Tym razem podsumowanie zaczniemy nieco inaczej niż zwykle. Z powodu skróceonej wersji testu w tej części umieścimy informacje o szybkości zdjęć seryjnych i problemach z tłumaczeniem menu na język polski.
Producent zapowiedział, że w D40x zwiększył prędkość wykonywania zdjęć seryjnych. Sprawdziliśmy to i nikon-junior miło nas zaskoczył. Deklarowane 3 klatki na sekundę przy zapisie JPEG i wyłączonej redukcji szumów okazały się prawdą. Co więcej po włączeniu systemu redukcji szumu aparat nie zwolnił i nadal wykonywał 3 kl/s, choć producent informował nas o niższej prędkości z włączonym systemem redukujacym szumy. Przypomnijmy, że w takiej sytuacji D40 miał prędkość 1,7 kl/s.
Równie miłe okazało się wykonywanie zdjęć w formacie RAW. Choć seria nie jest długa, można zrobić zaledwie 6 fotografii, to prędkość nie zmienia się w stosunku do zapisu JPEG i wynosi 3 kl/s. Jak na "malucha" to dobry wynik.
I jeszcze jeden drobiazg. W teście Nikona D40 skarżyliśmy się na niefortunne polskie tłumaczenie menu aparatu. Określenie Inform. o fot. autom. w żaden sposób nie kojarzy się z odpowiadającą mu funkcją automatycznego wyświetlania informacji o fotografowaniu. Niestety, nie zostało to poprawione w modelu D40x. Natomiast błędne przetłumaczenie nazwy filtra Skylight na szczęście zmieniono i funkcja imitująca jego działanie nosi już właściwą nazwę w polskim menu (czyli Skylight).
Poprawki związane z zastosowaniem 10-megowej matrycy z pewnością dobrze wpłyną na odbiór Nikona D40x przez fotoamatorów. Czy jednak takie posunięcie było konieczne? Zdania w redakcji Fotopolis.pl są podzielone. Dużo lepsza jakość obrazu związana choćby z większą zdolnością reprodukcji szczegółów świadczy na korzyść wprowadzonej zmiany. Wszystko wskazuje na to, że także z punktu widzenia marketingowego była to słuszna decyzja - Nikon wreszcie dogonił konkurencję. Nie znamy jeszcze ceny nowego produktu, więc nie potrafimy powiedzieć, jak będzie się ona kształtowała w porównaniu z lustrzankami innych producentów. Można mieć tylko nadzieję, że nie wzrośnie w dużym stopniu w odniesieniu do ceny D40.
W tym teście sprawdziliśmy jedynie sposób działania nowej matrycy. Pozostałe elementy są takie same, jak w Nikonie D40. Z tego powodu śmiało można przenieść oceny z testu poprzednika. I tak za plusy należy uznać znakomite wykonanie, wysoką jakość materiałów, z których zrobiono obudowę, świetne wyprofilowanie chwytu, doskonałe menu wzięte z modelu D80 (pomińmy polskie tłumaczenie). Listę zalet uzupełniają cechy nowej matrycy. Niski poziom szumów, dobra reprodukcja szczegółów i naturalne oddanie barw to jej mocne strony. Wizerunek sensora trochę psuje zbyt intensywna czerwień. Miłym zaskoczeniem jest także dość duża prędkość wykonywania zdjęć seryjnych. 3 klatki na sekundę to już dobry wynik w amatorskiej klasie lustrzanek. Podkreślić należy, że w wypadku zapisu RAW długość serii to 6 zdjęć ale wykonywanych z tą samą prędkością.
Jako minusy można wymienić brak kabla wideo w zestawie oraz brak podglądu głębi ostrości. Wad, jak widać, nie ma dużo.
+ znakomite wykonanie
+ świetnie wyprofilowany grip
+ bardzo dobrze opracowane menu zaczerpnięte z modelu D80
+ małe szumy
+ dobra reprodukcja szczegółów
- nieco za żywa reprodukcja koloru czerwonego
- brak w zestawie kabla wideo
- brak podglądu głębi ostrości
Oferta sklepu:
Kup ten aparat w sklepie Pstryk.pl kliknij
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć umieszczonych w ostatniej części testu.