Akcesoria
Pexar - cyfrowa ramka fotograficzne od Lexara
Przez ostatnie miesiące japoński koncern Pentax (aktualnie znajdujący się w rękach Ricoha) próbował swoich sił na rynku bezlusterkowców. Podczas gdy debiutował system Pentax Q i duży bezlusterkowiec K-01 użytkownikom lustrzanek pozostawał model Pentax K-5 i coraz słabiej dostępny (bo już wycofany z produkcji) Pentax K-r. Dziś spełniły się nadzieje fotograficznych tradycjonalistów - oficjalnie zadebiutowała lustrzanka Pentax K-30. Pentax wrócił do tego, co wychodzi mu najlepiej.
K-30 to nieduży, ale bardzo odporny korpus. Producent podkreśla, że uszczelnił wszystkie guziki, otwory, klapki i złącza. Aparat ma wytrzymać ulewny deszcz, a także kurz - oczywiście pod warunkiem, że użytkownik powstrzyma się od zmiany obiektywu w krytycznym momencie. Do dużej odporności nawiązuje ciekawa stylistyka tego modelu.
Odporne wnętrze kryje system obrazowania znany z zaprezentowanego niedawno bezlusterkowca K-01. To 16-megapikselowa matryca o rozmiarze APS-C oraz taki sam procesor Prime M. Ten zestaw pozwala na fotografowanie z prędkością do 6 kl/s, korzystanie z czułości z zakresu ISO 100 - ISO 12800 (rozszerzalną do ISO 25600), a także nagrywanie filmów w rozdzielczości Full HD z prędkością 30 kl/s.
Niewiele można zarzucić parametrom elementów służących do kadrowania. Ekran LCD ma rozmiar 3 cali i rozdzielczości 921 000 punktów, a pentapryzmatyczny wizjer optyczny o powiększeniu 0,92x kryje 100% kadru. Do tego dochodzi jeszcze opcja wymiany matówki na bardziej specjalistyczną. Za ustawianie ostrości odpowiada nowy układ SAFOX IXi+, w którym 9 z 11 pól ma czujniki krzyżowe. Pomiarem światła zajmuje się 77-segmentowy czujnik.
Warto zwrócić uwagę na kilka innych fotograficznych parametrów, którymi może się pochwalić nowy Pentax:
Pentax K-30 trafi do sklepów w lipcu. Jak widać na zdjęciach będzie dostępny w kilku kolorach. Sam korpus ma kosztować w USA niecałe 850 dolarów. Za zestaw kitowy z obiektywem 18-55 milimetrów trzeba będzie zapłacić blisko 900 dolarów. Polskich cen na razie nie znamy