"Poza kadrem. Żyć fotografią, żyć z fotografii" - fragmenty, część II

Autor: Marcin Grabowiecki

11 Grudzień 2010
Artykuł na: 9-16 minut
Prezentujemy drugą część fragmentów kolejnego poradnika wydawnictwa Galaktyka. Znajdziemy w nich informacje o zmieniających się zasadach na rynku fotograficznym i przykład małżeństwa fotografików z Vancouver, które osiągnęło sukces w tej branży.

Zasady się zmieniają

Droga do zostania zawodowym fotografem była kiedyś bardziej przewidywalna niż teraz. Każda dziedzina tej branży miała swoje ustalone reguły, a rynek był łatwiejszy do zrozumienia. Nawet wtedy robienie kariery w tym zawodzie mogło być iluzoryczne, ale przynajmniej spokojniejsze niż obecnie. Dzisiaj wszyscy mówią jednym głosem: "Zasady się zmieniły". Moim zdaniem jest jeszcze gorzej - i jednocześnie lepiej: Nie ma już żadnych zasad.

Dawna wyraźnie utarta (a nawet utwardzona) droga prowadząca do zatrudnienia w określonym miejscu, dzisiaj jest całkowicie zarośnięta, błądzi albo dzieli się na wiele ścieżek, z których żadna nie daje cienia szansy na osiągnięcie sukcesu. Piszę te słowa w czasie kryzysu ekonomicznego. Sprawy nie idą prosto. Nie jest to być może najlepszy moment, by namawiać ludzi do porzucania etatów i dołączania do setek fotografów już walczących o miejsce na rynku. Z drugiej jednak strony, ten pomysł może być ciekawy, bo już straciłeś pracę i wreszcie przyszedł czas, byś rozwinął skrzydła bez obawy, że coś utracisz. Trzeba też pamiętać, iż nawet w najlepszych - z ekonomicznego punktu widzenia - latach socjalne bezpieczeństwo jest bardzo niepewne. Ryzyko utraty pracy istnieje zawsze, niezależnie od zajęcia. Niezależnie, czy twoim pracodawcą jesteś ty sam, czy wielka korporacja. Ryzykujesz, że zbankrutujesz albo zdajesz swój los w ręce innych, którzy mogą upaść równie szybko. Możesz sam poruszać się po falach ekonomicznych trendów albo możesz poprosić innych, by robili to za ciebie. Jednak ryzyko związane z utratą pracy zawsze będzie takie samo.

Uchylenie starych zasad rozwiało mgiełkę iluzji. Musimy odzwyczaić się od myślenia, że istnieje prosta droga prowadząca nas do sukcesu. Niezależnie jak go zdefiniujemy. Nie chcę rozczulać się nad starymi zasadami. Ale ich brak postawił przed nami trudniejsze wyzwania. Wraz z nimi pojawiły się jednak nowe szanse. Większość artystów ma w sobie coś z anarchistów. Brak zasad pozwala więc nam wytyczać własne ścieżki. Umarł król, niech żyje król! Stare odeszło, przyszło nowe. Tym, którym ciążyła tyrania starego króla, młody kojarzy się z wolnością i szansą na nowy początek. To samo dotyczy upadku starych zasad. Przyszła pora, abyśmy sami wyznaczali sobie reguły, które pozwolą przeżyć dzięki robieniu tego, co kochamy.

O czym ja mówię? Mówię po prostu, że życie - nawet w łatwiejszych czasach - wymaga od każdego z nas samodzielności. Najwięksi - ci, których najbardziej podziwiamy, zawsze szli własnymi drogami i nie starali się nikogo naśladować. Rozpad starych struktur pozwolił - każdemu z nas, ale i całej branży - postawić przede wszystkim na kreatywność. Możemy robić zdjęcia i rozkręcać nasz interes, nieobciążeni żadnymi sztywnymi regułami. Planowanie własnej kariery, realizacja powołania, wymagają takiej samej kreatywności jak tworzenie zdjęć.

Trudno powiedzieć, czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta. W dzisiejszych czasach spotykam masę w połowie pustych ludzi. Załóżmy, że chodzi o szklankę z winem, zamiast więc pytać: "Czy mogę poprosić o więcej wina?" lepiej zapytać: "Jak mogę zrobić własne wino?". Głupawa metafora, ale ja ją lubię. Nikt nie ma patentu na sukces w tej branży. Nikt go nigdy nie opracował. Żyjemy w wyjątkowych czasach. Upadają tradycyjne media. Rozkwita fotografia cyfrowa. Rośnie znaczenie dziennikarstwa obywatelskiego. Kryzys ekonomiczny i upadek sztywnych reguł sprzedaży zdjęć nie ocieplają klimatu. Ale w tym właśnie kryje się nasza szansa. Możemy zacząć wszystko od nowa i sami stworzyć nowe modele rynku fotograficznego. To trudne, ale mamy możliwość podążać za własnymi marzeniami.

Na końcu szekspirowskiego Króla Lira z ust Edgara padają następujące zdania: Nieśmy ten ciężar, który nam los wkłada, Mówmy, co czujem, a nie, co wypada(W. Szekspir, Król Lir, przeł. Zofia Siwicka; Dwanaście dramatów, Świat Książki)

Rozumiem je jako zachętę do działania zgodnie z głosem własnego serca. Zwłaszcza w ciężkich czasach. Każdy z nas musi obudzić w sobie anarchistę. Zejdź z drogi, której powinieneś się trzymać. Wybierz drogę, za którą tęsknisz.

Umarł król, niech żyje król!

ZAWODOWCY

Chris i Lynn Jaksa to małżeństwo fotografików mieszkających w Vancouver. Jako tandem specjalizują się w fotografii ślubnej. Ich firma Chris + Lynn Photographers zdobyła wiele nagród takich jak: Emmy, nagrody "Western Magazine" (sześć razy), "International Regional Magazine" (cztery razy). U podstaw ich sukcesu są wiara, wyobraźnia i prawdziwa love story.

Chris i Lynn poznali się na uniwersytecie Bishop's w Quebecu. Po tygodniu znajomości byli już w sobie zakochani. Po studiach porzucili swe dotychczasowe plany po to, by podróżować po świecie. Chris zajął się fotografią w wieku 12 lat. Tata zbudował mu wtedy ciemnię. Lynn zaczęła fotografować po studiach. Zdjęciami ilustrowała własne teksty. Z plecakami przewędrowali Amerykę Środkową i Południową. Fotografowali, robili wywiady i pisali. Zarobili wtedy na swoich zdjęciach pierwsze pieniądze: "St. Petersburg Times" z Florydy opublikował ich reportaż o obchodach Wielkiego Tygodnia na wyspie Antigua. Wcześniej dostali mnóstwo listów odmownych od innych redakcji. Dwa lata później zaczęli regularnie pisać do magazynu "British Columbia". Dzięki temu zajęciu dotarli do lodowców w kanadyjskim Stewart, fotografowali latarnie morskie na zachodnim wybrzeżu Kanady i dokumentowali obchody indiańskich uroczystości w Kolumbii Brytyjskiej.

W 1996 roku przedstawili wydawnictwu Harbor Publishing projekt własnej książki, która miała być dokumentacją wszystkich działających latarni morskich Kolumbii Brytyjskiej. Książka stała się bestsellerem na rynku kanadyjskim i była nawet nominowania do BC Book Prize. Dzięki niej otworzyły się przed nimi szanse kolejnych publikacji i zamówień ze strony czasopism. W końcu - za reportaż o latarnikach z wyspy Nootka - otrzymali prestiżową nagrodę Emmy. Reporterskie podejście jest podstawą ich dzisiejszej fotografii ślubnej i najważniejszym elementem wyróżniającym ofertę ich firmy.

Pięć lat później - na plaży jednej z Wysp Dziewiczych - pobrali się. Byli jednak bardzo niezadowoleni ze swoich ślubnych fotografii. Następnego dnia Lynn włożyła suknię, a Chris fotografował ją na ulicach San Juan. Do dziś mówią ze śmiechem, że pierwszym ślubem, który "zrobili", był ich własny. Tamto niezadowolenie otworzyło im oczy na to, jak ważne są zdjęcia ślubne i jak piękne mogą być naprawdę; temu przekonaniu są wierni do dziś.

Miłość do opowiadania historii i do pokazywania samej miłości jest trwałą podstawą działalności Lynn i Chrisa. Ich zdjęcia, strona internetowa i każdy inny przejaw aktywności są niepowtarzalne; artystyczny styl obu tych silnych osobowości jest zawsze widoczny, podobnie jak i uczucie, którym obdarzają swoich klientów. Chris i Lynn wiedzą doskonale, że środkiem do sukcesu nie są niskie ceny. Swoją pracę w weekend wyceniają na 8000-19000 dolarów kanadyjskich. Jak mówi Lynn: "Nie walczymy na ceny. Tworzymy zdjęcia, które są wyjątkowo cenne dla naszych klientów i musimy mieć do tego odpowiednie warunki". Ich oferta obejmuje indywidualnie projektowane albumy i wiele innych dodatków. Oboje wierzą, że najważniejszą częścią tej pracy jest opowiadanie historii. A pieczołowicie złożony album jest o wiele lepszy od kilku plików wypalonych na płytce CD-R. Nie robią chałtury. Nie korzystają z gotowych szablonów. Każdy ślub jest przecież inny. Oczywiście - wszędzie jest spore zapotrzebowanie na tanich fotografów ślubnych. Ale Chrisa i Lynn ten segment rynku nie interesuje. Nie mogliby wtedy fotografować tak, jak lubią najbardziej. Ich cena jest pochodną jakości, którą oferują.

Bardzo ściśle określili swoją domenę. Między innymi dlatego uparcie i konsekwentnie próbują docierać do kolejnych klientów. Nazwa firmy, logo, a nawet kolorystyka są dokładnie takie same na wszystkich naszych reklamach, stronie internetowej, blogu, wizytówkach i ulotkach. Pragniemy też od początku bawić się nazwą Chris + Lynn Photographers, a więc wykorzystujemy w różnych kontekstach symbole "+" i "=". Jesteśmy parą, a to podoba się naszym klientom. Symbol dodawania przypomina wszystkim szczenięce lata, kiedy na szkolnych ławkach wydrapywali inicjały...

Podczas mojej rozmowy z Lynn stale powracała kwestia relacji międzyludzkich. Ich praca opiera się na kontaktach z ludźmi, a zdjęcia są wynikiem współpracy dwojga autorów. Cały marketing również polega na nawiązywaniu znajomości. Kiedy zapytałem, czy biorą udział w dużych branżowych imprezach targowych, Lynn się roześmiała i powiedziała: "Nie. Dzięki". Zamiast tego koncentrują się na nawiązywaniu osobistych kontaktów z klientami. Oczywiście, wykorzystują tradycyjne reklamy, ale to przede wszystkim ich blog oraz działania na poziomie małych społeczności pozwalają im istnieć na rynku. Naszą najcenniejszą i najskuteczniejszą strategią marketingową jest wypełnianie życzeń klientów. Jeśli są naprawdę zadowoleni, mówią o nas wszystkim! Powinniśmy ściślej współpracować z organizatorami przyjęć i dostawcami. Ale - od samego początku - najlepiej pracuje się nam z pannami młodymi. Staramy się nawiązać z nimi bardzo osobiste relacje. Od pierwszego e-maila i pierwszego spotkania aż do przekazania albumu ze zdjęciami. Utrzymujemy też bliskie relacje z innymi fotografami ślubnymi. To ważny aspekt naszej pracy. Wspólnie się umawiamy, dzielimy się doświadczeniami i rozmawiamy z potencjalnymi klientami. Istotne jest również publikowanie zdjęć. Dlatego regularnie wysyłamy nasze prace do czasopism poświęconych tematyce ślubnej. Jeżeli w każdym z aspektów naszej pracy - kontaktach z klientami, publikowaniu zdjęć - trzymamy poziom, łatwo nam znaleźć wspólny język z panną młodą.

Chris i Lynn prowadzą firmę, której zysk przekracza rocznie dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów. W Meksyku budują właśnie dom marzeń. Nie osiągnęli tego cwaniactwem i chałturzeniem. Znaleźli na rynku niszę i zagospodarowali ją, pracując najlepiej jak potrafią. Przywiązują ogromną wagę do detali i podejmują właściwe decyzje. Wykorzystują swoje atuty. Rozmowa z Lynn była rozbrajająca. Trudno wręcz uwierzyć, że tak mili i skromni ludzie mogą mieć głowę do interesów. Ich rady dla początkujących brzmią jak opinie hippisa z dyplomem MBA. Lynn mówi tyle o miłości, że zdaje się ciągle bujać w obłokach. Ale za chwilę wspomina o podejmowaniu trudnych decyzji i konieczności zatrudnienia dobrej księgowej. Po czym znów wraca do miłości... Ich rady dla początkujących, którzy z fotografii chcą uczynić swój zawód?

Rób to, co kochasz. To oklepane, ale prawdziwe. Nie ma nic gorszego od niedoszłego fotografa mody fotografującego śluby. Kochaj to, co robisz. Staraj się doskonalić swoją technikę i pogłębiać umiejętności. Umawiaj się na prywatne sesje zdjęciowe. Oglądaj albumy mistrzów. Bierz udział w warsztatach prowadzonych przez ludzi, których szanujesz. Próbuj stale rozwijać się jako artysta. Kochaj swoich klientów. Dzięki temu będziesz dla nich lepiej pracował, a oni to docenią i pokochają ciebie. Zrozum swój rynek: kim są i czego chcą twoi klienci? Odkryj ich potrzeby i spraw, żeby pragnęli właśnie ciebie.

David duChemin Poza kadrem. Żyć fotografią, żyć z fotografii
Cena: 59,90zł
Ilość stron: 272
Format: 20x23,2 cm
Oprawa: miękka

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Świeże pomysły na zdjęcia wiosny - poradnik pełen inspiracji
Świeże pomysły na zdjęcia wiosny - poradnik pełen inspiracji
Od fotografii krajobrazu i makro, po portret czy martwą naturę - gdy świat przyrody budzi się do życia, przychodzi czas na nowe fotografie, pełne światła i koloru...  
8
Zanim kupisz pierwsze tele, czyli wszystko co musisz wiedzieć o długich ogniskowych!
Zanim kupisz pierwsze tele, czyli wszystko co musisz wiedzieć o długich ogniskowych!
Poznaj specyfikę pracy z teleobiektywem, by lepiej wykorzystać możliwości posiadanej optyki i przenieść swoją fotografię na wyższy poziom.
6
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak dobrać kabel HDMI do filmowania i streamingu?
Jak wybrać kabel HDMI, żeby nie mieć problemów na planie i uzyskać optymalną jakość? W tym poradniku przyglądamy się odpowiednim kablom do filmowania na przykładzie oferty marki...
17
Powiązane artykuły