Obiektywy
Fujifilm Fujinon XF 500 f/5.6 R LM OIS WR - profesjonalne długie tele wkracza do systemu
Sprawdzone i cenione zoomy z bagnetem Sony E, nareszcie dostępne są również z mocowaniem Z. Przed posiadaczami aparatów Nikon otwiera to zupełnie nowe możliwości. Przypomnijmy więc, za co polubili te szkła użytkownicy systemu Alfa.
Do niedawna Nikon stosował politykę zamkniętego bagnetu, zwalczając wszelkie próby wprowadzenia do sprzedaży optyki niezależnej. W ostatnim czasie obserwujemy jednak zmianę nastawienia i stopniowe uchylanie drzwi dla renomowanych firm trzecich.
W przypadku Tamrona można chyba mówić nawet o dwustronnej współpracy i wymianie patentów, bowiem na rynek trafiają zarówno bliźniacze układy optyczne „przepakowane” w konstrukcje Nikon jak i oryginalne modele Tamron z bagnetem Z.
Tamron budowanie oferty dla bezlusterkowców Nikon Z zaczyna od swoich najciekawszych i najpopularniejszych modeli. Zupełnie unikatowy zoom 35-150 mm f/2-2,8 jest tak uniwersalny, że w zasadzie wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Z kolei obiektyw 150-500 mm f/4,5-6,3 wypełnia lukę, a raczej podsuwa amatorom fotografii sportu i przyrody tańszą alternatywę dla optyki systemowej.
Oba modele zdążyły już zapracować na swoją reputację wśród użytkowników aparatów Sony, jednak dla wielu fotografów, którzy zdecydowali się na wejście w system Nikon Z, mogą wydawać się zupełną nowością. W tym tekście postaramy się wskazać kluczowe cechy i pokazać to, czego nie da się wyczytać ze specyfikacji.
Powiedzieć, że to „ciekawy” obiektyw, to jak nie powiedzieć nic. W tubusie niewiele tylko większym (długość 158 mm, średnica filtra 89 mm) od klasycznego reporterskiego standard-zooma o świetle f/2,8, zamknięto zakres obejmujący co najmniej pięć popularnych ogniskowych.
Ponadto zakres ustawiono tak, że obiektyw z miejsca stał się jednym z ulubionych wśród fotografów studyjnych, ślubnych i eventowych. W internetowych opiniach użytkowników często spotkać można stwierdzenia, że jest to obiektyw, którym można bez problemu obsłużyć całe dokumentowane wydarzenie.
Rozpoczyna się w końcu najpopularniejszą wśród „ślubniaków” ogniskową 35 mm, która idealnie sprawdza się w reportażu i naturalnym portrecie grupowym, a kończy naprawdę dużym zbliżeniem - idealnym do intymnych portretów i dyskretnych ujęć z dystansu.
Producent lubi powtarzać, że obiektyw ten może zastąpić nawet kilka stałek i jest w tym sporo prawdy. Dla ogniskowych 35 i 50 mm utrzymuje jasność f/2 co zaspokoi oczekiwania większości użytkowników. Jasność f/2,8 przy 85 czy 100 mm to dla fanów kremowego bokehu zapewne nieco za mało, ale przy wartości 135 i 150 mm, rozmycie skutecznie potęguje nam już długa ogniskowa – znów jest miękko i plastycznie.
Kompromis nie wydaje się więc specjalnie bolesny, zwłaszcza gdy na tej samej szali położymy komfort i przede wszystkim szybkość pracy wynikający z prostego faktu, że wszystkie ogniskowe mamy w zasięgu jednego ruchu nadgarstka. Obiektyw waży 1,1 kg, ale znów bez problemu można wskazać kilka nowoczesnych jasnych stałek, które ważą tyle samo, lub niewiele mniej. Nie jest to jednak konstrukcja spacerowa i trzeba mieć tego świadomość.
Za jakość obrazu odpowiada tu 21 soczewek w 15 grupach oraz 9-listkowa zaokrąglona przysłona, którą domkniemy do f/22. Do tego otrzymujemy 3 soczewki asferyczne oraz 4 soczewki LD o obniżonej dyspersji, które świetnie korygują aberracje i zapewniają wzorową ostrość w całym kadrze, w całym zakresie ogniskowych.
Podobnie jak wszystkie nowe konstrukcje Tamrona, również i ten obiektyw został solidnie uszczelniony. Znajdziemy tu też unikalne udogodnienia, takie jak przycisk funkcyjny i przełącznik trybów Custom, które pozwolą nam np. błyskawicznie przełączać się między zapamiętanymi odległościami ostrzenia, czy też zmienić funkcję pierścienia ręcznego ostrzenia, przypisując mu np. kontrolę przysłony.
AF odgrywa tu zresztą bardzo istotną rolę. Najwięcej zależy oczywiście od możliwości naszego aparatu, ale obiektyw nie powinien go ograniczać. W przypadku tego Tamrona mamy do czynienia z liniowym silnikiem VXD, który pracuje płynnie i bezdźwięcznie i, co ważne, współpracuje z systemami detekcji producenta, czyli np. wykrywaniem oka i obiektów.
To też jeden z modeli wyposażonych w złącze USB-C, dzięki któremu wygodnie wgramy aktualizację oprogramowania, lub ustalimy funkcje elementów sterowania za pośrednictwem aplikacji Tamron Lens Utillity (dostępnej również na martfony).
Druga konstrukcja, która dobrze uzupełnia ofertę natywnej optyki Nikon to kompaktowy zoom 150-500 mm. Zaprezentowany po raz pierwszy w 2021 z bagnetem Sony, nadal pozostaje jednym z najciekawszych teleobiektywów do bezlusterkowców na rynku.
Systemowa propozycja z rodziny Nikon Z to co prawda obiektyw jeszcze dłuższy, bo sięgający 600 mm ale też znacząco droższy i odczuwalnie większy. Tamron odnajduje znów komfort na pozycji przystępnej alternatywy dla nieco mniej zaawansowanych użytkowników z mniejszym budżetem. Patrząc na specyfikację, jakość wykonania oraz osiągi, obiektyw trudno nazwać jednak amatorskim. Ale po kolei.
Wykonana ze stopu magnezu uszczelniona obudowa mierzy zaledwie 212 mm długości i waży 1720 g. Nawet przy maksymalnym wysunięciu tubusu (287 mm) świetnie nadaje się do fotografowania z ręki (ale w zestawie znajdziemy także stopkę statywową z mocowaniem Arca Swiss).
Ciekawą opcją jest możliwość blokowania ogniskowej przez odciągnięcie pierścienia zoomu (Flex Zoom Lock). Eliminuje to ryzyko rozsuwania się obiektywu pod własnym ciężarem i, w odróżnieniu od tradycyjnego przełącznika Lock, pozwalać na blokowanie go w dowolnej pozycji.
Na tubusie znajdziemy też panel sterowania a tam garść przełączników, typowych dla zaawansowanych zoomów: AF ON/OFF, ogranicznik zakresu ostrości (pełny, od 1,5 m i od 3 m do nieskończoności), stabilizacja ON/OFF oraz wybór jednego z trzech trybów pracy: standardowy, panning i priorytet fotografowania, który skupia się na ostrości kosztem płynnego podglądu w wizjerze (włącza się tylko w momencie fotografowania oszczędzając baterię).
Optyczna stabilizacja VC zdecydowanie przydaje się przy długich ogniskowych. I co ważne nie gryzie się z systemami aparatu. Jej skuteczność to ok. 3 EV co w połączeniu ze stabilizacją sensora pozwala zejść nawet do 1/30 s przy maksymalnym zbliżeniu. Coś do niedawna praktycznie nieosiągalnego!
Liniowy silnik VXD pracuje szybko i bezgłośnie. Nie skacze (płynnie dojeżdża) i nie „oddycha”, więc można wykorzystywać go również do filmowania. W dotychczasowych testach udowodnił, że pracuje bardzo sprawnie obsługując również technologie wykrywania twarzy i oczu.
Fanów przyrody w każdym wymiarze ucieszy też krótka minimalna odległości ogniskowania. Możliwość ustawiania ostrości od 60 cm dla 150 mm (1,8 m dla 500 mm), w połączeniu z rewelacyjną ostrością, zmienia ten obiektyw niemal w optykę macro (powiększenie 1:3.1).
Konstrukcja optyczna jest skomplikowana (25 elementów w 16 grupach) i zawiera kilka specjalistycznych elementów, w tym jeden XLD (eXtra Low Dispersion), pięć LD (Low Dispersion) i dwa hybrydowe elementy asferyczne. Dzięki temu możliwe było skuteczne ograniczenie aberracji i lepsze zapanowanie nad geometrią obrazu.
Podobnie jak w przypadku 35-150, funkcje elementów sterujących i trybów Custom możemy wygodnie zaprogramować za pomocą dedykowanej aplikacji, łącząc obiektyw z komputerem kablem USB-C. Bez obaw – podobnie jak cała konstrukcja złącze zostało uszczelnione.
Trudno powiedzieć czy było to działanie celowe i przemyślana strategia, faktem jest, że te dwa obiektywy tworzą zaskakująco dobre połączenie idealnie pokrywając ekstremalnie szeroki zakres 35-500 mm. Pakując w plecak tylko dwa szkła jesteśmy w stanie sfotografować niemal wszystko!
O szczegóły i dostępność obiektywów Tamron możecie pytać w: Cyfrowe.pl, Fotoforma.pl i FotoPlus.pl.
Artykuł powstał na zlecenie firmy Focus Nordic, dystrybutora marki Tamron w Polsce