Fotograf niedzielny - rzemiosło jako ochrona

Autor: Łukasz Kacperczyk

23 Grudzień 2006
Artykuł na: 6-9 minut
Gwiazdka sprzyja wspomnieniom. W swoim grudniowym felietonie Mike Johnston przekonuje, że warto zainwestować trochę czasu w wykonanie porządnej odbitki lub równie dobrego wydruku, żeby przyszłe pokolenia miały szansę się przekonać, jak się żyło w naszych czasach. Nigdy nie wiadomo, co je zaciekawi... Więcej szczegółów w artykule. Zapraszamy!

Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że to dość oryginalny pomysł (przynajmniej ja nie spotkałem się z nim w kontekście fotograficznym), więc słuchajcie uważnie.

Zawsze interesowały mnie losy przedmiotów. Kiedy oglądamy programy typu "Antiques Roadshow", widzimy to, co przetrwało - przedmioty, które z przeróżnych powodów nie padły ofiarą zapomnienia, zalania, spalenia, nalotu bombowego czy nieodpowiedzialnego spadkobiercy.

W większości wypadków wyróżnia je właśnie fakt, że przetrwały. Entropia w końcu dopada wszystko. Skarby starożytnego świata zgromadzono w imponującej Bibliotece Aleksandryjskiej. Jak się jednak okazało, właśnie dlatego mogły spłonąć w tragicznym pożarze wszystkie na raz. Niestety ta lekcja niczego nas nie nauczyła, ponieważ duża liczba szekspirowych "Pierwszych folio" (pierwszy opublikowany zbiór dzieł Szekspira, nazwa nadana współcześnie pochodzi od formatu publikacji, przyp. tłum.) leży zebrana w Bibliotece Szekspirowskiej Folgera w Waszyngtonie, gdzie równie zbiorowo jest narażona na podobny kataklizm czy choćby atak terrorystyczny. Gromadzenie cennych obiektów w jednym miejscu sprawia, że są mniej a nie bardziej bezpieczne.

Fotografie są wyjątkowo interesujące jako niemi świadkowie historii. Nasi przodkowie nie wiedzieli, co może zaciekawić ludzi żyjących w XXI wieku, my z kolei nie mamy pojęcia, czego chciałyby się dowiedzieć o naszych czasach przyszłe pokolenia. Do tego fotografia to stosunkowo młoda dziedzina - nie udało się za jej pomocą zarejestrować zbyt długiego okresu, nawet marnych 200 lat. Dlatego nie przywykliśmy jeszcze do myśli, że zdjęcia mogą mieć historyczną wartość. Już dziś zazdroszczę przyszłym historykom, którzy będą oglądali tysiącletnie fotografie.

Już kilkakrotnie pisałem o fizycznej ochronie fotografii, wspominając o najróżniejszych mitach i pułapkach związanych z cyfrową archiwizacją. Jest jeszcze jeden aspekt ochrony przedmiotów - mówię o tym, jak wysoko je ceniono na przestrzeni lat i jak ta wartość wpłynęła na ich egzystencję (fakt czy przetrwają). Przykład z mojego podwórka - napisałem niedawno krótki artykulik dla lokalnej gazety o moim sławnym przodku Williamie Bradfordzie, gubernatorze kolonii Plymouth w Massachusetts w latach 1621-1657. Do dziś mam w biblioteczce nierozciętą kopię wydanej w 1912 roku przez Massachusetts Historical Society History of Plymouth Plantation (lub, jak się mówiło w jego czasach: "Of Plimmoth Plantation"). Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nie jestem właścicielem tej książki, a jedynie tymczasowo ją przechowuję przez najbliższe 20, 30 lat - zależy ile jeszcze pożyję. Wtedy trafi do następnej osoby. Jeszcze nie potrafimy myśleć o fotografii w ten sposób. Wystarczy zajrzeć do antykwariatów, żeby przekonać się, że ludzie nawet nie są w stanie nic nabazgrać na odwrocie fotki (kto na niej jest, gdzie powstała itp.), żeby osoby, których nie było na świecie, kiedy naciskano spust migawki, mogły na tym skorzystać. W każdym antykwariacie znajdziecie dziesiątki zapomnianych, anonimowych portretów rodzinnych dosłownie za grosze.

Gdyby rozrysować, jak wartość przedmiotu zmienia się w czasie, okazałoby się, że raz wzrasta, raz spada (a to ci niespodzianka...). Większość obiektów ma pewną wartość, kiedy są nowe, a gdy już się zestarzeją, staną się rzadkie i poszukiwane - ich wartość wzrasta. Jednak nawet kosztowne przedmioty przechodzą okres spadku wartości, kiedy grozi im koniec żywota. Każdy chyba przynajmniej raz w życiu wyrzucał coś do śmieci, myśląc: "Szkoda wyrzucać taki ładny staroć, ale niestety jest zupełnie bezwartościowy". Ludzie kolekcjonują i zachwycają się dziewiętnastowiecznymi świnkami-skarbonkami, odkurzaczami sprzed drugiej wojny światowej i pudełkami śniadaniowymi z lat 50. ubiegłego wieku. Znawcy są w stanie zapłacić za ciekawe okazy pokaźne sumy. Z pewnością był jednak okres, w trakcie którego nie przedstawiały dla nikogo żadnej wartości, przez co zapewne wiele egzemplarzy trafiło do kosza.

Godzina po zachodzie słońca. Zdjęcie chwilowo istnieje tylko wirtualnie - jako porządna odbitka miałoby znacznie większe szanse na przetrwanie.

Rzemiosło jako ochrona

Moim zdaniem rzemieślniczy kunszt pomaga przedmiotom przetrwać na przestrzeni lat. Zwróćcie uwagę, jak wiele okazów z programu "Antiques Roadshow" jest zupełnie bezużytecznych lub dziwacznych, ale pięknie zrobionych. Bardzo niechętnie wyrzucamy coś, w czego wykonanie ktoś włożył dużo pracy, wykazując się przy tym kunsztem rzemieślniczym. Zdjęcie towarzyszące niniejszemu artykułowi nie musi przetrwać zbyt długo, bo istnieje tylko w ulotnej formie elektronicznej. Gdybym jednak je wydrukował przy użyciu najlepszych na rynku węglowych lub pigmentowych atramentów na najlepszym na rynku archiwalnym papierze, oprawił i włożył do archiwalnego pudełka, bardzo trudno byłoby je komuś wyrzucić. I nie ma tu znaczenia, że mówimy o fotografii chmur nad Jeziorem Northwoods. Nawet gdyby samo zdjęcie się nie podobało, a osoba autora była obojętna, przyszłe pokolenia dostaną jasny sygnał, że kiedyś było dla kogoś trochę warte. Taki zabieg nie daje gwarancji przetrwania, ale jestem przekonany, że zwiększa jego prawdopodobieństwo.

Sprawne rzemiosło jest więc kolejnym elementem ochronnym. Możemy się naśmiewać z ludzi, którzy robią zdjęcia skał i drzew, drukują je w wielkim formacie, wstawiają do passe-partout i chowają je w ręcznie robionych pudełkach (to w moim stylu!). Prawda wygląda jednak tak, że takie zdjęcia mają znacznie większe szanse na przetrwanie niż poupychane w folderach pliki cyfrowe czy niezadbane odbitki-wglądówki. I jakość samej fotografii nie ma tu znaczenia.

----

Mike Johnston

Fotograficzny blog Mike'a: The Online Photographer

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co miesiąc (przedtem co niedziela) Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0