Wydarzenia
Melchior Wańkowicz. Fotoreporter - wystawa nieznanego dorobku reportera literackiego
Chyba żaden cyfrowy system fotograficzny nie doczekał się tylu opracowań co SD Sigmy. Wszystko za sprawą rewolucyjnego rozwiązania jakie wynalazła mało znana wcześniej firma Foveon. Matryca Foveon X3 została od razu okrzyknięta "przyszłością fotografii cyfrowej" i początkowo spore zdziwienie wzbudzał fakt, że partnerem jej producenta została Sigma, firma, która nie była potentatem na rynku aparatów. Dość szybko okazało się jednak, że X3 ma istotne ograniczenia, których nie udało się pokonać w pierwszych trzech aparat (SD9, SD10 oraz Polaroid x530), w których ją zastosowano.
Osobom, które śledzą rynek fotografii cyfrowej od niedawna winniśmy krótkie wyjaśnienie. Foveon X3, w przeciwieństwie do klasycznych matryc, posiada trzy fotodiody na jeden piksel. Każda fotodioda "zbiera" jeden kolor: niebieski, czerwony i zielony. Tym samym każdy piksel widzi pełne pasmo światła. Tymczasem w zwykłych matrycach o mozaikowym układzie filtrów jeden piksel widzi tylko jeden kolor z palety RGB i faktyczna barwa w danym punkcie obliczana jest na podstawie informacji pobranej od sąsiednich pikseli. Powoduje to spadek rozdzielczości i wierności reprodukowanych kolorów.
Foveon X3 we wcześniejszych wersjach miał dwa poważne ograniczenia. Po pierwsze matryce te miały niską rozdzielczość (jeśli liczyć ilość pikseli). Wynikało to z wysokich kosztów produkcji. Oczywiście żaden aparat na rynku nie mógł nawet zbliżyć się do jakości obrazu oferowanej przez lustrzankę Sigma SD10, ale wymiary obrazu były niewystarczające do poważniejszych zastosowań. Wyjściem pośrednim było rozbicie obrazu na zasadzie interpolacji, ale wtedy jakość obrazu spadała. Drugim problemem była słaba reprodukcja pasma czerwonego. Wynikało to z lokalizacji fotodiody 'R', która jako najniższa otrzymywała najmniej światła.
Nie wiadomo jak będzie się sprawowała nowa matryca Foveon X3 Pro 14M CMOS, ale 4,6 milionów pikseli efektywnych oraz 14,1 milionów fotodiod (2652 x 1768 x 3) to naprawdę dobry wynik.
Przejdźmy zatem do właściwości aparatu. Konstruktorzy z Sigmy najwyraźniej odrobili lekcję i usunęli najważniejsze wady poprzedniego SD10. Przede wszystkim poza zapisem w bezstratnym formacie Foveon X3 RAW (.X3F) możemy teraz korzystać z formatu JPEG, w jednym z trzech poziomów kompresji. Osoby, które pracowały z SD10 wiedzą jak uciążliwe potrafiły być gigantyczne pliki X3F.
Sigma SD14 posiada wbudowaną lampę błyskową o liczbie przewodniej 11 i oczywiście stopkę akcesoriów zewnętrznych zgodną z dwoma modelami lamp Sigma EF-500. Kolejna zmiana konstrukcyjna to udoskonalony system celowniczy, który zastąpił oryginalny "sportowy wizjer". Dzięki nowemu pentapryzmatowi krycie celownika wynosi 98%, a powiększenie 0,9x. Użyto też większego, 2,5-calowego wyświetlacza.
Producent zachwala nową migawkę o gwarantowanej liczbie 100.000 cykli. Co ciekawe, najkrótszy czas ekspozycji wydłużył się z 1/6000 (w SD10) do 1/4000. Czas synchronizacji z lampą wynosi 1/180 s. Z niecierpliwością czekamy na egzemplarz testowy by przekonać się czy modyfikacji uległo także lustro. W SD10 było wyjątkowo głośne. W SD14 zachowano funkcję blokady lustra.
Oczywiście Sigma SD14 zgodna jest z obiektywami Sigma SA, a przelicznik ogniskowej wynosi nadal 1,7x. To dość dużo. Bardzo ważną poprawką jest rozbudowanie systemu strojenia ostrości (AF), który teraz ma 5 punktów. Aparat jest nieco szybszy - we wszystkich rozdzielczościach utrzymuje prędkość 3 kl/s zmienia się tylko limit długości serii (od najwyższej nieinterpolowanej: 7, 12 i 24 kl.).
Na koniec kilka słów o obudowie. Tu także widać dobrze wykonaną pracę. SD10 był wyjątkowo brzydkim i kanciastym aparatem, choć trzeba przyznać, że oferował jeden z najbardziej przejrzystych i wygodnych systemów obsługi na rynku (głównie za sprawą jedno-przyciskowego dostępu do niemal wszystkich ważnych funkcji). Sigma SD14 jest mniejsza i zdecydowanie zgrabniejsza. Zaokrąglone krawędzie, lepsze wyprofilowanie i lekko zmieniona pozycja niektórych przycisków sprawiły, że SD14 wygląda po prostu nowocześniej.
Na razie nie znamy ceny sugerowanej przez producenta. Wszystko wskazuje na to, że będzie to ok. 6.000 złotych, ale na razie jest to niepotwierdzona informacja.