"Opowieści z krypty" - Ile kosztuje zdjęcie? Czyli co to znaczy kontekst

Autor: Wojtek Tkaczyński

28 Listopad 2011
Artykuł na: 6-9 minut
Wojtek Tkaczyński ujawnił nam jedno ze swoich marzeń. Skłonił go do tego szum medialny związany z informacją o rekordowej cenie zapłaconej za zdjęcie Andreasa Gursky'ego.

czy naprawdę znamy się na wszystkim?

Jeśli Polaków interesuje cena zdjęć, to tylko zdjęć najdroższych. Informacja o tym, że Andreas Gursky sprzedał swoją odbitkę [sic!] za ponad cztery miliony dolarów pojawiła w wielu mediach. Nawet tych nie zajmujących się zwykle artystyczną fotografią. Większość owych notatek da się streścić w jednym zdaniu - stało się ono zresztą tytułem jednej z nich - "dlaczego nijaki krajobraz został najdroższym zdjęciem świata?"

Szczerze mówiąc owe relacje utwierdzają moje zdanie na temat szeroko rozumianego "dziennikarstwa polskiego". Jest coraz gorzej. Od wielu lat obserwuję równię pochyłą: jakość prezentowanych relacji jest coraz gorsza. Skoro sprawy o których coś wiem są relacjonowane z kardynalnymi błędami, przeinaczeniami i niedopowiedzeniami, dlaczego mam sądzić, że inne sprawy są pokazane na wyższym poziomie? Dlatego nie mam w domu radia i telewizora. A odkąd gazeta codzienna, którą czytam regularnie, w ramach cięcia kosztów zrezygnowała z zatrudniania edytorów i korektorów [wierząc chyba w moc wordowego autopoprawiania] - zastanawiam się, czy nie zrezygnować i z niej. Informacje o zdjęciu Gurskiego przelały jednak czarę goryczy. Żadna z ogólnopolskich gwiazd dziennikarstwa nie pokusiła się o przedstawienie sylwetki autora, nikt nie napisał o realiach dzisiejszego rynku sztuki, zero refleksji na temat współczesnej fotografii, w zasadzie nawet informacje o najdroższym zdjęciu są niekompletne. Trudno się więc dziwić jaka jest najczęstsza reakcja na rynkowy sukces zdjęcia Gurskiego. Wszyscy, ale to wszyscy z którymi rozmawiałem na ten temat powiedzieli "...przecież sam zrobiłbym/zrobiłabym takie zdjęcie."

No właśnie. Przecież wszyscy Polacy to fotograficy. Jedna moja znajoma przyjechała ostatnio do kraju po kilku latach pobytu w Niepolsce. Ze zdziwieniem skonstatowała, że wszyscy jej koledzy ze studiów teraz zajmują się "zawodowo" fotografią. Tworzą dzieła sztuki. Bądź pod postacią zdjęć ślubnych, bądź pocztówkowych krajobrazów albo katalogowych stocków.

Taka popularność fotografii cieszy. Zastanawiam się jedynie gdzie owi artyści uczą się fotografii. Nie fotografii w kategoriach przysłona/migawka/autofokus ale fotografii rozumianej jako kompozycja/temat/pomysł/idea. Jeśli bowiem Gursky zarobił na swoim zdjęciu te cztery miliony dolarów to właśnie za wyrażoną przez nie ideę, którą konsekwentnie rozwijał przez ostatnie lata. Nie za rozdzielczość matrycy czy umiejętność obróbki w Photoshopie. Jeśli ktoś chce zarabiać na zdjęciach musi przejść poza etap techniki. Na własnej skórze odczuwam jednak, że nie jest z tym u nas najlepiej. Szkoły fotograficzne mają kłopoty ze skompletowaniem kolejnych roczników. Wydawnictwa fotograficzne mają coraz większe kłopoty ze sprzedażą coraz niższych nakładów. Trudno namówić nowe osoby na prenumeratę czasopism fotograficznych. Ba, nawet biblioteki, w których można znaleźć wartościowe informacje, świecą pustkami. Polską fotografią rządzi internet. W sumie - nie mam nic do internetu. To wielkie odkrycie. A fotopolis to całkiem niezły portal :-)

Problem w tym, że jpeg o rozdzielczości 450x252 piksele ma się nijak do prawdziwej odbitki formatu 2 x 3 metry. Nijak. Owszem, zdjęcie Gurskiego może budzić kontrowersje. Według niektórych nic na nim nie ma. Inni mogą docenić prostotę kompozycji. Ale nie można wyrażać stanowczych opinii na jego temat na podstawie internetowych miniaturek. Kto nie wyjdzie poza internet i nie zobaczy prawdziwych zdjęć, nie będzie wiedzieć na czym polega piękno fotografii traktowanej jako przedmiot. A to właśnie piękny przedmiot kupił kolekcjoner któremu wszyscy się dziwią...

Polską fotografią rządzi internet. Do czego to prowadzi? Ja na przykład usłyszałem ostatnio, że moje zdjęcie jest beznadziejne bo ma słaby histogram. Szczerze mówiąc zamurowało mnie. Nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego zdania rozsądnej obrony. Tempora mutantur... Kiedy zaczynałem fotografować na poważnie brałem udział w serii konkursów na łódzką fotografię miesiąca. Jury na żywo mówiło o przyniesionych zdjęciach. O ich kompozycji, nastroju, sensie, etc. Kwestie stricte techniczne naprawdę były mniej istotne - wszyscy bowiem (tak uczestnicy jak i jurorzy) wiedzieli, że techniczna poprawność jest początkiem zdjęcia a nie jego końcem. No i nikt nie wykreślał krzywych charakterystycznych...

Muzycy przyjeżdżający do Polski zazwyczaj bardzo chwalą naszą publiczność. Rozpływają się nad naszą wrażliwością i muzykalnością. Entuzjazm naszych słuchaczy maskuje nawet to, że klaszczemy w słabych częściach taktu. Dlaczego tak kochamy muzykę i muzyków? Chyba dlatego, że nikt nie umie grać na żadnym prawdziwym instrumencie. Nawet jeśli ktoś kiedyś grał na skrzypcach/fortepianie/saksofonie/gitarze* (* niepotrzebne skreślić) potem zrezygnował z braku czasu i zapału, wie jak trudne to rzemiosło i ile poświęcenia wymaga. A ci, którzy nigdy nie grali szanują umiejętności bawiących ich muzyków. Czasem żałuję, że technika fotograficzna poszła w stronę, w którą poszła. Gdyby wszyscy musieli nadal męczyć się w ciemni, może podchodziliby z większym zrozumieniem do wysiłków cudzej pracy. Pomarzyć o inteligentnej, wrażliwej, empatycznej i mądrze krytycznej publiczności przecież zawsze można, prawda

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0