"Poezja obrazu. Nowe spojrzenie na kreatywną fotografię" - fragmenty

Autor: Marcin Grabowiecki

5 Czerwiec 2010
Artykuł na: 49-60 minut
Opisane w książce "Poezja obrazu. Nowe spojrzenie na kreatywną fotografię" historie i styl prowadzenia dialogu z czytelnikiem stanowią wierne odbicie sposobu, w jaki Chris Orwig prowadzi zajęcia ze studentami; podobnie jak one, kolejne rozdziały tej publikacji potrafią zarazić nieodpartą chęcią do działania i życia pełną piersią. Chris Orwig zaprosił do wspólnej nauki wiele sław współczesnej fotografii, a wśród nich osobistości takie jak: Steve McCurry, John Paul Caponigro, Marc Riboud i Pete Turner. Prezentujemy fragmenty publikacji wydawnictwa Galaktyka.

PORTRETY

ZAINTERESOWANIE INNYMI jest nieodłącznym elementem ludzkiej osobowości. Nic więc dziwnego, że wiele spośród najlepszych zdjęć, jakie kiedykolwiek powstały, to właśnie fotografie ludzi. Jak powiedział kiedyś mój dobry przyjaciel i miłośnik fotografii Evan Chong: "Portrety są dla nas tak ważne, gdyż wykraczają poza granice zwykłego poznawania".

Sztuka portretowania od tysięcy lat jest jedną z najważniejszych dziedzin artystycznego wyrazu, a jej kręty nurt w pewnym sensie odzwierciedla zmiany, którym ulegała sama ludzkość na przestrzeni wieków. Choć trudno jest zdefiniować źródło naszej fascynacji fotografowaniem ludzi, to popularność portretów - a w konsekwencji ich wartość w naszych oczach - nieustannie rośnie.

Fotografia portretowa jest sztuką samą w sobie; wkraczając w jej świat, wypływamy na niezmierzone wody. Powinniśmy przy tym pamiętać, że - niezależnie od tego, jacy jesteśmy i gdzie się znajdziemy - nasza fotografia winna być nacechowana własnym, indywidualnym rysem. W gruncie rzeczy portret jest przecież wypadkową dwóch czynników: obrazem człowieka widzianego oczami innego człowieka.

Jesteś jedyny w swoim rodzaju. Już samo to sprawia, że dysponujesz zdolnościami umożliwiającymi tworzenie portretów o niepowtarzalnym charakterze, i to niezależnie od tego, czy jesteś młody czy stary, introwertyczny czy otwarty na innych, początkujący czy doświadczony. Jesteś kimś, osobowością, która nieustannie zmienia się i ewoluuje. Masz w sobie olbrzymi niewykorzystany potencjał, nie zrażaj się więc chwilowymi niepowodzeniami - najlepsze zdjęcia są dopiero przed tobą. Wśród nich z pewnością będą portrety, podlegające ciągłym wpływom mód i trendów, zmieniające się podobnie jak my sami.

Doskonalenie się

Na uczelni, na której wykładam fotografię, przed odebraniem dyplomów studenci muszą zdać końcowy egzamin, polegający na przeglądzie i zrecenzowaniu ich prac. Któregoś roku na jeden z takich przeglądów zaproszony został nie kto inny, lecz sam Jay Maisel. Tych, którzy nie znają Jaya i jego prac, gorąco zachęcam do ich obejrzenia - jest to jeden z najsłynniejszych współczesnych fotografików. Jay to nie tylko legenda fotografii, lecz także nowojorczyk z krwi i kości; jeden z tych, którzy nie wahają się oceniać surowo i szczerze. I bardzo dobrze - moim zdaniem takiej właśnie oceny potrzebują studenci, którzy przestępują próg do samodzielnej pracy twórczej.

Jeden z utalentowanych, choć nieco zbyt pewnych siebie młodych ludzi otrzymał wówczas pochlebną, ale oszczędną w słowach recenzję. Nieusatysfakcjonowany, postanowił dowiedzieć się więcej. Zapytał więc: "Jay, co powinienem zrobić, by moje fotografie były bardziej interesujące?". Jay bez zmrużenia oka odparł: "Stań się bardziej interesującym człowiekiem". Mocne, ale czyż nie prawdziwe? Nasze zdjęcia stanowią zwierciadło, w którym odbijamy się my sami. Czy też, jak ujął to fotografik Chris Rainier: ...od pewnego momentu fotografia staje się autobiografią. Droga do dobrych zdjęć wiedzie przez doskonalenie samego siebie".

Powstaje pytanie: "Kim jesteś?" lub - może jeszcze lepiej - "Jakim człowiekiem chciałbyś być?". Fotografik Rodney Smith powiedział coś, co w gruncie rzeczy nie odbiega wiele od wspomnianej wcześniej uwagi Jaya Maisela, z tym że ubrał rzecz w łagodniejsze słowa: "Jeśli chcesz robić lepsze zdjęcia, powinieneś stać się lepszym człowiekiem". Bez wątpienia rozwój wewnętrzny ma olbrzymi wpływ na styl i rodzaj wykonywanych fotografii.

Pokora

Jak nad sobą pracować, by się rozwijać, zmieniać się i dojrzewać? Jak stać się uznanym artystą? Bazując na własnych doświadczeniach, wiem, że najlepszymi nauczycielami są takt, wyciszenie i prostota. Pozwól, że wyjaśnię to nieco szerzej.

W ciągu kilku ostatnich lat miałem szczęście i przywilej rozmawiania z artystami, których głęboko szanuję, fotografowania ich lub po prostu spędzania z nimi czasu. Za każdym razem, gdy dochodziło do takiego spotkania, chłonąłem je wszystkimi zmysłami. Po pewnym czasie zorientowałem się, że łączyła ich pewna wspólna cecha. Jack Johnson, muzyk, z którym spotkałem się na miejscowej plaży, Steve McCurry na wspólnym śniadaniu, a także inne znakomitości - wszyscy ci ludzie umieją zadawać bardzo trafne pytania, a jednocześnie są wspaniałymi słuchaczami. Co więcej, żaden z nich nie uważa siebie za kogoś wyjątkowego, wybranego, żaden nie czuje się też spełniony.

Są skromni. Mają dystans do siebie i do otaczającego ich świata. Bynajmniej nie jest to teatralna poza, lecz szczere, autentyczne podejście do życia. W ich postawie widoczny jest głęboki szacunek do innych i do procesu tworzenia. No dobrze... a zatem od czego zacząć karierę fotografa portrecisty?

Joyce Tenneson, jedna z najbardziej znanych mistrzyń portretu, jest niezwykle kreatywną i pracowitą artystką. Jej bestsellerowy album zatytułowany Wise Women zawiera zdjęcia 450 osób, sfotografowanych w ciągu zaledwie jednego roku. Jednocześnie Joyce realizowała zwykłe zlecenia, prowadziła prelekcje i warsztaty fotograficzne. Trudno wręcz uwierzyć, że wspomniany album zawiera tak znakomite, poruszające portrety. "W rozmowach podczas sesji nie unikam kłopotliwych tematów" - mówi Joyce. "Przeciwnie - już na wstępie zadaję trudne pytania. Od tego zaczyna się dalsza rozmowa". Rozmowa, która sięga głęboko, każe zastanowić się nad sensem i różnymi aspektami życia. Nic dziwnego, że portrety robione przez Joyce emanują taką głębią.

Jeśli chcesz wykonywać jeszcze lepsze zdjęcia, idź za przykładem Joyce. Gdy będziesz chciał kogoś sportretować - nie spiesz się. Pomyśl, popatrz, posłuchaj, zapytaj. Zaangażuj emocjonalnie swojego modela. Porozmawiaj o czymś, co jest dla was naprawdę istotne.

Wyciszenie

Nazwać Rodneya Smitha znanym fotografikiem, to moim zdaniem o wiele za mało. Rodney jest kimś więcej. Od zawsze fascynowały mnie życie legend takich jak on i doświadczenia, które doprowadziły ich na szczyt. Któregoś dnia z przeszłości Rodneya Smitha wydobyłem informację o jego studiach teologicznych na uniwersytecie w Yale, gdzie trafił po ukończeniu szkoły i krótkiej, wypełnionej podróżami przerwie w nauce. Właśnie podczas owych studiów Rodney poznał wartość trafnych pytań. Nawet dziś, całe dekady po zamknięciu tamtego etapu, nieme pytania są jedną z cech wyróżniających fotografie mistrza. On sam twierdzi, że: "stara się tworzyć fotografie, które kwestionują i podają w wątpliwość, a nie takie, które udzielają łatwych odpowiedzi". Ta dewiza jest kluczem do zagadki popularności jego zdjęć, do których można wracać po wielokroć i nigdy nie mieć ich dosyć.

Kilka lat temu umówiłem się z Rodneyem na obiad. W pewnym momencie powiedział coś, co sprawiło, że wstrzymałem oddech. "Pewność ręki nie wypełni pustki w sercu". W zasadzie nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy później. Myślałem tylko o słowach Rodneya, a gdy wróciłem do domu, zapisałem je sobie w dzienniku.

Ta myśl zapadła mi głęboko w serce. Pozornie wydaje się oczywista: dobra fotografia nigdy nie powstaje wyłącznie dzięki mistrzowskiemu opanowaniu warsztatu. Oczywiście, technika (choćby owa pewność ręki) jest bardzo istotna, lecz nie może działać samotnie. Powinna być raczej nierozerwalnie związana z duszą. Z pięknem serca. Do fotografa należy zaś podtrzymywanie bicia tego serca. Jak powiedział Richard Avedon: "Być artystą, być fotografikiem, to badać rzeczy, które inni ludzie pomijają - troszczyć się o nie". Warsztat może być finezyjny pod względem technicznym, ale da jałowe zdjęcia, które kadr po kadrze będą prowadziły do artystycznego wypalenia.

Wróćmy więc na chwilę do serca. Twojego serca. W jakiej jest kondycji? Nieczułe, zadufane i zamknięte w sobie, czy też uważne, wolne jak ptak i pełne życia? Całkowicie zgadzam się z Arnoldem Newmanem, który miał powiedzieć: "Prawdziwe zdjęcia robimy nie aparatem, lecz właśnie sercem...".

Na początek spróbuj zrobić zdjęcie komuś, kto jest dla ciebie bardzo ważny. Dla mnie takim człowiekiem jest Nick Dekker - nauczyciel, utalentowany fotograf i mistrz ciemni.

Pani fotograf

Złocista kula wędrowała ponad południową Kalifornią i powoli zmierzała w kierunku Pacyfiku. Pogoda była znakomita. Spacerowałem, rozglądając się z podziwem dookoła, gdy nagle dobiegająca mnie dotąd muzyka ucichła. Czekałem na ten moment; oznaczał bowiem, że moi ulubieni muzycy - Ben Harper i jego kapela - właśnie zakończyli próbę i za chwilę wyjdą mi na spotkanie. Umówiłem się z Benem, że zrobię kilka zdjęć całego zespołu, i już nie mogłem się doczekać. Sprawa była o tyle delikatna, że na zrealizowanie swego zamierzenia miałem zaledwie kilka chwil po próbie, a przed rozpoczęciem zamkniętego koncertu. Wreszcie długo oczekiwany moment nadszedł. "Teraz albo nigdy!" - pomyślałem rozemocjonowany.

Spostrzegłszy Bena, zamieniłem z nim kilka słów i zaczęliśmy naprędce przygotowywać się do błyskawicznej sesji. W pewnej chwili podszedł do nas jeden z organizatorów koncertu wraz z jakąś ważną personą; tuż za nimi podążała nieznana mi pani fotograf. Oczywiście, przyszli tutaj, by zrobić VIP-owi okazyjne, pamiątkowe zdjęcie z zespołem. Nie mogłem zachować powagi na widok korporacyjnego sztywniaka z przylepionym do twarzy, oślepiającym sztucznością uśmiechem i jakże różnego od niego Bena - niewymuszonego, swobodnego muzyka. Kontrast był zaiste uderzający, a cała scena zaczynała bawić mnie coraz bardziej. Ben, choć bardzo uprzejmy, nie przestawał być sobą. Pani fotograf przymierzała się i celowała, lecz nie była zadowolona z ujęcia. Chciała, żeby Ben szerzej się uśmiechnął, i w pewnym momencie wyraźnie go o to poprosiła. Nie doczekała się reakcji. Zachęciła go więc jeszcze raz, chwilę później w jej tonie pojawiły się wręcz błagalne nutki. "Ben, uśmiechnij się... uśmiechnij się, Ben... uśmiech, proszę, powiedz CHEEEEEESE". A Ben odparł: "Szanowna pani, ależ ja się uśmiecham. Oczami". Zrezygnowana fotograf nacisnęła spust migawki, a "pamiątkowe zdjęcie" nie wyszło chyba zbyt dobrze.

Chwilę później przyszła kolej na mnie. Nie wdając się w dłuższe dyskusje, przygotowałem swój zabytkowy drewniany aparat, spojrzałem w wizjer, ustawiłem ostrość i zrobiłem kilka zdjęć. Gotowe. Na moich fotografiach Ben cudownie śmiał się oczami - czego chcieć więcej? Nie posiadałem się z radości. Na szczęście zachowałem tyle zimnej krwi, by (choć w środku aż buzowało!) powiedzieć po prostu: "Super, dzięki, Ben". "To wszystko?". "Tak, jasne. Dziękuję raz jeszcze" - odparłem. "Fajnie" - usłyszałem w odpowiedzi. W zasadzie nie musieliśmy wiele mówić; rozumieliśmy się bez słów. Szanowaliśmy się nawzajem. Cała sesja trwała zaledwie kilka chwil i zakończyła się równie łatwo, jak się rozpoczęła. Była tak ulotna, że przez chwilę wątpiłem, czy wszystko to aby rzeczywiście się wydarzyło... a przecież przebiegła dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem.

Oczywistość

Zadaniem fotografa jest sięgać poza przeciętność. Dostrzegać więcej. Tymczasem wielu z nas sztucznie ogranicza możliwości własnego wzroku, uważając, że uśmiech i wyrażanie uczuć to zadanie wyłącznie dla ust i twarzy. Jakże ubogi byłby wówczas świat! Bynajmniej nie trzeba się wybierać na solowy pokaz baletowy, by docenić ekspresję całego ciała. Rozejrzyj się wokół siebie choćby teraz, czy po prostu następnym razem, gdy będziesz wśród ludzi. Przyjrzyj się im, zwracając uwagę na wyrażanie uczuć gestem. Jestem pewien, że wystarczy ci kilka chwil, by dostrzec więcej różnorodnych zachowań i znaków, niż Innuici znają pojęć na nazwanie śniegu.

Jeśli już mowa o Innuitach. Niektórzy twierdzą, że istotnie umieją oni nazwać śnieg na setki lub wręcz tysiące różnych sposobów. Choć zapewne jest w tym sporo przesady, to mam silne przekonanie, że innuicka paleta pojęć i słów opisujących śnieg jest z pewnością bardzo bogata - choćby dlatego że towarzyszy im nieustannie, przez całe życie. Czyż rozmowa o śniegu z Innuitą nie byłaby pasjonująca? Pomyśl, jak wielu rzeczy mógłbyś się dowiedzieć!

Słowa, których używamy, odzwierciedlają naszą wiedzę, doświadczenia i sposób widzenia świata. Problem z fotografią portretową nigdy nie leży w temacie jako takim. Jak powiedziała kiedyś Annie Leibovitz, jedna z najbardziej cenionych fotografików wszechczasów: "Nieudana fotografia to wyłącznie moja wina". Problem z nieudanymi zdjęciami tkwi w nas samych. Ile razy się zdarza, że spoglądając na zdjęcie, odnosimy wrażenie przytłaczającej oczywistości. Nadmiernego uproszczenia. W takich przypadkach musimy sięgnąć głębiej. Jako nauczyciel i wykładowca niejednokrotnie mam do czynienia z nazbyt trywialnymi, kłującymi oczywistością pracami. Autorzy oczywiście uważają, że ich dzieła są oryginalne, wzruszające, mają w sobie nieodparty urok i "to coś", co decyduje o wartości kompozycji.

Staram się wówczas wyjaśnić studentowi błąd na przykładzie: "Wyobraź sobie, że jesteś wojskowym; najlepiej kapralem, któremu zamarzyła się kariera powieściopisarza. Postanawiasz napisać krótkie opowiadanie mające być próbką twojego talentu. Niestety, w co drugim zdaniu klniesz jak... jak kapral. Według ciebie, co powie recenzent? Nietrudno przewidzieć, prawda? W najlepszym przypadku każe ci przepisać całe opowiadanie od nowa, bez użycia słów powszechnie uznanych za obraźliwe. Nie chodzi bynajmniej o ogładę językową, raczej o to, że bluzgać jest łatwo. Zbyt łatwo. Jeśli chcesz być znakomitym pisarzem, musisz nauczyć się wyrażać pewne emocje bez (nad)używania przekleństw".

Jeśli chcesz być znakomitym portrecistą, nie wahaj się rejestrować całej gamy emocji i gestów. Doceniaj detale, by uwrażliwić się na zjawiska i uczucia, których wcześniej nie dostrzegałeś. Wkrótce sam się przekonasz, co najbardziej pociąga cię w fotografii portretowej i jaką ścieżką podążysz.

We własnej pracy staram się raczej robić zdjęcia nie tyle emocjonalne, ile wyrażające emocje. Wiem, różnica między emocją a emocjonalnością jest subtelna, lecz nauczyłem się ją dostrzegać. Za każdym razem próbuję skupić się na niuansach, drobnych gestach, nie teatralnych minach i pozach. Moja fotografia jest podporządkowana akcentowaniu wewnętrznych przeżyć. Dzięki nim uczę się widzieć więcej, wyostrzam zmysły i nawiązuję z ludźmi głęboki, naturalny kontakt. Wreszcie to one dyktują mi moment, w którym decyduję się nacisnąć spust migawki.

Nie chcę przez to powiedzieć, byś koniecznie powielał mój styl i sposób pracy. Zdecydowanie wolałbym, abyś obrał własną drogę i sam określił swoje potrzeby oraz cele artystyczne. Niezależnie od tego, powinieneś jednak nieustannie poszerzać i wzbogacać swój słownik emocji - to najpewniejszy sposób na tworzenie ciekawszych, pełniejszych i po prostu lepszych zdjęć.

Ben Harper, muzyk.

Znaczenie

Uśmiech może być ozdobą, lecz w fotografii portretowej nie zawsze chodzi o uśmiechy. Na przykład Annie Leibovitz nie prosi swych modeli o uśmiech. Dlaczego? Zastanówmy się nad tym przez chwilę.

Czy brak przyjaznego wyrazu twarzy na zdjęciu portretowym rzeczywiście stanowi poważny problem? Moim zdaniem - nie. Z drugiej strony sam przyznaję, że ten aspekt sztuki uprawianej przez Annie jest tajemnicą, która wymaga uważnego zgłębienia. Tym bardziej, że sama Leibovitz mówi: "Nawet nie wiesz, jaka to ulga: powiedzieć komuś fotografowanemu, że nie musi się uśmiechać". Dlaczego ten prosty w istocie komunikat przynosi chwilę wytchnienia? Przypuszczam, że nieustanne proszenie o uśmiech kojarzy się z nieszczerością, brakiem autentyczności.

Jeśli fotografia sprawia wrażenie sztucznej, traci swą moc, a przecież najpiękniejsze, prawdziwie artystyczne zdjęcia cechują się właśnie wyjątkową ekspresją, siłą wyrazu, które przyciągają uwagę odbiorcy. Zdjęcie musi być wiarygodne - w przeciwnym razie pozostanie jedynie płytkim, powierzchownym obrazem. Już Arystoteles stwierdził: "Sztuka nie polega na odzwierciedlaniu zewnętrznej powłoki rzeczy, lecz ich istoty, która leży wewnątrz". Mówiąc prościej, chodzi nam o to, by docierać do prawdy, by wiedzieć, co dzieje się "w środku". Czyż miłość nie polega na zdobywaniu takiej wiedzy? Pozwól, że przytoczę fragment piosenki Stinga pt. Every breath you take: "Every vowyou break, Every smile you fake (...) be watchingyou" - "Nie umknie mi żadna twoja złamana obietnica, żaden fałszywy uśmiech". Fałszu nie da się zamaskować. Nie da się też zbudować na nim prawdziwych relacji i związków.

Jak zawsze, tak i w tym przypadku trzeba zachować umiar. Nieraz będzie ci zależało na tym, by zrobić - a nawet zaaranżować - ciepłe, pełne radości zdjęcie. Sztuka nie polega na tym, by na siłę rejestrować tylko wyciszone, subtelne emocje; pamiętaj jedynie o tym, że autentyczny, prawdziwy gest jest zawsze ciekawszy i lepszy niż ten, który został zrobiony na zamówienie.

Shaun Tomson jest mistrzem świata, żywą legendą windsurfingu i... jednym z moich idoli. Shaun idzie przez życie z odwagą i godnością, choć los nie szczędzi mu burz i osobistych tragedii. W jego oczach widać kogoś więcej niż tylko legendę sportu, kogoś więcej niż mistrza deski.
Tom Curren jest spokojnym, uczciwym i szczerym człowiekiem. A przecież ten skromny mężczyzna to jeden z największych mistrzów windsurfingu

Historia

Scenariusz dobrej książki nigdy nie sprawia wrażenia, jakby został naprędce połatany z kilku niezbyt pasujących do siebie fragmentów. Opowiadana historia musi zainteresować czytelnika, zachęcić go do zanurzenia się w niej, do uczestnictwa. Potem zaś, gdy czytelnik "połknie haczyk", fabuła ma podtrzymywać jego zainteresowanie. Rozwijać się w wiarygodny, przekonujący sposób. Jak pisał John Updike: "Narracja jest niczym pomieszczenie, na którego ścianach namalowano atrapy kilkorga drzwi. Czytając, mamy wrażenie istnienia kilku potencjalnych wyjść z danej sytuacji, lecz w chwili gdy autor prowadzi nas do wybranych przez siebie drzwi, wiemy, że to te właściwe - tylko te jedne dadzą się otworzyć".

Nie inaczej jest w fotografii, a szczególnie w fotografii portretowej. Jako portrecista, to ty decydujesz o tym, w jaki sposób zachęcić odbiorcę do uczestnictwa. Jaką część opowiadanejhistorii odsłonić. Kiedyś pracowałem nad projektem albumu ze zdjęciami mistrzów windsurfingu. Przystępując do tego projektu, wiedziałem, że mogę pokazać ich jako żywe legendy, lecz takie ujęcie tematu było już przerabiane w sportowym światku dziesiątki razy. Postanowiłem więc wyjść poza złocone ramy mitów i legend, w jakiś sposób dopuścić do głosu autentyczność. Aby, niezagłuszona, mogła wyrazić siebie cicho, lecz dobitnie. Zawsze uwielbiałem ów głos.

Przygotowując się do realizacji projektu, miałem w pamięci słowa Philippe'a Halsmana: "Zrobić dobry portret jest niesłychanie trudno. Zbyt duża istnieje pokusa, by ulec kaprysom fotografowanej osoby, zamiast przedstawić ją taką, jaką jest w istocie". Iść na łatwiznę? W żadnym razie. Chciałem zrobić coś autentycznego, pokazać prawdziwe zwycięstwa i porażki. Podobnie jak w powieści, scenariusz zdjęć nie zawsze jest czytelny i przewidywalny, lecz gdy fotograf poprowadzi nas za rękę do odpowiednich drzwi, będziemy wiedzieli, że to jedyne dobre wyjście - jego sens będzie potwierdzeniem tego, co intuicyjnie czuliśmy od początku.

Gerry Lopez jest kolejną legendą windsurfingu. Wesoły człowiek o zaraźliwym śmiechu i talencie do opowiadania skrzących się dowcipem historii. "Prawdziwy gawędziarz" - jak mawiają o nim Hawajczycy. Zdjęcia pokazują Gerry'ego w jego żywiole: kolejne migawki, które rejestrowałem pomiędzy zdaniami snującej się z wolna opowieści, świetnie oddają swobodę bycia i pogodę ducha tego sportowca.

Radość

Wróćmy na chwilę do tych zdjęć, na których chciałbyś pokazać uśmiech. Podobnie jak wielu innych fotografów, zdecydowanie wolę być z tej "bezpiecznej" strony obiektywu. Niemniej mając na względzie szlifowanie warsztatu fotograficznego, od czasu do czasu trzeba pojawić się także po drugiej stronie; choćby po to, by lepiej zrozumieć uczucia, których się wówczas doświadcza.

Któregoś dnia potrzebowałem jakiegoś "optymistycznego" autoportretu do realizowanego właśnie projektu. Zaprosiłem wówczas mojego przyjaciela, także fotografa, do współpracy i wyjaśniłem, o jakie zdjęcie mi chodzi. Nie musiałem go długo namawiać, lecz przed rozpoczęciem sesji wspomniałem: "Wiesz, zawsze miałem problem z naturalnym uśmiechaniem się przed obiektywem". Co powinien zrobić mój przyjaciel, usłyszawszy takie słowa? Co ty zrobiłbyś na jego miejscu? Czy w ramach pogoni za autentycznością pozwoliłbyś mi po prostu być sobą?

Nie wiem. Wiem natomiast, co stało się wówczas. Kolega fotograf odparł bez zmrużenia oka: "To żaden kłopot, po prostu będę musiał cię rozśmieszyć". Już sama ta odpowiedź wprawiła mnie w dobry nastrój. I rzeczywiście, w trakcie sesji kilka razy śmiałem się do łez, a zdjęcia wyszły po prostu rewelacyjnie.

Naśladowanie

"The New York Times" nazwał kiedyś Richarda Avedona "najsłynniejszym fotografikiem wszech czasów". Nie bez powodu: Avedon miał niezrównany talent do fotografowania ludzi. Jego zdjęcia, podobnie jak biografia, są pełne życia, witalności i głębi. Richard Avedon poświęcił się swojej pasji bez reszty. Była jego siłą napędową do ostatnich dni, do ostatnich minut życia: wielki fotograf po raz ostatni nacisnął spust migawki pod koniec 2004 roku, w trakcie jednej ze swoich sesji zdjęciowych. Jego śmierć jest niepowetowaną stratą dla fotografii.

Avedon powiedział kiedyś: "Jeśli spędzę jakiś dzień, nie zajmując się fotografią, to mam wrażenie, jakbym zapomniał o czymś bardzo ważnym, jakbym zaniechał jakichś funkcji życiowych. Zapomniał się obudzić".

Richard Avedon posiadł niezwykłą umiejętność portretowania bardzo różnych ludzi, począwszy od prezydentów mocarstw, poprzez francuskie modelki, aż do zniszczonych życiem farmerów. Nawet pobieżny przegląd jego prac skłania do pytań: "Jak on to zrobił? Jak to możliwe, by zawrzeć taką liczbę detali, zachować taką precyzję przekazu, takie emocje w tak różnych rodzajach portretów, od Obamy do pszczelarza?". Richard Avedon w dużej mierze zawdzięcza sukces swoich zdjęć temu, jakim sam był człowiekiem, oraz niezrównanym zdolnościom nawiązywania kontaktu z ludźmi, których fotografował.

W pewnych sytuacjach stawał się bardzo towarzyski i dynamiczny. Bywało, że podczas "poważnych" sesji z modelkami tańczył, skakał i cieszył się jak dziecko, trzymając w ręku aparat. Jego energia i witalność w magiczny sposób udzielały się innym, a wkrótce nawet spokojne, otoczone nimbem swej urody modelki zaczynały tryskać humorem. Oczywiście magnetyczny urok Avedona nie ograniczał się do zarażania innych energią. Nie każda sesja i sytuacja temu sprzyjały. Spójrz choćby na cykl fotografii z tzw. "dzikiego Zachodu". Jakim cudem na prostych, skądinąd, zdjęciach udało mu się wydobyć takie uczucia i emocje?

W poszukiwaniu odpowiedzi dotarłem do osoby będącej jednym z bardzo bliskich współpracowników Avedona i prawą ręką podczas wspomnianego przed chwilą projektu, poświęconego dokumentowaniu życia ludzi z amerykańskiego Zachodu. Byłem zafascynowany tym, czego się dowiedziałem. Otóż Avedon prosił swojego modela o ustawienie się przed aparatem. Starym, wielkoformatowym aparatem fotograficznym 8x10 cali. Przez krótką chwilę słynny fotografik buszował pod tkaniną osłaniającą urządzenie, sprawdzając kompozycję kadru i ostrość, lecz po chwili wynurzał się zza drewnianego pudła, przekazywał sprzęt asystentowi i zaczynał wpatrywać się w fotografowanego człowieka. Czasami zamieniał z nim kilka słów, lecz częściej - jak gdyby od niechcenia - zmieniał swoją postawę, ułożenie ciała. Używał niewerbalnego języka. Fotografowany, nie wiedząc, co w takiej sytuacji robić, najczęściej bezwiednie powtarzał owe gesty.

Właśnie w tej strategii przejawiał się geniusz Avedona. Wielki fotografik nigdy nie ukrywał się za korpusem aparatu. Sesja zdjęciowa przypominała raczej wspólny taniec gestów i symboli. Jednocześnie trudno mówić o zwykłym naśladownictwie - to raczej obecność i charyzma Avedona, jego sugestywna mimika oraz komunikacja bez użycia słów były zachętą do zaangażowania się w sesję. Avedon zdawał się mówić: "Zaufaj mi, idź za mną", a jego modele rzeczywiście mu ufali.

Treść

Obserwowanie ludzi jest proste. Znacznie trudniejszy jest bezpośredni kontakt: podejść do kogoś obcego, pokierować krokami sławnego człowieka lub przeprowadzić sesję zdjęciową z własnym szefem. Pomimo niepewności i niepokoju towarzyszących takim eksperymentom warto się o nie pokusić.

Gdy byłem nastolatkiem, przykleiłem sobie nad biurkiem kartkę z maksymą: "Ryzyko jest zaczynem wszystkich wielkich osiągnięć". Te słowa powinny być prawdziwie bliskie sercu każdego fotografa. Jeśli chcesz tworzyć obrazy o olbrzymiej sile wyrazu, musisz podejmować ryzyko. Nie bać się korzystać z okazji. Trudno o lepszą ilustrację tej tezy niż historyczne zdjęcie Winstona Churchilla, wykonane przez fotografika Yousufa Karsha.

Był rok 1941. Yousuf Karsh otrzymał zlecenie sfotografowania Winstona Churchilla po jednym z jego słynnych wystąpień. Polityk nie był w dobrym nastroju. Zapalił świeże cygaro i rzucił Karshowi półgębkiem: "Możesz zrobić jedno" (mając na myśli zdjęcie). Dalszy ciąg tej sceny Yousuf Karsh opisuje następująco:

Churchill i jego cygaro stanowili nierozłączną parę. Wiedziony nadzieją, podałem mu popielniczkę, lecz on ani myślał je odłożyć. Wróciłem więc do aparatu, ustawiłem wszystkie niezbędne parametry, upewniłem się, że pod względem technicznym zdjęcie będzie bez zarzutu, i czekałem. Churchill ćmił i kopcił, a ja cierpliwie czekałem dalej. W pewnym momencie podszedłem do niego i bez większych ceregieli, choć z należytym szacunkiem, wyciągnąłem cygaro z jego ust, mówiąc: "Proszę o wybaczenie, sir". Zanim zdążyłem wrócić do aparatu, kątem oka uchwyciłem minę wielkiego polityka. Gdyby mógł, zmiażdżyłby mnie wzrokiem. W tej samej sekundzie nacisnąłem spust i zrobiłem zdjęcie...

Winston Churchill bez swego słynnego cygara.

Ta fotografia stała się czymś w rodzaju symbolu. Przesłaniem, które dzięki Karshowi nabrało cech odzwierciedlających determinację i opór Brytyjczyków. Symbolicznym obrazem, który stał się motywacją dla całego narodu i jednym z najczęściej powielanych zdjęć w historii fotografii. Nie była to jedyna fotografia, która powstała tej nocy. Druga została zrobiona chwilę później - Churchill, którego poza nie zmieniła się ani odrobinę, ma na niej znacznie pogodniejszą minę i uśmiecha się, zauważywszy komizm sytuacji. To drugie zdjęcie, oczywiście, zostało zupełnie zapomniane.

Wróćmy do współczesności i spraw nam bliższych. Co przeszkadza ci w wykonywaniu znakomitych zdjęć portretowych? Jakie ryzyko powinieneś podejmować? Ryzyko jest integralną częścią fotografii portretowej. Czasami wiąże się z koniecznością zapytania obcokrajowca o pozwolenie na wykonanie zdjęcia. Innym razem z poproszeniem znanej aktorki o wejście na dach samochodu. Oczywiście, ryzyko bywa większe i mniejsze... Może któregoś dnia będziesz chciał zrobić zdjęcie swojego ojca, który bardzo nie lubi być fotografowany, i poprosisz go o pozowanie do sesji. To też ryzyko, choć bardziej udomowione. Tak czy owak, zachęcam cię do przemyśleń na ten temat. Zastanów się, jakie działania mógłbyś podjąć, aby stymulować swój rozwój fotograficzny.

Wystarczająco dobre

Entuzjaści fotografii nierzadko decydują się na podjęcie studiów w tym kierunku. Wkładają mnóstwo czasu, pieniędzy i wysiłku w swoje wykształcenie. To się opłaca - mogę to powiedzieć z czystym sumieniem jako wykładowca na uczelni, w której jednym z kierunków jest właśnie fotografia. Lubię patrzeć, jak studenci rozwijają swoje umiejętności, jak doskonalą warsztat, by wreszcie opuścić mury naszej szkoły -bogatsi o nowe doświadczenia, doskonale przygotowani pod względem technicznym. Czasami wręcz zbyt doskonale.

Pamiętam pewnego młodego człowieka, który podczas studiów zafascynował się fotografią portretową. Był na tyle dojrzały i świadomy, aby zdawać sobie sprawę z tego, że korzyści wyniesione ze studiów będą wprost proporcjonalne do włożonego w nie wysiłku. Nie oszczędzał się więc i przez kilka lat ciężko pracował nad sobą. Opłaciło się - jego prace zaczęły odnosić pierwsze sukcesy.

Niedługo przed ukończeniem studiów zdecydował się odwiedzić dom rodzinny. Miał w planach zrobienie kilku pamiątkowych rodzinnych zdjęć - tym ważniejszych, że jego ojciec mocno podupadł na zdrowiu. Po dwudziestogodzinnej podróży przyleciał na miejsce. W powrotach do domu jest coś niezwykłego; szczególnie po latach przerwy, u progu nowego, dorosłego życia. Dla młodego człowieka była to szansa podzielenia się z rodziną sukcesami i osiągnięciami. Pokazania, jakim jest człowiekiem. Była to jedna z tych pięknych, udanych wizyt rodzinnych, lecz wreszcie przyszedł czas pożegnania i powrotu na uczelnię.

Jeden z kolegów zapytał po powrocie: "Jak było? Zrobiłeś zdjęcie swojemu tacie?". "Wycieczka była genialna. Dawno już nie czułem się tak szczęśliwy... ale z drugiej strony, wiesz, nie zrobiłem ojcu żadnych zdjęć. Nigdy nie mogłem złapać dobrego światła". Kilka dni później ów student otrzymał informację o śmierci taty.

Zawdzięczam fotografii wiele cennych życiowych nauk. Bodaj najważniejszą rzeczą, jakiej się dzięki niej nauczyłem, jest ta, że nasze życie trwa bardzo krótko. Aparat fotograficzny służy mi do spowalniania i wydłużania czasu, który został nam dany. Czasami sprawdza się pod tym względem znakomicie, lecz bywa, że staje się przeszkodą. Wiem jedno: sprzęt i światło zawsze są wystarczająco dobre. Nieważne, jakie. Nie pozwól, by kolejny dzień upłynął ci bez celu.

Wskazówki praktyczne

Jeśli jesteś choć trochę podobny do mnie, to zapewne nie możesz się już doczekać, by przystąpić do działania. Wystartować do próbnego lotu. Jak oderwać się od ziemi? Przede wszystkim trzeba po prostu zacząć fotografować, a gdy już zaczniesz, postaraj się skorzystać z garści następujących praktycznych wskazówek, które ułatwią ci doskonalenie umiejętności i warsztatu. Pamiętaj, że podane tutaj porady mają za zadanie jedynie wytyczyć pewien kierunek, drogę, która poprowadzi cię do samodzielnego zdobycia zaawansowanych i znacznie bardziej zróżnicowanych umiejętności fotograficznych.

Oświetlenie studyjne a fotografowanie w świetle zastanym

Podczas nauki fotografowania w świetle zastanym warto sięgnąć po doświadczenia zdobyte w studiu - pewne właściwości oświetlenia studyjnego doskonale sprawdzają się bowiem w przypadku portretów.

Zauważ, że oświetlenie na większości portretów studyjnych jest bardzo miękkie i delikatne, a mimo to w oczach sfotografowanych osób widoczne są wyraźne, jasne iskierki. Pożądaną miękkość i naturalny wygląd oświetlenia fotografowie studyjni zawdzięczają specjalnym, wielkim konstrukcjom - zwanym softboxami - służącym do rozpraszania światła lamp. Ocienione miejsca fotografowanych osób doświetlane są przy użyciu reflektorów, odbijających światło w odpowiednie miejsca sceny. Wspomniane "iskierki" w oczach stanowią efekt wszystkich wymienionych źródeł światła.

Mam dla ciebie dobrą wiadomość: jeśli wyrobisz sobie spostrzegawczość i "fotograficzne oko", nauczysz się dostrzegać znakomite światło w niemal dowolnych warunkach oświetleniowych, w całkiem zwyczajnych miejscach. Niektórzy fotografowie mają takie wyczucie światła i plastyczności oświetlenia, że nigdy nie używają żadnego innego światła oprócz naturalnego.

Światło okienne

Dzieciństwo spędziłem w północnej Kalifornii, w pięknym domu zaprojektowanym i wybudowanym przez mojego ojca. Jedna z ogromnych ścian w salonie była niemal w całości przeszklona. Rozciągający się z tego pokoju widok był niewiarygodnie piękny, podobnie jak naturalne światło w tym pomieszczeniu. Do portretów nadawało się wręcz znakomicie.

Oczywiście, dobre światło portretowe nie wymaga skonstruowania ściany z okien. W zupełności wystarczy jedno, duże okno, przez które wpada słońce. Ważne jest głównie to, by nie były to bezpośrednie promienie słońca, lecz światło odbite, rozproszone, które ma wspaniałe właściwości, jeśli chodzi o zdjęcia portretowe. Takie światło tuszuje przebarwienia, niweluje zmarszczki i sprawia, że fotografowany człowiek nie musi osłaniać i mrużyć oczu. Co więcej, bliskość okna ma uspokajający, krzepiący wpływ. Okna są naszymi oczami na zewnętrzny świat. Któż z nas nie lubi wyglądać przez okno? Lokując fotografowaną osobę w pobliżu okna, pozwalasz się jej odprężyć i zrelaksować.

Podejmowanie ryzyka może czasami oznaczać poszukiwanie nowych miejsc lub sięgnięcie po nieznany wcześniej aparat czy obiektyw. Obydwa pokazane tutaj zdjęcia Keitha Malloya zostały zrobione w odstępie zaledwie kilku minut, a przecież ich charakter i klimat są zupełnie inne.
Keith Malloy jest wyśmienitym windsurferem, pływakiem, podróżnikiem i nie tylko. Sfotografowałem go w salonie jego domu, z oknami wychodzącymi na Ocean Spokojny. Naturalne, ciepłe światło dochodzące z okna w zupełności wystarczało do oświetlenia całej sceny.

Cień w plenerze i poszukiwanie dobrego miejsca

Jeśli podczas fotografowania w plenerze zauważysz, że oświetlenie jest zdecydowanie zbyt ostre, nie wahaj się podążać ścieżkami wytyczonymi przez wielkich fotografików, takich jak Richard Avedon. Mistrz unikał nadmiernych komplikacji i w takich sytuacjach po prostu szukał cienia. Cień w plenerze jest dość szerokim pojęciem: może to być dowolne miejsce, na które nie padają bezpośrednie promienie słońca, takie jak cień korony drzewa, zadaszony ganek, ocieniona strona szopy lub budynku, a czasami na przykład wnętrze garażu z szeroko otwartymi drzwiami, przez które wpada światło.

Tak czy owak, poproś fotografowaną osobę o to, by odsunęła się od bezpośrednio oświetlonego miejsca i ustawiła w cieniu. Przyjrzyj się wówczas światłu i zasugeruj modelce lub modelowi, by przeszedł bądź przeszła kilka kroków w tę i z powrotem. Obserwuj, jak układają się światła i cienie na sylwetce postaci, gdy będzie ona się oddalała i przybliżała do źródła bezpośredniego światła. W poszukiwaniu optymalnego ustawienia nie zapomnij o odblaskach światła w oczach fotografowanego człowieka - są bardzo istotne.

Podczas fotografowania w cieniu zwróć uwagę na wygląd budynków znajdujących się w pobliżu. Jeśli jeden z nich będzie pomalowany na biały lub bardzo jasny kolor, może służyć jako reflektor odbijający światło w kierunku fotografowanej osoby. Ustaw ją tak, by wykorzystać zalety "naturalnych ekranów". Spróbuj wykonać zdjęcie nieco z góry, na przykład z małej, przenośnej drabinki lub zaimprowizowanego podestu. W ten sposób fotografowany człowiek będzie musiał popatrzeć odrobinę wyżej w górę, a w jego oczach odbije się jasne, świetliste niebo.

Jeśli mimo wszystko będziesz miał problemy z uzyskaniem atrakcyjnie wyglądających iskierek w oczach, poproś asystenta, by założył błyszczące okulary przeciwsłoneczne. Przyjrzyj się odbiciom światła w szkłach okularów i wykorzystaj je jako "mapę odblasków", jakie powinny pojawić się w oczach modela.

Pamiętaj, że sztuka dostrzegania i wykorzystywania dostępnego światła to tylko jeden z elementów układanki. Można powiedzieć, że stanowi ona odpowiednik umiejętności obsługi lamp dla fotografa studyjnego. Tymczasem fotografia jest czymś więcej niż tylko popisem umiejętności technicznych.

Większość podręczników fotograficznych wyraźnie przestrzega przed wykonywaniem zdjęć w samo południe. Niemniej, przy odrobinie pomysłowości, nawet w oślepiającym słońcu da się znaleźć odrobinę cienia. Oto windsurfer Ton Curren w swojej posiadłości w Santa Barbara.
Utalentowany narciarz, Travis Blue, na szczytach Gór Kaskadowych.

Chris Orwig "Poezja obrazu. Nowe spojrzenie na kreatywną fotografię"
Cena detaliczna: 59,90 zł

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak wybrać kabel HDMI, żeby nie mieć problemów na planie i uzyskać optymalną jakość? W tym poradniku przyglądamy się odpowiednim kablom do filmowania na przykładzie oferty marki...
17
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Nadal myślisz, że najlepszym pomysłem na walentynkowe zdjęcie jest serce narysowane na zaparowanej szybie? Zobaczcie, co na ten temat ma do powiedzenia sztuczna inteligencja.
4
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Filmowo-fotograficzny świat nie mógłby istnieć bez światła. W tym artykule fotograf Piotr Werner na przykładzie lamp GlareOne 300 BiColor D pokazuje trzy filmowe ustawienia...
16
Powiązane artykuły