Nikon FT1 - test

System Nikon 1 został zaprezentowany we wrześniu zeszłego roku. W chwili premiery składał się z czterech obiektywów i dwóch korpusów. Już w dniu premiery producent zapowiedział wprowadzenie przejściówki umożliwiającej podpięcie obiektywów z mocowaniem F do korpusów Nikon 1 V1 i J1. Sprawdziliśmy jak FT1, bo tak się ona nazywa, sprawdza się w praktyce.

Autor: Michal Grzegorczyk

10 Luty 2012
Artykuł na: 6-9 minut

Budowa

Przejściówka została wykonana z wyjątkową dbałością o materiały. Solidny plastik, który otacza bagnety sprawia więcej niż bardzo dobre wrażenie. Grube tworzywo, zostało pokryte fakturą przypominającą tę z obudowy redakcyjnego Nikona D3.

Dół sprawie jeszcze lepsze wrażenie. Znajdziemy tam solidny kawał metalu, w którym znajduje się gwint do statywu. Możemy być spokojni w przypadku mocowania cięższych obiektywów.

Oba bagnety są metalowe, więc i tu nie mamy na co narzekać. Oznaczone są w taki sam sposób, jak w swoich "domyślnych" systemach. Mocowanie Nikona 1 to prostokątna srebrna kreska, a Nikona F biała kropka.

Obiektywy możemy zmieniać posługując się dźwignią zwalniającą umieszczoną z lewej strony adaptera. Nie sprawia to problemu, chropowata powierzchnia oraz wypustka pod palec umożliwiają łatwe zwolnienie blokady.

Warto zwrócić uwagę, że przejściówka nie została wyposażona we wbudowany silnik. W związku z tym w pełni kompatybilne z nią są tylko obiektywy AF-S. W pozostałych przypadkach użytkownicy będą musieli się zadowolić manualny ostrzeniem.

Fotografowanie

W tym dziale przejściówka niestety już tak dobrze sobie nie radzi. Pomimo, że korpus Nikon 1 V1 nie należy do najmniejszych w swojej klasie, nawet z obiektywem 50mm f/1,8 wyglądał dosyć dziwnie. Z większym reporterskim szkłem sprawiał kuriozalne wrażenie.

Nikon V1 z podłączonym obiektywem 50mm f/1,8

Obiektywy lustrzankowe co zrozumiałe, są zdecydowanie większe i cięższe od obiektywów dedykowanych do systemu Nikon 1. Podpięcie ich do niewielkiego body, skutkuje tym, że możemy zapomnieć o obsłużeniu aparatu jedną ręką.

Nikon V1 z podłączonym obiektywem 10-24mm f/3,5-4,5

Ograniczenia ergonomiczne to nie jedyny problem z jakim musi zmierzyć się użytkownik. To co bardzo przeszkadza, to niemożliwość używania diody wspomagającej AF. Obiektywy z bagnetem F po prostu ją zasłaniają. Producent podaje na swojej stronie, że tylko niektóre obiektywy ją zasłaniają. W praktyce lampka nie działa skutecznie nawet z 50mm f/1,8... Nietrudno się więc domyślić, że w trudnych warunkach autofokus raczej nie działa. Przy dobrym świetle system działa bez zarzutu. Jest tak samo dobry jak z obiektywami systemowymi.

dla porównania zamieszczamy zdjęcie Nikona 1 V1 ze standardowym zoomem

Niestety to nie wszystkie ograniczenia. Kolejną rzeczą, która może być dla wielu osób poważnym minusem jest brak możliwości użycia autofokusa w trybie ciągłym. Używając FT1 możemy korzystać tylko z trybu single lub manualnego ostrzenia. Automatycznie odłącza się także tryb priorytetu twarzy w trakcie fokusowania.

Automatyczny wybór trybów, również przestaje działać. Do dyspozycji użytkowników pozostaje tylko zestaw P, A, S i M. Aby skokończyć tę wyliczankę należy wspomnieć, jeszcze o tym, że największa wartość przysłony jakiej możemy użyć to f/5,6. Wyższe wartości pojawiają się na ekranie, ale przestają być przenoszone do obiektywu.

Aparaty systemu Nikon 1 zostały wyposażone w matrycę w formacie CX o cropie 2,7x. W związku z tym wszystkie obiektywy z bagnetem F, z wyjątkiem tych ultraszerokokątnych, po podłączeniu do V1 lub J1 stają się teleobiektywami. Wymieniamy to na końcu, ponieważ dla sporej rzeszy użytkowników może być to dużą zaletą, a nawet jedynym punktem, który może skłonić ich do kupienia tego urządzenia.

Podsumowanie

Nikon FT1 to przejściówka, która znacznie powiększa liczbę dostępnych obiektywów. Niestety w związku z użyciem przez producenta matrycy w formacie CX, poza kilkoma wyjątkami ze wszystkich obiektywów robią nam się krótsze lub dłuższe teleobiektywy. Dla niektórych użytkowników będzie to zaleta, ale zanim wydamy pieniądze warto zapoznać się z innymi ograniczeniami.

Autofokus działa tylko z obiektywami AF-S, w pozostałych przypadkach musimy zadowolić się manualnym ostrzeniem. Sam system ustawiania ostrości nie działa w pełni - nie można korzystać z ciągłego autofokusa, nie działa priorytet twarzy. W cięższych warunkach najczęściej nie mamy szansy skorzystać z wspomagającej AF diody, co skutecznie uniemożliwia ustawienie ostrości.

Nie mamy też możliwości korzystania z automatycznego wyboru trybów, więc na pewno można odradzić zakup FT1 mniej zaawansowanym użytkownikom.

Cena adaptera w Polsce wynosi trochę ponad 1000 złotych. O tym czy rzeczywiście warto wydać te pieniądze na akcesorium z tyloma ograniczeniami, trzeba zadecydować samemu, uwzględniając własne potrzeby i oczekiwania.

+ jakość wykonania

+ poszerzenie systemu

- maksymalna wartość przysłony f/5,6

- brak ciągłego autofokusa

- problemy z ustawianiem ostrości w cięższych warunkach

- brak w pełni automatycznych trybów ekspozycji

2

Następna

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Akcesoria
Leofoto Ranger LSR-324C + LH-40 - test statywu dla każdego
Leofoto Ranger LSR-324C + LH-40 - test statywu dla każdego
To pełnowymiarowy ale nadal kompaktowy i stosunkowo lekki karbonowy statyw o uniwersalnym zastosowaniu. Być może najlepszy w swojej klasie, choć mamy pewne zastrzeżenia. Oto nasze wnioski po...
38
Wygodnie z aparatem podczas górskich wędrówek? Test uchwytu Peak Design Capture V3
Wygodnie z aparatem podczas górskich wędrówek? Test uchwytu Peak Design Capture V3
W góry jeżdżę kilka razy w roku, ale przyznam się, że aparat nie zawsze mi towarzyszy. Mój plecak, mimo posiadania komory na aparat, nie zachęca mnie do sięgania po sprzęt w trakcie wędrówki....
44
Wandrd Rogue Sling 6L - test torby fotograficznej
Wandrd Rogue Sling 6L - test torby fotograficznej
Wandrd Sling to rozbudowana i wytrzymała „nerka” przystosowana do przenoszenia również cięższego zestawu fotograficznego lub filmowego. Sprawdzamy jak taki koncept radzi sobie w praktyce.
39
Powiązane artykuły