Trzecie urodziny "Fotografa niedzielnego" - o cyfrowej czerni i bieli raz jeszcze (cz. 1)

Autor: Łukasz Kacperczyk

3 Kwiecień 2005
Artykuł na: 9-16 minut
Pierwszym miejscem, w którym zaczął się ukazywać "Fotograf niedzielny" jest strona Luminous Landscape i to dzięki jej właścicielowi Michaelowi Reichmannowi i jego tekstowi "Trzy wtyczki do Photoshopa, które musicie mieć" dowiedziałem się o programie, który okazał się rewelacyjny. Nazywa się ConvertToBW Pro v.3.

Z powodu stałego deficytu czasu i długości felietonu nadesłanego przez Mike'a postanowiliśmy podzielić kwietniowego "Fotografa niedzielnego" na dwie części. W tym tygodniu publikujemy część o obróbce zdjęć, a za tydzień o druku.

Tłumacz

Imaging Factory ConvertToBW Pro v.3

I znowu to samo...

Wskazówki zegara kręciły się i kręciły, kartki kalendarza jedna po drugiej trafiały do kosza i oto nadeszły trzecie urodziny "Fotografa niedzielnego". Nie jestem w stanie ustalić tego dokładniej, ale co miesiąc czyta go między 20 a 80 tysięcy osób - to mała, ale już wzbudzająca szacunek liczba odbiorców. Felieton ukazuje się na łamach trzech największych anglojęzycznych wortali fotograficznych, a po przetłumaczeniu jest publikowany w Polsce, Portugalii, na Węgrzech i w Grecji na znakomitych stronach internetowych w tych krajach. Od jakiegoś czasu ukazuje się co miesiąc, a nie co tydzień jak kiedyś. Mimo to wciąż mam ogromne zaległości w pozostałej setce moich aktualnych projektów. Wiem - trzeba mieć jakieś priorytety. Jeśli wszystko pójdzie gładko i nie wydarzy się nic niespodziewanego, za miesiąc powinienem już a) skończyć książkę, b) rozesłać następny numer biuletynu, c) skończyć felieton, który obiecałem miesiąc temu, czyli "Pierwsze doroczne nagrody dla najlepszych obiektywów".

Tym razem postanowiłem napisać krótką instrukcję korzystania z naprawdę wspaniałego narzędzia do "cyfrowej fotografii czarno-białej" - ConvertToBW Pro v.3 firmy Imaging Factory.

Z przyjemnością ogłaszam też, że będę pisał felieton dla amerykańskiego magazynu "Camera Arts". Nowy właściciel tego czasopisma Tim Anderson poprosił, bym zajął się sztuką i kulturą - mam na to więcej miejsca niż gdziekolwiek indziej. To ekscytująca perspektywa, ponieważ w przeszłości ogromna większość moich tekstów dotyczyła sprzętu. W pierwszym felietonie skupiłem się na czymś, o czym w zasadzie prawie nigdy nie mówiłem - jak fotografuję i dlaczego. Jest to zmieniona wersja starego tekstu, który nigdy nie był publikowany, ale który jest moim zdaniem jednym z trzech, czterech najciekawszych artykułów, jakie kiedykolwiek napisałem o fotografii. Na pewno jest mi bliski. Mam nadzieję, że będziecie mieli okazję go przeczytać.

ConvertToBW Pro v.3

Zawsze bałem się pisać testy sprzętu, którego nie poznałem na wylot. Kiedy pisałem o aparatach (dla czasopism), miałem taką zasadę, że musiałem używać danej kamery codziennie przez trzy miesiące, zanim mogłem na jej temat wypowiedzieć. Po cóż bowiem mówić czytelnikowi o czymś, do czego sam dojdzie podczas krótkiej zabawy aparatem w sklepie?

Znacznie trudniej pisać o programach komputerowych, ponieważ istnieje mnóstwo różnych wersji, a różnice w zaawansowaniu i doświadczeniu użytkownika oraz w stopniu skomplikowania softu wręcz oszałamiają. Kiedy mówię o pracy w ciemni, komentarz dotyczący np. wywoływacza do papieru jest mniej więcej uniwersalny. Wszyscy możemy używać różnych wywoływaczy, ale większość z nich zachowuje się podobnie i dzięki temu w większości przypadków rady dziennikarza mają zastosowanie. Jeśli chodzi o programy komputerowe, wystarczy pisać o innej wersji niż ta, którą dysponuje czytelnik, albo stosować inny system, a wszystko, co napiszesz, może być zupełnie bezużyteczne.

Zacznijmy więc od tego, że świetny konwerter do czerni i bieli firmy Imaging Factor jest a) kompatybilny wyłącznie z systemem Mac OS X, b) wtyczką tylko i wyłącznie do pełnej wersji Photoshopa i c) bardzo drogi. Jeśli więc nie macie pełnego Photoshopa zainstalowanego na Macu lub nie chcecie wydawać stu dolców na konwerter cz-b, nasze drogi właśnie się rozeszły. Niniejszy felieton i tak może was zainteresować, ale jeśli uważacie, że tak się nie stanie, zapraszam za tydzień - wtedy używana platforma, system operacyjny czy program do obróbki nie będą miały znaczenia.

Jest wiele sposobów konwertowania kolorowego zdjęcia do czerni i bieli. Niektóre aparaty mają taką opcję, większość programów do obróbki obrazu umożliwia kliknięcie funkcji "skala szarości", a w Photoshopie można to zrobić na przykład za funkcji "mieszania kanałów". Istnieje też wiele komercyjnych, shareware'owych i freeware'owych programów, z których kilka (ale oczywiście nie wszystkie) wypróbowałem. Pierwszym miejscem, w którym zaczął się ukazywać "Fotograf niedzielny" jest strona Luminous Landscape i to dzięki jej właścicielowi Michaelowi Reichmannowi i jego tekstowi Trzy wtyczki do Photoshopa, które musicie mieć dowiedziałem się o programie, który okazał się rewelacyjny. Nazywa się ConvertToBW Pro v.3.

Najważniejszą cechą, którą wszystkich programów do tego celu, jest taka elastyczność i wszechstronność, że problemem nie jest już pytanie, jak osiągnąć pożądany efekt, ale który efekt wybrać. Przeglądając czarno-białe zdjęcia w Internecie, zauważyłem ogromny rozrzut w ich jakości. Niektórzy dobrze wiedzą, jak powinna wyglądać czarno-biała fotografia, inni wydają się nie mieć pojęcia, a mnóstwo osób mieści się gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami.

Nie będę wymieniał wszystkich funkcji opisywanej wtyczki, ale spróbuję naszkicować pewną koncepcję obróbki, która pozwoli wam osiągnąć efekt najbardziej odpowiedni dla danego zdjęcia.

Trzy okna interfejsu wtyczki - w tle otwarty Photoshop.

Najlepiej wyrównywać poziomy, kiedy zdjęcie jest jeszcze w kolorze - zwłaszcza jeśli mówimy o JPEG-u. Po otwarciu wtyczki należy jak najbardziej powiększyć zdjęcie na ekranie. Następnie w dolnej ramce po prawej kliknijcie zakładkę "Prefilter". Żeby ją aktywować, trzeba zaznaczyć kratkę "Active" w lewym dolnym rogu. Ustawcie nasycenie na dość wysokim poziomie - powiedzmy ok. 90 %.

Suwak filtra wstępnego ustawiony na wysokie nasycenie filtra żółtego

Teraz przesuwajcie suwak barwy ("Hue") w tę i z powrotem - najpierw szybko, potem powoli. To odpowiednik fotografowania z filtrem założonym na obiektyw. Kwadrat pod suwakiem pokazuje kolor tego "filtra". Stopniowo zdecydujcie, jaka pozycja najbardziej wam odpowiada (bez głupich żartów proszę!). Nie spieszcie się - dajcie sobie chwilkę. Jeśli na zdjęciu są ludzie, zwróćcie szczególną uwagę na odcień skóry. Ważna jest selektywność między ważnymi elementami obrazu i miejsca, w których jej brak wprowadza wizualny chaos. Jeśli kilka pozycji będzie wyglądało ciekawie, poprzełączajcie się chwilkę między nimi. Gdy wybierzecie już tę najlepszą, przez minutę lub dwie nie patrzcie na ekran i po tym czasie spójrzcie ponownie, żeby się przekonać, czy wybór był trafny. Łatwo się w tym wszystkim zagubić, bez przerwy wgapiając się w zdjęcie, bez chwili odpoczynku.

Następnie poeksperymentujcie trochę z suwakiem nasycenia. To odpowiednik zwiększania siły oddziaływania filtra na obiektywie. Za dawnych czasów Leitz produkował pięć wersji żółtego filtra z pięcioma krotnościami (tak mi się przynajmniej wydaje, ponieważ kolorowe filtry to chyba jedyna rzecz, o której Jim Lager nie napisał w trzecim tomie dzieła Leica: An Illustrated History: Accessories). Dziś mamy jeszcze więcej możliwości i do tego w każdym kolorze. Aż mieni mi się w oczach.

Teraz deaktywujcie filtr wstępny (odznaczając kratkę "Active") i przejdźcie do zakładki o nazwie "Color Response". Aktywujcie tę opcję. Znajdziecie w niej pięć ustawień odpowiadających pięciu filmom: Kodakom Tri-X i T-Max, Ilfordom FP4 i Delta oraz Agfie APX. Na początek zostawcie suwaki kolorów w spokoju i poprzełączajcie się między "filmami", żeby zobaczyć, który podoba wam się najbardziej (co ciekawe, mimo że na co dzień fotografuję na Kodaku Tri-X, najbardziej odpowiada mi ustawienie oznaczone mianem Ilforda Delty). Ważne: przy każdym przełączeniu zwróćcie uwagę na pozycje suwaków kolorów. Dzięki temu łatwiej wam będzie później skorzystać z bardziej zaawansowanych opcji.

Zakładka "Color Response". Ustawienie "Ilford Delta" imituje sposób, w jaki ten film oddaje poszczególne kolory.

Nie deaktywujcie zakładki "Color Response" i wróćcie do filtra wstępnego. Zaznaczając i odznaczając kratkę aktywującą filtr wstępny, możecie przełączać się między kolorem filtra, który wcześniej wybraliście, a ustawionym "filmem", który najbardziej przypadł wam do gustu. Dzięki temu dowiecie się wiele na temat swoich preferencji jeśli chodzi o zamianę zdjęć kolorowych na czarno-białe.

Możecie oczywiście wybrać jednio albo drugie. Jeśli waszym zdaniem lepsze ogólne wrażenie daje odpowiednik filmu, ale podoba wam się coś w wersji zapewnionej przez ustawienie "filtrowe", deaktywujcie filtr, ale wyregulujcie suwak koloru, który jest najbliższy kolorowi z zakładki filtra wstępnego. Na początek zalecałbym jednak trzymanie się z daleka od suwaków kolorów, chyba że macie mnóstwo cierpliwości na eksperymenty.

Powinniście już mieć choć trochę wyrobione zdanie co do najbardziej odpowiadających wam ustawień konwersji, więc czas odkryć wyjątkowe możliwości programu ConvertToBW ukryte w zakładce kontrastu. Uwaga - ConvertToBW pozwala na wirtualną regulację ekspozycji "negatywu" (odpowiednik chwili naświetlania filmu w aparacie), ekspozycji "papieru" (odpowiednik naświetlania papieru światłoczułego pod powiększalnikiem) i wybór filtra (odpowiednik filtra w powiększalniku). Korzysta się z tych narzędzi tak samo, jak w ciemni, tyle że można regulować "gęstość negatywu" (w rozsądnych granicach oczywiście), a zmiany w ekspozycji i rodzaju filtra zajmują sekundy. Oczywiście tak jak w normalnej ciemni dobieramy kontrast i ekspozycję tak, by najlepiej do siebie pasowały.

Mówiąc oględnie, to wprost cudowna funkcja. Zupełnie jak "unsharp masking" w Photoshopie sprawia, że zadanie, na które w ciemni potrzeba było dużo czasu, można wykonać niemal natychmiast.

Wady? Tylko jedna, choć ma ją także Photoshop i wszystkie inne programy do obróbki zdjęć, jakie kiedykolwiek widziałem - kontrast jest powiązany z środkiem skali tonalnej. Podczas pracy z wielogradacyjnym papierem srebrowym światła reguluje się głównie ekspozycją, a cienie filtrami kontrastowymi, tym samym kontrola kontrastu jest powiązana ze skrajną wartością skali tonalnej - światami - a nie z mitycznym środkiem skali. To system znacznie bardziej sensowny i łatwiejszy do kontrolowania. Można to niedociągnięcie obejść za pomocą innych funkcji ConvertToBW, ale byłoby znacznie łatwiej, gdyby kontrast był powiązany z którymś z końców skali tonalnej, co ułatwiłoby osiągnięcie efektów, na jakich nam zależy. Ale to bardziej "problemik" niż prawdziwa wada.

Podsumowując, z czystym sumieniem mogę się podpisać pod entuzjastyczną rekomendacją Michaela R. Produkt firmy Imaging Factory nie daje zapewne więcej możliwości niż konkurencja, ale sprawia, że znacznie łatwiej ustalić, na jakim efekcie nam zależy, a następnie uzyskać go bez konieczności przedzierania się przez gąszcz niemal nieskończonej, i tym samym oszałamiającej, liczby funkcji.

----

Mike Johnston

www.37thframe.com

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0