"Opowieści z krypty" - Zdjęcia w naszym życiu Czyli ile dla współczesnego Polaka znaczy fotografia?

Autor: Wojtek Tkaczyński

7 Marzec 2010
Artykuł na: 6-9 minut
Po krótkim zimowym uśpieniu wraca na strony fotopolis.pl nasz stały felietonista Wojtek Tkaczyński. Od razu zmaga się z trudnym i drażliwym tematem. Czym dla Polaków jest estetyka i dlaczego otacza nas banał, brzydota i bylejakość - również w kontekście fotografii.

Czy pora już strzelić sobie w łeb?

Mój ulubiony miesięcznik Hi-Fi i Muzyka ogłosił niedawno listę nagród podsumowujących rok 2009. Jak co roku jego redakcja (czy może raczej "redaktorzy") pokazują, które spośród testowanych w 2009 urządzeń i płyt zrobiły na nich najlepsze wrażenie. Tytuł "Płyty roku 2009" otrzymał Joe Henry za album Blood From Stars. Mnie osobiście ten wybór zaskoczył. W 2009 do mojej kolekcji trafiły lepsze płyty. Ale to przecież nagroda redakcji i skoro oni tak uważają nie ma sensu żadna dyskusja. Mogę najwyżej ogłosić własną listę nagród.

Ale przecież nie jest to felieton o muzyce. Blood From Stars to płyta ciekawa również i z fotograficznego punktu widzenia. Okładkę albumu i okładkę broszury zdobią tu bowiem dwa zdjęcia W. Eugena Smitha, którego nie trzeba chyba przedstawiać czytelnikom fotopolis.pl. Album, w zasadzie nawet koncept-album (kto w czasach mp3 pamięta jeszcze o czymś takim?), opowiada o dawnej Ameryce. Teksty są przesycone nostalgią i tęsknotą za dawnym, prawdziwym życiem amerykańskich robotników. Trudno sobie nawet wyobrazić lepsze fotografie na jej okładkę. Smith, wrażliwy społecznie reporter pokazujący niedolę robotników i straszny świat industrializacji doskonale pasuje do estetyki Joe Henry'ego. Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem. Cała praca grafika projektującego okładkę trzyma poziom, ale wybór zdjęć Smitha to posunięcie wręcz genialne. Dzięki temu otrzymujemy dzieło wręcz kompletne. Synergia między formą a treścią wznosi całość na poziom nieosiągalny dla większości innych muzyków i projektantów.

Kiedy trzymam w rękach tę płytę, zastanawiam się kiedy w Polsce pojawią się artyści traktujący nasze dziedzictwo fotograficzne z podobną atencją. Przecież pierwszy pokaz dagerotypii odbył się w Krakowie już kilka miesięcy po paryskiej premierze. Fotografia jest u nas obecna od samego jej początku. Ale jako sztuka, nie znaczy dla nas zbyt wiele. Owszem, jesteśmy przywiązani do jej funkcji dokumentacyjnej, ale nic więcej. Trudno się dziwić, że przeciętny Kowalski tak podchodzi do naszej tradycji fotograficznej, skoro nie rozumieją jej nawet osoby teoretycznie wykształcone w tym kierunku. Najlepszym tego przykładem była zeszłoroczna wystawa "Światłoczułe" w Muzeum Narodowym. W jego zbiorach znajduje się ponoć około 70.000 zdjęć. Napisałem "ponoć", bo nikt ich nigdy nie widział. Są raczej dobrze strzeżone przed zwiedzającymi. Fotografia trudno przebija się na ściany tego muzeum. Sam Hartwig musiał najpierw umrzeć, żeby zasłużyć na monograficzną wystawę...

Ale, wracajmy do tematu. "Światłoczułe" była szumnie zapowiadana jako popis możliwości MNW, jako swoisty coup de force. Ba, Gazeta Stołeczna poświęciła jej nawet osobny dodatek. A co otrzymaliśmy? Zbiór przypadkowo wybranych i bezładnie powieszonych zdjęć, które na dodatek pogrupowano bez żadnego pomysłu i podpisano bez żadnego klucza i znajomości tematu. Pod względem liczby odwiedzających, wystawa ta była pewnie sukcesem. Ale nie wniosła nic istotnego dla zrozumienia i poznania fotografii, jako gałęzi sztuki towarzyszącej nam od 170 lat. Nie wspomnę nawet, że nie pokazała niczego spójnego na temat polskiej fotografii. Skoro krytycy sztuki o akademickim wykształceniu nie potrafią poradzić z fotografią, dlaczego mamy tego wymagać od grafików projektujących okładki płyt?

Choć fotografia to jedynie wierzchołek góry lodowej. Z roku na rok spada bowiem znaczenie całej kultury w naszym życiu. Trzy kwiaty z Ikei są już wystarczającym dowodem na przynależność do klasy średniej. W Łodzi jedna z galerii fotograficznych musi płacić miastu czynsz identyczny z tym, jaki płacą sklepy. Urzędnik stwierdził bowiem, że samo słowo "galeria" w nazwie świadczy, że jest to działalność stricte dochodowa.

Skąd to się bierze? Gdzie są początki tego zjawiska? Dlaczego państwo uważa, że szeroko rozumiane kwestie estetyki nie leżą w jego kwestii? Kryzys gospodarczy to słabe wytłumaczenie. Problem ten trwa bowiem od zawsze. Wystarczy pomyśleć o naszych dzieciach i szkołach, w których się uczą. W wielu krajach szkoły i ich wyposażenie projektują pracownie architektoniczne wyłonione podczas konkursów. Uczniowie od małego stykają się z funkcjonalnym pięknem i otwartym spojrzeniem na świat. Moja podstawówka była szczytem architektonicznego kiczu. Zaś krzesełka nie dość, że nie słyszały o pojęciu ergonomii to jeszcze były tak brzydkie, że aż boli. Cały zaś wystrój plastyczny szkoły opierał się na gustach pań wychowawczyń... Czym to grozi na dłuższą metę nie muszę chyba pisać.

No. I w końcu dochodzimy do tego, że pewnie niewielu z nas słyszało choć jeden utwór z płyty Blood From Stars. Bo nie wolno jej się zbliżać na dziesięć kilometrów do żadnej rozgłośni radiowej. Ryzyko związane z wyemitowaniem czegoś spoza playlisty zatwierdzonej przez reklamodawców jest zbyt duże. Przecież w radio muszą lecieć same ładne piosenki.

Chciałoby się powiedzieć "Polacy, nie idźcie tą drogą". Ale to przecież nie nasza sprawa. My mamy swoje zdjęcia. Staramy się robić coś istotnego. To chyba nie nasz problem, że jedyną kulturą z którą ma kontakt większość wyborców w naszym kraju są bakterie z jogurtu

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0