Canon EOS R3 - obok Nikona Z9 i Sony A7 IV - to prawdopodobnie najbardziej oczekiwana premiera tego roku, od której może zależeć wygląd rynku profesjonalnych korpusów w najbliższych latach. Mimo oficjalnej zapowiedzi, konstrukcja jest jeszcze jednak owiana dużą dozą tajemnicy, a największą konsternację powoduje to, że mimo profesjonalnego wyglądu i zapowiedzianych profesjonalnych możliwości, nowe body nie będzie zajmować topowego miejsca w ofercie producenta.
Co takiego ma EOS-1D X III czego nie będzie mieć EOS R3? Z każdym przeciekiem odpowiedź na to pytanie staje się trudniejsza
Od momentu zapowiedzi przeczuwaliśmy, że takie, a nie inne pozycjonowanie aparatu jest przede wszystkim przemyślaną zagrywką, obliczoną na podcięcie skrzydeł konkurencji i szybsze skłonienie użytkowników lustrzanek do przejścia na nowy system. Poniekąd tezę tę wydają się potwierdzać ostatnie donosy na temat spodziewanej ceny aparatu, a także nowe ujawnione packshoty, które po raz pierwszy pozwalają nam przyjrzeć się tyłowi EOS-a R3, a także ujrzeć jego górny panel.
Widzimy, że nadchodzący aparat oferuje niemal identyczny zestaw kontrolerów, co model EOS-1D X Mark III, wraz z podwójnym, świetnie działającym dotykowym joystickiem i górnym pomocniczym ekranem LCD i dużą baterią znaną z serii 1D. Do tego bardzo duża, sugerująca duży wizjer elektroniczny muszla oczna i - uwaga - obracany ekran, który w tego typu aparacie Canona pojawia się po raz pierwszy.
Co prawda wygląda na to, że lekko ograniczona została liczba przycisków na górnym panelu, ale z dużym prawdopodobieństwem nowy model nadrabia to dwufunkcyjnym pokrętłem pod kciukiem i funkcjami dotykowymi. Jeśli weźmiemy także pod uwagę, że aparat oferować ma matrycę w technologii warstwowej, system AF ulepszony względem modelu R5 i R6, możliwość sterowania punktem AF za pomocą ruchu oka, a także tryb seryjny, pozwalający na fotografowanie z pełnym wsparciem AF z prędkością 30 kl./s, naprawdę trudno w tej chwili wymyślić powód, dla którego nowy EOS R3 nie mógłby w pełni zastąpić lustrzankowego EOS-a 1D X Mark III. Zwłaszcza, że pod względem swoich możliwości aparat będzie musiał przecież wyraźnie odznaczyć się od serii R5/R6.
A może łatkę „profesjonalności” odbiera nowej konstrukcji właśnie obracany ekran i na przykład brak charakterystycznej blokady komory kart pamięci? Albo okaże się, że korpus nie został uszczelniony?
Premiera na dniach?
O tym wszystkim przekonamy się zapewne już niebawem. Początkowo sądziliśmy, że aparat zostanie oficjalnie zaprezentowany podczas Olimpiady w Tokio, ale wyciek nowych zdjęć wskazuje na to, że premiera może być już bardzo blisko.
Źródło: twitter.com/nokishita_c