Marta Zgierska - projekt bardzo osobisty

„Nie musimy tego cyklu czytać jako historii o dziewczynie, która miała wypadek samochodowy. Możemy, ale to tylko jedna z możliwości. Ta najłatwiejsza“

Autor: Monika Szewczyk-Wittek

12 Kwiecień 2016
Artykuł na: 6-9 minut

O życiu, które staje się sztuką z autorką nagrodzonego w konkursie Prix HSBC cyklu "Post", rozmawia Monika Szewczyk-Wittek.

Minęło już trochę czasu od ogłoszenia wyników konkursu Prix HSBC pour la Photographie w Paryżu. Emocje opadły?

Marta Zgierska: Raczej nie. To bardzo intensywny i trudny czas pracy nad produkcją cyklu wystaw we Francji i nad przygotowaniem książki z wydawnictwem Actes Sud z Arles. Myślę też, że wiele emocji związanych z Prix HSBC jeszcze przede mną.

Co ta nagroda dla ciebie oznacza? Jakie możliwości przed tobą otwiera?

Będę miała okazję współpracować z takimi osobami jak Diane Dufour (założycielka Le Bal) czy Christian Caujolle (założyciel Agencji VU). Z Diane Dufour będę pracować przy planowaniu i realizacji wystaw. Z kolei Christian Caujolle będzie czuwał nad powstawaniem mojej książki. Nigdy nie podejrzewałam, że kiedyś ich poznam i będę mogła z nimi pracować.

Z wywiadów, których udzieliłaś, można odnieść chyba błędne wrażenie, że „Post“ to projekt, który powstał w efekcie pewnego wydarzenia z twojego życia i jest to sposób na odreagowanie tego, co się stało. Wypadek samochodowy, który przeżyłaś, rzeczywiście zdeterminował powstanie tego cyklu?

Pierwszym pytaniem, które często pada w trakcie wywiadów, to czy ten projekt jest dla mnie formą terapii. To nie było w żadnym stopniu moje założenie. Nigdy nie myślałam o tym, że dzięki tym zdjęciom moje samopoczucie będzie lepsze. To, co autor przeżywa, czego doświadcza jest po prostu materiałem do pracy. "Post" jest bardzo osobisty, ale nie jest to tylko opowieść o mnie. Poza tym zdjęcia do tego projektu zaczęły powstawać przed wypadkiem. On sam był momentem przełomowym, ale nie decydującym.

„Post" jest bardzo osobisty, ale nie jest to tylko opowieść o mnie. Zdjęcia zaczęły powstawać przed wypadkiem. On sam był momentem przełomowym, ale nie decydującym

Czy te zdjęcia miały wyglądać inaczej? Czy wypadek wpłynął na treść projektu?

W projekcie są zdjęcia sprzed i po wypadku. Po nim w mojej głowie na pewno pojawiły się inne tematy. Jeśli ma się doświadczenia z pewnymi lękami i nagle te stany się urzeczywistniają, musi to wpłynąć na sposób obrazowania. Zdjęcia nabrały dla mnie innego znaczenia, są bardziej cielesne, bezpośrednie.

List, który sfotografowałaś, to jest jedna z opowieści sprzed wypadku. Czy odbiorca twoich zdjęć będzie potrafił postawić cienką czerwoną linię pomiędzy zdjęciami sprzed i po?

Nie. Nie o to zresztą chodzi. Nawet wtedy, gdy byłam między operacjami, gdzieś w przebłyskach świadomości - myślałam o tych zdjęciach. Owszem na zdjęciach powstałych po wypadku pojawiają się artefakty z mojego życia, jak zakrwawiona kurtka, które nie mogły pojawić się przed nim. Ale nie ma tu wyraźnych granic czy chronologii. Cykl został skończony chyba też przez to, że ten wypadek się zdarzył. Zdjęcia powstawały bardzo powoli, bo prawie 3 lata, ale to konsekwencje wypadku były i są impulsem do działania.

Zanim dojdziemy do tego, co jest sednem tego projektu, chciałam zapytać o formę, którą wybrałaś. Twoje zdjęcia wyglądają jak zamrożone, są bardzo estetyczne, ale też wyżarte z emocji. Zbyt perfekcyjne - chciałoby się powiedzieć.

Wybór formy był bardzo świadomy. Nawiązuje ona do uwięzienia w perfekcjonizmie. Spotkałam się z takim zarzutem, że jest zbyt dopracowana. Zastanawiałam się nad tym długo. I czuję, że dobrze wybrałam. Właśnie to obrazowanie w tym momencie jest autentyczne, określa mnie. To nie jest opowieść o przemianie, czy gest artystyczny, który zmienia mnie lub wyzwala. To się nie stało. Ta forma określa autora, jako kogoś, kto jest w potrzasku, kto nie może sobie pozwolić na niedoskonałość, na pewien luz.

Dlatego też w cyklu pojawiło się zdjęcie oceny opisowej z czasów szkoły podstawowej, które znalazłam kilka lat temu i które nieznośnie kuło mnie w oczy. Wtedy złote dziecko, niedawno trzy prace magisterskie, teraz nagrody, ale to nie ma nic wspólnego z  rzeczywistością, której nie widać na zewnątrz, z tym, co człowiek naprawdę myśli o sobie, jak siebie ocenia, co jest w środku. Temat, którego dotykam to lęki i trauma. Takie rzeczy zwykle kojarzymy z ciemnymi, ostrymi i kontrastowymi obrazami, które emanują brutalnością, brzydotą, często perwersją.

Muszę przyznać, że mam dosyć dominacji formy, zwłaszcza jeśli nic za sobą nie niesie. Dla mnie najważniejsze jest, żeby jej dobór był naturalny, integralny z treścią, postawą autora. Wtedy fotografia mnie porusza. Dla przykładu jedną z moich ulubionych publikacji wyrosłych z osobistych, traumatycznych doświadczeń jest książka „Grand Circle Diego“ Cyrila Costhilesa. Dokładnie odwrotna forma niż wybrana przeze mnie. Mocny, ciemny, intensywny obraz.

Mam dosyć dominacji formy, zwłaszcza jeśli nic za sobą nie niesie. Dla mnie najważniejsze jest, żeby jej dobór był naturalny, integralny z treścią, postawą autora. Wtedy fotografia mnie porusza.

A Ty uciekłaś od tej formy?

W moim przypadku szarość jest po prostu bardziej adekwatna. Przystaje do znaczeń. Ona jest martwa. Łączę to z ascezą, postem, wyrzeczeniem. Szary jest kolorem bez koloru. Jest przeciwieństwem pulsującego lęku, jest tym, co po nim zostaje. Jest cichy, zimny, mrożący.

Zostawiłaś mniej uważnym odbiorcom jakieś wskazówki jak czytać twoje zdjęcia?

Chyba nie. Na pewno dużą podpowiedzią jest notatka z oceną opisową. Gdy wystawiam ten cykl za granicą, zawsze dołączam jej tłumaczenie, żeby była zrozumiała dla odbiorców. Jeśli ktoś zrozumie, że nie jest to chwalenie się wynikami ze szkoły podstawowej, to pójdzie jej tropem i odnajdzie ważne znaczenia cyklu. To nie jest na tyle abstrakcyjny projekt, aby można zbudować na podstawie tych zdjęć zupełnie nową historię.

Dla mnie istotne jest też to, że każde z tych zdjęć jest też samodzielnym obrazem. Są pojedyncze obrazy, które wchodzą ze sobą w relacje wizualne albo znaczeniowe. Nie musimy tego cyklu czytać jako historii o dziewczynie, która miała wypadek samochodowy. Możemy, ale to tylko jedna z możliwości. Ta najłatwiejsza.

Na czym Tobie, autorce, zależało najbardziej w podejściu do projektu „Post“?

Na uważnym obejrzeniu cyklu. Dla mnie najbardziej wartościowe są dwa podejścia: czyste, intuicyjne doświadczenie oraz rozmowa, łącząca różne warstwy znaczeniowe. Gdy pracowałam nad tym projektem, analizowałam podobieństwa między medium fotografii, a traumą. Przeżycia traumatycznego nie jesteśmy w stanie normalnie doświadczyć w czasie rzeczywistym, bo bodźce są zbyt mocne. To niedoświadczenie później powraca i nęka, czasami przez lata. Gdy zaczniemy zestawiać to z teorią fotografii widać tak wiele zbieżności! Dobrze o tym wiedzieć.

SYLWETKA AUTORA

 

Marta Zgierska urodziła się w 1987 r. w Lublinie. Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie. Jest magistrem fotografii, teatrologii i dziennikarstwa. Jej prace były prezentowane między innymi na Malmo Fotobiennal (Szwecja), Fotofestiwalu (Łódź, Polska), DongGang International Photo Festival (Yeongwol, Korea Południowa), TIFF Festival (Wrocław, Polska) oraz na targach Photokina (Niemcy). Z kolei cykl "Post" został nominowany do Circulation(s) Festival w Paryżu, w którym prezentowani są najciekawsi młodzi fotografowie z Europy. W 2015 r. znalazła się na liście Lens Culture’s Top 50 Emerging Talents. Kilka miesięcy później została laureatką międzynarodowego konkursu Prix HSBC pour la Photographie.

(fot. Marta Zgierska, "Post")

Skopiuj link

Autor: Monika Szewczyk-Wittek

Fotoedytorka, kuratorka i autorka tekstów o fotografii. Pomysłodawczyni przedsięwzięć promujących fotografię. Współtwórczyni projektu Wszyscy Jesteśmy Fotografami. Kierowała projektem Cyfrowy TR – procesem archiwizacji i digitalizacji zbiorów TR Warszawa. Współzałożycielka agencji Napo Images. Współkuratorka archiwum Pawła Pierścińskiego. Prowadzi zajęcia z fotoedycji i etyki fotografii na Uniwersytecie Warszawskim. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Instytutu Pileckiego w Berlinie. W 2021 roku ukazała się jej pierwsza książka “Jedyne. Nieopowiedziane historie polskich fotografek”.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Marta Surovy: "Fotografia uczy mnie, jak być wierną sobie"
Marta Surovy: "Fotografia uczy mnie, jak być wierną sobie"
W wieku 30 lat rzuciła korporację, by zostać fotografką modową oraz portretową. Jakie różnice widzi dziś w pracy w Londynie i Warszawie? Czy warto opowiadać poprzez fotografię swoje prywatne...
15
Powiązane artykuły