"Opowieści z krypty" - Być jak Roman, czyli w jaki sposób połączyć przyjemne z pożytecznym

Autor: Wojtek Tkaczyński

22 Lipiec 2007
Artykuł na: 4-5 minut
W najnowszym odcinku cyklu "Opowieści z krypty" Wojtek Tkaczyński przekonuje do zachęcania dzieci do fotografowania i to fotografowania z głową. Może wychowamy w ten sposób pokolenie dobrych fotografów? Zapraszamy!

Dlaczego w czasie deszczu dzieci się nudzą

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Każdy, kto skończył szkołę, zna ten cytat, który od XVII wieku nie stracił nic ze swojej aktualności. Ba, wydaje się, że z roku na rok jest coraz bardziej trafny. Zwłaszcza w kontekście szeroko rozumianej "edukacji plastycznej".

Podczas mojej przygody ze szkołą - od przedszkola po koniec studiów - jedyne zdjęcia, o jakich się uczyłem, to zdjęcia rentgenowskie. Nigdy, przenigdy nie miałem ani jednej godziny poświęconej fotografii, jej znaczeniu, historii czy pokazaniu ważnych i "ładnych" zdjęć. A przecież zajęcia poświęcone szeroko rozumianej kulturze trwały przez 10 lat mojej nauki.

Myślę, że dziś nie jest lepiej - dzieci uczą się przede wszystkim, jak być przedsiębiorczym i jak być patriotą. Ale kwestia rozwoju ich wrażliwości plastycznej nie jest chyba najważniejsza podczas układania programów szkolnych. Na dodatek telewizja publiczna, docierająca do największej liczby widzów, całkowicie odpuściła sobie troskę o poprawę powszechnego gustu Polaków. Wdając się w walkę z programami komercyjnymi, w najprostszy sposób schlebia odbiorcy masowemu. Jest co prawda TVP Kultura, ale nie dość, że to program niszowy, to i tam audycje poświęcone fotografii nadawane są zazwyczaj około pierwszej w nocy. Jeśli więc zastanawiamy się, dlaczego coraz trudniej zobaczyć dobre zdjęcie, pomyślmy również, skąd jego autor czerpał wiedzę o estetyce. Nawet osoby zainteresowane fotografią na poważnie mają trudności z oceną swoich zdjęć przez autorytety z wyczuciem smaku. Owszem, istnieją galerie internetowe, na których można poddać swoje fotografie krytyce (popularne zwłaszcza wśród nastolatków), ale oceniający tam zdjęcia są właśnie klasycznym przykładem "masowego odbiorcy" z niewyrobionym gustem i czasem trudno w ich opiniach dostrzec coś więcej niż wyrównujący walec obowiązującej mody.

fot. Andrzej Tkaczyński, lat 13

W jaki więc sposób możemy zadbać o poprawę poziomu polskiej fotografii? Trzeba po prostu wziąć sprawy w swoje ręce. Mamy wakacje, dzieci wyrwały się spod wszechwładzy ministra Giertycha i to od nas zależy ich edukacja. W tym momencie część czytelników pomyśli, że to przecież felieton nie dla nich, skoro nie są rodzicami. Ale nie - każdy ma przecież młodszą siostrę, kuzynów, bratanków czy cioteczne rodzeństwo. Wiele z tych dzieci dostało niedawno aparat (Gwiazdka, komunia, koniec roku szkolnego) i właśnie zaczyna fotografować. To najlepszy moment, aby pomóc im w nauce robienia lepszych zdjęć. Lepszych zarówno pod względem technicznym, jak i plastycznym. Zwłaszcza że fotografia cyfrowa pozwala na natychmiastową ocenę wyników, korektę błędów i dyskusję na temat zawartości kadru. Możliwość oceny powiększonych zdjęć na monitorze komputera już w kilka minut po ich zrobieniu jest doprawdy dobrodziejstwem.

Od chwili rozpoczęcia wakacji spędzam sporo czasu ze swoimi bratankami. Młodszy ma 13 lat i wyraźnie fascynuje go moja lustrzanka cyfrowa. Przez kilka pierwszych dni fotografował co popadnie i jak popadnie. Potem doszedł do wniosku, że za dużo zdjęć, które zrobił trzeba skasować. Albo nieostre, albo nic na nich nie widać, albo za ciemne. Sam zaczął pytać o różne kwestie dotyczące fotografowania i dziś już wie, jaki wpływ na wygląd zdjęcia ma czas otwarcia migawki i przysłona. Rozumie potrzebę dokładnego kadrowania i zmiany ogniskowej obiektywu. Powoli uczy się też cierpliwości. Wie, że lepiej chwilę poczekać, aby psujący kompozycję turyści wyszli poza kadr, niż robić zdjęcie bez sensu. Poza tym, co jest dla mnie chyba najważniejsze, wie już, że droższy aparat wcale nie robi lepszych zdjęć - a takie zdanie (oparte o wiedzę wyniesioną z reklam) wygłaszał wcześniej. Może nie jest to wiele i może nie zostanie zawodowym fotografem, ale kto wie...?

Brett Weston dostał od ojca aparat kiedy był małym chłopcem. Nauczył się go obsługiwać i robić odbitki w ciemni, robiąc "dziecinne" zdjęcia. Kiedy stał się świadomym dorosłym mężczyzną, technika nie była dla niego żadnym problemem.

Jeśli więc macie możliwość oceny fotografii robionych przez dzieci, starajcie się im pomagać. Oglądajcie ich zdjęcia i rozmawiajcie o błędach. Pokazujcie dobre fotografie. Może dzięki temu za kilkanaście lat nasza fotografia będzie coś na świecie znaczyła.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0