"Opowieści z krypty" - A jednak się liczy. Ale co zrobić żeby było lepiej

Autor: Wojtek Tkaczyński

2 Maj 2010
Artykuł na: 6-9 minut
Poprzedni felieton Wojtka Tkaczyńskiego wywołał żywą reakcję naszych czytelników. Trudno byłoby przejść nad tym do porządku dziennego. W tym miesiącu mamy więc kontynuację rozważań o roli fotografii w naszym życiu.

Czy możemy zmienić polski sposób myślenia o fotografii?

Nie powinno się, w zasadzie, pisać felietonów w odcinkach. To sprzeczne z ideą felietonu. Zwłaszcza ja nie powinienem tego robić. Kiedy zeszłym roku napisałem pierwszy odcinek cyklu, na kilka miesięcy utknąłem w zakrzywieniu czasu i przestrzeni.

Ale niestety. Muszę dziś nawiązać do felietonu sprzed miesiąca. Żaden bowiem z moich wcześniejszych tekstów nie wywołał takiej reakcji wśród czytelników. Nigdy wcześniej nie dostałem tylu listów i komentarzy. Autorzy niektórych listów zgadzali się z moimi poglądami. Inni zgłaszali swój sprzeciw. Jeszcze inni - sugerowali, co zrobić aby poprawić los polskiej fotografii. Albo wręcz żądali od redakcji fotopolis.pl określonych posunięć. Dla mnie ważne jest jedno - kwestie obecności i znaczenia fotografii w naszym życiu wywołują silne emocje. Ergo: fotografia jest dla nas bardzo istotna. Chciałbym dziś w kilku żołnierskich słowach podsumować dyskusję jaka przez ostatni miesiąc toczyła się w mojej skrzynce pocztowej.

Dzisiejsze czasy coraz bardziej przypominają rzeczywistość z filmu "Matrix" braci Wachowskich. Z jednej strony mamy polukrowany świat obecny w najpopularniejszych gazetach, czasopismach, filmach i stacjach radiowych (pewnie i w serialach telewizyjnych - ale nie mogę wypowiadać się na ten temat nie posiadając w domu telewizora). W owym eleganckim, stylowym i uporządkowanym świecie nie ma miejsca na trudne płyty, intrygujące fotografie czy poruszające książki. Z drugiej strony jest prawdziwe życie. Różnorodne. Bogate w wydarzenia kulturalne. O "bogactwie" piszę ze spokojem. Na świecie naprawdę wiele się dzieje. Poza tym gdziekolwiek się nie wybiorę jest pełno. Czyli istnieją jakieś sposoby docierania z informacjami do zainteresowanych. Wiele razy słyszałem ostatnio pytanie o to jak dotrzeć z prawdziwą fotografią do wszystkich Polaków. Moją odpowiedzią jest kolejne pytanie: a czy w ogóle musimy się oto martwić? Fotografia, której zrobienie wymaga wysiłku jest dziś dziedziną de facto niszową. Ponieważ wymaga wysiłku - będzie coraz bardziej niszowa. Już Kopernik stwierdził, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, zanim znudzony ludźmi spojrzał w niebo. Kultura masowa od zawsze rozwija się dzięki ułatwieniu odbioru. Na tym polega istota jej masowości. Nie można również krytykować świata z pozycji oblężonej twierdzy i doszukiwać się wszędzie spisków mających zniszczyć fotografię. Ten tok myślenia powinniśmy chyba zostawić redaktorowi Terlikowskiemu.

Kwestia odbioru fotografii nie powinna być żadnym problemem dla osób, które lubią i szanują własne zdjęcia. Jeżeli je sami doceniamy, nie musimy chyba starać się o stałe potwierdzanie własnych umiejętności. Szukanie winy w innych, dybiących na dobro fotografii ma, moim zdaniem, źródło w kompleksach. Jeżeli nie jesteśmy przekonani o wartości swoich zdjęć, u wszystkich szukamy akceptacji i jesteśmy bardzo wrażliwi na ataki. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Dezerter śpiewał kiedyś, że {ITLjeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie.] Jeżeli chcemy, by ludzie wokół nas doceniali fotografię, musimy robić lepsze zdjęcia. Jeśli chcemy, by szanowali fotografię, sami musimy szanować naszą pracę. Bo chyba nie jesteśmy bez winy. Ilu z nas ma w domu teczkę z własnymi oprawionymi odbitkami? Ilu z nas wybiera - do pokazywania znajomym - po wakacjach kilka zdjęć, zamiast zanudzać ich pokazami slajdów trwającymi dwie godziny? Ilu z nas kupiło w ciągu ostatnich kilku miesięcy cudze zdjęcie do powieszenia na ścianie we własnym domu? Dlaczego na popularnych portalach raczej złośliwie wszystkich krytykujemy a nie chwalimy zdjęć, które naprawdę nam się podobają? Kiedy ostatnio byliśmy na wystawie fotografii? Kiedy kupiliśmy album ze zdjęciami albo książkę poświęconą doskonaleniu naszej techniki fotograficznej? Kiedy zapłaciliśmy za udział w warsztatach fotograficznych prowadzonych przez autora, którego zdjęcia podziwiamy?

Trudno oczywiście uogólniać, ale myślę, że jako środowisko fotograficzne zachowujemy się niezbyt rozsądnie. Zajmuje nas raczej sam akt fotografowania i uwielbienie dla własnego sprzętu a zdjęcia schodzą w tym wszystkim na dalszy plan. Zwłaszcza zdjęcia innych autorów... Kiedy już kupimy aparat zaczynamy uważać się za skończonych artystów i staramy się już nie wydać ani złotówki (i nie zmarnować ani minuty) na dalszy rozwój. Trudno więc dziwić się, że tak zwana masowa publiczność nie uważa fotografii za coś cennego.

Musimy dokładnie konstruować kadry, powiększać je, oprawiać, podpisywać. Pokazujmy światu jedynie zdjęcia które są dla nas ważne. Bez litości kasujmy słabe pliki. Wysyłajmy swoje zdjęcia na konkursy i do gazet. Jeżeli polscy fotograficy zaczną zdobywać nagrody na całym świecie a ich zdjęcia kolekcjonerzy zaczną kupować jak świeże bułeczki, wtedy o fotografii dowie się i nasza publika. Spokojna głowa.

Może wtedy fotografia zacznie być traktowana jako pełnoprawna dziedzina sztuki. Może wtedy zacznie być doceniana i szanowana. Może nawet polskie zdjęcia trafią na okładki polskich płyt. W zeszłym miesiącu pisałem o tym jak Joe Henry wykorzystał na okładce swojej płyty zdjęcie Smitha. Po miesiącu w tym meczu Polska : USA jest już 0:2. Najnowszą płytę Brada Mehldaua zdobi zdjęcie Richarda Misracha. Jego cykl "Desert Cantos "jest, moim zdaniem, jednym z najciekawszych projektów w całej dzisiejszej fotografii krajobrazowej. Z zazdrością patrzę więc jak Mehldau doskonale wybrał zdjęcie mające ilustrować album zatytułowany "Highway hiker". Od takiego rozumienia fotografii dzielą nas całe lata świetlne. Niestety, od takich zdjęć - również. Bierzmy się więc do roboty zamiast narzekać na innych

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0