Panasonic Lumix G2 - opinia Jacka Gilarskiego

Autor: Michal Grzegorczyk

24 Wrzesień 2010
Artykuł na: 9-16 minut
Zapraszamy do lektury kolejnej części cyklu opinii czytelników o Lumiksie G2. Jej autorem jest Jacek Gilarski, który porównał aparat do starszego Lumiksa FZ-50.

Zgłaszając się do testu Lumiksa G2 przedstawiłem pomysł porównania go z Lumiksem FZ-50. Drugi to kompakt trochę udający lustrzankę: obiektyw o naprawdę szerokim zakresie ogniskowych, możliwość manualnego ostrzenia pierścieniem na obiektywie, obrotowy ekran, dwa pokrętła sterujące, tryby P-A-S-M i tematyczne wybierane pokrętłem na górze obudowy, gorąca stopka zgodna z systemami Panasonika, zapewniająca tryb TTL. Niby coś więcej niż zwykły kompakt, ale bez lustra i z obiektywem przytwierdzonym na stałe. Wady: szumy, powyżej ISO 200 naprawdę poważne - choć widziałem już na forach komentarz, że morze i tak szumi bardziej - oraz zażółcenie kadrów wykonywanych przy długich czasach, a także brak trybu "bulb". Zalety: szeroki zakres ogniskowych i sama jakość obiektywu oraz, według mnie, obsługa podobna do obsługi lustrzanki.

G2 zaś to jeden z przedstawicieli rodziny bezlusterkowców z wymienną optyką w systemie Mikro 4/3. Już nie kompakt, bo można wymieniać szkła, ale na pewno nie lustrzanka.

Porównałem wymiary obu aparatów. Wynik? G2 okazał się nieco mniejszy. Oznacza to niestety także mniejszy uchwyt dla prawej dłoni. Wysklepienie pod spustem migawki jest, jak dla mnie, zbyt filigranowe. Podobnie nawis nad kciukiem. Wolę masywniejszą budowę FZ-50. Ale już odnośnie do pokrycia body G2 matową warstwą gumopodobną uważam, że jest to świetny pomysł.

Elementy sterowania, oprócz pokrętła wyboru trybów, no i dotykowego ekranu, to: pokrętło pod prawym kciukiem, które można wcisnąć, zmieniając sterowany nim parametr, dwie dźwignie pod pokrętłem wyboru trybów, sterujące zasilaniem i włączające tryb serii oraz bracketing, a także umieszczone z lewej strony pokrętło i dźwignia służące do wybierania spośród naprawdę wielu ustawień ostrzenia. Z tyłu znajdują się: dobrze znany użytkownikom FZ-50 pięcioprzyciskowy wybierak, guziczki "display" i "delete" - ten ostatni włączający też możliwość podglądu planowanego ujęcia - oraz blokada ostrości i przysłony, a także włącznik trybu przeglądania. Z lewej znajdziemy przełącznik ekranu i wizjera. Obok "display" przełączającego różne konfiguracje wyświetlania, jest "Q-menu", generalnie odpowiadający przyciskowi "function" w FZ-50 i zapewniający szybki dostęp do większości ustawień. Rozmieszczenie elementów kontrolnych nie sprawia według mnie większych trudności w ich opanowaniu, tyle że guziczki są na tyle małe i płaskie, że naprawdę trudno odnaleźć je, patrząc w wizjer. A co dopiero mówić o pstrykaniu w rękawiczkach albo przez foliowy "rain sleeve". FZ-50 sprawdza się w tym przypadku dużo lepiej. I jeszcze dwa przyciski, które są, ale nie muszą działać, jeśli sobie tego nie życzymy: szybkie przejście w tryb filmowania i włączanie trybu "full auto". Działanie obu można zablokować w menu, tak jak intensywnie niebieskie podświetlenie przycisku "iA".

Zakrycie wszystkich gniazd gumowymi zaślepkami robi wrażenie i z pewnością się przydaje, nawet jeśli sam korpus nie jest tak do końca uszczelniony. Mnie spodobała się przede wszystkim wielofunkcyjność: to samo gniazdo służy do podłączenia i zewnętrznego mikrofonu, i wężyka spustowego. Zamiast wejścia napięcia z zewnętrznego zasilacza projektant proponuje zamienić akumulator na adapter i odpiąć zaślepkę, aby zrobić miejsce na przewód. Choć umieszczenie wejść karty i akumulatora obok siebie w dolnej ściance korpusu uznałem początkowo za gwarancję dużej niedogodności, szybko przekonałem się, że aby uniemożliwić czy choćby utrudnić dostęp, kostka statywu musiałaby mieć naprawdę duże rozmiary.

Obiektyw. Ten dostarczony z aparatem to spacer-zoom z optyczną stabilizacją obrazu, którą można wyłączyć przełącznikiem na obudowie. Tubus obiektywu wysuwa się, kiedy zwiększamy ogniskową, ale soczewka nie obraca się. Jest też pierścień manualnego ostrzenia umieszczony przed zoomem, oba chodzą z przyjemnym oporem. Tubus nie przesuwa się pod własnym ciężarem, jak w niektórych zoomach do lustrzanek. Zbyt mało jest przestrzeni na palce między gripem a obiektywem. Być może sytuacja wygląda inaczej, kiedy przykręcony jest obiektyw kitowy o mniejszej średnicy.

Przekonałem się, że aparat jest gotowy do pracy dosłownie natychmiast. Starszy kuzyn potrzebuje chwili - choć nie tak znowu długiej - aby się obudzić, z G2 nie musimy czekać.

Wizjer. Przyznam, że nawet mimo lektury artykułów o G2 jakość obrazu naprawdę może zmylić, tak że nie wiadomo, czy to wyświetlacz, czy wizjer optyczny, a użytkownik jest w stanie ustawić parametry jasności i kolorów wyświetlania. Gdyby mieć coś takiego w FZ-50... Ilości dostępnych w wizjerze informacji nie powstydziłaby się żadna półprofesjonalna lustrzanka. Nie dość tego, w kilku przypadkach użytkownik może sam zdecydować, czy potrzebuje wyświetlenia danego parametru, czy też nie. Skale czasów otwarcia migawki i przysłony są więcej niż czytelne, do tego pod nimi możemy dodać informację, o ile ewentualnie prześwietlone albo niedoświetlone będzie zdjęcie. Zawsze można też włączyć wskaźnik prześwietlenia. Nawet jeśli pomylimy się więc w ustawieniach przysłony i czasu, G2 poinformuje nas, jak wielka jest nasza pomyłka i której części zdjęcia dotyczy. A w trybie odtwarzania możemy wyświetlić trzy histogramy, po jednym dla każdego koloru składowego. Nic tylko eksperymentować i zdobywać doświadczenie. Dodam tylko, że większość z tych parametrów wyświetlana jest także w wizjerze FZ-50, jednak z uwagi na jego mniejsze wymiary i rozdzielczość część z nich musi zniknąć przy naciśnięciu spustu do połowy.

Największe wrażenie zrobił na mnie zakres ISO, sięgający aż 6400. Ale jeśli nie mamy noża na gardle, lepiej poprzestać na 800, inaczej musimy używać software'u do odszumiania. Notabene kolejna odsłona dołączonego oprogramowania Silkypix jest jak zwykle przyjazna użytkownikowi.

Użytkownik G2 ma duże możliwości wyboru formatów zapisu zdjęć: kilka jakości JPEG, RAW sam albo z mniejszym lub większym JPEG. FZ-50 zapisuje jeden RAW przez kilkanaście sekund, G2 może zapisać po kilka RAW w serii. No dobrze, ten procesor i bufor też można zapchać, ale nie dzieje się to zawsze i nie od razu, a już na pewno nie wtedy, gdy wybierzemy JPEG.

Zapoznawszy się z wizjerem, otworzyłem ekran - inaczej nie mógłbym dobrać się do przestawiania obszaru ostrzenia, chciałem też popstrykać przez pacnięcie palcem w ekran. Dotykowy wyświetlacz okazał się bardzo absorbującym gadżetem, dającym dostęp do wielu ciekawych funkcji, jak płynna zmiana miejsca wyświetlania histogramu. Zacząłem się jednak zastanawiać, czy to coś więcej niż gadżet. Z jednej strony - nie, ponieważ to samo można osiągnąć wybierakiem, pokrętłem, wciśnięciem spustu do połowy itd. Z drugiej jednak strony poruszanie się po menu na ekranie dotykowym jest bardziej intuicyjne, a w wielu przypadkach po prostu szybsze - znamy to rozwiązanie z kamer konsumenckich. O ile więc możliwość zrobienia zdjęcia przez pacnięcie w ekranik wydaje mi się mało potrzebna, o tyle takie "i-phone'owe" menu uznałem za pomysł na tyle ciekawy, że odtąd pstrykałem z ekranem zatrzaśniętym w pozycji "otwarty". Przyznam jednak, że nie używałem opcji dotykowych bez wyraźnej potrzeby, bo przeszkadzały mi ślady palców na błyszczącym ekranie. Producent o tym pomyślał i dorzucił do wyposażenia specjalny rysik, niestety nieporęczny, chyba że aparat stoi na statywie.

Flesz wbudowany G2 może być synchronizowany na pierwszą albo drugą kurtynkę, czego ten w FZ-50 nie potrafi, a także działać jako wypełnienie, automat, redukować efekt czerwonych oczu i błyskać z opóźnieniem. Ustawiłem trzy lampy jako "slave" i połączyłem G2 z dedykowaną lampą zewnętrzną myśląc, że zaimprowizuję w ten sposób minimalistyczne oświetlenie studyjne. Czekało mnie jednak rozczarowanie: zewnętrzny flesz działa tylko w trybie błysku wymuszonego. Najwyraźniej G2 nie został zaprojektowany do bardziej wyrafinowanego sterowania, o ile bowiem flesz wbudowany można kontrolować w bardzo szerokim zakresie - fakt, jasność błysku ustawia się głębiej w menu - to dedykowana lampa co najwyżej wspomoże tryb TTL. Nawet redukcja efektu czerwonych oczu nie wchodzi w grę. Można się pocieszać, że ma się do dyspozycji ogromną skalę czułości ISO, można włączać cyfrową redukcję efektu czerwonych oczu, można wreszcie błyskać na wprost całkiem solidną lampą wbudowaną, ale wszystko to nie rekompensuje, moim zdaniem, tak poważnego regresu wobec projektu FZ-50. Cóż, może coś mi umknęło, może przeoczyłem jakąś pozycję w menu, włączającą pełną obsługę lampy zewnętrznej. Chyba jednak nie, chyba wśród wszystkich plusów pojawia się przynajmniej jeden wielki minus. Szkoda. I jeszcze kilka podobnych obserwacji. Jak to się dzieje, że po wciśnięciu migawki do połowy ostrość zostaje zablokowana, ale pomiar światła - już nie. Albo dlaczego przy wyłączonym ciągłym ostrzeniu obiektyw i tak ostrzy nawet bez wciśnięcia spustu do połowy; to nawet nie byłoby takie złe, tylko po co obciążać akumulator. I czy jest jakiś powód, dla którego blokadę ekspozycji można ustawić tak, że działa tylko przy wciśniętym guziczku? Jednoczesne przytrzymywanie go, kadrowanie i wciskanie spustu migawki jest wszak czynnością, jak by to delikatnie ująć, obarczoną dużym prawdopodobieństwem niepowodzenia. A może jest jakaś technika filmowania, która to wykorzystuje?

Filmowanie. Ostrzenie działa dobrze i tak naprawdę to tutaj wybór określonego miejsca kadru, które ma być ostre, przez dotknięcie wyświetlacza okazuje się naprawdę pomocne. Dźwięk z wbudowanego mikrofonu po prostu jest i niech to wystarczy. Jeśli chcemy czegoś więcej, musimy dołączyć mikrofon zewnętrzny, zasilany baterią AAA, umieszczony na ruchomym ramieniu z giętkim mocowaniem i wyposażony w gąbkową osłonę. Z boku ma on dwa przełączniki: trybu mono i stereo oraz sprzętowej kompensacji szumu wiatru. Przyznaję: robi wrażenie. Nie sprawdzałem, czy Panasonic oferuje taki mikrofon jako akcesorium do swoich kamer konsumenckich, ale mam nadzieję, że tak. Większość obecnych na rynku aparatów ma opcję filmowania, coraz częściej w jakości HD, jest jednak faktem, że po dołączeniu mikrofonu do G2 i wybraniu trybu filmowania nie bardzo wiedziałem, czy trzymam jeszcze aparat, czy już kamerę. A może, pomimo jego wspomnianych minusów, jest to "wielofunkcyjny kombajn do wykaszania konkurencji"?

Nie udało mi się przetestować aparatu na wszystkich planach zdjęciowych, jakie wcześniej wymyśliłem - cóż, G2 nie ma wbudowanego sterownika pogody - miałem jednak więcej czasu na zajęcie się szczegółami i porównywanie go z FZ-50. Wnioski nie są tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Projekt G2 jest nowszy, góruje matrycą, procesorem obrazu, prędkością zapisu zdjęć, skalą dostępnych czułości ISO, możliwością dokręcenia obiektywów o przeróżnych ogniskowych - oczywiście rodzina Mikro 4/3 wciąż się jeszcze rozwija - oraz pozwala kręcić filmy HD, czego o wiele starszy FZ-50 nie potrafi. Jednak oba aparaty przeznaczono dla fotoamatorów różniących się zaawansowaniem i oba spełniają to zadanie: pozwalają robić świetne zdjęcia amatorskie, a nawet półprofesjonalne, oswajają użytkownika z pojęciami takimi jak ISO, szum, balans bieli, głębia ostrości czy tryby P-A-S-M. A pstrykającym od święta oba pomogą zrobić poprawne zdjęcie. No dobrze, FZ-50 w większym stopniu pozwala bawić się światłem zewnętrznego flesza.

Nie wiem, czy istnieje termin "zaawansowany aparat rodzinny", ale jeśli tak, to oba mogą być podawane jako jego definicja. A co, gdyby przyszło mi dziś wybierać taki zaawansowany aparat rodzinny spośród tych dwóch? Cóż, G2 jest o wiele nowszym projektem, a FZ-50 nie ma już na półkach. To upraszcza sprawę.

Autor dziękuje portalowi Fotopolis za możliwość testowania aparatu, a Kasi, Tomkowi, Nataszy i Igorowi - za cierpliwość.

Tekst i zdjęcia: Jacek Gilarski

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak wybrać kabel HDMI, żeby nie mieć problemów na planie i uzyskać optymalną jakość? W tym poradniku przyglądamy się odpowiednim kablom do filmowania na przykładzie oferty marki...
17
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Nadal myślisz, że najlepszym pomysłem na walentynkowe zdjęcie jest serce narysowane na zaparowanej szybie? Zobaczcie, co na ten temat ma do powiedzenia sztuczna inteligencja.
4
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Filmowo-fotograficzny świat nie mógłby istnieć bez światła. W tym artykule fotograf Piotr Werner na przykładzie lamp GlareOne 300 BiColor D pokazuje trzy filmowe ustawienia...
16