Akcesoria
Saramonic Ultra - tańsza alternatywa dla Rode Wireless Pro
W marcu wystartowaliśmy z konkursem, w ramach którego laureaci mieli okazję testować aparat Fujifilm X-S10. Oto recenzja pierwszej uczestniczki.
Na co dzień jestem fotografką która preferuje światło dzienne, naturalne. W takim jaśniejszym stylu również staram się prowadzić Instagram i pozostałe kanały służące mi za portfolio. Ale jak to się mówi - nowy aparat, nowa ja.
Dzięki wbudowanej lampie błyskowej, której obecność całkiem mnie zaskoczyła (nie ma jej w używanym przeze mnie aparacie fotograficznym Canon EOS RP), byłam w stanie zrobić przecudne zdjęcia torebek, które już na podglądzie bardzo spodobały się właścicielce marki.
Na tej sesji również udało mi się wykorzystać filtr PRO Neg.Std, który jest jednym kilku profili kolorystycznych, możliwych do wyboru w tym aparacie. Szczerze mówiąc, była to miłość od pierwszego wejrzenia…
Dla osoby, która marzy, by w przyszłości pracować wyłącznie na aparatach analogowych, znalezienie jednych z najlepszych cyfrowych ekwiwalentów filmu było dla mnie magicznym odkryciem! Nawiasem mówiąc, przed tym jak dowiedziałam się o możliwości testowania Fujifilm X-S10, byłam umówiona na sesje analogową. Jednak po sprawdzeniu pierwszych zdjęć z tego modelu, postanowiłam wykonać ją właśnie cyfrą.
Mogę również dodać, że rozdzielczość aparatu i systemowej optyki (miałam okazję przetestować go w duecie z modelami 35 mm f/1.4, 23 mm f/2 , oraz 16 mm f/2.8) pokazała się z bardzo dobrej strony. X-S10 to z jednej strony sprzęt budżetowy, ale można na nim polegać i z pewnością nie zawiedzie nas podczas sesji zdjęciowej do lookbooku, edytorialu, czy podczas wesela, gdzie wszyscy oczekują profesjonalnych efektów.
Jedyną rzeczą, która negatywnie przekłada się na współpracę z ekipą i szybkie działanie, są zdjęcia seryjne w formacie RAW. Aparat miewa tendencję do przywieszania się, nawet przy niewielkiej liczbie zdjęć, co nieco utrudnia pokazanie wykonanych fotografii modelce czy klientowi. W tym przypadku musiałam przejść na format JPEG, ale nawet przy takich ustawieniach zdjęcia mają świetną kolorystykę i wyglądają profesjonalnie.
Na drugą część mojego testowania zarezerwowałam parę godzin w studio, żeby zobaczyć jak Fuji współpracuje ze światłem sztucznym.
Na zdjęciach poniżej wykorzystałam ciągłe światło po bokach i założyłam filtr na lampę błyskową. Bardzo ostre, kolorowe ujęcie, które nawet bez obróbki prezentuje się dobrze. Fujifilm X-S10, jak na aparat amatorski, sprawnie współpracuje z zewnętrznymi lampami. Świetnie też wypada pod względem zasilania. Całościowo na testy przeznaczyłam ok. 8 godzin i tylko raz musiałam w pełni naładować baterię.
Fotograf to jest specjalista, cały czas musi się rozwijać, żeby być na bieżąco z konkurencją i trendami. Czytanie aktualnych magazynów, śledzenie wybitnych fotografów, oraz - najważniejsze - samodzielny rozwój, to rzeczy, o których trzeba pamiętać na co dzień. Każdy oczywiście chciałby mieć najlepszy i najdroższy aparat, jaki istnieje, ale okazuje się, że nie jest to konieczność do osiągania dobrych rezultatów.
Sztuczne światło, 1/160 s, f/8, ISO 160, ogniskowa: 16 mm
Jak widać na zdjęciu powyżej, aparat Fuji dobrze wychwycił kolory, ich kontrast, oraz wygładził sylwetkę. Przypomnę, że wszystkie zdjęcia były robione w formacie JPEG, z wykorzystaniem filtru PRO Neg.Std, który dodaje nam "analogowego" klimatu.
Podsumowując tygodniowe testowanie aparatu Fuji X-S10, mogę potwierdzić, że tego rodzaju sprzęt może dobrze sprawdzić się w przeróżnych sesjach. Mogę śmiało polecić go osobom, które zajmują się content marketingiem czy testami modowymi. Dodatkowo, jako wygodny, ergonomiczny i lekki sprzęt, może okazać się świetną propozycją dla osób podróżujących, blogerów czy np. fotografów robiących zdjęcia na imprezach. Dla osób z branży będzie to z kolei ekstra dodatek na backstage, lub jako zamiennik analoga.
Tekst i zdjęcia: Yuliya Simutkina