Fotograf niedzielny - Papiery zmiennokontrastowe

Autor: Łukasz Kacperczyk

5 Sierpień 2006
Artykuł na: 6-9 minut
W trzeciej części powiększalnikowego cyklu nasz ulubiony felietonista wziął na warsztat papiery zmiennokontrastowe. Jak zwykle ma dla czytelników moc przydatnych porad. Polecamy!

Robienie odbitek na papierach zmiennokontrastowych to dość specyficzna sprawa, wymagająca zarówno odpowiedniego sprzętu, jak i odpowiedniej techniki.

Papiery zmiennogradacyjne zazwyczaj mają emulsję składającą się z dwóch składników, które razem tworzą jedną warstwę. Jeden jest czuły na niebieskie, a drugie na niebieskie i zielone światło. Każdy z osobna daje mniej więcej podobny kontrast - zbyt niski, żeby utworzyć obraz o normalnej tonalności. Jednak naświetlając oba na raz w różnym stopniu (dzięki zmianie filtracji światła z powiększalnika), da się z nich wyciągnąć odpowiednie efekty.

Wszystko pięknie, ale jest kilka praktycznych cech papierów i filtrów zmiennogradacyjnych, które warto poznać. Po pierwsze, zasada mówiąca, że naświetlenie odbitki przez część czasu przez filtr o niskim kontraście (np. 0, czyli mocny żółty), a potem przez resztę przez filtr o wysokim kontraście (np. 5, czyli mocna magenta), da inne efekty niż dobór odpowiedniego filtra średniokontrastowego to mit (udowodnił to Phil Davis). I odwrotnie - jeśli będziemy chcieli odtworzyć efekty zapewniane przez filtr nr 3, da się znaleźć odpowiednią kombinację czasów z filtrami 0 i 5, która będzie im odpowiadać. I to idealnie - nie będzie żadnej różnicy, żadnej magicznej przewagi dwufiltrowej opcji. Ta technika się sprawdza, ale głównie kiedy chcemy zmienić kontrast maskowanego fragmentu, co ma miejsce dość rzadko, ponieważ zazwyczaj chcemy zostawić go w spokoju.

fot. Mike Johnston, "Sally Mann". David Vestal nauczył mnie doświetlać przy filtracji 0 i przekonał, że nie wygląda to wcale nienaturalnie. Właśnie coś takiego zrobiłem z oświetlonymi przez ostre słońce ramieniem i nogą Sally. HP-5 Plus, AF-Nikkor 85 mm F1.8.

Po drugie, filtry zmiennogradacyjne nie zmieniają kontrastu równo w całej skali tonalnej. Ogólna zasada jest taka, że kontrast w światłach pozostaje niemal taki sam. Największe zmiany można zaobserwować w środku skali. W związku z tym nie można polegać na papierach zmiennogradacyjnych jeśli chodzi o ratowanie niechlujnej techniki, ponieważ i tak trzeba dobrać skalę świateł negatywu do wybranego papieru. (Dość często niski kontrast w światłach zachęca niedoświadczonych "ciemniaków" do użycia filtra dającego zbyt wysoki kontrast, co może się wiązać z wypaleniem świateł aż do bieli papieru, a wszystko żeby "podbić kontrast").

Wiąże się to bezpośrednio z trzecim problemem - papiery zmiennogradacyjne naświetlone przez niski filtr mają nieregularną krzywą charakterystyczną. Skutkuje to nienaturalnym wyglądem średnich tonów. Niektóre rodzaje papieru są pod tym względem gorsze niż inne, ale jeśli zazwyczaj wywołujecie negatywy tak, żeby łatwo się je odbijało na papierze o kontraście 2, warto zmienić przyzwyczajenia i jeśli chodzi o papiery zmiennogradacyjne celować w kontrast 3.

Ctein w książce Post Exposure (wyd. II, Focal Press, 2000) naświetlił jeszcze jeden problem z papierami zmiennogradacyjnymi. Ponieważ światło przechodzące przez filtr zmienia kolor, laborant patrzący przez lupę nie zawsze widzi dokładnie to, co "widzi" (czyli na co jest uczulony) papier, co może prowadzić do niewłaściwego ustawienia ostrości. Początkowo Ctein zalecał ostrzenie przez mocny niebieski filtr, ale potem okazało się, że nie jest to konieczne - wystarczy normalne białe światło. Warto więc ostrzyć na maskownicy przy białym świetle i dopiero potem zakładać kolorowe filtry.

Jaki powiększalnik?

Głowice aktyniczne, dające tzw. zimne światło, nie sprawdzają się najlepiej z papierami zmiennogradacyjnymi (chyba że są do nich przystosowane), ponieważ dają lekko zielone światło. Równie kiepskim pomysłem jest stosowanie filtrów gradacyjnych umieszczanych pod obiektywem, ponieważ dodaje się w ten sposób dodatkowe powierzchnie, które gromadzą kurz i mogą wprowadzić zniekształcenia na drodze obiektyw-papier.

Najlepiej umieszczać je nad karetką z negatywem (wiele modeli ma w tym miejscu specjalną szufladkę) lub używać powiększalnika z głowicą emitującą kolorowe światło.

Najlepsze są modele z podwójnymi lampami - jak system Ilford 500 (chyba już nie produkowany) czy głowica Beseler Universal 45. Jednak głowice ze zwykłą filtracją (wbudowaną) lub wymiennymi szklanymi filtrami i jedną lampą są tańsze i wygodniejsze w użyciu. Z mojego doświadczenia wynika, że najłatwiej pracuje się z papierami zmiennogradacyjnymi na modelach z linii LPL 4500 i 4550, które mają też filtry neutralne pozwalające na kompensację zmian ekspozycji wywołanych przez zmianę filtra gradacyjnego. Warto jednak pamiętać, że nie pozwalają one osiągnąć tak mocnej magenty jak głowice kolorowe lub dwulampowe.

Podsumowując

Papiery zmiennogradacyjne to wielka wygoda i oszczędność dla osób, które robią mało odbitek. Jednak co prawda umożliwiają dość łatwe osiągnięcie w miarę akceptowalnych rezultatów, ale wymagają znacznie większych umiejętności niż papiery stałogradacyjne, żeby osiągnąć najwyższą jakości.

Krótko mówiąc, pracując z papierami zmiennogradacyjnymi warto pamiętać, żeby:

  1. ustalić jeden odpowiedni filtr, a nie chrzanić się z podwójnym naświetlaniem przy najniższym i najwyższym kontraście
  2. uważnie wybrać kombinację filmu i papieru w oparciu o pożądany kontrast w światłach
  3. wywoływać negatywy tak, żeby odbijały się w miarę dobrze przy filtrze nr 3
  4. zawsze ostrzyć pod powiększalnikiem przy białym świetle

(Poza Philem Davisem i Cteinem chciałbym powołać się też na Jacka Coote'a, autora książki Ilford Monochrome Darkroom Practice).

----

Mike Johnston

Fotograficzny blog Mike'a: The Online Photographer

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co miesiąc (przedtem co niedziela) Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0