wykonany. Wygodny, szybki i poręczny a zakres ogniskowych poszerzony aż do 20 mm sprawia, że jest to chyba pierwszy obiektyw, który w pełni zasługuje na miano zooma typu All-In-One.
Dla fotografa, który wciąż eksperymentuje, lub po prostu ma już dość dźwigania w góry czy na wakacjach plecaka sprzętu, nowa Sigma wydaje się być dziś bardzo kuszącą propozycją.