Fotograf niedzielny - Książki, fanatycy Nikonów i "B&WP"

Autor: Łukasz Kacperczyk

1 Grudzień 2003
Artykuł na: 6-9 minut
Wielu zawodowych fotografów nie uznaje czegoś takiego jak lojalność dla jednej marki, chyba że zainwestowali w jakiś system dużo pieniędzy (ale często nawet w takich wypadkach nie przywiązują się do logo na aparacie). Bez mrugnięcia okiem zmienią system, jeśli ten drugi da im coś, czego do tej pory im brakowało. Zażarte "wojny systemowe" są domeną amatorów surfujących po Internecie.

Dzień dobry! W tym tygodniu zacznę od kilku uwag:

Najpierw mała poprawka. W zeszłym tygodniu napisałem, że zdjęcia Jima Brandenburga z albumu Looking for the Summer "będą" pierwszym całkowicie cyfrowym materiałem fotograficznym w National Geographic, kiedy już zostaną opublikowane, ale pomyliły mi się czasy - one już zostały opublikowane, w czerwcu 2003 roku, towarzyszyły artykułowi o Boundary Waters.

Po drugie, nie żebym narzekał, że ktoś mnie traktuje poważnie, ale myślę, że niektórzy czytelnicy traktują moje słowa zbyt poważnie. Nie jestem ekspertem w każdej dziedzinie (prawdę mówiąc wątpię bym był ekspertem w jakiejkolwiek dziedzinie, ponieważ interesuje mnie tak wiele rzeczy). Robię to, co robię, bo lubię to robić. Więc nie - nie jestem fanatykiem Nikonów, nie - Nikon nie zapłacił mi za napisanie ostatniego felietonu i nie - to nie jest ogólnoświatowy spisek anty-Canonowski. Po prostu takie miałem w tamtej chwili odczucia.

Co ciekawe wielu zawodowych fotografów nie uznaje czegoś takiego jak lojalność dla jednej marki, chyba że zainwestowali w jakiś system dużo pieniędzy (ale często nawet w takich wypadkach nie przywiązują się do logo na aparacie). Bez mrugnięcia okiem zmienią system, jeśli ten drugi da im coś, czego do tej pory im brakowało. Zażarte "wojny systemowe" są domeną amatorów surfujących po Internecie.

Dlaczego D2H? trudno powiedzieć. Zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania. Kiedy będziecie czytać ten tekst, Steve Sanders powinien już zamieścić swój test tego aparatu na stronie www.steves-digicams.com - a jeśli jeszcze go nie ma, to wkrótce tam trafi. Przeczytajcie go i sami wyróbcie sobie zdanie.

Książki duże i małe

Piszę właśnie pewną książkę i bardzo mnie ta czynność pochłonęła. Prawdę mówiąc pracuję nad kilkoma książkami naraz: nad książką o golfie, dwoma książkami dla szóstoklasistów, książką o pieniądzach dla nastolatków (ci, którzy nie potrafią, uczą), książką o książkach, dwoma publikacjami o fotografii i oczywiście nad powieścią zatytułowaną The Gun, nad którą pracuję od... kilku dziesięcioleci. (Wszyscy dziennikarze piszą powieść, tak jak wszystkie kelnerki i wszyscy kelnerzy w Los Angeles są aktorami.)

Pierwsza z książek o fotografii to zbiór moich tekstów o aparatach i obiektywach, które ukazały się wcześniej w czasopismach branżowych (będzie to uzupełnienie do Fotografa empirycznego). Druga pozycja to napisana dla zabawy książeczka The Little Black-and-White Book. W pierwszej znajdziecie wiele artykułów o aparatach, w tym tekst "The EOS Revolution", który przez lata był rozpowszechniany przez Canona (o rany, teraz chyba siedzę w kieszeni Canona, co nie?). Natomiast pomysł na drugą książkę podsunął mi świętej pamięci Harvey Penick, którego Little Red Book to zbiór zebranych na przestrzeni lat obserwacji, myśli i anegdot na temat nauki gry w golfa, cudowne kompendium wiedzy o tym sporcie. The Little Black-and-White Book to podobna publikacja na temat fotografii czarno-białej pisana z perspektywy praktyka. Piszę ją po kawałeczku już od dłuższego czasu. Oczywiście jest dość dowcipna i mam nadzieję, że będzie się ją dobrze czytało.

W zasadzie to pracuję nad trzema książkami związanymi z fotografią. Ta ostatnia to moja monografia. Pomaga mi ją stworzyć Glenn Gordon, fotograf z Minneapolis. Nie nastawiam się jednak na szybką publikację. Może następnym razem, kiedy będę miał wolne 25 kawałków.

Szkoda że nie mogę wam zaprezentować fragmentów mojej książki o golfie (z pewnością jest wśród z was paru golfistów). Świetnie się bawiłem podczas pisania. Ale ten temat raczej was nie interesuje.

Cyfrowa lustrzanka gwiazdka-ist D

W zeszłym tygodniu miałem też okazję przyjrzeć się z bliska innej cyfrowej lustrzance - Pentaxowi *ist D. (Wykorzystanie w nazwie gwiazdki to całkiem sprytne posunięcie, chyba że szuka się jej w Internecie!) Mam co do niego mieszane uczucia. Trochę mi nawet wstyd, bo od wieków agituję za małymi i lekkimi aparatami, ale dla mnie nowy Pentax jest trochę za mały. Może to przez to, że moje duże dłonie nie pasowały do małego uchwytu, ale miałem za mało miejsca i niewygodnie mi się trzymało ten aparat. Z Olympusem E-1 było odwrotnie - jest pod tym względem kilka razy wygodniejszy od Pentaxa.

Za to Pentax zaplusił w inny sposób: jego wizjer jest większy i bardziej przejrzysty niż wizjer E-1 czy EOS'a 300D, autofokus wydawał się szybszy, a aparat zdawał się błyskawicznie reagować na działania fotografa. Możliwe, że wyniki pomiarów konkretnych parametrów zaprzeczyłyby moim słowom, ale takie właśnie odniosłem wrażenie.

No i oczywiście do *ista D można podpiąć obiektyw SMCP-FA 31 mm Limited, co samo w sobie może być wystarczającym powodem do kupna tego aparatu. W połączeniu ze szkłem 31 mm Limited ta kamerka tworzyłaby prawdziwie zabójczy duet. Pentax produkuje też jeden z najlepszych obiektywów o ogniskowej 24 mm, więc problem standardowego szkła mamy z głowy. Nie mogę się doczekać nadejścia "dedykowanych" obiektywów do cyfry.

Tak czy inaczej *ist D jest alternatywą dla EOS'a 300D i to alternatywą z wyższej półki. Pentax gra w jednej lidze z 10D i D100.

B&WP

Nie jestem obiektywny, ponieważ publikuję w tym magazynie, ale naprawdę uważam, że miesięcznik Black & White Photography z numeru na numer jest coraz lepszy. Wydanie 26 to jeden z najlepszych numerów jakiegokolwiek czasopisma fotograficznego, jakie w życiu widziałem. Wiecie już chyba jakim maniakiem jestem, więc wyobrażacie sobie, że widziałem tych czasopism całe mnóstwo - potrafiłem spędzać całe godziny w uczelnianej bibliotece na czytaniu starych magazynów, od deski do deski, jeden za drugim.

Jakość zdjęć zamieszczonych w 26 numerze B&WP była jak na pismo komercyjne niezwykle wysoka. Na każdej stronie kryła się jakaś perełka. Nawet fotografie czytelników wzniosły się na wyższy poziom. Miesięcznik jest na fali wznoszącej - w redakcji panuje dobry nastrój, kierownictwo jest przekonane do tego, co robi, a do tego publikują u nich naprawdę nieźli dziennikarze (oczywiście mówię tu o pozostałych współpracownikach). Nie chciałbym zabrzmieć nieskromnie, ale zdaje się, że mam tam nawet swoje dwie strony.

Miesięcznik powinien być do dostania w większości księgarń Barnes & Nobles (a w Polsce w sieci salonów prasowych EMPIK, przyp. tłum.). Przy najbliższej okazji przejrzyjcie sobie najnowszy numer. Może to zabrzmi, jakbym się trochę chwalił (przynajmniej w pewnym stopniu), ale naprawdę polecam.

Tak, zauważyłem

Ostatnio zauważyłem w telewizji parę reklam aparatów - jedna Canona EOS 300D i kilka jakichś cyfrowych kompaktów Olympusa. Ostatni raz puszczali w telewizji reklamy aparatów wiele lat temu. Miło je znowu zobaczyć. Powodzenia, chłopaki - życzę wam, żebyście sprzedali w święta mnóstwo cyfrówek.

Do zobaczenia za tydzień.

----

Mike Johnston

Jeśli chcecie wesprzeć "Fotografa niedzielnego", zaprenumerujcie The 37th Frame, magazyn dla fotografów wydawany przez Mike'a Johnstona.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0