Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
Fujifilm X100F można nazwać kompaktowym bratem modelu X-Pro2. Jak połączenie stylu i zaawansowanych rozwiązań sprawdza się w praktyce?
Czwarta generacja lubianego, stylowego kompaktu X100, to nie tylko jeszcze lepsze osiągi, ale również spore zmiany pod względem ergonomii i systematyki obsługi. Oto nasze pierwsze wrażenia, po kilku dniach spędzonych z tą ciekawą konstrukcją!
Pod względem budowy nie zmieniło się w zasadzie nic – to nadal solidny, starannie wykończony korpus wykonany z lekkich stopów i dobrej jakości tworzyw sztucznych. Pokrętła pracują z należytym oporem a przyciski są twarde i precyzyjnie. Choć na pierwszy rzut oka X100F wygląda niemal identycznie jak jego poprzednik, szybko dostrzeżemy, że w systematyce obsługi zaszły dość poważne zmiany. Fani aparatów Fujifilm X, równie szybko zauważą, że wiele rozwiązań przeniesiono z zaawansowanego modelu X-Pro2. Ale po kolei.
Na przedniej ściance, obok dźwigni zmiany trybu pracy hybrydowego wizjera, dokładnie pod palcem wskazującym, znajdziemy dodatkowe pokrętło sterowania, w serii X100 zastosowane po raz pierwszy. Pokrętło jest „wciskane”, przez co może służyć nam za dodatkowy przycisk funkcyjny (Fn2), lub pozwoli nam nam szybko przełączać się między korygowanymi parametrami (np. korekcji ekspozycji i czułości ISO),trzeba przyznać, że to bardzo wygodne rozwiązanie. Nowym elementem frontowego panelu jest również lampka wspomagania AF, wprawne oko zauważy też przeniesienie otworu mikrofonowego na górną ściankę.
Największa zmiana na tzw. topie, to wprowadzenie znanej już z X-Pro2 kombinacji pokręteł czasu i czułości. Unosząc fakturowany pierścień delikatnie w górę i jednocześnie obracając go na boki, zmieniamy wartość ISO – aktualna wyświetlana jest w niewielkim okienku. Rozwiązanie to ma tylu zwolenników co przeciwników, ale naszym zdaniem jest to całkiem wygodne, kłopotliwe okazuje się jedynie podczas fotografowania w słabym świetle, gdy trudno odczytać aktualną wartość – niestety okienko nie jest w żaden sposób podświetlone. Szkoda, że wyboru ISO nie można przypisać do żadnego przycisku funkcyjnego lub umieścić w menu podręcznym, również konfigurowalnym menu. Jest jednak pewna furtka – w menu głównym można tak skonfigurować pozycję Auto pokrętła ISO, by de facto kontrolować wartość czułości za pomocą tylnego pokrętła.
Warto też dodać, że aparat daje możliwość stworzenia 3 profili ISO Auto, gdzie precyzyjnie określimy domyślną i maksymalną wartość czułości oraz minimalny czas migawki. Przy dzisiejszych osiągach sensorów na wysokich czułościach ręczny dobór czułości staje się tylko opcją.
Zupełnie przeprojektowano tylną ściankę, głównie po to by zrobić miejsce na stosowany w topowych bezlusterkowcach joystick wyboru punktu AF. Kolumnę przycisków przeniesiono na prawą stronę, przesuwając ekran skrajnie w lewo. Sam joystick to świetne rozwiązanie. Wybór punktu AF jest naprawdę szybki i precyzyjny a wciśniecie go powoduje natychmiastowy powrót do punktu centralnego. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby inni producenci bezlusterkowców również wprowadzili podobne rozwiązanie.
Czy tak mały aparat może być wygodny? X100F zachował kompaktowe wymiary i mimo delikatnie tylko zarysowanego uchwytu, i dość śliskiej okleiny imitującej skórę, trzymamy go zaskakująco pewnie i stabilnie. Aparat całkiem sprawnie obsługujemy jedną ręką co ma duże znaczenie zwłaszcza dla fanów fotografii ulicznej, gdzie kluczowe są refleks i dyskrecja. Nawet zmiana punktu ostrości za pomocą joysticka nie sprawia problemu jeśli położymy kciuk odpowiednio wysoko.
Generalnie jedyne czego moglibyśmy sobie życzyć to minimalnie mocniej wysunięte poza obrys korpusu pokrętło ekspozycji, by nie tracić pewności chwytu podczas wprowadzania korekcji. Problem ten w pewnym stopniu rozwiązuje zupełnie nowa pozycja C, która rozszerza zakres korekcji do +/-5 EV, ale przede wszystkim pozwala kontrolować ją za pomocą przedniego pokrętła.
W praktyce dużą zaletą okazuje się migawka elektroniczna. Aparat co prawda nadal oferuje wbudowany optyczny filtr ND, ale teraz będziemy z niego korzystać tylko po to by celowo wydłużyć ekspozycję i np. rozmyć ruch. Fotografowanie w mocnym słońcu z szeroko otwartą przysłoną przestaje być problemem. Mało tego, możemy bez obaw podbić czułość, gdy chcemy mieć pewność, że uda nam się bezbłędnie zamrozić ruch.
Pewnej ewolucji uległ także hybrydowy wizjer. Do 60 kl./s wzrosła częstotliwość odświeżania, i musimy się przyznać, że częściej korzystaliśmy z wizjera cyfrowego niż podglądu optycznego, który daje wiele frajdy podczas fotografowania ale obarczony jest nadal pewnymi wadami.
Poprawiono korekcję paralaksy, która dokucza zwłaszcza gdy obiekt znajduje się blisko, ale nadal matryca rejestruje ok 10% kadru więcej niż określa to ramka kadru. Jeśli więc lubimy bardzo staranne, precyzyjnie cięte kompozycje, a nie lubimy docinania zdjęć w programie graficznym, lepszym wyjściem będzie precyzyjny wizjer cyfrowy.
Jedyny mankament to zbyt słaba czułość czujnika oka gdy fotografujemy w okularach. Nie zawsze reaguje i musimy przytulić się naprawdę mocno brudząc soczewki.
Aparat wyposażono w tą samą 24-milionową matrycę X-Trans CMOS III, co model X-Pro2. W parze z procesorem X-Processor Pro umożliwia fotografowanie w zakresie ISO 100–51 200 z prędkością do 8 kl./s. Przyspieszył tryb seryjny ale przede wszystkim sam start aparatu. Szybkość X100F naprawdę robi wrażenie. Do wykonania pierwszego zdjęcia jest gotowy w momencie włączenia - w zasadzie bez jakiegokolwiek opóźnienia. Poprawiono również czas wybudzania z uśpienia oraz opóźnienie spustu migawki, na co narzekali użytkownicy poprzednich modeli.
Dobrze zachowuje się również bufor aparatu. W połączeniu z kartą Toshiba Exceria (zapis do 60 Mb/s) z pełną szybkością 8 kl./s zapisaliśmy 28 plików RAW co można uznać za wynik bardzo dobry a na pewno wystarczający do większości zastosowań. Bufor opróżniany jest dość szybko i nie blokuje podglądu czy innych funkcji aparatu.
Ważną zmianą jest też usprawniony system autofokusa. Liczba punktów AF wzrosła z 49 do 91, a 40% kadru pokrywają punkty detekcji fazy. Otrzymamy też możliwość pomiaru strefowego oraz funkcję śledzenia – znane z modeli X-T i X-Pro. W dobrym świetle AF jest w zasadzie bezbłędny. W półmroku nadal można uznać go za szybki, choć zdarzają się już zdjęcia nietrafione. W warunkach niemal zupełnej ciemności nieoceniona okazuje się lampka wspomagania. Jeśli nasz obiekt znajduje się w odległości maksymalnie 3-4 metrów fotografujemy z powodzeniem, choć oczywiście AF nie jest już tak szybki.
Obiektyw to nadal ta sama, 8-elementowa konstrukcja o ekwiwalencie 35 mm i świetle f/2. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Przy ogólnie bardzo przyzwoitych osiągach, nadal przy szeroko otwartej przysłonie ostrość jest dość miękka. Co prawda sytuacja poprawia się już po minimalnym przymknięciu przysłony, ale mamy pewien żal do projektantów - dlaczego na przestrzeni 7 lat, które minęły od premiery X100, nie udało się udoskonalić tego jakże ważnego elementu?
Aparat przede wszystkim znacznie przyspieszył. Błyskawiczny start, szybkie odtwarzanie, bardzo sprawny zapis zdjęć, ale także autofocus - strefowy AF na ulicy sprawdza się po prostu świetnie. Na plus trzeba zaliczyć też zmiany w ergonomii – joystick jest bardzo precyzyjny, przez co nawet fani starej reporterskiej szkoły blokowania ostrości i „przekadrowywania” powinni się do niego przekonać. Większych zastrzeżeń nie można mieć również do cyfrowego wizjera, który dzięki poprawionemu odświeżaniu zapewnia komfortową pracę nawet w słabym świetle. Matryca znana z X-Pro2 i X-T2 to z kolei obietnica świetnych zdjęć – próbkę możecie już zobaczyć tu, ale więcej dowiemy się oczywiście po pełnych redakcyjnych tekstach!