Jesteś prekursorem twórcy, którego dzisiaj określamy mianem kreatora kontentu. Jak z Twojej perspektywy dojrzewał ten rynek?
Myślę, że trzeba tu rozgraniczyć dwie rzeczy: to, jak zmieniały się treści, i jak zmieniała się sama technologia. Pierwsze wywiady z fotografami, chyba jeszcze w 2008 r., kręciliśmy w rozdzielczości SD, czyli 740 × 576 px. Potem pojawiło się HD, a wszystko zmieniły filmujące lustrzanki. Nawet dostęp do muzyki kiedyś był bardzo ograniczony. Dziś są subskrypcje, gigantyczna baza za nieduże pieniądze - to wywołało ogromną zmianę w jakości. Dziś filmuje się w 4K, ale nie chodzi nawet o rozdzielczość. Zmienił się bitrate, o którym kiedyś producenci nawet nie informowali. W Lumix S1RII oraz S1II mamy 3,5 Gbps (gigabita na sekundę) w ProRes RAW. To dużo za dużo do większości internetowych zastosowań. Na Instagram czy LinkedIn wystarczy Full HD.
Zmierzam do tego, że możliwości już dawno wyprzedziły potrzeby. 120p w NTSC i 4K/50p bez cropa - to jest coś, z czego faktycznie korzystam. I na dziś chyba nie potrzebuję niczego więcej. Oczywiście są też poważne produkcje i studia montażowe, które oczekują materiału z większym bitrate, z zapasem informacji w pliku, by mieć większą swobodę w color gradingu, ale na ogół tych maksymalnych możliwości się nie wykorzystuje. Utonąłbym w danych.
Jak wygląda to od strony oczekiwań klientów?
Trudno mi się wypowiadać za wszystkich, każdy funkcjonuje w swojej bańce. Ja zajmuję się czymś na styku reklamy i dokumentu. Tu, na chwilę obecną, nie ma jeszcze AI - liczy się dobry merytorycznie, ale też dobrze nakręcony i dobrze zmontowany materiał.
A czy rozwój sprzętu rzeczywiście przekłada się na jakość produkcji?
Tak, jakość obrazu i odwzorowanie kolorów to podstawa w sprzęcie. I tu chylę czoła obrazkowi z aparatów Lumix. Zrobili świetną robotę. Czuję jednocześnie, że osiągnąłem już max swoich potrzeb. Że mam obecnie wszystkie niezbędne narzędzia: świetne slow motion, wysoką rozdzielczość, Open Gate, które pozwala filmować i w pionie, i w poziomie. Mam wrażenie, że producenci nie bardzo mają się już na co ścigać.
Natomiast zmieniają się trendy. Popularne są obecnie dynamiczny montaż i efektowne przejścia. Pojawiają się nowe narzędzia, plug-iny, coraz więcej w wideo jest też AI. Ludzie odważniej bawią się color gradingiem, starają się kreować nastrój barwą i muzyką. Rozwój polega dzisiaj głównie na tym, że ludzie chętniej sięgają po te narzędzia.
A jeśli chodzi o treści, to większych zmian nie widzę. A im dłuższe są to materiały, tym różnice są mniejsze. Dziś dominują krótkie, „wypasione”, naładowane efektami formy pod social media. Szybkie treści adresowane do młodych ludzi, którzy też w ten sposób myślą. Pamiętam, jak poprosiłem nastolatka, aby mnie sfilmował. Automatycznie kadrował w pionie. A gdy poprosiłem go, by przekręcił telefon, to on go obrócił. Nie przyszło mu do głowy filmowanie w poziomie. Wkracza pokolenie, które jest uwarunkowane. Które widzi w pionie i patrzy krótko, konsumuje szybko. Oni też nie są w stanie wygenerować dłuższych treści, bo sami ich nie rozumieją.
Ostatnio robiłem krótki film dla Orlenu. Oddałem materiał i montował go ktoś inny. Zobaczyłem montaż i mówię: „Wow! Super to wygląda. Lepiej bym tego nie zrobił”. W krótkich formatach jest bardzo wielu świetnych montażystów. Natomiast gdy ktoś mówi mi o dłuższych formach, o formach dokumentalnych, o opowiadaniu historii - tu czuję się jak ryba w wodzie.
Czy w świecie, w którym dominuje smartfon, jest jeszcze zapotrzebowanie na te tradycyjne formy narracji?
Mamy dzisiaj tak duży rynek i tak różnych klientów, że dla każdego twórcy znajdzie się nisza. Nauczyłem się już, że konkurencja tak naprawdę nie istnieje - to abstrakcyjne pojęcie. Ale to moje zdanie i moje podejście do pracy na rynku komercyjnym. Na rynku, na którym ja pracuję, nadal 99% materiału tworzę w poziomie. To są przeważnie duże, długoterminowe realizacje, jak ta o modernizacji gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w Warszawie, nad którym teraz pracuję. I to będzie film, który będzie można pokazać nie tylko na YT, ale też w kinie i na prezentacjach. A projektory wyświetlają obraz w poziomie.
Oczywiście zdarza się, że z tego samego materiału robię również pion, ale nigdy pion nie jest na pierwszym miejscu. Jeśli robię reklamy do social mediów, to też bazowym formatem jest poziom, ale jeśli wiem, że potem z tego materiału tworzone będą też wersje w pionie, to kręcę w trybie Open Gate, gdzie zapisuje obraz z całej matrycy i mam większą swobodę przycinania do innych formatów. Narzucam sobie też ramki, które nakładają na ekran różne proporcje. Filmuję w poziomie, ale nieco szerszym kątem. Zamiast 24 mm wybieram np. 20 mm lub jeszcze szerzej. I tylko w trudnych przypadkach nagrywam duble specjalnie pod pion. Także w moim świecie poziom jest nadal najważniejszy.
Dla młodych osób, które większość czasu spędzają na Instagramie, poziom może wydawać się już czymś zupełnie nieobecnym. Nawiązując do rejestracji Open Gate - opowiedz dokładnie, jak wygląda Twój workflow?
Moim głównym aparatem jest teraz Lumix S1II. Filmuję w 6,4K Open Gate. I korzystam z funkcji maskowania, która wyświetla ramkę przycięcia, wyciemniając delikatnie pozostały obszar kadru. Pracuję głównie na gimbalu. Mój podstawowy obiektyw to Lumix 24-60 mm f/2.8. Jestem w stanie zrobić nim w zasadzie wszystko. Chyba że przestrzenie są bardzo ciasne, wtedy mam do dyspozycji 14-28 mm, 20-60 mm lub 18 mm. Wystarczy kilka milimetrów szerzej lub krok w tył, by swobodnie kadrować później piony. Pilnuję tylko, by postać mieściła mi się w pionowym kadrze. To jest ważne - i to jest coś, czego trzeba dopilnować już na planie.
Czyli filmowanie Open Gate staje się standardem na rynku realizacji komercyjnych?
Jeśli robię dokument, swój projekt, to filmuję w 4K. Bez Open Gate, bo zakłóca mi to patrzenie, kadrowanie. Każdy ma swój styl, a ja lubię widzieć 100% tego, co mam w głowie. Natomiast jeśli są to proste zlecenia komercyjne pod różne platformy, wtedy Open Gate jest sporym ułatwieniem. Także z mojej perspektywy nie jest to standard, ale zdecydowanie jest to dziś must-have, coś, co muszę mieć w swoim aparacie.
Wiem, że zwykle realizujesz swoje materiały na dwa aparaty. Jak wygląda Twoje typowe zlecenie od strony technicznej? Nigdy nie myślałeś, żeby przejść na poziom wyżej i przerzucić się na kamerę?
Ja nadal jestem również fotografem, choć dziś już na pierwszym miejscu zawodowym - filmowcem. Na S1II mogę nakręcić reklamę w 100 kl./s, przy czułości ISO 5000 praktycznie bez szumów. A S1RII służy mi jako aparat z wysokorozdzielczą matrycą 44 Mp. Jednym aparatem pracuję z ręki, drugim na gimbalu i w zasadzie obu używam wymiennie i do fotografii, i do filmu. Przełącznik szybkiego przejścia z trybu foto do wideo to jest genialne narzędzie. Mówisz o kamerze, która jest poziom wyżej. Ale w obrazku nikt nie zauważy różnicy.
Jeśli doskonale ustawisz ekspozycję i kompozycję, wyczujesz światło, świetnie zmontujesz film i pięknie dopasujesz kolory, to różnicę w obrazie zobaczy garstka ludzi, których nawet ja nie znam. Na social mediach kamera nie ma takiego znaczenia. Dla moich klientów, dla mojego rynku mija się to z celem i przede wszystkim wiąże się z dużo większymi wydatkami, innymi szkłami, zmianą systemu.
Gdzie więc przebiega realna granica tego, co dziś jest niezbędne w pracy filmowej? Co musi mieć aparat, żeby zapewnić profesjonalny obrazek, a co jest tą nadwyżką, która dobrze wygląda na papierze?
Dla mnie, są to właśnie możliwości Lumix S1II. A więc przede wszystkim odwzorowanie kolorów i ustawienie na 10 bitów, 4:2:2, V-Log. W Open Gate mamy tylko 4:2:0, ale w praktyce, o ile nie robisz bardzo mocnej postprodukcji, raczej tego nie zauważysz. Ważną zmianą jest też możliwość filmowania w All-Intra. Long-GOP jest OK do wywiadów, ale w ujęciach dynamicznych zauważysz efekt kompresji, rozmycie ruchu i spadek jakości. Także All-Intra w 4K, w 10 bitach, z próbkowaniem kolorów 4:2:2 to jest prawdziwe mistrzostwo. Pozostaje zadbać o to, co jest moim zdaniem nadal najważniejsze: kompozycję, światło i color grading. I o tym niestety mało kto mówi.
Punkt wyjścia jest prosty: obraz zależy od tego, jak patrzysz na świat. Kiedy idę przez las i rozglądam się, wiem, że jest tam jeden właściwy kadr. Żeby go znaleźć, muszę pochodzić, poszukać perspektywy, która najlepiej odda tę rzeczywistość. O tym wielu zapomina: kluczowa jest Twoja perspektywa patrzenia. Drugi element to światło - jego kąt padania i charakter. Raz będzie słońce, raz deszcz, ale zawsze chodzi o to, by w odpowiednim czasie znaleźć się w odpowiednim miejscu i połączyć ogniskową oraz perspektywę z właściwym światłem. Decydujesz, gdzie stanąć, jak kogoś ustawić, w którą stronę się przesunąć.
To jest jakość Twojego filmu: uważność, doświadczenie i wyczucie estetyki. Najpierw szkicujesz w terenie, a potem „malujesz” w postprodukcji. Siadasz do komputerа i uruchamiasz wyobraźnię - tę z dzieciństwa i tę obecną. Widzisz barwy: może cieplej, może chłodniej, może w czerni i bieli; wyższy albo niższy kontrast. Ja zwykle po wstępnym montażu robię przerwę, biorę jedno ujęcie i je „maluję”: testuję ustawienia, czasem we wtyczce analogowej (np. Dehancer), eksperymentuję z „emulsjami”, kontrastem i kilkoma wariantami looku. Szukam dwóch-trzech, które czuję w danym filmie - bo odczuwanie filmu jest kluczowe.
Kolejny fundament jakości: spotkania Twórcy z klientem lub bohaterem. Trzeba słuchać, czuć tę osobę i dobrać narzędzia - nie tyle „aparat”, ile sposób patrzenia. Wybieram obiektywy pod historię: czasem 50 mm, czasem 35 mm, a kiedy indziej 18 mm. Koloruję film barwami, które pasują do człowieka i do mnie. Gdy siadam do gradacji, nie błądzę - wiem, że ma być miękko, malarsko, ciepło; wybieram kilka spójnych perspektyw kolorystycznych i się ich trzymam. Potem muzyka. Jest dla mnie równie ważna.
Przy dokumencie o trawach morskich na Bałtyku długo szukałem utworów, które poczuję ja i które spodobają się odbiorcom z „bańki” Fundacji MARE. Nie robię filmów „dla wszystkich” - tworzę dla tych, którzy naprawdę je obejrzą i wyczują wartość. Podobnie w reklamie Panasonica o autofokusie: wiedziałem, kto jest odbiorcą i że mam zrobić to po swojemu. Kadr, kolor, rytm - wszystko podporządkowane spójnej wizji. Dlatego biorę zlecenia, które czuję; inaczej nie ma jakości. Sprzęt musi być na odpowiednim poziomie, jasne, ale sama jakość rodzi się dużo wcześniej: w słuchaniu, w pracy z bohaterem, w szukaniu perspektyw i światła, a potem w „malowaniu” i doborze muzyki.
Wraz z rozwojem technologii rośnie też skala produkcji. Często pracujesz z ekipą czy jednak starasz się wybierać te zlecenia, które możesz zrealizować nawet samodzielnie?
I tak, i tak. Lubię pracować sam, ponieważ mogę tworzyć głębszą relację. To wynik wielu lat pracy nad długoterminowymi dokumentami fotograficznymi w Peru, Meksyku czy w Polsce. To świetnie sprawdza się na mniejszych planach zdjęciowych, gdzie jestem reżyserem, scenarzystą, operatorem i montażystą. Takie produkcje łatwiej mi też montować, bo sporo montuję już na planie w swojej głowie. I nie tracę czasu na korespondencję, rozmowy, spotkania. Bardzo mi to ułatwia pracę. Jest to bardzo wygodne.
Świetnie sprawdziło się to podczas realizacji filmu dokumentalnego „Ludzie fabryki czekolady E. Wedel”. Film jest prezentowany jako wystawa tymczasowa w muzeum Fabryka Czekolady E. Wedel w Warszawie. Natomiast oczywiście mam ludzi, z którymi współpracuję i którym ufam. Mam oświetleniowca, drugiego operatora. Dźwięk zazwyczaj ogrywam sam, ale w przypadku większych produkcji lubię, gdy nie muszę się tym zajmować. Tak jak w przypadku wspomnianego Wedla. Dźwiękowiec przygotował mikrofony, czuwał ze słuchawkami, a ja po prostu prowadziłem wywiad.
również 8K za jakiś czas będzie standardem
A jakie są realne korzyści z większych rozdzielczości podczas filmowania? Czy 8K może się do czegoś naprawdę przydać?
Ja korzystam z 4K lub Open Gate (6,4K w S1II lub 8,1K w S1RII). Nie potrzebuję na chwilę obecną wyższych rozdzielczości niż 4K. Natomiast większa rozdzielczość na pewno daje swobodę kadrowania. Ja w 98% kręcę w docelowym kadrze, ale wiele osób ma z tym jeszcze problem i 8K daje spory zapas. Możesz też kadrować szeroko i wycinać pion pod social media, o czym też już mówiliśmy. Ogólnie jednak wracamy do tego, że technologia wyprzedza dziś potrzeby, choć pewnie również 8K za jakiś czas będzie standardem.
A jak wygląda to od strony wydajności? W Internecie widzę sporo komentarzy na temat przegrzewania się nowych modeli.
Ja moje wywiady robię bardzo świadomie. Jeśli to ma być 6 minut, to surówka ma 20, maks 30 min., a nie godzinę. Więc nie spotykam się z tym problemem. Natomiast robiłem testy do własnej recenzji i faktycznie „R-ka” przegrzewa się szybciej. „S-ką” mogłem kręcić ponad 50 minut. Jeśli jednak robimy klipy, reklamy, dokumenty, to jest to bez znaczenia, bo ujęcia i tak mają maksymalnie kilkadziesiąt sekund.
Spotkałem się z wpisami, że S1RII grzeje się nawet podczas fotografowania…
Przy intensywnej pracy „R-ka” robi się ciepła, ale się nie przegrzewa. To różnica. Ale akurat w weekend robiłem ślub: 16 godzin pracy, 8 akumulatorów, 4 aparaty (moja żona dwa i ja dwa). Żadnego problemu. Żadnych błędów.
Zauważyłeś dość szybki drenaż baterii w nowych aparatach Lumix?
Wystarczy włączyć tryb energooszczędny, który usypia aparat po minucie. Odkryłem to podczas premiery S9 i to był prawdziwy game-changer. Teraz na jednym akumulatorze potrafię pracować kilka godzin. Oczywiście nie filmuję bez przerwy. Szukam tej perspektywy, kadru i działam.
Wielu twórców bardzo ceni sobie m.in. opcję Real Time LUT, która pozwala od razu zapisać materiał z wybranym profilem kolorystycznym i odciążyć etap postprodukcji. Używasz?
To jest świetne narzędzie i są ludzie, którzy z tego korzystają. Ja jestem z innej szkoły. Pracuję na V-Logu i już na ekranie wiem, jaka jest ekspozycja. Natomiast nałożenie LUT-a trochę mi zakłóca sposób patrzenia. I to mi przeszkadza. Wolę widzieć w pełni to, jak odczuwam ekspozycję, światła i cienie. Oczywiście bardzo wiele osób marzy o tym, żeby móc sobie nałożyć od razu własny kolor czy pokazać klientowi obraz bliski finalnemu. Na pewno dla wielu twórców będzie to przydatne.
A jak wypada autofokus? Przez lata Panasonic był poza grą właśnie ze względu na brak detekcji fazy. Zmieniło się to wraz z serią S5II. A jak to wygląda to w serii S1? Czy to już jest w pełni wystarczalne?
Nie pracuję na innych systemach, mogę najwyżej porównywać do poprzednich modeli Lumix. I dziś pracuję prawie wyłącznie na autofokusie, ponieważ wiem, że jest skuteczny i do mojej pracy wystarczający. Natomiast jeśli są ujęcia, gdzie muszę mieć ostrość precyzyjnie w dziwnym miejscu lub przeostrzam między planami w specyficzny sposób, to przełączam się oczywiście w manual. Filmuję na gimbalu i mam zaufanie do tego systemu. Nie korzystam też z pomocy follow focus, bo to nie tylko koszty, ale też kolejny sprzęt do noszenia i montażu. Pracuję na lekkim zestawie S1II z 24-60 mm. Kręgosłup nie boli, autofokus działa.
A sytuacje, gdy rzeczywiście widziałeś ograniczenia AF?
Słabe światło. Gdy robi się ciemno, system AF zwalnia - co jednak nie jest przypadłością tylko aparatów Lumix. Również detekcja potrafi wybrać nie tę twarz, na której ci zależy. Automatyka nie jest idealna. Nigdy nie będzie. To jest też kwestia znajomości sprzętu i doświadczenia. Po jakimś czasie wiesz już, kiedy przełączyć się w tryb manualny, kiedy AF może zawieść.
A jakie znaczenie ma dla Ciebie stabilizacja matrycy? Lumix słynie z tego, że działa bardzo naturalnie. Może zastąpić Ci gimbala?
Znów trudno mi porównać, bo w przeciągu ostatnich pięciu lat nie filmowałem na konkurencyjnych sprzętach. Piszą, że Lumix jest pod tym względem najlepszy na rynku. Dostałem ostatnio materiał z topowego modelu konkurencji do montażu i obraz „pływał”. Okazało się, że operator filmował z ręki i przemieszczał się. Obraz nie nadawał się do publikacji. I wtedy znów doceniłem Lumix. Oczywiście ta stabilizacja też ma ograniczenia, bo żadna sobie nie poradzi, gdy filmujesz, idąc bokiem. Ale lekkie ruchy przód-tył kompensuje w 99%. Warto też pamiętać, żeby wyłączać stabilizację, gdy korzystamy z gimbala, żeby te systemy ze sobą nie walczyły. Często się „kłócą”.
Z naszej rozmowy wnioskuję, że starasz się działać “na lekko”. Jednocześnie Lumixy z serii S1 II nie są chyba najmniejszymi korpusami na rynku. Nigdy nie miałeś ochoty przesiąść się na coś mniejszego?
Jeśli chodzi o rozmiary - o to, jak są dopasowane do ręki - to dla mnie to jest ideał. Ale nie zastanawiałem się nigdy nad tym, co by było, gdyby był o 20-30% mniejszy. Bo dla wagi zestawu większe znaczenie ma dziś jakie szkła wybierasz. Każde waży mniej więcej tyle co aparat. Nie mam gotowej kalkulacji i nie sądzę też, żebym potrzebował mniejszych aparatów czy lżejszych, bo to jest też kwestia wyważenia zestawu. Także jeśli chodzi o sprzęt, staram się raczej uważać, by nie zabierać zbyt dużo obiektywów. Słyszę od kolegów o problemach z plecami i również dlatego nie przesiadam się na kamery, nie pracuję na rigach i steady-camach. Mój zestaw z gimbalem mieści mi się zazwyczaj do plecaka.
Jednym z głównych argumentów za większymi kamerami jest zwykle rozbudowana ergonomia. Ta w Lumix Ci wystarcza?
Mam pod palcem wszystkie najważniejsze ustawienia, czyli rozdzielczości, tryb Open Gate, szybką zmianę między 25, 50 albo 100 kl./s. Kolejnym przyciskiem mogę zmieniać natywne ISO, kontrolować poziom dźwięku, wyłączać lub włączać tryb cichy. Możliwości personalizacji są ogromne i nie czuję tu ograniczeń. Aparat można w całości, skonfigurować pod foto i pod wideo i - jeśli nagle muszę zrobić fotę - przełączam się między całymi zestawami zapamiętanych ustawień, z trybem AF i przysłoną włącznie.
Jakie widzisz największe zmiany względem S5IIX a nowym S1II i S1RII? Co byś polecił komuś, kto chce zacząć filmować na poważnie?
Podzieliłbym to na dwa segmenty. Jeśli ktoś zaczyna, nie wie jeszcze, czy to na pewno to, i ma ograniczony budżet, polecam kupić małego Lumix S9. To jest genialne narzędzie dla młodego pokolenia, które i tak nie wie, co to wizjer. Przyzwyczajeni są przecież do tego, że mają tylko ekran.
Natomiast jeśli ktoś już wie, że kręci go kręcenie, to zdecydowanie polecałbym zacząć od Lumix S5IIX lub od S1IIE, czyli to taki S5IIX, ale w lepszej, wygodniejszej obudowie. Dla bardziej zaawansowanych lepszy będzie S1II. Dlaczego nie S5IIX? Przede wszystkim dlatego, że w „jedynce” mamy 50 kl./s bez cropa oraz 100 kl./s z małym cropem. Do tego lepsza jakość na wyższych czułościach, czyli natywne ISO 5000. Możesz tym filmować do końca życia. A przynajmniej przez kilka najbliższych lat!