Sony A7R III - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe

Nowy pełnoklatkowy bezlusterkowiec Sony, z matrycą o wysokiej rozdzielczości, pozornie oferuje niewielkie usprawnienia względem swojego poprzednika. To jednak usprawnienia na tyle istotne, by stać się realną konkurencją dla Nikona D850 - najciekawszego aparatu ostatnich lat. Jak aparat wypadł w bliższym kontakcie?

Autor: Maciej Luśtyk

26 Październik 2017
Artykuł na: 23-28 minut

Od początku swojego istnienia linia A7R nastawiona była na profesjonalistów, dla których liczy się przede wszystkim szczegółowość zdjęć. Już pierwsza odsłona aparatu jak na swój czas oferowała naprawdę wiele, a pokazany przed dwoma laty model A7R II dobitnie udowodnił, że pod względem jakości dostarczanego obrazu matryce Sony plasują się w ścisłej czołówce. 42-milionowy sensor aparatu do tej pory oferuje jeden z najlepszych zakresów dynamicznych, z jakimi mieliśmy styczność w przypadku pełnoklatkowych konstrukcji.

Gdy usłyszeliśmy o dzisiejszej premierze, po cichu liczyliśmy, że ujrzymy 75- lub 100-milionowy sensor, o których od pewnego czasu słyszy się przy okazji plotek na temat nowych konstrukcji producenta. W modelu A7R III Sony postanowiło umieścić jednak taki sam sensor, jak w przypadku poprzednika.

Czy to powód, by być zawiedzionym? Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że trzecia odsłona serii to tylko kosmetyczne poprawki, mające na celu odświeżenie i nadanie aktualności serii. Bliższe spojrzenie na aparat uświadamia jednak, że głównym założeniem projektantów było zwiększenie wydajności, która bądź, co bądź do tej pory nie była najmocniejszą stroną konstrukcji. Na podobny ruch zdecydował się niedawno Nikon z modelem D850. Dość powiedzieć, że ruch ten okazał się strzałem w dziesiątkę - otrzymaliśmy najbardziej uniwersalny aparat ostatnich lat.

Czy nowy Sony A7R III ma szansę zaskarbić sobie podobne uznanie i stać się profesjonalnym aparatem „all-around", który sprosta zarówno oczekiwaniom fotografów studyjnych, reklamowych, jak i tych którzy pracują w nieco bardziej dynamicznych warunkach? Choć pod względem rozdzielczości Nikon ma niewielką przewagę, to już reszta specyfikacji każe takie porównanie brać na poważnie.

Konstrukcja i ergonomia

Istotne zmiany zauważamy już na zewnątrz konstrukcji. Choć rozmiary i waga aparatu tylko nieznacznie się zwiększyły (126,9 x 95,6 x 73,7 mm i 657 g względem 126,9 x 95,7 x 60,3 mm i 625 g), widocznemu przeprojektowaniu uległa tylna i górna ścianka aparatu. W przypadku tej drugiej zmiana jest kosmetyczna - z pokrętła PASM znikła pozycja trybu scenerii, a w zamian pojawił się trzeci tryb ustawień użytkownika.

 

Dużo więcej nowości oferuje nam tylny panel aparatu. Największą jest chyba pojawienie się joysticka zmiany pola AF, który wygląda identycznie, jak ten zastosowany w modelu A9. Trzeba przyznać, że rozwiązanie to znacznie poprawia i przyspiesza pracę z aparatem, a także każe nam wierzyć, że to aparat który nie boi się dynamicznej, szybkiej pracy. Sam joystick jest wygodny w obsłudze i czuły. Prawdę mówiąc wydaje nam się dużo wygodniejszy od tych, które stosują czołowi producenci lustrzanek.

Oprócz tego, otrzymujemy także nareszcie większe, lepiej wykonane i wygodniejsze pokrętło funkcyjne, które w końcu dobrze spełnia swoje zadanie. Swoje miejsce zmienił także trzeci przycisk funkcyjny, a znana z wcześniejszego modelu dźwignia AF-L/AE-L została słusznie rozdzielona na dwa osobne przyciski umieszczone na szczycie tylnego panelu, co także wydaje się znacznie bardziej praktycznym rozwiązaniem. Wygodniejszy jest także profil kciuka, który sprawia, że aparat pewniej leży w dłoni.

Z topowego modelu A9 nowy bezlusterkowiec odziedziczył także wizjer elektroniczny OLE Tru-Finder o rozdzielczości 3,6 Mp, który śmiało można uznać za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy na rynku. Obraz jest duży, jasny, kontrastowy i wyświetlany bez opóźnień, a do tego wizjer pozwala wyświetlić ten sam zestaw informacji, co ekran LCD. Jego rozdzielczość jest zaś na tyle wysoka, że właściwie przestajemy już zauważać, że pracujemy z wizjerem elektronicznym, a nie optycznym.

Pewnemu usprawnieniu uległ także ekran LCD. To nadal 3-calowy, odchylany moduł z technologią White Magic, która pozwala na wygodniejsza pracę w ostrym świetle. Otrzymujemy jednak większą rozdzielczość (1,44 Mp względem 1,22 Mp) , a także możemy teraz sterować jakością wyświetlanego obrazu, przy czym, w przypadku wyboru najwyższej, wyświetlany obraz rzeczywiście wydaje się być bardziej szczegółowy i lepiej odwzorowywać kolorystykę sceny. Producent uparcie jednak nadal nie udostępnia funkcji dotykowych, co w momencie gdy oferują już je wszyscy inny producenci aparatów woła o pomstę do nieba. Zwłaszcza, że Sony zazwyczaj jest jednym z liderów we wprowadzaniu innowacyjnych rozwiązań.

Istotne zmiany zaszły także na poziomie złącz i obsługi kart. Otrzymujemy teraz dwa wejścia na karty SD (jedno w standardzie UHS-II), co docenią chociażby fotografowie ślubni, a wśród portów, oprócz gniazda mikrofonowego, słuchawkowego, PC Sync i mini HDMI, znajdziemy teraz dwa złącza UBS 3.0 (jedno w standardzie USB-C, drugie microUSB).

Jeśli zaś chodzi o samą kulturę pracy z nowym korpusem, jest znacznie lepiej niż w poprzednich odsłonach serii. Nadal mamy do czynienia z dość surową bryłą aparatu i zagmatwanym menu (także podręcznym), które nie ułatwia szybkiego znalezienia pożądanych funkcji, ale dzięki wprowadzonym zmianom ergonomicznym, całość sprawia wrażenie bardziej kompletnej i użytecznej. Ale przede wszystkim szybszej - podczas pierwszych chwil z aparatem w ogóle nie zauważyliśmy opóźnień, które były widoczne jeszcze w poprzedniej generacji. Aparat szybko się uruchamia (poniżej 1 s) i reaguje na nasze poczynania błyskawicznie, jak przystało na model z profesjonalnego segmentu.

 

Standardowe, wielozakładkowe menu aparatu

Menu podręczne nadal nie należy do najbardziej funkcjonalnych. Choć możemy je personalizować, zmiana parametrów oznacza konieczność wykonania kilku kliknięć

Przede wszystkim wydajność

Szybkość, to jak już zresztą wspomnieliśmy, jeden z głównych atutów nowego modelu. Zwiększono wydajność niemal każdego aspektu działania aparatu. Otrzymujemy tryb seryjny pozwalający na fotografowanie z prędkością 10 kl./s i zapisanie do 76 zdjęć RAW + JPEG, lub 26 nieskompresowanych, 14-bitowych RAW-ów. Warto dodać, że z tej prędkości skorzystamy przy pełnym wsparciu śledzącego autofokusa oraz w trybie cichej migawki, co przed niektórymi fotografami otworzy wiele nowych możliwości.

Znacznej poprawie uległ także sam autofokus, który teraz oprócz 399 pól detekcji fazy oferuje teraz także 425 punktów detekcji kontrastu. Producent obiecuje dwukrotnie większa skuteczność niż w przypadku poprzednika. Jesteśmy w stanie w to uwierzyć, choć sprawdzimy to dopiero podczas pełnego testu. Nie zauważyliśmy natomiast bardzo widocznej poprawy w systemie wykrywania oka, o której wspominano podczas premiery. Fakt, system rozpoznawania twarzy radzi sobie bardzo dobrze, ale zdarza się, że detekcja oka nawet w dobrych warunkach odnajduje je na czole bądź nosie fotografowanej osoby.

Producentowi udało się także poprawić wydajność stabilizacji matrycy (5,5 względem 4,5 EV), a nie można zapomnieć też o ponad 2-krotnie bardziej wydajnej baterii. To ten sam moduł co w modelu A9 (NP-FZ100), który pozwoli nam teraz na wykonanie około 650 zdjęć (w przypadku fotografowania serią znacznie więcej). To nadal wynik, któremu daleko do lustrzanek, ale mimo to pozwala nam nareszcie pozbyć się wrażenia, że akumulator rozładowuje się na naszych oczach.

Po wczorajszym, nieco ponad godzinnym kontakcie z aparatem, gdzie właściwie cały czas pozostawał on uruchomiony, a my robiliśmy zdjęcia i często włączaliśmy tryb podglądu, stan baterii wynosił jeszcze ponad 70%. To w zupełności akceptowalny wynik. Trzeba przy tym nadmienić, że zamontowanie większej baterii nie wpłynęło widocznie na gabaryty aparatu. Delikatnie bardziej uwypuklony grip (1,5 cm) poprawia jedynie chwyt.

Nie można też zapomnieć o pozostałych ukłonach w stronę zawodowych fotografów, wymagających od aparatu większej sprawności w mniej przewidywalnych sytuacjach. Otrzymujemy m.in. pokaźny zestaw opcjonalnych akcesoriów (w tym battery grip na 2 dodatkowe baterie), możliwość tetheringu i bezprzewodowego przesyłania zdjęć na komputer i FTP, tryb anti-flicker (wyrównanie ekspozycji przy fotografowaniu w migoczącym świetle), możliwość korzystania z 14-bitowych RAW-ów z migawką elektroniczną, S-Log 3 i Hybrid Log Gamma (zapis obrazu HDR) w trybie filmowym 4K, czy opcję stałego zasilania przez USB.

 

Nie można zapomnieć także o nowym trybie Pixel Shift Multi Shooting, w którym aparat, korzystając z systemu stabilizacji matrycy wykona 4 zdjęcia z przesunięciem o 1 pixel, które następnie, przy pomocy nowego oprogramowania Imaging Edge będziemy mogli połączyć w jeden kadr o rozdzielczości - uwaga - 169 megapikseli. Choć aplikacja nie jest jeszcze dostępna, mieliśmy okazję obejrzeć efekt finalny. Poziom detali uzyskiwany w tym trybie przebija to, co do zaoferowania mają niektóre aparaty średnioformatowe.

Wisienką na torcie jest z kolei nowy mechanizm migawki, z usprawnionym systemem redukcji drgań. Zaskoczeniem jest szczególnie szacowana przez producenta żywotność 500 tys. cykli. Taki wynik stawia ją w lidze modułów używanych przez najlepsze aparaty reporterskie. Pytaniem pozostaje jedynie to, czy będzie to wartość gwarantowana, poniżej której będziemy mogli dokonać darmowej wymiany migawki.

Trzeba jednak brać pod uwagę to, że skoro teraz przy pełnej wydajności możemy fotografować z użyciem migawki elektronicznej, lub trybu pierwszej elektronicznej kurtyny migawki, mało kto zdoła dobić do takiego wyniku. Zwłaszcza, że aparat - mimo wszystko - będzie używany raczej do spokojniejszych prac.

Tak duża rozdzielczość matrycy w połączeniu w migawką elektroniczną rodzi też pytania o efekt rolling shutter. Ten oczywiście jest widoczny, lecz przy fotografowaniu będzie uwidaczniał się właściwie tylko w przypadku panningu czy bardzo szybko poruszających się obiektów.

Lepszy procesor, lepsza jakość zdjęć

Dochodzimy tym samym do sedna konstrukcji, którą stanowi 42-milionowa matryca CMOS, bez filtra dolnoprzepustowego, w technologii Exmor R, oferującą konstrukcję gapless on chip, czyli brak przerw między mikrosoczewkami, a tym samym większą niż w standardowych sensorach efektywność przechwytywania światła. Choć w informacji prasowej brzmiało to, jak coś nowego, trzeba przypomnieć, że ta sama technologia została wykorzystana w przypadku poprzednika.

Czy więc matryca modelu A7R III czymś różni się od tej, którą pamiętamy z wcześniejszej generacji aparatu? Wygląda na to, że nie, ale bynajmniej nie jest to powód do zmartwień. I tak mamy bowiem otrzymać lepszą jakość obrazu, a to za sprawą najnowszej generacji procesora Bionz X i usprawnionych algorytmów przetwarzania.

1/125s, f/5.6, ISO 160

Producent twierdzi, że procesor jest o 1,8 raza wydajniejszy do tego, który montowany był w modelu A7R II i oprócz większej szybkości przetwarzania otrzymamy widocznie lepsze rezultaty pod względem zaszumienia wysokich czułości i zakresu dynamicznego. Poprawa w szumach ma być na poziomie 1 EV, czyli np. efekty uzyskiwane na ISO 6400 w modelu A7R III mają być takie jak przy ISO 3200 w modelu A7R II. Oceniając pierwsze zdjęcia, wygląda na to, że producent mówi prawdę, choć bez możliwości bezpośredniego porównania trudno o rzetelną ocenę. Wydaje się natomiast, że producent nieco poprawił kwestię cyfrowych „artefaktów” w plikach JPEG, które nieobce były wcześniejszym odsłonom linii A7.

1/640s, f/5.6, ISO 3200

1/1250s, f/5.6, ISO 6400

1/2500s, f/5.6, ISO 12800

1/5000s, f/5.6, ISO 25600

1/8000s, f/5.6, ISO 51200

1/5000s, f/11, ISO 102400

Zwiększył się także zakres standardowych czułości sensora. Podczas gdy w modelu A7R II ostatnią „nierozszerzoną” czułością było ISO 25600, tutaj jest to ISO 32000. Zmiana niewielka, ale jednak. W przypadku czułości rozszerzonych, najwyższą wartością pozostaje ISO 102400.

Więcej zdjęć znajdziecie w artykule Sony A7R III - pierwsze zdjęcia przykładowe

W kwestii zakresu dynamicznego producent mówi o 15-stopniowej dynamice tonalnej. Póki nie mamy jeszcze możliwości, by otworzyć pliki RAW, trudno na ten temat cokolwiek powiedzieć. Mimo to już wcześniejsza generacja aparatu błyszczała pod tym względem i nie mamy powodu, by nie wierzyć, że i tu będzie podobnie. Już tonalność samych plików JPEG robi bardzo dobre wrażenie.

System obrazowania pozwala nam też na filmowanie w jakości 4K, co przy obecności złącza mikrofonowego i słuchawkowego z pewnością zainteresuje twórców wideo. Czy zauważamy widoczną poprawę względem poprzednika? Otrzymujemy co prawda profil S-Log 3, a nawet nowy tryb zapisu HDR (Hybrid Log Gamma), ale raczej nie należy oczekiwać, że otrzymamy coś, co oczarowałoby bardziej zaawansowanych filmowców. Wszystkie tego typu niespodzianki producent zarezerwował zapewne dla modelu A7S III, o którego pojawieniu się internauci plotkują już od pewnego czasu.

 

Tak więc tryb 4K ograniczony jest jedynie do 30 kl./s, a do tego w trybie standardowym, gdzie obraz próbkowany jest z całej szerokości matrycy, mamy do czynienia z pomijaniem linii pikseli. Choć przy tak dużej rozdzielczości sensora było to jednak do przewidzenia. Do tego kodek XAVC-S oferuje maksymalną przepływność na poziomie tylko 100 Mb/s i to w kompresji IPB. Z kolei log HDR zapisuje jedynie 8-bitowy obraz z próbkowaniem 4:2:0, co rodzi pewne pytana o kolorystykę realizowanych w ten sposób materiałów.

Ciekawostką jest natomiast możliwość zapisu filmów w nowym kodeku XAVC-S Proxy, który obok normalnych plików generuje małych rozmiarów pliki referencyjne, pozwalające znacznie usprawnić proces postprodukcji na słabszych komputerach czy też po prostu przyspieszyć rozbudowany montaż.

 

Warto też wspomnieć, że w przypadku trybu Super35, gdzie pole widzenia zawężane jest do formatu APS-C (crop 1,5 x), obraz próbkowany jest z powierzchni sensora o rozdzielczości 5K, a następnie skalowany do 4K, co zapewnić ma jeszcze lepszą szczegółowość rejestrowanych filmów. Otrzymujemy też możliwość filmowania w jakości Full HD z prędkością 120 kl./s oraz wypuszczenia nieskompresowanego materiału 4K, z próbkowaniem 4:2:2, przez HDMI. Oprócz tego, na pokładzie znajdujemy szereg funkcji wspomagających filmowanie, takich jak focus peaking czy zebra. Tym samym, to wciąż dużo więcej niż do zaoferowania ma większość aparatów na rynku.

Pierwsze wnioski

Czy więc aparat ma szansę wprowadzić na rynku nową jakość? Z pewnością można powiedzieć, że nareszcie otrzymujemy konstrukcję kompletną - taką, jaką model A7R powinien być od początku. Usprawnienie kluczowych aspektów działania aparatu i zwiększenie jego ogólnej wydajności sprawiają, że mamy do czynienia z aparatem uniwersalnym, który oprócz wysokiej rozdzielczości pozwala w końcu na wygodną i szybką pracę, bez konieczności chodzenia na kompromisy, jakim w przypadku wcześniejszej konstrukcji była chociażby szybko rozładowująca się bateria.

Oczywiście widoczne są także pewne niedoskonałości, jak na przykład brak możliwości zapisu zdjęć w mniejszym formacie RAW, ciągle toporne menu czy brak funkcji dotykowych ekranu, stają one jednak w cieniu udogodnień, jakie prowadzono wraz z nową konstrukcją. Wymienić wystarczy usprawnioną o joystick AF ergonomię, ulepszenie systemu AF, możliwość zupełnie bezgłośnego fotografowania z pełną prędkością trybu seryjnego, w 14-bitowych RAW-ach i wyjątkowo wygodny wizjer elektroniczny. Nie można też zapomnieć o głównym punkcie programu, czyli świetnej jakości zdjęć.

Wszystko to sprawia, że A7R III stanie się zapewne bardzo chętnie wybieranym aparatem przez profesjonalistów, którzy nie boją się pracy z systemem bezlusterkowym, a także solą w oku projektantów Nikona D850. Bo choć lustrzanka konkurencji nadal ma w kilku aspektach przewagę, to bezlusterkowiec Sony może stać się dla niej bardzo ciekawą konkurencją, zwłaszcza że debiutuje na rynku w takiej samej cenie, jak poprzednik (3200 dolarów). Na polskim rynku zapłacić mamy za niego około 15500 zł. Dodatkowo w przypadku zamówienia go w przedsprzedaży, producent zaoferuje nam przedłużoną, 5-letnia gwarancję. Dla wielu może być to wystarczającą kartą przetargową.

 

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Leica Q3 43 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po latach próśb, na rynku ląduje wreszcie Leica Q w wersji z obiektywem standardowym. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania zestaw, na który tylu czekało.
14
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover Air X1 - dron inny, niż wszystkie [TEST]
Hover to dron zamykający esencję ujęć lotniczych w najprostszej możliwej formie, którą można obsługiwać bez żadnego kontrolera i która chce zmienić nasze myślenie o dronach....
22
Nikon Z6 III - test aparatu
Nikon Z6 III - test aparatu
Trzecia generacja Nikona Z6 ma już niewiele wspólnego z poprzednikiem. Czy nowy korpus ma szansę zdobyć szturmem rynek? Sprawdzamy jego potencjał…
61
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (6)