Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
Świat profesjonalnej fotografii jest trudny. Mit wolnego zawodu przyciąga jednak wielu. Plan, by żyć i zarabiać na swojej pasji jest piękny, choć niełatwy do zrealizowania. Początkowo świetnie zapowiadające się „nowe życie” weryfikowane jest przez wiele czynników. Warto przeczytać, żeby nie wpaść w pułapkę.
Start jest zwykle bardzo obiecujący. Bliscy albo znajomi podkręcają Cię, opowiadają, że masz oko i powinieneś zacząć zarabiać na swoich zdjęciach. Pierwsze zlecenia przychodzą dość łatwo. Koledzy i rodzina prowadzący swoje biznesy podrzucają Ci sami tematy. Proponują niezbyt niewygórowane stawki za wykonanie zdjęć dla nich. W końcu jeśli pros chce od nich X, to Ty możesz to wykonać za X/5 i będziesz szczęśliwy. Kilka godzin pracy po Twoich regularnych codziennych zajęciach i całkiem pokaźna, dodatkowa sumka pojawia się w kieszeni. Znajomi z pracy muszą się nieźle napocić, żeby zarobić dodatkowe pieniądze, a tu pstryk, pstryk i jest…
Jakość zdjęć wystarcza, by zadowolić klientów niewymagających. Coś zaczyna podpowiadać - idź w to, zwolnij się ze stałej pracy, załóż działalność. Przecież jesteś w tym dobry. Freelance pozwoli Ci rozwinąć skrzydła i wreszcie zajmować się tym, co lubisz najbardziej. Przez pierwszy okres działalności opłaty są mniejsze, poza tym zawsze można się „dosprzętowić” z dotacji. Aparat, komputer, oświetlenie, akcesoria. Trzymiesięczne wypowiedzenie z pracy i rozpoczynamy nowe życie. Będzie pięknie, czas na kawki rano, podczas których przyciśniesz trochę social media, zlecenia przecież już są, zatem odrobina reklamy i będzie się przelewało. To niby Twoje pięć minut. Tu się jednak kończą dobre wiadomości. Od tego momentu ten tekst będzie smutny, bo trzeba szczerze stwierdzić, że przetrwają tylko utalentowani, silni i nieugięci, choć i tak nie wszyscy z nich.
fot. Michał Ossowski
Kiedy po raz pierwszy wsiadasz na rower bez bocznych kółek i ojciec albo matka trzymają Cię za przytwierdzony do niego kij, pomagając utrzymać równowagę, to tak, jakbyś wciąż miał dopływ gotówki, uprawiając swoje hobby. W pewnym momencie jednak Twój rodzic nie nadąży za Tobą biec albo postanowi puścić kij, żeby sprawdzić, czy dasz radę pojechać samodzielnie. Upadek bywa wtedy bolesny. Warto sobie zadać pytanie, ilu jest na świecie kolarzy godnie żyjących z jeżdżenia na rowerze? Tak, wiem, niewielu. Większość z nich startuje w słynnym Giro, Tour de France czy Vuelcie. Kolejna grupa próbuje sił między innymi w Tour de Pologne, jeszcze inni specjalizują się w wiosennych klasykach. Kolejni startują w wyścigach MTB, Downhillu, kolarstwie torowym itd…
Są też listonosze na rowerach, kurierzy rowerowi i wielka grupa amatorów, podobnie jak wielu ludzi amatorsko fotografuje. Oczywiście przykładam jako miarę mało pokrewną dyscyplinę, ale myślę, że nie jestem zbyt daleko od prawdy. W gruncie rzeczy nikt nie interesuje się wyczynami uberowców na rowerach, nikt też raczej nie jest zafascynowany niższymi kategoriami kolarskimi niż pro-tour. A nawet tam nie wszyscy się wybijają. Nasz bohater z porównania kolarskiego dopiero przed momentem się przewrócił, kiedy zabrakło mu bocznych kółek w rowerze.
fot. Marcin Wąsik
Dlatego też raczej nikogo nie będą obchodziły Twoje zdjęcia. Szybko zorientujesz się, że czym innym jest dorabianie sobie na fotografowaniu, a kompletnie inną bajką stanie się życie z robienia zdjęć. Przecież poza kuriozalnymi opłatami ZUS-owskimi, podatkami od wykonywanych przez Ciebie usług oraz - co jakiś czas - zakupami nowszego, wydajniejszego, lepszego sprzętu, musisz mieć co jeść, gdzie mieszkać. Masz koszty związane z dojazdem na zlecenia, raz na jakiś czas chętnie pojechałbyś też na wakacje i kupił kilka nowych ciuchów, żeby klient nie brał Cię za bezdomnego. A co zrobisz, kiedy Twój aparat fotograficzny się zepsuje? Teraz dodaj sobie swoje potrzeby i odpowiedz na pytanie, dlaczego tak nisko cenisz swoją pracę?
Wróćmy jeszcze na chwilę do początku. Dość szybko zorientujesz się, że znajomi i ich firmy nie potrzebują tylu zdjęć, żeby zaspokoić zapłatą za nie Twoje potrzeby finansowe. Pamiętaj, że zwolniłeś się już ze stałej pracy. Kolejni już nie są tak skłonni oddawać zleceń w Twoje ręce, bo trochę już obrosłeś w piórka - Twoje ceny są wyższe, czego zupełnie nie rozumieją klienci. Wszak następni podobni Tobie wchodzą na rynek fotografii i ich ceny są niższe. Zamiast chodzić po utartych ścieżkach zleceń, na których zarobiłeś pierwsze pieniądze, będzie trzeba fotografować coś innego. Czy jesteś pewien, że umiesz zrobić zdjęcia wnętrzarskie, architektoniczne, ślubne, portrety korporacyjne, portrety rodzinne, reportaż z różnych wydarzeń, zdjęcia koncertowe, jedzenie dla restauracji czy choćby smakowicie wyglądającego batona zbożowego do jego reklamy?
fot. Marcin Wąsik
Tutaj zaczyna się coraz bardziej stromy i dłuższy podjazd na górską premię, a kolejni kolarze będą odpadać od prowadzącej grupki jeden po drugim. W końcu nie da się wyspecjalizować we wszystkim. Trzeba postawić na jedną, dwie, maksymalnie trzy dziedziny, w których czujesz się swobodnie. Ale czy tort zleceń jest wystarczająco duży, a zainteresowanie Tobą na tyle spore, że zajęć z wąskich dziedzin fotograficznych nie będzie brakowało? Czy wystarczy Ci umiejętności, by decydować się na coraz trudniejsze zlecenia? Ten, kto całe życie nie podnosi swoich „skilli”, będzie musiał zostać w tyle. I zupełnie nie ma znaczenia, za kogo się uważasz, jak dobrze oceniasz swoje umiejętności. Przyjdzie też moment na zadanie sobie pytania, gdzie ja jestem, kim jestem i co właściwie do tej pory zrobiłem. Jeśli Twoje aspiracje nie sięgają wysoko, odpowiedzi nie będą bolesne. Jeśli jednak mierzysz wyżej, nagle przekonasz się, że przez całe swoje życie zawodowo-fotograficzne zaspokajałeś jedynie potrzeby klientów, nie myśląc o sobie, swojej ścieżce kariery.
fot. Marcin Wąsik
Twoje zdjęcia są nierozpoznawalne z tłumu podobnych Tobie fotografów. Właściwie nikt nie interesuje się Twoimi fotografiami. Warto zatem zadbać o swój osobisty sznyt. Spróbować popatrzeć na swoją pracę jak na dzieło. Nie robić zdjęć wyłącznie pod dyktando klienta, bo ten zainteresowany jest najczęściej wyciśnięciem jak najwięcej za jak najmniej. Na szczęście coraz więcej jest też takich, którzy dobierają konkretnych fotografów do zleceń, zabiegają o konkretne nazwiska, które według nich pasują do idei zdjęć. Dziś teoretycznie trudno być prawdziwym artystą, robiąc głównie komercję. Świat fotografii jednak pokazuje, że prawie wszyscy wielcy pracują lub pracowali komercyjnie. Robili to jednak trochę na swoich warunkach, dzięki czemu łatwo rozpoznać znane nazwiska fotograficzne po zdjęciach, nawet tych komercyjnych. I to jest prawdziwym pięknem tego zawodu.
Zakładając, że żyjemy z pasji, musimy założyć, że ta pasja będzie całym naszym życiem
Podsumowując, fotograf to piękny zawód, wymaga jednak sporego nakładu pracy, nauki i wytrzymałości w dążeniu do celu. W dodatku jak wszędzie, odrobiny szczęścia. Najważniejsza jest jednak pasja, bez której nie da się osiągać wysokich celów. Jeśli chcesz więc żyć ze swojej pasji, pamiętaj że trzeba się temu oddać w stu procentach.
Ps. Nie chciałem tym tekstem nikogo oceniać ani obrażać. Mam jednak częsty kontakt z młodymi fotografami, którzy chcieliby zostać mistrzami w jeden sezon. To w fotografii raczej niemożliwe, a jeśli już, to pewnie taki zdolniacha zdarza się raz na kilka milionów. Świat stoi otworem dla prawie wszystkich, jednak trzeba wykonać ogrom pracy, by ktokolwiek Cię zauważył. Ja tej świadomości kiedyś nie miałem, a rzeczywistość zrewidowała sporo moich złudzeń. Podobnie jak zrewiduje każdego kolejnego niepokornego.
Powodzenia! Zapraszam też do polemiki, jeśli macie odmienne doświadczenia…
zdjęcie główne: fot. Marcin Wąsik