"Trzeba być sobą i bronić swojego pomysłu" - rozmowa z Tomaszem Gotfrydem

"Człowiek czasem zastanawia się czy to w ogóle go jeszcze cieszy, dlaczego nie wybrał pracy w korporacji z pewną pensyjką, emeryturką, karnetem na dentystę, siłkę i kino, ale już chwile później uświadamia sobie, że nie wytrzymałby tam dwóch dni." - o realiach pracy freelancera opowiada nam Tomasz Gotfryd, fotograf, filmowiec i miłośnik sportów ekstremalnych, który poprowadzi nadchodzące warsztaty Samsung Photo Academy.

Autor: Maciej Luśtyk

10 Marzec 2017
Artykuł na: 9-16 minut

Co było pierwsze, zajawka sportem czy fotografią?

Tomasz Gotfryd: Na pewno pierwszy był sport. Zaczęło się od karate i nart, które trenowałem już w szkole podstawowej. Później "wjechały" sporty ektremalne, czyli rolki, deska i snowboard, który kocham do dziś. Wtedy, czyli jakieś 22 lata temu, to był styl życia. Czytało się pierwsze numery magazynu "Ślizg", załatwiało pocztą pantoflową filmy snowboardowe na kasetach VHS. Nie było kasy i pierwsze snowboardy budowaliśmy z kumplem ze sklejki, podbijając ją blachą i wycinając zapięcia z gumiaków...

Fotografia pojawiła się w liceum plastycznym, gdzie mieliśmy ciemnię. Ale na początku zupełnie nie fotografowałem sportu. Starałem się raczej namówić ładne koleżanki, żeby w jakichś "pojechanych" miejscach, jak na przykład opuszczone fabryki zrobić im sesję aktu... albo ganiałem z kumplami po pociągach w skafandrach OP-1. Tego typu ekspresyjne warianty kreacyjne.

fot. Tomasz Gotfryd, "Podróż" - impresja, 2002

Potem była łódzka filmówka i wszystko się zmieniło. Dalej usiłowałem rozebrać koleżanki i robić kreacje, ale jakoś bardziej z głową. Zajawiłem się także na reportaż i portret, ale świat sportu i fotografii ciągle przenikał się na różne sposoby. Dla przykładu, pierwszy konkretny (jak na tamte czasy) aparat, czyli analogowego Nikona FG-20 kupiłem za pieniądze z odszkodowania za połamanie ręki na rolkach.

fot. Tomasz Gotfryd, "Czas", 2004

Jaka była najciekawsza historia związana z twoimi zdjęciami?

Jest wiele takich historii, bo fotografia i film wielokrotnie otwierały mi drzwi do przygody. Mogłem poznać aktorów, sportowców, artystów - ludzi, do których normalnie ciężko byłoby się dostać, czy odwiedzić miejsca i kraje, na pobyt w których zwyczajnie nie byłoby mnie stać. Ale z takich ulubionych, to na przykład wykonując reportaż o czeskich kaskaderach miałem okazję pojeździć autem na dwóch kołach albo być riderem w tak zwanych "rzymskich rydwanach " (czyli stać na tylnej masce pędzącego 100 km/h kaskaderskiego BMW trzymając się lin). To dzięki fotografii udało mi się zaliczyć heliboarding w Szwajcarii, wziąć udział w  renomowanym rajdzie Mille Miglia 2016 czy dwukrotnie odwiedzić Indie i Tajlandię. Z kolei realizując materiał "Venomous", opowiadający o kolekcjonerach i przemytnikach gadów, przełamałem fobię do jadowitych węży.

fot. Tomasz Gotfryd, z cyklu "Venomous", II nagroda w konkursie Newsreportaż w kat. Ludzie

Ale żeby nie było tak kolorowo, to nie raz też wpadałem przez fotografię w tarapaty. Raz, wykonując zdjęcie muzułmanki w burce kąpiącej się w basenie na Goa zapomniałem, że może to być ryzykowne (muzułmanie uważają, że fotografowanie ludzi jest niezgodne z jedną z naczelnych zasad świata Islamu: żywych nie uwiecznia się w postaci obrazów czy rzeźb, chyba, że są w jakiś sposób święci) i kilka chwil później, przy użyciu pięści przypomniał mi o tym mniej więcej 120-kilogramowy pan w turbanie z długą brodą. Zrobiła się z tego niezła draka, bo z odsieczą przybyła ekipa kolegów i ochroniarze ze strzelbami... Na szczęście wszystko zakończyło się miarę dobrze.

fot. Tomasz Gotfryd, Goa, Indie 2013

Na swoim koncie masz projekty tworzone na potrzeby marek takich jak Mercedez Benz, czy Phillip Morris, jednocześnie widać, że wciąż lubisz strzelać także dla siebie, podejmujesz się też projektów autorskich. W przypadku wielu fotografów rozpoczęcie działalności zarobkowej zabija pasję. Czy masz jakąś receptę na zachowanie balansu w tej kwestii?

Podstawą dobrego samopoczucia zawsze była praca własna, projekty, na które jest czas, którym przyświeca jakaś idea... Nie ważne, że nie ma z tego kasy. Najważniejsze, że się samorealizujemy, a nie raz przeradza się to w coś większego. Jest wystawa, dostajemy jakąś nagrodę w konkursie. Takie rzeczy bardzo motywują do dalszego działania. Warto także mieć jakieś swoje "miejsca mocy", do którego się wraca, żeby sfotografować je po raz enty, albo po prostu posiedzieć w nim i pomyśleć nad jakimś projektem.

fot. Tomasz Gotfryd, Zakrzówek, Kraków 2016

A działając komercyjnie przede wszystkim trzeba być sobą i bronić swojego pomysłu. Wielokrotnie, odpowiednio argumentując swoje racje udaje się stworzyć nową jakość i nawet stricte komercyjne - być może nudne - zlecenie przeobraża się w ciekawą sesję. Niestety często bywa tak, że trafiamy na tzw. "beton" i faktycznie człowiek się zastanawia czy to w ogóle go jeszcze cieszy, dlaczego nie wybrał pracy w korporacji z pewną pensyjką, emeryturką, karnetem na dentystę, siłkę i kino, ale już chwile później uświadamia sobie że nie wytrzymałby tam dwóch dni.

fot. Tomasz Gotfryd, Justyna Kowalczyk, sesja dla Mercedes Benz

Zajmujesz się wieloma dziedzinami fotografii. Od reportażu, przez fotografię sportową i portrety, aż po projekty bardziej abstrakcyjne. Kręcisz także filmy. Czy współczesny fotograf powinien znać się na wszystkim? Czy na rynku jest jeszcze miejsce dla osób specjalizujących się w tylko jednej dziedzinie?

Współczesny fotograf, jeżeli ma sporo szczęścia i talentu może być mistrzem w jednej dziedzinie i spokojnie z tego żyć, ale rynek na tyle szybko się zmienia, że warto się rozwijać. Znam wiele przykładów świetnych fotografów, reporterów, którzy nagle zostali zwolnieni z agencji foto czy jakiegoś magazynu i okazało się, że bardzo szybko muszą się przekwalifikować na przykład na fotografa ślubnego .

fot. Tomasz Gotfryd, z sesji wykonanej camera obscura dla marki Metaxa do albumu poezji Renaty Plagi

Po prostu konkurencja jest coraz większa. Rynek zalewa amatorska fotografia, a osoby bez doświadczenia, techniki i sprzętu często oferują swoje usługi za "darmoszkę". Rozumiem to, bo jakoś trzeba zacząć, zbudować portfolio, ale to nie ułatwia pracy zawodowcom. Ogólnie życie freelancera bywa bardzo trudne, nawet dla profesjonalisty z wieloletnim doświadczeniem. Dodatkowo klient czy magazyn prasowy często wymaga pełnej relacji, czyli równocześnie zdjęć i materiału wideo. To się zawsze niekorzystnie odbija albo na fotach albo na filmie, ale trzeba być plastycznym, bo zlecenie przepadnie.

Różnorodność sprawia też, że trudniej się tym wszystkim znudzić. Ja zacząłem filmować, bo w którymś momencie brakowało mi w obrazie ruchu, a w końcu dobry film to między innymi szereg sensownie ułożonych fotograficznych kadrów.

"Machina", film nagrodzony w Wielkim Konkursie National Geographic

Fotografujesz dużo akcji. O co należy zadbać przed zabraniem się za tego typu zdjęcia?

Fotografując akcję, czy to sportową czy jakąkolwiek inną dobrze mieć sprawdzone miejsce. Nawet jeśli są to zdjęcia reporterskie z jakichś zawodów, warto poznać trasę, sprawdzić jakiego możemy spodziewać się światła, znaleźć dobre punkty do potencjalnych kadrów. Jeżeli natomiast czasu jest więcej, a my znamy modela czy sportowca, dogadujemy jaki trick zaprezentuje, w co będzie ubrany itp. Wtedy możemy bardzo dokładnie zaplanować wszystkie detale. Z reguły wtedy też powstają najlepsze ujęcia.

Oczywiście podstawą jest zaplanowanie tego, co powinniśmy ze sobą zabrać, a co możemy zostawić w domu, aby nie dźwigać zbędnych kilogramów, zwłaszcza jeśli musimy się sprawnie przemieszczać. Na pewno dobrze jest mieć rzeczy uniwersalne, takie jak kurtka przeciwdeszczowa, prowiant, apteczka, multitool, szmatki do obiektywu, zapasowe baterie, karty itp. Ja osobiście nie ruszam się z domu bez czarnej taśmy izolacyjnej... Wielokrotnie już uratowała mi skórę w różnych sytuacjach.

fot. Tomasz Gotfryd

Urządzenia mobilne coraz mocniej wgryzają się w rynek fotografii i filmu. Czy korzystasz z nich w swojej pracy?

Wygoda posiadania przy sobie telefonu mającego aparat o całkiem sensownych parametrach, oferującego świetne aplikacje foto i możliwość natychmiastowej publikacji w internecie sprawia, że urządzenia mobilne często stają się podstawą działania i oczywiście nie jednokrotnie z nich korzystam w swojej pracy, czy to wykonując szkice do docelowej sesji czy nie mając nic innego pod ręką także i samą sesję... W realizowanym przeze mnie przez 3 ostatnie lata projekcie "Zamknięte", z którego właśnie powstała książka, znajduje się kilka fot z telefonu, a to z prozaicznej przyczyny, że akurat nie zabrałem ze sobą sprzętu. Innym razem zepsuł mi się w trakcie akcji aparat analogowy.

A jak zapatrujesz się na samą fotografię mobilną. Czy według ciebie popularyzacja smartfonów zabija fotografię czy może otwiera nowe możliwości?

Z jednej strony trochę mnie przeraża to, że w tym momencie praktycznie każdy może zrobić dobre zdjęcie czy nagranie, a co więcej także "otagować" modela, sytuację i błyskawicznie opublikować to w sieci. Powoduje to nieco orwellowską sytuację i niesie wiele zagrożeń, ale na pewno nie zabija fotografii jako takiej, bo ta klasyczna, mimo całego tego zalewu zdjęciami niskiej jakości, paradoksalnie ma się co raz lepiej. W końcu to tylko kolejne urządzenie, a żeby działało musi nim sterować człowiek .

fot. Tomasz Gotfryd, z projektu "Zamknięte"

Najbliższe plany?

Organizacja wernisażu i promocji pierwszej książki. Niedawno otrzymałem zerowy egzemplarz albumu "Zamknięte", będącego podsumowaniem realizowanego przez 3 lata projektu dokumentalnego, dotowanego ze stypendium Młoda Polska, opowiadającego o miejscach porzuconych - czasem pięknych, czasem mrocznych, kryjących w swoich murach okrutne tajemnice, które często przyczyniły się do tego, że do budynków tych nigdy wróciło życie. Jest to w dużym skrócie projekt o przemijaniu .

Tomasz Gotfryd, "Zamknięte"

A później, kto wie, pewnie zacznę coś nowego...

Sylwetka autora

Tomasz Gotfryd - fotograf i filmowiec, pasjonat podróży oraz sportów ekstremalnych. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Laureat stypendium filmowego Fundacji Andrzeja Munka, Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w latach 2010 i 2016; laureat Grodzkiego Stypendium Artystycznego Miasta. Jego fotografie pojawiały się w publikacjach książkowych, zamieszczały je też magazyny prasowe, m.in.: „Newsweek”, „Forbes”, „Przekrój”, „Sukces”, „Zwierciadło” i „National Geographic". Nagradzany w konkursach filmowych i fotograficznych.

Fotograf poprowadzi najbliższą edycję warsztatów Samsung Photo Academy, która odbędzie się już 20 marca w Krakowie.

Więcej informacji o fotografie znajdziecie pod adresem tomaszgotfryd.com.

 

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
51
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)