Jacek Bonecki: „Do lustrzanki już nie wrócę”

Jak najnowszy Fujifilm X-H1 spisuje się w trudnych warunkach? Okazję, by się o tym przekonać, miał już fotograf Jacek Bonecki, który fotografował nim ostatnią edycję Rajdu Africa Eco Race.

Autor: Maciej Zieliński

27 Luty 2018
Artykuł na: 6-9 minut

Producent postawił mocny akcent na komfort pracy. Znasz wszystkie wcześniejsze modele X. Które zmiany w ergonomii są dla Ciebie osobiście najważniejsze?

Aparaty Fujifilm serii X zawsze były bardzo przyjazne dla użytkownika. Podobają mi się rozwiązania rodem z klasycznych aparatów z lat 70. i 80., gdy królowały pokrętła zamiast przycisków wielofunkcyjnych. Nic nie zastąpi klasycznego pierścienia przysłony na obiektywie czy pokrętła czasu na korpusie aparatu. Kiedy wziąłem do ręki po raz pierwszy model XT-1, a później XT-2 od razu zespoliłem się z nimi. Model X-H1 ogólnie kontynuuje tę filozofię obsługi. Nowością jest wyprofilowany korpus z wygodnym chwytem. Teraz aparat leży zdecydowanie lepiej w dłoni zwłaszcza z dużymi i cięższymi obiektywami. Ponadto do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego większość profesjonalnych aparatów nie ma odchylanych ekranów. Dla mnie to wielkie ułatwienie. Kiedy mówimy o komforcie fotografowania, warto wspomnieć też o bardzo cichej migawce i jeszcze lepszym wizjerze elektronicznym. Ze względu na mój styl pracy nie jestem natomiast entuzjastą zastąpienia pokrętła korekcji ekspozycji górnym wyświetlaczem.

fot. Jaceb Bonecki

Dla kogo Twoim zdaniem jest ten aparat? Jaka byłaby najkrótsza charakterystyka fotografa, który powinien zainteresować się tym modelem?

X-H1 to na pewno aparat dla fotografów, dla których oprócz wydajności istotny jest również tryb wideo. Efektywna stabilizacja matrycy na pewno przyda się podczas filmowania. Poza tym jest to aparat uniwersalny. Dobry do reportażu (bo szybki i poręczny), świetny na śluby (bo cichy), dobry do portretów, ze względu na wyspecjalizowaną optykę i przyjemne dla oka profile symulacji filmów analogowych. Dobrze radzi sobie podczas imprez sportowych, a przede wszystkim jest aparatem dla podróżnika ze względu na odporność i pancerną konstrukcję. W podroży, jak wiadomo, fotografuje się wszystko, zresztą rajd to też zawsze uciążliwa podróż. We wszystkich tych sytuacjach wartością są bardzo plastyczne, dobrej jakości zdjęcia.

Fotografujesz w trudnych warunkach i bardzo wymagające sceny. Jak spisuje się nowy autofokus? Czy jest już dość dobry, by X-H1 był podstawowym korpusem, a nie tylko lżejszym backupem?

Jestem fotografem, który sprzedaje zdjęcia za pieniądze. Jeżdżę na ważne imprezy i raczej nie ryzykowałbym położenia zlecenia tylko dlatego, że jestem fanem jakiejś marki. W pracy nie ma sentymentów. Bardzo starannie dobieram sobie narzędzia, jakimi pracuję. Liczy się niezawodność. Dobry pilot poleci i na drzwiach od stodoły, ale latanie lataniu nie równe. Można zrobić świetne zdjęcie pejzażu miejskiego kamerą otworkową, ale nie rozpędzonego do 200 km/h samochodu na pustyni i to pod światło, przez tumany kurzu w trybie kilkunastu klatek na sekundę.

Pamiętam, że kiedy kilka lat temu po raz pierwszy zabierałem na rajd bezlusterkowca, jako backup miałem reporterską profesjonalną lustrzankę cyfrową. Wiedziałem, że muszę mieć zabezpieczenie gdyby nowa technologia dostawała zadyszki. Z wieloma sytuacjami bezlusterkowce sobie radziły, ale na te najbardziej ekstremalne miałem w zanadrzu lustrzankę. Model XT-2 ten stan zmienił, a X-H1 ugruntował. Powiem więcej, ze względu na oczywiste zalety bezlusterkowców, trudno byłoby mi ponownie sięgnąć po lustrzankę cyfrową.

Osobiście bardzo lubię pracować na długich ogniskowych. Najdłuższym możliwym obiektywem w systemie X jest 100-400 mm w połączeniu z konwerterem. Nie jest to wybór idealny, choć relatywnie tani, poręczny, o dobrych właściwościach optycznych. Dzięki temu, że aparat dysponuje wizjerem elektronicznym, ograniczona jasność zestawu nie dokucza, tym bardziej, że AF bardzo dobrze pracuje przy jasności f/8-11. Wciąż widzę pewne braki w systemie, ale to się szybko zmienia. System krzepnie i się rozrasta.

Zobacz wszystkie zdjęcia (13)


Po raz pierwszy pojawiła się stabilizacja matrycy. W jakich sytuacjach była Ci najbardziej pomocna?

Na stabilizacji matrycy się wychowałem, bo mój pierwszy aparat cyfrowy - Minolta - taką właśnie posiadał. I to był jeden z powodów, dla których go wtedy wybrałem. Jestem mobilnym fotografem, który dużo chodzi, dużo biega i staram się mieć przy sobie optykę od tej najszerszej do tej najdłuższej. Siłą rzeczy na statyw miejsca w ekwipunku czasem nie ma. Poza tym statyw znakomicie spowalnia fotografowanie, przywiązując fotografa do jednego miejsca. Ogólnie mówiąc do reportażu się średnio nadaje. Oczywiście nie oznacza to, że musimy rezygnować z długich czasów naświetlania. W końcu ruch w kadrze to temat lub ozdobnik wielu fotografii.

W przypadku X-H1 możemy fotografować już przy czasie około jednej sekundy z ręki. Przy podparciu i odpowiednio szerokiej ogniskowej możliwe jest osiągniecie nawet kilku sekund. Również kiedy fotografuję w amoku, skupiając się na tym co w kadrze, często zapominam, mówiąc slangiem, o tym na jakim czasie jestem, lub prowadzę aparat tak agresywnie, że normalny czas ekspozycji nie wystarcza. Oczywiście niemal wszystkie zoomy maja stabilizację optyczną, ale czasem to za mało. Zresztą, mieć Fuji i nie korzystać ze stałek byłoby grzechem, a te niestety stabilizowane nie są. Pamiętajmy również, że do bezlusterkowca podpiąć możemy w zasadzie każdy obiektyw, a ja mam kolekcję obiektywów marki Konica, Zeiss czy Voigtlander.

Masz również doświadczenie operatorskie. Czy możliwości i jakość nagrań zadowolą wymagających użytkowników? To nadal jedynie dodatek, czy pełnoprawna kamera 4K?

Fujifilm trochę spóźnione stara się wkraść w łaski filmowców. Choć w branży istnieje od dawna za sprawą doskonałej filmowej i telewizyjnej optyki. Lepiej późno niż wcale i naprawdę widać szybki postęp. O ile model XT-2 posiada tryb filmowania to traktować należy go jednak jako dodatek do możliwości fotograficznych. Z X-H1 jest inaczej. To przemyślany model - tryb 4K jest tutaj mocno rozwinięty, nie ogranicza się tylko do możliwości zapisu w tym formacie. Trzeba jednak pamiętać, że pełnię możliwości wideo pokazuje dopiero po podpięciu gripa.

Tekst powstał przy współpracy z Fujifilm Polska.

Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
53
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Powiązane artykuły