52 z 84

Wyniki World Press Photo 2021: znamy zwycięzców wszystkich kategorii

fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021



Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
Facebook
Tweet
Google
fot. Maya Alleruzzo, USA, Associated Press, z cyklu: "Islamic State’s Yazidi Survivors", 2 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W sierpniu 2014 r. grupa znana jako Państwo Islamskie (Islamic State, IS) przypuściła atak na centrum społeczności Jazydów u podnóża góry Sinjar w północnym Iraku. IS uważa Jazydów za heretyków, a tym samym za ważny cel do eksterminacji, w ich wizji nowego kalifatu rządzonego przez prawo szariatu. Od 2014 r. do czasu, gdy siły amerykańskie i irackie zaczęły wyzwalać ten region w 2017 r., na terytorium kontrolowanym przez IS funkcjonowała gospodarka niewolnicza. W ostatnich latach w mediach pojawiły się doniesienia o kobietach i dzieciach rozdawanych jako prezenty i sprzedawanych w niewolę, za kwotę około 50 USD za kobietę i 35 USD za dziecko. W maju 2020 r. agencja Associated Press doniosła, że chociaż uwolniono około 3500 niewolników, z których większość została wykupiona przez rodziny, los około 2900 Jazydów pozostaje nieznany. Organizacja Narodów Zjednoczonych nazwała te ataki aktem ludobójstwa wobec grupy mniejszościowej. Niezależna Komisja ds. Międzynarodowej Sprawiedliwości i Odpowiedzialności (CIJA), która prowadzi śledztwo w sprawie IS w Iraku od 2015 r., zgromadziła obecnie znaczny materiał dowodowy i relacje świadków z pierwszej ręki w celu skonstruowania akt sprawy, które identyfikują członków IS jako odpowiedzialnych za okrucieństwa, w tym ludobójstwo i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
fot. Maya Alleruzzo, USA, Associated Press, z cyklu: "Islamic State’s Yazidi Survivors", 2 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W sierpniu 2014 r. grupa znana jako Państwo Islamskie (Islamic State, IS) przypuściła atak na centrum społeczności Jazydów u podnóża góry Sinjar w północnym Iraku. IS uważa Jazydów za heretyków, a tym samym za ważny cel do eksterminacji, w ich wizji nowego kalifatu rządzonego przez prawo szariatu. Od 2014 r. do czasu, gdy siły amerykańskie i irackie zaczęły wyzwalać ten region w 2017 r., na terytorium kontrolowanym przez IS funkcjonowała gospodarka niewolnicza. W ostatnich latach w mediach pojawiły się doniesienia o kobietach i dzieciach rozdawanych jako prezenty i sprzedawanych w niewolę, za kwotę około 50 USD za kobietę i 35 USD za dziecko. W maju 2020 r. agencja Associated Press doniosła, że chociaż uwolniono około 3500 niewolników, z których większość została wykupiona przez rodziny, los około 2900 Jazydów pozostaje nieznany. Organizacja Narodów Zjednoczonych nazwała te ataki aktem ludobójstwa wobec grupy mniejszościowej. Niezależna Komisja ds. Międzynarodowej Sprawiedliwości i Odpowiedzialności (CIJA), która prowadzi śledztwo w sprawie IS w Iraku od 2015 r., zgromadziła obecnie znaczny materiał dowodowy i relacje świadków z pierwszej ręki w celu skonstruowania akt sprawy, które identyfikują członków IS jako odpowiedzialnych za okrucieństwa, w tym ludobójstwo i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
fot. Maya Alleruzzo, USA, Associated Press, z cyklu: "Islamic State’s Yazidi Survivors", 2 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W sierpniu 2014 r. grupa znana jako Państwo Islamskie (Islamic State, IS) przypuściła atak na centrum społeczności Jazydów u podnóża góry Sinjar w północnym Iraku. IS uważa Jazydów za heretyków, a tym samym za ważny cel do eksterminacji, w ich wizji nowego kalifatu rządzonego przez prawo szariatu. Od 2014 r. do czasu, gdy siły amerykańskie i irackie zaczęły wyzwalać ten region w 2017 r., na terytorium kontrolowanym przez IS funkcjonowała gospodarka niewolnicza. W ostatnich latach w mediach pojawiły się doniesienia o kobietach i dzieciach rozdawanych jako prezenty i sprzedawanych w niewolę, za kwotę około 50 USD za kobietę i 35 USD za dziecko. W maju 2020 r. agencja Associated Press doniosła, że chociaż uwolniono około 3500 niewolników, z których większość została wykupiona przez rodziny, los około 2900 Jazydów pozostaje nieznany. Organizacja Narodów Zjednoczonych nazwała te ataki aktem ludobójstwa wobec grupy mniejszościowej. Niezależna Komisja ds. Międzynarodowej Sprawiedliwości i Odpowiedzialności (CIJA), która prowadzi śledztwo w sprawie IS w Iraku od 2015 r., zgromadziła obecnie znaczny materiał dowodowy i relacje świadków z pierwszej ręki w celu skonstruowania akt sprawy, które identyfikują członków IS jako odpowiedzialnych za okrucieństwa, w tym ludobójstwo i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
fot. Maya Alleruzzo, USA, Associated Press, z cyklu: "Islamic State’s Yazidi Survivors", 2 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W sierpniu 2014 r. grupa znana jako Państwo Islamskie (Islamic State, IS) przypuściła atak na centrum społeczności Jazydów u podnóża góry Sinjar w północnym Iraku. IS uważa Jazydów za heretyków, a tym samym za ważny cel do eksterminacji, w ich wizji nowego kalifatu rządzonego przez prawo szariatu. Od 2014 r. do czasu, gdy siły amerykańskie i irackie zaczęły wyzwalać ten region w 2017 r., na terytorium kontrolowanym przez IS funkcjonowała gospodarka niewolnicza. W ostatnich latach w mediach pojawiły się doniesienia o kobietach i dzieciach rozdawanych jako prezenty i sprzedawanych w niewolę, za kwotę około 50 USD za kobietę i 35 USD za dziecko. W maju 2020 r. agencja Associated Press doniosła, że chociaż uwolniono około 3500 niewolników, z których większość została wykupiona przez rodziny, los około 2900 Jazydów pozostaje nieznany. Organizacja Narodów Zjednoczonych nazwała te ataki aktem ludobójstwa wobec grupy mniejszościowej. Niezależna Komisja ds. Międzynarodowej Sprawiedliwości i Odpowiedzialności (CIJA), która prowadzi śledztwo w sprawie IS w Iraku od 2015 r., zgromadziła obecnie znaczny materiał dowodowy i relacje świadków z pierwszej ręki w celu skonstruowania akt sprawy, które identyfikują członków IS jako odpowiedzialnych za okrucieństwa, w tym ludobójstwo i inne zbrodnie przeciwko ludzkości.
fot. Zishaan A Latif, Indie, z cyklu: "The Aftermath of the North East
Delhi Riots", 3 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Ten projekt przedstawia nieruchomości w dzielnicy Shiv Vihar w północno-wschodnim Delhi, w Indiach, 3 marca, kilka dni po zamieszkach na tle religijnym w dzielnicy. Indyjski Krajowy Rejestr Obywateli (NRC), rejestr zawierający nazwiska wszystkich "prawdziwych" obywateli Indii, został po raz pierwszy przygotowany w 1951 roku, aby poradzić sobie z kwestiami dotyczącymi nielegalnych migrantów w granicznym stanie Assam. W 2019 roku rządząca hinduistyczna nacjonalistyczna Bharatiya Janata Party (BJP) wniosła o rozszerzenie rejestru na całe Indie, a 12 grudnia 2019 roku parlament uchwalił w tym celu ustawę o zmianie obywatelstwa (Citizenship Amendment Act, CAA). Nowe prawo pozwoliło hindusom i innym nie-muzułmanom w Assamie, którzy nie byli w stanie udowodnić swojego statusu obywatelstwa, zostać włączonym do NRC, ale pozostawiło muzułmanów poza rejestrem. Wywołało to lokalne protesty, które rozprzestrzeniły się na cały kraj. Pod koniec lutego 2020 r. protesty przerodziły się w zamieszki w północno-wschodnich dzielnicach Delhi, co przyniosło najgorszą od dziesięcioleci przemoc na tle religijnym w stolicy Indii. Zginęły co najmniej 53 osoby, głównie muzułmanie, a mienie zostało zniszczone.
fot. Zishaan A Latif, Indie, z cyklu: "The Aftermath of the North East
Delhi Riots", 3 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Ten projekt przedstawia nieruchomości w dzielnicy Shiv Vihar w północno-wschodnim Delhi, w Indiach, 3 marca, kilka dni po zamieszkach na tle religijnym w dzielnicy. Indyjski Krajowy Rejestr Obywateli (NRC), rejestr zawierający nazwiska wszystkich "prawdziwych" obywateli Indii, został po raz pierwszy przygotowany w 1951 roku, aby poradzić sobie z kwestiami dotyczącymi nielegalnych migrantów w granicznym stanie Assam. W 2019 roku rządząca hinduistyczna nacjonalistyczna Bharatiya Janata Party (BJP) wniosła o rozszerzenie rejestru na całe Indie, a 12 grudnia 2019 roku parlament uchwalił w tym celu ustawę o zmianie obywatelstwa (Citizenship Amendment Act, CAA). Nowe prawo pozwoliło hindusom i innym nie-muzułmanom w Assamie, którzy nie byli w stanie udowodnić swojego statusu obywatelstwa, zostać włączonym do NRC, ale pozostawiło muzułmanów poza rejestrem. Wywołało to lokalne protesty, które rozprzestrzeniły się na cały kraj. Pod koniec lutego 2020 r. protesty przerodziły się w zamieszki w północno-wschodnich dzielnicach Delhi, co przyniosło najgorszą od dziesięcioleci przemoc na tle religijnym w stolicy Indii. Zginęły co najmniej 53 osoby, głównie muzułmanie, a mienie zostało zniszczone.
fot. Zishaan A Latif, Indie, z cyklu: "The Aftermath of the North East
Delhi Riots", 3 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Ten projekt przedstawia nieruchomości w dzielnicy Shiv Vihar w północno-wschodnim Delhi, w Indiach, 3 marca, kilka dni po zamieszkach na tle religijnym w dzielnicy. Indyjski Krajowy Rejestr Obywateli (NRC), rejestr zawierający nazwiska wszystkich "prawdziwych" obywateli Indii, został po raz pierwszy przygotowany w 1951 roku, aby poradzić sobie z kwestiami dotyczącymi nielegalnych migrantów w granicznym stanie Assam. W 2019 roku rządząca hinduistyczna nacjonalistyczna Bharatiya Janata Party (BJP) wniosła o rozszerzenie rejestru na całe Indie, a 12 grudnia 2019 roku parlament uchwalił w tym celu ustawę o zmianie obywatelstwa (Citizenship Amendment Act, CAA). Nowe prawo pozwoliło hindusom i innym nie-muzułmanom w Assamie, którzy nie byli w stanie udowodnić swojego statusu obywatelstwa, zostać włączonym do NRC, ale pozostawiło muzułmanów poza rejestrem. Wywołało to lokalne protesty, które rozprzestrzeniły się na cały kraj. Pod koniec lutego 2020 r. protesty przerodziły się w zamieszki w północno-wschodnich dzielnicach Delhi, co przyniosło najgorszą od dziesięcioleci przemoc na tle religijnym w stolicy Indii. Zginęły co najmniej 53 osoby, głównie muzułmanie, a mienie zostało zniszczone.
fot. Zishaan A Latif, Indie, z cyklu: "The Aftermath of the North East
Delhi Riots", 3 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Ten projekt przedstawia nieruchomości w dzielnicy Shiv Vihar w północno-wschodnim Delhi, w Indiach, 3 marca, kilka dni po zamieszkach na tle religijnym w dzielnicy. Indyjski Krajowy Rejestr Obywateli (NRC), rejestr zawierający nazwiska wszystkich "prawdziwych" obywateli Indii, został po raz pierwszy przygotowany w 1951 roku, aby poradzić sobie z kwestiami dotyczącymi nielegalnych migrantów w granicznym stanie Assam. W 2019 roku rządząca hinduistyczna nacjonalistyczna Bharatiya Janata Party (BJP) wniosła o rozszerzenie rejestru na całe Indie, a 12 grudnia 2019 roku parlament uchwalił w tym celu ustawę o zmianie obywatelstwa (Citizenship Amendment Act, CAA). Nowe prawo pozwoliło hindusom i innym nie-muzułmanom w Assamie, którzy nie byli w stanie udowodnić swojego statusu obywatelstwa, zostać włączonym do NRC, ale pozostawiło muzułmanów poza rejestrem. Wywołało to lokalne protesty, które rozprzestrzeniły się na cały kraj. Pod koniec lutego 2020 r. protesty przerodziły się w zamieszki w północno-wschodnich dzielnicach Delhi, co przyniosło najgorszą od dziesięcioleci przemoc na tle religijnym w stolicy Indii. Zginęły co najmniej 53 osoby, głównie muzułmanie, a mienie zostało zniszczone.
fot. Alexey Vasilyev, Rosja, z cyklu: "Sakhawood", 1 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Mieszkańcy Jakucji, obecnie Republiki Sacha położonej na dalekim północnym wschodzie Federacji Rosyjskiej, żyją na odludziu, gdzie panują ekstremalne warunki pogodowe: w zimie temperatura może spaść nawet do -50°C. Chociaż Sacha, znana również jako Jakucja, rozciąga się na ponad trzech milionach kilometrów kwadratowych, jej populacja liczy zaledwie 950 tysięcy osób, z czego około 50 procent stanowią etniczni Sachowie (lub Jakuci). Sztuka stała się sposobem na pokazanie i zachowanie kultury, tradycji i historii Sachów. Od lat 90. ubiegłego wieku kino przeżywa tam rozkwit. Rocznie kręconych jest około siedmiu do dziesięciu filmów fabularnych przez lokalny przemysł filmowy, nazywany żartobliwie "Sachawood". Gatunki filmów są bardzo zróżnicowane - od komedii romantycznych i kryminałów po bajki i lokalne legendy. Większość filmów kręcona jest w języku jakuckim, z napisami w języku rosyjskim. Budżet produkcji waha się od 12 000 do 120 000 USD. Wielu aktorów nie ma profesjonalnego wykształcenia, choć niektórzy pracowali w teatrze, a reżyserzy i kamerzyści często uczęszczają do szkół filmowych w Moskwie lub innych miastach. Filmy cieszą się ogromną popularnością w kraju, ale odniosły też szerszy sukces. W ostatnich latach były pokazywane na festiwalach filmowych m.in. w Finlandii i Korei Południowej, zdobywając liczne nagrody.
fot. Alexey Vasilyev, Rosja, z cyklu: "Sakhawood", 1 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Mieszkańcy Jakucji, obecnie Republiki Sacha położonej na dalekim północnym wschodzie Federacji Rosyjskiej, żyją na odludziu, gdzie panują ekstremalne warunki pogodowe: w zimie temperatura może spaść nawet do -50°C. Chociaż Sacha, znana również jako Jakucja, rozciąga się na ponad trzech milionach kilometrów kwadratowych, jej populacja liczy zaledwie 950 tysięcy osób, z czego około 50 procent stanowią etniczni Sachowie (lub Jakuci). Sztuka stała się sposobem na pokazanie i zachowanie kultury, tradycji i historii Sachów. Od lat 90. ubiegłego wieku kino przeżywa tam rozkwit. Rocznie kręconych jest około siedmiu do dziesięciu filmów fabularnych przez lokalny przemysł filmowy, nazywany żartobliwie "Sachawood". Gatunki filmów są bardzo zróżnicowane - od komedii romantycznych i kryminałów po bajki i lokalne legendy. Większość filmów kręcona jest w języku jakuckim, z napisami w języku rosyjskim. Budżet produkcji waha się od 12 000 do 120 000 USD. Wielu aktorów nie ma profesjonalnego wykształcenia, choć niektórzy pracowali w teatrze, a reżyserzy i kamerzyści często uczęszczają do szkół filmowych w Moskwie lub innych miastach. Filmy cieszą się ogromną popularnością w kraju, ale odniosły też szerszy sukces. W ostatnich latach były pokazywane na festiwalach filmowych m.in. w Finlandii i Korei Południowej, zdobywając liczne nagrody.
fot. Alexey Vasilyev, Rosja, z cyklu: "Sakhawood", 1 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Mieszkańcy Jakucji, obecnie Republiki Sacha położonej na dalekim północnym wschodzie Federacji Rosyjskiej, żyją na odludziu, gdzie panują ekstremalne warunki pogodowe: w zimie temperatura może spaść nawet do -50°C. Chociaż Sacha, znana również jako Jakucja, rozciąga się na ponad trzech milionach kilometrów kwadratowych, jej populacja liczy zaledwie 950 tysięcy osób, z czego około 50 procent stanowią etniczni Sachowie (lub Jakuci). Sztuka stała się sposobem na pokazanie i zachowanie kultury, tradycji i historii Sachów. Od lat 90. ubiegłego wieku kino przeżywa tam rozkwit. Rocznie kręconych jest około siedmiu do dziesięciu filmów fabularnych przez lokalny przemysł filmowy, nazywany żartobliwie "Sachawood". Gatunki filmów są bardzo zróżnicowane - od komedii romantycznych i kryminałów po bajki i lokalne legendy. Większość filmów kręcona jest w języku jakuckim, z napisami w języku rosyjskim. Budżet produkcji waha się od 12 000 do 120 000 USD. Wielu aktorów nie ma profesjonalnego wykształcenia, choć niektórzy pracowali w teatrze, a reżyserzy i kamerzyści często uczęszczają do szkół filmowych w Moskwie lub innych miastach. Filmy cieszą się ogromną popularnością w kraju, ale odniosły też szerszy sukces. W ostatnich latach były pokazywane na festiwalach filmowych m.in. w Finlandii i Korei Południowej, zdobywając liczne nagrody.
fot. Alexey Vasilyev, Rosja, z cyklu: "Sakhawood", 1 miejsce w kategorii "Contemporary issues - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Mieszkańcy Jakucji, obecnie Republiki Sacha położonej na dalekim północnym wschodzie Federacji Rosyjskiej, żyją na odludziu, gdzie panują ekstremalne warunki pogodowe: w zimie temperatura może spaść nawet do -50°C. Chociaż Sacha, znana również jako Jakucja, rozciąga się na ponad trzech milionach kilometrów kwadratowych, jej populacja liczy zaledwie 950 tysięcy osób, z czego około 50 procent stanowią etniczni Sachowie (lub Jakuci). Sztuka stała się sposobem na pokazanie i zachowanie kultury, tradycji i historii Sachów. Od lat 90. ubiegłego wieku kino przeżywa tam rozkwit. Rocznie kręconych jest około siedmiu do dziesięciu filmów fabularnych przez lokalny przemysł filmowy, nazywany żartobliwie "Sachawood". Gatunki filmów są bardzo zróżnicowane - od komedii romantycznych i kryminałów po bajki i lokalne legendy. Większość filmów kręcona jest w języku jakuckim, z napisami w języku rosyjskim. Budżet produkcji waha się od 12 000 do 120 000 USD. Wielu aktorów nie ma profesjonalnego wykształcenia, choć niektórzy pracowali w teatrze, a reżyserzy i kamerzyści często uczęszczają do szkół filmowych w Moskwie lub innych miastach. Filmy cieszą się ogromną popularnością w kraju, ale odniosły też szerszy sukces. W ostatnich latach były pokazywane na festiwalach filmowych m.in. w Finlandii i Korei Południowej, zdobywając liczne nagrody.
fot. Lalo de Almeida, Brazylia, z cyklu: "Pantanal Ablaze" dla Folha de
São Paulo, 1 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Prawie jedna trzecia brazylijskiego regionu Pantanal - największego na świecie tropikalnego mokradła i zalanych łąk, rozciągającego się na około 140 000 do 160 000 kilometrów kwadratowych - została strawiona przez pożary w 2020 roku. Według brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych, w 2020 roku było trzy razy więcej pożarów niż w 2019 roku. Pożary w Pantanalu zwykle płoną tuż pod powierzchnią, podsycane przez wysoce łatwopalny torf, co oznacza, że palą się dłużej i są trudniejsze do ugaszenia. Pantanal, który został uznany przez UNESCO za Światowy Rezerwat Biosfery i jest jednym z najważniejszych biomów Brazylii, cierpi z powodu najgorszej suszy od prawie 50 lat, co spowodowało, że pożary wymknęły się spod kontroli. Wiele z pożarów powstało w wyniku rolnictwa bezodpływowego, które stało się bardziej powszechne z powodu osłabienia przepisów ochrony przyrody i ich egzekwowania przez administrację prezydenta Jaira Bolsonaro. Brazylijskiemu Instytutowi Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych (IBAMA) zmniejszono finansowanie o około 30 procent. Bolsonaro często wypowiadał się przeciwko środkom ochrony środowiska i wielokrotnie komentował podważanie prób karania przestępców przez brazylijskie sądy. Ekolodzy twierdzą, że zachęca to do wypalania gruntów rolnych i tworzy klimat bezkarności. Luciana Leite, która bada relacje ludzkości z przyrodą na Uniwersytecie Federalnym w Bahia, przewiduje całkowity zanik Pantanalu, jeśli utrzymają się obecne trendy klimatyczne i polityka antyśrodowiskowa.
fot. Lalo de Almeida, Brazylia, z cyklu: "Pantanal Ablaze" dla Folha de
São Paulo, 1 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Prawie jedna trzecia brazylijskiego regionu Pantanal - największego na świecie tropikalnego mokradła i zalanych łąk, rozciągającego się na około 140 000 do 160 000 kilometrów kwadratowych - została strawiona przez pożary w 2020 roku. Według brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych, w 2020 roku było trzy razy więcej pożarów niż w 2019 roku. Pożary w Pantanalu zwykle płoną tuż pod powierzchnią, podsycane przez wysoce łatwopalny torf, co oznacza, że palą się dłużej i są trudniejsze do ugaszenia. Pantanal, który został uznany przez UNESCO za Światowy Rezerwat Biosfery i jest jednym z najważniejszych biomów Brazylii, cierpi z powodu najgorszej suszy od prawie 50 lat, co spowodowało, że pożary wymknęły się spod kontroli. Wiele z pożarów powstało w wyniku rolnictwa bezodpływowego, które stało się bardziej powszechne z powodu osłabienia przepisów ochrony przyrody i ich egzekwowania przez administrację prezydenta Jaira Bolsonaro. Brazylijskiemu Instytutowi Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych (IBAMA) zmniejszono finansowanie o około 30 procent. Bolsonaro często wypowiadał się przeciwko środkom ochrony środowiska i wielokrotnie komentował podważanie prób karania przestępców przez brazylijskie sądy. Ekolodzy twierdzą, że zachęca to do wypalania gruntów rolnych i tworzy klimat bezkarności. Luciana Leite, która bada relacje ludzkości z przyrodą na Uniwersytecie Federalnym w Bahia, przewiduje całkowity zanik Pantanalu, jeśli utrzymają się obecne trendy klimatyczne i polityka antyśrodowiskowa.
fot. Lalo de Almeida, Brazylia, z cyklu: "Pantanal Ablaze" dla Folha de
São Paulo, 1 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Prawie jedna trzecia brazylijskiego regionu Pantanal - największego na świecie tropikalnego mokradła i zalanych łąk, rozciągającego się na około 140 000 do 160 000 kilometrów kwadratowych - została strawiona przez pożary w 2020 roku. Według brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych, w 2020 roku było trzy razy więcej pożarów niż w 2019 roku. Pożary w Pantanalu zwykle płoną tuż pod powierzchnią, podsycane przez wysoce łatwopalny torf, co oznacza, że palą się dłużej i są trudniejsze do ugaszenia. Pantanal, który został uznany przez UNESCO za Światowy Rezerwat Biosfery i jest jednym z najważniejszych biomów Brazylii, cierpi z powodu najgorszej suszy od prawie 50 lat, co spowodowało, że pożary wymknęły się spod kontroli. Wiele z pożarów powstało w wyniku rolnictwa bezodpływowego, które stało się bardziej powszechne z powodu osłabienia przepisów ochrony przyrody i ich egzekwowania przez administrację prezydenta Jaira Bolsonaro. Brazylijskiemu Instytutowi Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych (IBAMA) zmniejszono finansowanie o około 30 procent. Bolsonaro często wypowiadał się przeciwko środkom ochrony środowiska i wielokrotnie komentował podważanie prób karania przestępców przez brazylijskie sądy. Ekolodzy twierdzą, że zachęca to do wypalania gruntów rolnych i tworzy klimat bezkarności. Luciana Leite, która bada relacje ludzkości z przyrodą na Uniwersytecie Federalnym w Bahia, przewiduje całkowity zanik Pantanalu, jeśli utrzymają się obecne trendy klimatyczne i polityka antyśrodowiskowa.
fot. Lalo de Almeida, Brazylia, z cyklu: "Pantanal Ablaze" dla Folha de
São Paulo, 1 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>


Prawie jedna trzecia brazylijskiego regionu Pantanal - największego na świecie tropikalnego mokradła i zalanych łąk, rozciągającego się na około 140 000 do 160 000 kilometrów kwadratowych - została strawiona przez pożary w 2020 roku. Według brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych, w 2020 roku było trzy razy więcej pożarów niż w 2019 roku. Pożary w Pantanalu zwykle płoną tuż pod powierzchnią, podsycane przez wysoce łatwopalny torf, co oznacza, że palą się dłużej i są trudniejsze do ugaszenia. Pantanal, który został uznany przez UNESCO za Światowy Rezerwat Biosfery i jest jednym z najważniejszych biomów Brazylii, cierpi z powodu najgorszej suszy od prawie 50 lat, co spowodowało, że pożary wymknęły się spod kontroli. Wiele z pożarów powstało w wyniku rolnictwa bezodpływowego, które stało się bardziej powszechne z powodu osłabienia przepisów ochrony przyrody i ich egzekwowania przez administrację prezydenta Jaira Bolsonaro. Brazylijskiemu Instytutowi Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych (IBAMA) zmniejszono finansowanie o około 30 procent. Bolsonaro często wypowiadał się przeciwko środkom ochrony środowiska i wielokrotnie komentował podważanie prób karania przestępców przez brazylijskie sądy. Ekolodzy twierdzą, że zachęca to do wypalania gruntów rolnych i tworzy klimat bezkarności. Luciana Leite, która bada relacje ludzkości z przyrodą na Uniwersytecie Federalnym w Bahia, przewiduje całkowity zanik Pantanalu, jeśli utrzymają się obecne trendy klimatyczne i polityka antyśrodowiskowa.
fot. Aitor Garmendia, Hiszpania, z cyklu: "Inside the Spanish Pork Industry:
The Pig Factory of Europe", 3 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Hiszpania jest jednym z czterech największych światowych eksporterów wieprzowiny, obok Niemiec, USA i Danii. Unia Europejska jako całość konsumuje około 20 milionów ton wieprzowiny rocznie, a eksportuje około 13 procent swojej całkowitej produkcji, głównie do Azji Wschodniej, w szczególności do Chin. Finansowana przez UE kampania "Porozmawiajmy o wieprzowinie" została uruchomiona w Hiszpanii, Francji i Portugalii, a jej celem jest przeciwdziałanie fałszywym twierdzeniom dotyczącym produkcji mięsa i konsumpcji wieprzowiny w Europie oraz pokazanie, że sektor ten spełnia najwyższe standardy zrównoważonego rozwoju, bezpieczeństwa biologicznego i bezpieczeństwa żywności na świecie. Standardy te obejmują gwarancje, że zwierzęta nie cierpią bólu i że mają wystarczająco dużo miejsca, aby się swobodnie poruszać. Z drugiej strony, grupy broniące praw zwierząt twierdzą, że takie praktyki jak rutynowe obcinanie ogonów i ciasne klatki ciążowe dla loch stanowią znęcanie się nad zwierzętami, a ból i cierpienie zwierząt są powszechne. Śledczy zajmujący się prawami zwierząt twierdzą, że przemysł utrudnia dostęp do ferm i że są zmuszeni do zdobywania dostępu do takich obiektów potajemnie, często w nocy, w celu udokumentowania tego, co dzieje się w środku. Zdjęcia te zostały zrobione podczas kilku takich wtargnięć, w różnych okresach, w różnych zakładach na terenie Hiszpanii.
fot. Aitor Garmendia, Hiszpania, z cyklu: "Inside the Spanish Pork Industry:
The Pig Factory of Europe", 3 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Hiszpania jest jednym z czterech największych światowych eksporterów wieprzowiny, obok Niemiec, USA i Danii. Unia Europejska jako całość konsumuje około 20 milionów ton wieprzowiny rocznie, a eksportuje około 13 procent swojej całkowitej produkcji, głównie do Azji Wschodniej, w szczególności do Chin. Finansowana przez UE kampania "Porozmawiajmy o wieprzowinie" została uruchomiona w Hiszpanii, Francji i Portugalii, a jej celem jest przeciwdziałanie fałszywym twierdzeniom dotyczącym produkcji mięsa i konsumpcji wieprzowiny w Europie oraz pokazanie, że sektor ten spełnia najwyższe standardy zrównoważonego rozwoju, bezpieczeństwa biologicznego i bezpieczeństwa żywności na świecie. Standardy te obejmują gwarancje, że zwierzęta nie cierpią bólu i że mają wystarczająco dużo miejsca, aby się swobodnie poruszać. Z drugiej strony, grupy broniące praw zwierząt twierdzą, że takie praktyki jak rutynowe obcinanie ogonów i ciasne klatki ciążowe dla loch stanowią znęcanie się nad zwierzętami, a ból i cierpienie zwierząt są powszechne. Śledczy zajmujący się prawami zwierząt twierdzą, że przemysł utrudnia dostęp do ferm i że są zmuszeni do zdobywania dostępu do takich obiektów potajemnie, często w nocy, w celu udokumentowania tego, co dzieje się w środku. Zdjęcia te zostały zrobione podczas kilku takich wtargnięć, w różnych okresach, w różnych zakładach na terenie Hiszpanii.
fot. Aitor Garmendia, Hiszpania, z cyklu: "Inside the Spanish Pork Industry:
The Pig Factory of Europe", 3 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Hiszpania jest jednym z czterech największych światowych eksporterów wieprzowiny, obok Niemiec, USA i Danii. Unia Europejska jako całość konsumuje około 20 milionów ton wieprzowiny rocznie, a eksportuje około 13 procent swojej całkowitej produkcji, głównie do Azji Wschodniej, w szczególności do Chin. Finansowana przez UE kampania "Porozmawiajmy o wieprzowinie" została uruchomiona w Hiszpanii, Francji i Portugalii, a jej celem jest przeciwdziałanie fałszywym twierdzeniom dotyczącym produkcji mięsa i konsumpcji wieprzowiny w Europie oraz pokazanie, że sektor ten spełnia najwyższe standardy zrównoważonego rozwoju, bezpieczeństwa biologicznego i bezpieczeństwa żywności na świecie. Standardy te obejmują gwarancje, że zwierzęta nie cierpią bólu i że mają wystarczająco dużo miejsca, aby się swobodnie poruszać. Z drugiej strony, grupy broniące praw zwierząt twierdzą, że takie praktyki jak rutynowe obcinanie ogonów i ciasne klatki ciążowe dla loch stanowią znęcanie się nad zwierzętami, a ból i cierpienie zwierząt są powszechne. Śledczy zajmujący się prawami zwierząt twierdzą, że przemysł utrudnia dostęp do ferm i że są zmuszeni do zdobywania dostępu do takich obiektów potajemnie, często w nocy, w celu udokumentowania tego, co dzieje się w środku. Zdjęcia te zostały zrobione podczas kilku takich wtargnięć, w różnych okresach, w różnych zakładach na terenie Hiszpanii.
fot. Aitor Garmendia, Hiszpania, z cyklu: "Inside the Spanish Pork Industry:
The Pig Factory of Europe", 3 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Hiszpania jest jednym z czterech największych światowych eksporterów wieprzowiny, obok Niemiec, USA i Danii. Unia Europejska jako całość konsumuje około 20 milionów ton wieprzowiny rocznie, a eksportuje około 13 procent swojej całkowitej produkcji, głównie do Azji Wschodniej, w szczególności do Chin. Finansowana przez UE kampania "Porozmawiajmy o wieprzowinie" została uruchomiona w Hiszpanii, Francji i Portugalii, a jej celem jest przeciwdziałanie fałszywym twierdzeniom dotyczącym produkcji mięsa i konsumpcji wieprzowiny w Europie oraz pokazanie, że sektor ten spełnia najwyższe standardy zrównoważonego rozwoju, bezpieczeństwa biologicznego i bezpieczeństwa żywności na świecie. Standardy te obejmują gwarancje, że zwierzęta nie cierpią bólu i że mają wystarczająco dużo miejsca, aby się swobodnie poruszać. Z drugiej strony, grupy broniące praw zwierząt twierdzą, że takie praktyki jak rutynowe obcinanie ogonów i ciasne klatki ciążowe dla loch stanowią znęcanie się nad zwierzętami, a ból i cierpienie zwierząt są powszechne. Śledczy zajmujący się prawami zwierząt twierdzą, że przemysł utrudnia dostęp do ferm i że są zmuszeni do zdobywania dostępu do takich obiektów potajemnie, często w nocy, w celu udokumentowania tego, co dzieje się w środku. Zdjęcia te zostały zrobione podczas kilku takich wtargnięć, w różnych okresach, w różnych zakładach na terenie Hiszpanii.
fot. Ciril Jazbec, Słowenia, z cyklu: "One Way to Fight Climate Change: Make Your Own Glaciers" dla National Geographic, 2 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Gdy himalajskie śniegi maleją, a lodowce ustępują, społeczności w regionie Ladakh w północnych Indiach budują ogromne lodowe stożki, które zapewniają wodę w lecie. Ladakh to zimna pustynia, z temperaturami zimą sięgającymi -30°C i średnimi opadami deszczu wynoszącymi około 100 milimetrów. Większość wiosek boryka się z dotkliwym brakiem wody, szczególnie w kluczowym okresie sadzenia roślin w kwietniu i maju. W 2013 roku Sonam Wangchuk, inżynier i innowator z Ladakhi, wymyślił metodę tworzenia sztucznych lodowców w formie stożkowatych zwałów lodu, przypominających buddyjskie stupy religijne. Lodowe stupy magazynują zimową wodę roztopową i powoli uwalniają ją wiosną, w okresie wegetacyjnym, kiedy jest ona najbardziej potrzebna do upraw. Stupy powstają w zimie, kiedy woda jest odprowadzana podziemnymi rurami z wyżej położonych terenów. Końcowy odcinek wznosi się pionowo, a różnica wysokości powoduje, że w temperaturach poniżej zera woda tryska na zewnątrz, zamarzając i tworząc stupę. Stupy zostały zbudowane w 26 wioskach w 2020 roku, a obecnie trwa budowa rurociągu, który ma stworzyć 50 kolejnych. Wangchuk, mówi, że stupy stanowią ostatnią szansę himalajskich społeczności górskich na walkę z kryzysem klimatycznym, ale nie powinny być traktowane jako rozwiązanie tego problemu: pozostaje to w gestii rządów krajowych, a także ludzi prowadzących przyjazny dla środowiska styl życia w celu zmniejszenia emisji.
fot. Ciril Jazbec, Słowenia, z cyklu: "One Way to Fight Climate Change: Make Your Own Glaciers" dla National Geographic, 2 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Gdy himalajskie śniegi maleją, a lodowce ustępują, społeczności w regionie Ladakh w północnych Indiach budują ogromne lodowe stożki, które zapewniają wodę w lecie. Ladakh to zimna pustynia, z temperaturami zimą sięgającymi -30°C i średnimi opadami deszczu wynoszącymi około 100 milimetrów. Większość wiosek boryka się z dotkliwym brakiem wody, szczególnie w kluczowym okresie sadzenia roślin w kwietniu i maju. W 2013 roku Sonam Wangchuk, inżynier i innowator z Ladakhi, wymyślił metodę tworzenia sztucznych lodowców w formie stożkowatych zwałów lodu, przypominających buddyjskie stupy religijne. Lodowe stupy magazynują zimową wodę roztopową i powoli uwalniają ją wiosną, w okresie wegetacyjnym, kiedy jest ona najbardziej potrzebna do upraw. Stupy powstają w zimie, kiedy woda jest odprowadzana podziemnymi rurami z wyżej położonych terenów. Końcowy odcinek wznosi się pionowo, a różnica wysokości powoduje, że w temperaturach poniżej zera woda tryska na zewnątrz, zamarzając i tworząc stupę. Stupy zostały zbudowane w 26 wioskach w 2020 roku, a obecnie trwa budowa rurociągu, który ma stworzyć 50 kolejnych. Wangchuk, mówi, że stupy stanowią ostatnią szansę himalajskich społeczności górskich na walkę z kryzysem klimatycznym, ale nie powinny być traktowane jako rozwiązanie tego problemu: pozostaje to w gestii rządów krajowych, a także ludzi prowadzących przyjazny dla środowiska styl życia w celu zmniejszenia emisji.
fot. Ciril Jazbec, Słowenia, z cyklu: "One Way to Fight Climate Change: Make Your Own Glaciers" dla National Geographic, 2 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Gdy himalajskie śniegi maleją, a lodowce ustępują, społeczności w regionie Ladakh w północnych Indiach budują ogromne lodowe stożki, które zapewniają wodę w lecie. Ladakh to zimna pustynia, z temperaturami zimą sięgającymi -30°C i średnimi opadami deszczu wynoszącymi około 100 milimetrów. Większość wiosek boryka się z dotkliwym brakiem wody, szczególnie w kluczowym okresie sadzenia roślin w kwietniu i maju. W 2013 roku Sonam Wangchuk, inżynier i innowator z Ladakhi, wymyślił metodę tworzenia sztucznych lodowców w formie stożkowatych zwałów lodu, przypominających buddyjskie stupy religijne. Lodowe stupy magazynują zimową wodę roztopową i powoli uwalniają ją wiosną, w okresie wegetacyjnym, kiedy jest ona najbardziej potrzebna do upraw. Stupy powstają w zimie, kiedy woda jest odprowadzana podziemnymi rurami z wyżej położonych terenów. Końcowy odcinek wznosi się pionowo, a różnica wysokości powoduje, że w temperaturach poniżej zera woda tryska na zewnątrz, zamarzając i tworząc stupę. Stupy zostały zbudowane w 26 wioskach w 2020 roku, a obecnie trwa budowa rurociągu, który ma stworzyć 50 kolejnych. Wangchuk, mówi, że stupy stanowią ostatnią szansę himalajskich społeczności górskich na walkę z kryzysem klimatycznym, ale nie powinny być traktowane jako rozwiązanie tego problemu: pozostaje to w gestii rządów krajowych, a także ludzi prowadzących przyjazny dla środowiska styl życia w celu zmniejszenia emisji.
fot. Ciril Jazbec, Słowenia, z cyklu: "One Way to Fight Climate Change: Make Your Own Glaciers" dla National Geographic, 2 miejsce w kategorii "Środowisko - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Gdy himalajskie śniegi maleją, a lodowce ustępują, społeczności w regionie Ladakh w północnych Indiach budują ogromne lodowe stożki, które zapewniają wodę w lecie. Ladakh to zimna pustynia, z temperaturami zimą sięgającymi -30°C i średnimi opadami deszczu wynoszącymi około 100 milimetrów. Większość wiosek boryka się z dotkliwym brakiem wody, szczególnie w kluczowym okresie sadzenia roślin w kwietniu i maju. W 2013 roku Sonam Wangchuk, inżynier i innowator z Ladakhi, wymyślił metodę tworzenia sztucznych lodowców w formie stożkowatych zwałów lodu, przypominających buddyjskie stupy religijne. Lodowe stupy magazynują zimową wodę roztopową i powoli uwalniają ją wiosną, w okresie wegetacyjnym, kiedy jest ona najbardziej potrzebna do upraw. Stupy powstają w zimie, kiedy woda jest odprowadzana podziemnymi rurami z wyżej położonych terenów. Końcowy odcinek wznosi się pionowo, a różnica wysokości powoduje, że w temperaturach poniżej zera woda tryska na zewnątrz, zamarzając i tworząc stupę. Stupy zostały zbudowane w 26 wioskach w 2020 roku, a obecnie trwa budowa rurociągu, który ma stworzyć 50 kolejnych. Wangchuk, mówi, że stupy stanowią ostatnią szansę himalajskich społeczności górskich na walkę z kryzysem klimatycznym, ale nie powinny być traktowane jako rozwiązanie tego problemu: pozostaje to w gestii rządów krajowych, a także ludzi prowadzących przyjazny dla środowiska styl życia w celu zmniejszenia emisji.
fot. Laurence Geai, Francja, z cyklu: "COVID-19 Pandemic in France", 3 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Pierwsze potwierdzone przypadki zachorowań na COVID-19 w Europie odnotowano we Francji w dniu 24 stycznia. Szybko pojawiły się doniesienia o zakażeniach w innych krajach europejskich, a 13 marca Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła Europę epicentrum pandemii. Do końca marca w Paryżu i na jego przedmieściach odnotowano ponad jedną czwartą z 29 000 potwierdzonych zakażeń we francuskich szpitalach, z czego 1300 osób przebywało na intensywnej terapii. Między 17 marca a 11 maja Francja ogłosiła lockdown, a ograniczenia w Paryżu przedłużono do 14 czerwca. Zamknięto szkoły, kawiarnie, restauracje, sklepy i budynki użyteczności publicznej, a osoby przebywające poza domem musiały mieć przy sobie dowód tożsamości i podpisane oświadczenie o podróżowaniu. Domy opieki zostały zamknięte dla odwiedzających. Hospitalizacje osiągnęły szczyt w kwietniu, kiedy to 7,148 osób znalazło się na intensywnej terapii, podczas gdy pojemność oddziałów wynosiła tylko 5,000. Specjalnie przystosowane pociągi przewoziły pacjentów z przepełnionych szpitali do regionów, w których było mniej przypadków, a francuskie wojsko lotnicze przewoziło krytyczne przypadki ze wschodniej Francji do szpitali w sąsiednich krajach. W miarę wzrostu liczby zgonów kostnice zapełniały się po brzegi, a w miejscach takich jak hala chłodnicza paryskiego rynku hurtowego żywności Rungis otwierano doraźne kostnice. Domom pogrzebowym nakazano natychmiastowe pochowanie lub skremowanie ciał, bez żadnych ceremonii pogrzebowych, bez niczyjej obecności.
fot. Laurence Geai, Francja, z cyklu: "COVID-19 Pandemic in France", 3 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Pierwsze potwierdzone przypadki zachorowań na COVID-19 w Europie odnotowano we Francji w dniu 24 stycznia. Szybko pojawiły się doniesienia o zakażeniach w innych krajach europejskich, a 13 marca Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła Europę epicentrum pandemii. Do końca marca w Paryżu i na jego przedmieściach odnotowano ponad jedną czwartą z 29 000 potwierdzonych zakażeń we francuskich szpitalach, z czego 1300 osób przebywało na intensywnej terapii. Między 17 marca a 11 maja Francja ogłosiła lockdown, a ograniczenia w Paryżu przedłużono do 14 czerwca. Zamknięto szkoły, kawiarnie, restauracje, sklepy i budynki użyteczności publicznej, a osoby przebywające poza domem musiały mieć przy sobie dowód tożsamości i podpisane oświadczenie o podróżowaniu. Domy opieki zostały zamknięte dla odwiedzających. Hospitalizacje osiągnęły szczyt w kwietniu, kiedy to 7,148 osób znalazło się na intensywnej terapii, podczas gdy pojemność oddziałów wynosiła tylko 5,000. Specjalnie przystosowane pociągi przewoziły pacjentów z przepełnionych szpitali do regionów, w których było mniej przypadków, a francuskie wojsko lotnicze przewoziło krytyczne przypadki ze wschodniej Francji do szpitali w sąsiednich krajach. W miarę wzrostu liczby zgonów kostnice zapełniały się po brzegi, a w miejscach takich jak hala chłodnicza paryskiego rynku hurtowego żywności Rungis otwierano doraźne kostnice. Domom pogrzebowym nakazano natychmiastowe pochowanie lub skremowanie ciał, bez żadnych ceremonii pogrzebowych, bez niczyjej obecności.
fot. Laurence Geai, Francja, z cyklu: "COVID-19 Pandemic in France", 3 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Pierwsze potwierdzone przypadki zachorowań na COVID-19 w Europie odnotowano we Francji w dniu 24 stycznia. Szybko pojawiły się doniesienia o zakażeniach w innych krajach europejskich, a 13 marca Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła Europę epicentrum pandemii. Do końca marca w Paryżu i na jego przedmieściach odnotowano ponad jedną czwartą z 29 000 potwierdzonych zakażeń we francuskich szpitalach, z czego 1300 osób przebywało na intensywnej terapii. Między 17 marca a 11 maja Francja ogłosiła lockdown, a ograniczenia w Paryżu przedłużono do 14 czerwca. Zamknięto szkoły, kawiarnie, restauracje, sklepy i budynki użyteczności publicznej, a osoby przebywające poza domem musiały mieć przy sobie dowód tożsamości i podpisane oświadczenie o podróżowaniu. Domy opieki zostały zamknięte dla odwiedzających. Hospitalizacje osiągnęły szczyt w kwietniu, kiedy to 7,148 osób znalazło się na intensywnej terapii, podczas gdy pojemność oddziałów wynosiła tylko 5,000. Specjalnie przystosowane pociągi przewoziły pacjentów z przepełnionych szpitali do regionów, w których było mniej przypadków, a francuskie wojsko lotnicze przewoziło krytyczne przypadki ze wschodniej Francji do szpitali w sąsiednich krajach. W miarę wzrostu liczby zgonów kostnice zapełniały się po brzegi, a w miejscach takich jak hala chłodnicza paryskiego rynku hurtowego żywności Rungis otwierano doraźne kostnice. Domom pogrzebowym nakazano natychmiastowe pochowanie lub skremowanie ciał, bez żadnych ceremonii pogrzebowych, bez niczyjej obecności.
fot. Laurence Geai, Francja, z cyklu: "COVID-19 Pandemic in France", 3 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Pierwsze potwierdzone przypadki zachorowań na COVID-19 w Europie odnotowano we Francji w dniu 24 stycznia. Szybko pojawiły się doniesienia o zakażeniach w innych krajach europejskich, a 13 marca Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła Europę epicentrum pandemii. Do końca marca w Paryżu i na jego przedmieściach odnotowano ponad jedną czwartą z 29 000 potwierdzonych zakażeń we francuskich szpitalach, z czego 1300 osób przebywało na intensywnej terapii. Między 17 marca a 11 maja Francja ogłosiła lockdown, a ograniczenia w Paryżu przedłużono do 14 czerwca. Zamknięto szkoły, kawiarnie, restauracje, sklepy i budynki użyteczności publicznej, a osoby przebywające poza domem musiały mieć przy sobie dowód tożsamości i podpisane oświadczenie o podróżowaniu. Domy opieki zostały zamknięte dla odwiedzających. Hospitalizacje osiągnęły szczyt w kwietniu, kiedy to 7,148 osób znalazło się na intensywnej terapii, podczas gdy pojemność oddziałów wynosiła tylko 5,000. Specjalnie przystosowane pociągi przewoziły pacjentów z przepełnionych szpitali do regionów, w których było mniej przypadków, a francuskie wojsko lotnicze przewoziło krytyczne przypadki ze wschodniej Francji do szpitali w sąsiednich krajach. W miarę wzrostu liczby zgonów kostnice zapełniały się po brzegi, a w miejscach takich jak hala chłodnicza paryskiego rynku hurtowego żywności Rungis otwierano doraźne kostnice. Domom pogrzebowym nakazano natychmiastowe pochowanie lub skremowanie ciał, bez żadnych ceremonii pogrzebowych, bez niczyjej obecności.
fot. Valery Melnikov, Rosja, z cyklu "Paradise Lost", 1 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>Spór między Azerbejdżanem a Armenią o region Górnego Karabachu wznowił się we wrześniu po 30-letniej przerwie. Kiedy Związek Radziecki rozpadał się pod koniec lat 80., etniczni Ormianie z Górnego Karabachu (części Azerbejdżanu) skorzystali z próżni władzy i głosowali za przyłączeniem się do Armenii. Walki nasiliły się po ostatecznym rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku i trwały aż do zawieszenia broni w 1994 roku. Ponad 20 000 ludzi zginęło, a milion ludzi musiało opuścić swoje domy. Zwycięscy Ormianie ogłosili niepodległość, wypędzając na wygnanie około 800 000 Azerbejdżanów.<br></br><br></br>W ciągu ostatnich 30 lat niewiele zrobiono, aby rozwiązać problem statusu Górskiego Karabachu, a między obiema stronami dochodziło do okresowych starć. Starcie graniczne w lipcu 2020 r. wywołało masowe protesty w stolicy Azerbejdżanu, Baku, gdzie tysiące demonstrantów wzywało do rozpoczęcia wojny z Armenią.<br></br><br></br>Wznowione działania wojenne, za rozpoczęcie których obie strony obwiniają siebie nawzajem, rozpoczęły się 27 września podczas tak zwanej drugiej wojny o Górski Karabach. Konflikt trwał do 9 listopada. W ramach rozejmu, w którym pośredniczyła Rosja, Azerbejdżan odzyskał terytorium utracone w latach 90., ale stolica regionu, Stepanakert, pozostała pod kontrolą Armenii. Chociaż walka się skończyła, pojednanie będzie trudne zarówno dla Ormian, którzy czują, że stracili ojczyznę, jak i dla Azerów, powracających do zniszczonego przez wojnę regionu.
fot. Valery Melnikov, Rosja, z cyklu "Paradise Lost", 1 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>Spór między Azerbejdżanem a Armenią o region Górnego Karabachu wznowił się we wrześniu po 30-letniej przerwie. Kiedy Związek Radziecki rozpadał się pod koniec lat 80., etniczni Ormianie z Górnego Karabachu (części Azerbejdżanu) skorzystali z próżni władzy i głosowali za przyłączeniem się do Armenii. Walki nasiliły się po ostatecznym rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku i trwały aż do zawieszenia broni w 1994 roku. Ponad 20 000 ludzi zginęło, a milion ludzi musiało opuścić swoje domy. Zwycięscy Ormianie ogłosili niepodległość, wypędzając na wygnanie około 800 000 Azerbejdżanów.<br></br><br></br>W ciągu ostatnich 30 lat niewiele zrobiono, aby rozwiązać problem statusu Górskiego Karabachu, a między obiema stronami dochodziło do okresowych starć. Starcie graniczne w lipcu 2020 r. wywołało masowe protesty w stolicy Azerbejdżanu, Baku, gdzie tysiące demonstrantów wzywało do rozpoczęcia wojny z Armenią.<br></br><br></br>Wznowione działania wojenne, za rozpoczęcie których obie strony obwiniają siebie nawzajem, rozpoczęły się 27 września podczas tak zwanej drugiej wojny o Górski Karabach. Konflikt trwał do 9 listopada. W ramach rozejmu, w którym pośredniczyła Rosja, Azerbejdżan odzyskał terytorium utracone w latach 90., ale stolica regionu, Stepanakert, pozostała pod kontrolą Armenii. Chociaż walka się skończyła, pojednanie będzie trudne zarówno dla Ormian, którzy czują, że stracili ojczyznę, jak i dla Azerów, powracających do zniszczonego przez wojnę regionu.
fot. Valery Melnikov, Rosja, z cyklu "Paradise Lost", 1 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>Spór między Azerbejdżanem a Armenią o region Górnego Karabachu wznowił się we wrześniu po 30-letniej przerwie. Kiedy Związek Radziecki rozpadał się pod koniec lat 80., etniczni Ormianie z Górnego Karabachu (części Azerbejdżanu) skorzystali z próżni władzy i głosowali za przyłączeniem się do Armenii. Walki nasiliły się po ostatecznym rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku i trwały aż do zawieszenia broni w 1994 roku. Ponad 20 000 ludzi zginęło, a milion ludzi musiało opuścić swoje domy. Zwycięscy Ormianie ogłosili niepodległość, wypędzając na wygnanie około 800 000 Azerbejdżanów.<br></br><br></br>W ciągu ostatnich 30 lat niewiele zrobiono, aby rozwiązać problem statusu Górskiego Karabachu, a między obiema stronami dochodziło do okresowych starć. Starcie graniczne w lipcu 2020 r. wywołało masowe protesty w stolicy Azerbejdżanu, Baku, gdzie tysiące demonstrantów wzywało do rozpoczęcia wojny z Armenią.<br></br><br></br>Wznowione działania wojenne, za rozpoczęcie których obie strony obwiniają siebie nawzajem, rozpoczęły się 27 września podczas tak zwanej drugiej wojny o Górski Karabach. Konflikt trwał do 9 listopada. W ramach rozejmu, w którym pośredniczyła Rosja, Azerbejdżan odzyskał terytorium utracone w latach 90., ale stolica regionu, Stepanakert, pozostała pod kontrolą Armenii. Chociaż walka się skończyła, pojednanie będzie trudne zarówno dla Ormian, którzy czują, że stracili ojczyznę, jak i dla Azerów, powracających do zniszczonego przez wojnę regionu.
fot. Valery Melnikov, Rosja, z cyklu "Paradise Lost", 1 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>Spór między Azerbejdżanem a Armenią o region Górnego Karabachu wznowił się we wrześniu po 30-letniej przerwie. Kiedy Związek Radziecki rozpadał się pod koniec lat 80., etniczni Ormianie z Górnego Karabachu (części Azerbejdżanu) skorzystali z próżni władzy i głosowali za przyłączeniem się do Armenii. Walki nasiliły się po ostatecznym rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku i trwały aż do zawieszenia broni w 1994 roku. Ponad 20 000 ludzi zginęło, a milion ludzi musiało opuścić swoje domy. Zwycięscy Ormianie ogłosili niepodległość, wypędzając na wygnanie około 800 000 Azerbejdżanów.<br></br><br></br>W ciągu ostatnich 30 lat niewiele zrobiono, aby rozwiązać problem statusu Górskiego Karabachu, a między obiema stronami dochodziło do okresowych starć. Starcie graniczne w lipcu 2020 r. wywołało masowe protesty w stolicy Azerbejdżanu, Baku, gdzie tysiące demonstrantów wzywało do rozpoczęcia wojny z Armenią.<br></br><br></br>Wznowione działania wojenne, za rozpoczęcie których obie strony obwiniają siebie nawzajem, rozpoczęły się 27 września podczas tak zwanej drugiej wojny o Górski Karabach. Konflikt trwał do 9 listopada. W ramach rozejmu, w którym pośredniczyła Rosja, Azerbejdżan odzyskał terytorium utracone w latach 90., ale stolica regionu, Stepanakert, pozostała pod kontrolą Armenii. Chociaż walka się skończyła, pojednanie będzie trudne zarówno dla Ormian, którzy czują, że stracili ojczyznę, jak i dla Azerów, powracających do zniszczonego przez wojnę regionu.
fot. Roland Schmid, Szwajcaria, z cyklu: "Cross-Border Love", 2 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Szwajcaria zamknęła swoje granice po raz pierwszy od II wojny światowej w związku z pandemią COVID-19. W miastach takich jak Riehen i Kreuzlingen mieszkańcy od dziesięcioleci nie zwracali uwagi na granice z Niemcami i swobodnie je przekraczali. Zamknięcie trwało od 16 marca do 15 czerwca. Taśmy zaporowe wskazywały granice, których nie wolno było przekraczać, odtwarzając granice, które w czasie wojny zostały wzmocnione drutem kolczastym. W niektórych miejscach bariery te stały się miejscem spotkań ludzi, którym nie wolno już było przebywać razem. Mimo przepisów ograniczających poruszanie się i kontakty towarzyskie, wiele osób znajdowało pomysłowe sposoby, by spotkać się z bliskimi.
fot. Roland Schmid, Szwajcaria, z cyklu: "Cross-Border Love", 2 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Szwajcaria zamknęła swoje granice po raz pierwszy od II wojny światowej w związku z pandemią COVID-19. W miastach takich jak Riehen i Kreuzlingen mieszkańcy od dziesięcioleci nie zwracali uwagi na granice z Niemcami i swobodnie je przekraczali. Zamknięcie trwało od 16 marca do 15 czerwca. Taśmy zaporowe wskazywały granice, których nie wolno było przekraczać, odtwarzając granice, które w czasie wojny zostały wzmocnione drutem kolczastym. W niektórych miejscach bariery te stały się miejscem spotkań ludzi, którym nie wolno już było przebywać razem. Mimo przepisów ograniczających poruszanie się i kontakty towarzyskie, wiele osób znajdowało pomysłowe sposoby, by spotkać się z bliskimi.
fot. Roland Schmid, Szwajcaria, z cyklu: "Cross-Border Love", 2 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Szwajcaria zamknęła swoje granice po raz pierwszy od II wojny światowej w związku z pandemią COVID-19. W miastach takich jak Riehen i Kreuzlingen mieszkańcy od dziesięcioleci nie zwracali uwagi na granice z Niemcami i swobodnie je przekraczali. Zamknięcie trwało od 16 marca do 15 czerwca. Taśmy zaporowe wskazywały granice, których nie wolno było przekraczać, odtwarzając granice, które w czasie wojny zostały wzmocnione drutem kolczastym. W niektórych miejscach bariery te stały się miejscem spotkań ludzi, którym nie wolno już było przebywać razem. Mimo przepisów ograniczających poruszanie się i kontakty towarzyskie, wiele osób znajdowało pomysłowe sposoby, by spotkać się z bliskimi.
fot. Roland Schmid, Szwajcaria, z cyklu: "Cross-Border Love", 2 miejsce w kategorii "General news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Szwajcaria zamknęła swoje granice po raz pierwszy od II wojny światowej w związku z pandemią COVID-19. W miastach takich jak Riehen i Kreuzlingen mieszkańcy od dziesięcioleci nie zwracali uwagi na granice z Niemcami i swobodnie je przekraczali. Zamknięcie trwało od 16 marca do 15 czerwca. Taśmy zaporowe wskazywały granice, których nie wolno było przekraczać, odtwarzając granice, które w czasie wojny zostały wzmocnione drutem kolczastym. W niektórych miejscach bariery te stały się miejscem spotkań ludzi, którym nie wolno już było przebywać razem. Mimo przepisów ograniczających poruszanie się i kontakty towarzyskie, wiele osób znajdowało pomysłowe sposoby, by spotkać się z bliskimi.
fot. Ezra Acayan, Filipiny, z cyklu: "Taal Volcano Eruption", 2 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wulkan Taal, w prowincji Batangas, na wyspie Luzon na Filipinach, rozpoczął erupcję 12 stycznia, wyrzucając popiół na wysokość do 14 kilometrów w powietrze. Wulkan wygenerował opady popiołu i burze wulkaniczne, zmuszając do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Erupcja przeszła w erupcję magmową, charakteryzującą się fontanną lawy z grzmotami i błyskawicami. Według Departamentu Opieki Społecznej i Rozwoju, erupcja dotknęła w sumie 212 908 rodzin, czyli prawie 750 000 osób. Szkody wyrządzone w infrastrukturze i źródłach utrzymania, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i turystyka, zostały oszacowane na około 70 milionów dolarów. Wulkan Taal znajduje się w dużej kalderze wypełnionej przez jezioro Taal i jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w kraju. Jest to "wulkan złożony", co oznacza, że nie posiada jednego otworu wylotowego lub stożka, ale kilka punktów erupcji, które zmieniały się w czasie. Taal miał 34 zarejestrowane historyczne erupcje w ciągu ostatnich 450 lat, ostatnio w 1977 roku. Podobnie jak inne wulkany na Filipinach, Taal jest częścią Pacyficznego Pierścienia Ognia, strefy o dużej aktywności sejsmicznej, w której znajdują się jedne z najbardziej aktywnych linii uskoków na świecie.
fot. Ezra Acayan, Filipiny, z cyklu: "Taal Volcano Eruption", 2 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wulkan Taal, w prowincji Batangas, na wyspie Luzon na Filipinach, rozpoczął erupcję 12 stycznia, wyrzucając popiół na wysokość do 14 kilometrów w powietrze. Wulkan wygenerował opady popiołu i burze wulkaniczne, zmuszając do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Erupcja przeszła w erupcję magmową, charakteryzującą się fontanną lawy z grzmotami i błyskawicami. Według Departamentu Opieki Społecznej i Rozwoju, erupcja dotknęła w sumie 212 908 rodzin, czyli prawie 750 000 osób. Szkody wyrządzone w infrastrukturze i źródłach utrzymania, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i turystyka, zostały oszacowane na około 70 milionów dolarów. Wulkan Taal znajduje się w dużej kalderze wypełnionej przez jezioro Taal i jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w kraju. Jest to "wulkan złożony", co oznacza, że nie posiada jednego otworu wylotowego lub stożka, ale kilka punktów erupcji, które zmieniały się w czasie. Taal miał 34 zarejestrowane historyczne erupcje w ciągu ostatnich 450 lat, ostatnio w 1977 roku. Podobnie jak inne wulkany na Filipinach, Taal jest częścią Pacyficznego Pierścienia Ognia, strefy o dużej aktywności sejsmicznej, w której znajdują się jedne z najbardziej aktywnych linii uskoków na świecie.
fot. Ezra Acayan, Filipiny, z cyklu: "Taal Volcano Eruption", 2 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wulkan Taal, w prowincji Batangas, na wyspie Luzon na Filipinach, rozpoczął erupcję 12 stycznia, wyrzucając popiół na wysokość do 14 kilometrów w powietrze. Wulkan wygenerował opady popiołu i burze wulkaniczne, zmuszając do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Erupcja przeszła w erupcję magmową, charakteryzującą się fontanną lawy z grzmotami i błyskawicami. Według Departamentu Opieki Społecznej i Rozwoju, erupcja dotknęła w sumie 212 908 rodzin, czyli prawie 750 000 osób. Szkody wyrządzone w infrastrukturze i źródłach utrzymania, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i turystyka, zostały oszacowane na około 70 milionów dolarów. Wulkan Taal znajduje się w dużej kalderze wypełnionej przez jezioro Taal i jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w kraju. Jest to "wulkan złożony", co oznacza, że nie posiada jednego otworu wylotowego lub stożka, ale kilka punktów erupcji, które zmieniały się w czasie. Taal miał 34 zarejestrowane historyczne erupcje w ciągu ostatnich 450 lat, ostatnio w 1977 roku. Podobnie jak inne wulkany na Filipinach, Taal jest częścią Pacyficznego Pierścienia Ognia, strefy o dużej aktywności sejsmicznej, w której znajdują się jedne z najbardziej aktywnych linii uskoków na świecie.
fot. Ezra Acayan, Filipiny, z cyklu: "Taal Volcano Eruption", 2 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wulkan Taal, w prowincji Batangas, na wyspie Luzon na Filipinach, rozpoczął erupcję 12 stycznia, wyrzucając popiół na wysokość do 14 kilometrów w powietrze. Wulkan wygenerował opady popiołu i burze wulkaniczne, zmuszając do ewakuacji okolicznych mieszkańców. Erupcja przeszła w erupcję magmową, charakteryzującą się fontanną lawy z grzmotami i błyskawicami. Według Departamentu Opieki Społecznej i Rozwoju, erupcja dotknęła w sumie 212 908 rodzin, czyli prawie 750 000 osób. Szkody wyrządzone w infrastrukturze i źródłach utrzymania, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i turystyka, zostały oszacowane na około 70 milionów dolarów. Wulkan Taal znajduje się w dużej kalderze wypełnionej przez jezioro Taal i jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w kraju. Jest to "wulkan złożony", co oznacza, że nie posiada jednego otworu wylotowego lub stożka, ale kilka punktów erupcji, które zmieniały się w czasie. Taal miał 34 zarejestrowane historyczne erupcje w ciągu ostatnich 450 lat, ostatnio w 1977 roku. Podobnie jak inne wulkany na Filipinach, Taal jest częścią Pacyficznego Pierścienia Ognia, strefy o dużej aktywności sejsmicznej, w której znajdują się jedne z najbardziej aktywnych linii uskoków na świecie.
fot. Jasper Doest, Holandia, z cyklu: "Pandemic Pigeons - A Love Story", 1 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Para dzikich gołębi zaprzyjaźniła się z rodziną fotografa, która była odizolowana w swoim mieszkaniu w Vlaardingen, w Holandii, podczas pandemii COVID-19. Ollie i Dollie, jak nazwała je rodzina, były stałymi bywalcami domu, a ich codzienne wizyty przypominały, że ludzie nie są sami na tej planecie, nawet jeśli żyją w izolacji w obszarach miejskich. Gołębie domowe (Columbia livia domestica) wywodzą się od gołębia skalnego, który naturalnie zamieszkuje klify morskie i góry. Gzymsy budynków stały się dla nich substytutem klifów morskich, przystosowały się do życia miejskiego i otoczenia, a obecnie żyją w obszarach miejskich na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy, a ich globalna populacja liczy setki milionów. Gołębie skalne były pierwszymi ptakami, które udomowiono, między pięcioma a sześcioma tysiącami lat temu w Mezopotamii. Były one hodowane dla celów spożywczych, a później szkolone do przenoszenia wiadomości. Ptaki uciekające lub wypuszczone z domowego środowiska stały się pierwszymi dzikimi (lub miejskimi) gołębiami. Chociaż uważa się, że są one nosicielami chorób, dowody świadczą o czymś przeciwnym. Rzadko zdarza się, aby gołębie miejskie przenosiły choroby na ludzi, i chociaż przenoszą takie choroby jak salmonella i ptasie roztocza, rzadko dochodzi do zakażenia ssaków.
fot. Jasper Doest, Holandia, z cyklu: "Pandemic Pigeons - A Love Story", 1 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Para dzikich gołębi zaprzyjaźniła się z rodziną fotografa, która była odizolowana w swoim mieszkaniu w Vlaardingen, w Holandii, podczas pandemii COVID-19. Ollie i Dollie, jak nazwała je rodzina, były stałymi bywalcami domu, a ich codzienne wizyty przypominały, że ludzie nie są sami na tej planecie, nawet jeśli żyją w izolacji w obszarach miejskich. Gołębie domowe (Columbia livia domestica) wywodzą się od gołębia skalnego, który naturalnie zamieszkuje klify morskie i góry. Gzymsy budynków stały się dla nich substytutem klifów morskich, przystosowały się do życia miejskiego i otoczenia, a obecnie żyją w obszarach miejskich na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy, a ich globalna populacja liczy setki milionów. Gołębie skalne były pierwszymi ptakami, które udomowiono, między pięcioma a sześcioma tysiącami lat temu w Mezopotamii. Były one hodowane dla celów spożywczych, a później szkolone do przenoszenia wiadomości. Ptaki uciekające lub wypuszczone z domowego środowiska stały się pierwszymi dzikimi (lub miejskimi) gołębiami. Chociaż uważa się, że są one nosicielami chorób, dowody świadczą o czymś przeciwnym. Rzadko zdarza się, aby gołębie miejskie przenosiły choroby na ludzi, i chociaż przenoszą takie choroby jak salmonella i ptasie roztocza, rzadko dochodzi do zakażenia ssaków.
fot. Jasper Doest, Holandia, z cyklu: "Pandemic Pigeons - A Love Story", 1 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Para dzikich gołębi zaprzyjaźniła się z rodziną fotografa, która była odizolowana w swoim mieszkaniu w Vlaardingen, w Holandii, podczas pandemii COVID-19. Ollie i Dollie, jak nazwała je rodzina, były stałymi bywalcami domu, a ich codzienne wizyty przypominały, że ludzie nie są sami na tej planecie, nawet jeśli żyją w izolacji w obszarach miejskich. Gołębie domowe (Columbia livia domestica) wywodzą się od gołębia skalnego, który naturalnie zamieszkuje klify morskie i góry. Gzymsy budynków stały się dla nich substytutem klifów morskich, przystosowały się do życia miejskiego i otoczenia, a obecnie żyją w obszarach miejskich na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy, a ich globalna populacja liczy setki milionów. Gołębie skalne były pierwszymi ptakami, które udomowiono, między pięcioma a sześcioma tysiącami lat temu w Mezopotamii. Były one hodowane dla celów spożywczych, a później szkolone do przenoszenia wiadomości. Ptaki uciekające lub wypuszczone z domowego środowiska stały się pierwszymi dzikimi (lub miejskimi) gołębiami. Chociaż uważa się, że są one nosicielami chorób, dowody świadczą o czymś przeciwnym. Rzadko zdarza się, aby gołębie miejskie przenosiły choroby na ludzi, i chociaż przenoszą takie choroby jak salmonella i ptasie roztocza, rzadko dochodzi do zakażenia ssaków.
fot. Jasper Doest, Holandia, z cyklu: "Pandemic Pigeons - A Love Story", 1 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Para dzikich gołębi zaprzyjaźniła się z rodziną fotografa, która była odizolowana w swoim mieszkaniu w Vlaardingen, w Holandii, podczas pandemii COVID-19. Ollie i Dollie, jak nazwała je rodzina, były stałymi bywalcami domu, a ich codzienne wizyty przypominały, że ludzie nie są sami na tej planecie, nawet jeśli żyją w izolacji w obszarach miejskich. Gołębie domowe (Columbia livia domestica) wywodzą się od gołębia skalnego, który naturalnie zamieszkuje klify morskie i góry. Gzymsy budynków stały się dla nich substytutem klifów morskich, przystosowały się do życia miejskiego i otoczenia, a obecnie żyją w obszarach miejskich na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy, a ich globalna populacja liczy setki milionów. Gołębie skalne były pierwszymi ptakami, które udomowiono, między pięcioma a sześcioma tysiącami lat temu w Mezopotamii. Były one hodowane dla celów spożywczych, a później szkolone do przenoszenia wiadomości. Ptaki uciekające lub wypuszczone z domowego środowiska stały się pierwszymi dzikimi (lub miejskimi) gołębiami. Chociaż uważa się, że są one nosicielami chorób, dowody świadczą o czymś przeciwnym. Rzadko zdarza się, aby gołębie miejskie przenosiły choroby na ludzi, i chociaż przenoszą takie choroby jak salmonella i ptasie roztocza, rzadko dochodzi do zakażenia ssaków.
fot. Luis Tato, Hiszpania, z cyklu: Locust Invasion in East Africa, 3 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Na początku 2020 roku Kenia doświadczyła największej inwazji szarańczy pustynnej od 70 lat. Szarańcza mnożyła się i atakowała nowe obszary w poszukiwaniu pożywienia, docierając do Kenii i rozprzestrzeniając się po innych krajach wschodniej Afryki.<br></br><br></br>Szarańcza pustynna, Gregaria Schistocerca, jest potencjalnie najbardziej niszczycielską ze wszystkich szarańczy, ponieważ roje mogą szybko latać na duże odległości, pokonując do 150 kilometrów dziennie. Pojedynczy rój może zawierać od 40 do 80 milionów osobników na kilometr kwadratowy. Każda szarańcza może każdego dnia zjeść rośliny o wadze swojego ciała - rój wielkości Paryża mógłby w ciągu jednego dnia zjeść taką samą ilość pożywienia, jak połowa populacji Francji.<br></br><br></br>Jeszcze przed epidemią prawie 20 milionów ludzi stanęło w obliczu głodu w regionie Afryki Wschodniej, z powodu okresowych susz i powodzi. Z kolei ograniczenia dotyczące COVID-19 w regionie spowolniły wysiłki w walce z plagą, ponieważ łańcuchy dostaw pestycydów zostały zakłócone.
fot. Luis Tato, Hiszpania, z cyklu: Locust Invasion in East Africa, 3 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Na początku 2020 roku Kenia doświadczyła największej inwazji szarańczy pustynnej od 70 lat. Szarańcza mnożyła się i atakowała nowe obszary w poszukiwaniu pożywienia, docierając do Kenii i rozprzestrzeniając się po innych krajach wschodniej Afryki.<br></br><br></br>Szarańcza pustynna, Gregaria Schistocerca, jest potencjalnie najbardziej niszczycielską ze wszystkich szarańczy, ponieważ roje mogą szybko latać na duże odległości, pokonując do 150 kilometrów dziennie. Pojedynczy rój może zawierać od 40 do 80 milionów osobników na kilometr kwadratowy. Każda szarańcza może każdego dnia zjeść rośliny o wadze swojego ciała - rój wielkości Paryża mógłby w ciągu jednego dnia zjeść taką samą ilość pożywienia, jak połowa populacji Francji.<br></br><br></br>Jeszcze przed epidemią prawie 20 milionów ludzi stanęło w obliczu głodu w regionie Afryki Wschodniej, z powodu okresowych susz i powodzi. Z kolei ograniczenia dotyczące COVID-19 w regionie spowolniły wysiłki w walce z plagą, ponieważ łańcuchy dostaw pestycydów zostały zakłócone.
fot. Luis Tato, Hiszpania, z cyklu: Locust Invasion in East Africa, 3 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Na początku 2020 roku Kenia doświadczyła największej inwazji szarańczy pustynnej od 70 lat. Szarańcza mnożyła się i atakowała nowe obszary w poszukiwaniu pożywienia, docierając do Kenii i rozprzestrzeniając się po innych krajach wschodniej Afryki.<br></br><br></br>Szarańcza pustynna, Gregaria Schistocerca, jest potencjalnie najbardziej niszczycielską ze wszystkich szarańczy, ponieważ roje mogą szybko latać na duże odległości, pokonując do 150 kilometrów dziennie. Pojedynczy rój może zawierać od 40 do 80 milionów osobników na kilometr kwadratowy. Każda szarańcza może każdego dnia zjeść rośliny o wadze swojego ciała - rój wielkości Paryża mógłby w ciągu jednego dnia zjeść taką samą ilość pożywienia, jak połowa populacji Francji.<br></br><br></br>Jeszcze przed epidemią prawie 20 milionów ludzi stanęło w obliczu głodu w regionie Afryki Wschodniej, z powodu okresowych susz i powodzi. Z kolei ograniczenia dotyczące COVID-19 w regionie spowolniły wysiłki w walce z plagą, ponieważ łańcuchy dostaw pestycydów zostały zakłócone.
fot. Luis Tato, Hiszpania, z cyklu: Locust Invasion in East Africa, 3 miejsce w kategorii "Przyroda - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>


Na początku 2020 roku Kenia doświadczyła największej inwazji szarańczy pustynnej od 70 lat. Szarańcza mnożyła się i atakowała nowe obszary w poszukiwaniu pożywienia, docierając do Kenii i rozprzestrzeniając się po innych krajach wschodniej Afryki.<br></br><br></br>Szarańcza pustynna, Gregaria Schistocerca, jest potencjalnie najbardziej niszczycielską ze wszystkich szarańczy, ponieważ roje mogą szybko latać na duże odległości, pokonując do 150 kilometrów dziennie. Pojedynczy rój może zawierać od 40 do 80 milionów osobników na kilometr kwadratowy. Każda szarańcza może każdego dnia zjeść rośliny o wadze swojego ciała - rój wielkości Paryża mógłby w ciągu jednego dnia zjeść taką samą ilość pożywienia, jak połowa populacji Francji.<br></br><br></br>Jeszcze przed epidemią prawie 20 milionów ludzi stanęło w obliczu głodu w regionie Afryki Wschodniej, z powodu okresowych susz i powodzi. Z kolei ograniczenia dotyczące COVID-19 w regionie spowolniły wysiłki w walce z plagą, ponieważ łańcuchy dostaw pestycydów zostały zakłócone.
fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
fot. Gabriele Galimberti, Włochy, z cyklu: "The ‘Ameriguns’" dla National Geographic, 1 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Według Small Arms Survey - niezależnego globalnego projektu badawczego z siedzibą w Genewie, w Szwajcarii - połowa całej broni palnej posiadanej przez prywatnych obywateli na świecie, do celów niewojskowych, znajduje się w USA. Badania wykazują, że liczba sztuk broni palnej przekracza liczbę ludności kraju: 393 mln sztuk broni na 328 mln ludzi. Posiadanie broni gwarantuje Druga Poprawka do Konstytucji USA, która pochodzi z 1791 roku i od dawna jest kontrowersyjną kwestią w amerykańskim dyskursie prawnym, politycznym i społecznym. Ci, którzy opowiadają się za uchyleniem Drugiej Poprawki lub wprowadzeniem ściślejszej kontroli broni twierdzą, że Druga Poprawka była przeznaczona dla milicji; że silniejsze regulacje zmniejszą przemoc z użyciem broni; oraz że większość Amerykanów, w tym posiadacze broni, popierają nowe ograniczenia. Zwolennicy Drugiej Poprawki twierdzą, że chroni ona prawo jednostki do posiadania broni; że broń jest potrzebna do samoobrony przed zagrożeniami od lokalnych przestępców po obcych najeźdźców; i że posiadanie broni raczej odstrasza od przestępczości niż powoduje jej wzrost. Według niezależnego Archiwum Przemocy z Broni (GVA), USA miało więcej masowych strzelanin niż jakikolwiek inny kraj na świecie, z 633 masowymi strzelaninami w samym 2020 roku.
fot. Natalia Kepesz, Polska, z cyklu: "Niewybuch", 3 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wojskowe obozy letnie dla młodzieży istnieją w Polsce od lat 20. ubiegłego wieku. Młodzi uczestnicy przechodzą przez obozy kondycyjne, poddawani są ciężkim próbom fizycznym i psychicznym, a także uczą się - często na byłych poligonach wojskowych - taktyki, przetrwania, samoobrony i topografii. Uczy się ich także strzelania, używając karabinów pneumatycznych, a czasem replik broni, takich jak karabiny maszynowe i granatniki. Obozy promowane są jako okazja do przeżycia przygody i rekreacji, a także jako zajęcia kształtujące charakter i zachęcające do pracy w grupie. Organizatorzy utrzymują, że uczestnictwo w grach z replikami broni powstrzymuje dzieci przed sięgnięciem po prawdziwą. Z drugiej strony, pojawiają się głosy krytyki, które sugerują, że popularność obozów wynika ze wzrostu nacjonalizmu w Polsce, szczególnie od czasu dojścia do władzy PiS, prawicowej partii populistycznej. Patriotyzm i nacjonalizm odgrywają istotną rolę w edukacji szkolnej.
fot. Natalia Kepesz, Polska, z cyklu: "Niewybuch", 3 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wojskowe obozy letnie dla młodzieży istnieją w Polsce od lat 20. ubiegłego wieku. Młodzi uczestnicy przechodzą przez obozy kondycyjne, poddawani są ciężkim próbom fizycznym i psychicznym, a także uczą się - często na byłych poligonach wojskowych - taktyki, przetrwania, samoobrony i topografii. Uczy się ich także strzelania, używając karabinów pneumatycznych, a czasem replik broni, takich jak karabiny maszynowe i granatniki. Obozy promowane są jako okazja do przeżycia przygody i rekreacji, a także jako zajęcia kształtujące charakter i zachęcające do pracy w grupie. Organizatorzy utrzymują, że uczestnictwo w grach z replikami broni powstrzymuje dzieci przed sięgnięciem po prawdziwą. Z drugiej strony, pojawiają się głosy krytyki, które sugerują, że popularność obozów wynika ze wzrostu nacjonalizmu w Polsce, szczególnie od czasu dojścia do władzy PiS, prawicowej partii populistycznej. Patriotyzm i nacjonalizm odgrywają istotną rolę w edukacji szkolnej.
fot. Natalia Kepesz, Polska, z cyklu: "Niewybuch", 3 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wojskowe obozy letnie dla młodzieży istnieją w Polsce od lat 20. ubiegłego wieku. Młodzi uczestnicy przechodzą przez obozy kondycyjne, poddawani są ciężkim próbom fizycznym i psychicznym, a także uczą się - często na byłych poligonach wojskowych - taktyki, przetrwania, samoobrony i topografii. Uczy się ich także strzelania, używając karabinów pneumatycznych, a czasem replik broni, takich jak karabiny maszynowe i granatniki. Obozy promowane są jako okazja do przeżycia przygody i rekreacji, a także jako zajęcia kształtujące charakter i zachęcające do pracy w grupie. Organizatorzy utrzymują, że uczestnictwo w grach z replikami broni powstrzymuje dzieci przed sięgnięciem po prawdziwą. Z drugiej strony, pojawiają się głosy krytyki, które sugerują, że popularność obozów wynika ze wzrostu nacjonalizmu w Polsce, szczególnie od czasu dojścia do władzy PiS, prawicowej partii populistycznej. Patriotyzm i nacjonalizm odgrywają istotną rolę w edukacji szkolnej.
fot. Natalia Kepesz, Polska, z cyklu: "Niewybuch", 3 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

Wojskowe obozy letnie dla młodzieży istnieją w Polsce od lat 20. ubiegłego wieku. Młodzi uczestnicy przechodzą przez obozy kondycyjne, poddawani są ciężkim próbom fizycznym i psychicznym, a także uczą się - często na byłych poligonach wojskowych - taktyki, przetrwania, samoobrony i topografii. Uczy się ich także strzelania, używając karabinów pneumatycznych, a czasem replik broni, takich jak karabiny maszynowe i granatniki. Obozy promowane są jako okazja do przeżycia przygody i rekreacji, a także jako zajęcia kształtujące charakter i zachęcające do pracy w grupie. Organizatorzy utrzymują, że uczestnictwo w grach z replikami broni powstrzymuje dzieci przed sięgnięciem po prawdziwą. Z drugiej strony, pojawiają się głosy krytyki, które sugerują, że popularność obozów wynika ze wzrostu nacjonalizmu w Polsce, szczególnie od czasu dojścia do władzy PiS, prawicowej partii populistycznej. Patriotyzm i nacjonalizm odgrywają istotną rolę w edukacji szkolnej.
fot. Alisa Martynova, Rosja, z cyklu: "Nowhere Near", 2 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

We Włoszech oficjalnie przebywa ponad milion imigrantów z Afryki, a także nieznana liczba nielegalnych imigrantów, z których wielu przebyło niebezpieczną i często zagrażającą życiu drogę, aby się tam dostać. Fotograf porównuje migrantów we Włoszech do rozproszonych gwiazd, konstelacji młodych ludzi z różnych krajów, różnej płci i o różnych cechach. Wszyscy oni przybyli do Włoch z różnych osobistych powodów i są celebrowani za swoje indywidualne historie, w sposób, który stara się przeciwstawić stereotypom afrykańskich migrantów. Badanie przeprowadzone w 2016 roku przez Międzynarodową Organizację Migrantów wskazało na brak bezpieczeństwa, konflikty i dyskryminację jako główne czynniki napędzające migrację, a nie tylko powody ekonomiczne i zawodowe. Dyskryminacja ze względu na grupę społeczną, religię lub orientację seksualną została wymieniona przez prawie połowę badanej grupy. W październiku 2020 r. włoski rząd przyjął dekret unieważniający wiele z antyimigracyjnych polityk wprowadzonych przez poprzedniego ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, lidera prawicowej Lega Nord (Liga Północna).
fot. Alisa Martynova, Rosja, z cyklu: "Nowhere Near", 2 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

We Włoszech oficjalnie przebywa ponad milion imigrantów z Afryki, a także nieznana liczba nielegalnych imigrantów, z których wielu przebyło niebezpieczną i często zagrażającą życiu drogę, aby się tam dostać. Fotograf porównuje migrantów we Włoszech do rozproszonych gwiazd, konstelacji młodych ludzi z różnych krajów, różnej płci i o różnych cechach. Wszyscy oni przybyli do Włoch z różnych osobistych powodów i są celebrowani za swoje indywidualne historie, w sposób, który stara się przeciwstawić stereotypom afrykańskich migrantów. Badanie przeprowadzone w 2016 roku przez Międzynarodową Organizację Migrantów wskazało na brak bezpieczeństwa, konflikty i dyskryminację jako główne czynniki napędzające migrację, a nie tylko powody ekonomiczne i zawodowe. Dyskryminacja ze względu na grupę społeczną, religię lub orientację seksualną została wymieniona przez prawie połowę badanej grupy. W październiku 2020 r. włoski rząd przyjął dekret unieważniający wiele z antyimigracyjnych polityk wprowadzonych przez poprzedniego ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, lidera prawicowej Lega Nord (Liga Północna).
fot. Alisa Martynova, Rosja, z cyklu: "Nowhere Near", 2 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

We Włoszech oficjalnie przebywa ponad milion imigrantów z Afryki, a także nieznana liczba nielegalnych imigrantów, z których wielu przebyło niebezpieczną i często zagrażającą życiu drogę, aby się tam dostać. Fotograf porównuje migrantów we Włoszech do rozproszonych gwiazd, konstelacji młodych ludzi z różnych krajów, różnej płci i o różnych cechach. Wszyscy oni przybyli do Włoch z różnych osobistych powodów i są celebrowani za swoje indywidualne historie, w sposób, który stara się przeciwstawić stereotypom afrykańskich migrantów. Badanie przeprowadzone w 2016 roku przez Międzynarodową Organizację Migrantów wskazało na brak bezpieczeństwa, konflikty i dyskryminację jako główne czynniki napędzające migrację, a nie tylko powody ekonomiczne i zawodowe. Dyskryminacja ze względu na grupę społeczną, religię lub orientację seksualną została wymieniona przez prawie połowę badanej grupy. W październiku 2020 r. włoski rząd przyjął dekret unieważniający wiele z antyimigracyjnych polityk wprowadzonych przez poprzedniego ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, lidera prawicowej Lega Nord (Liga Północna).
fot. Alisa Martynova, Rosja, z cyklu: "Nowhere Near", 2 miejsce w kategorii "Portret - seria zdjęć" / World Press Photo 2021
<br></br><br></br>

We Włoszech oficjalnie przebywa ponad milion imigrantów z Afryki, a także nieznana liczba nielegalnych imigrantów, z których wielu przebyło niebezpieczną i często zagrażającą życiu drogę, aby się tam dostać. Fotograf porównuje migrantów we Włoszech do rozproszonych gwiazd, konstelacji młodych ludzi z różnych krajów, różnej płci i o różnych cechach. Wszyscy oni przybyli do Włoch z różnych osobistych powodów i są celebrowani za swoje indywidualne historie, w sposób, który stara się przeciwstawić stereotypom afrykańskich migrantów. Badanie przeprowadzone w 2016 roku przez Międzynarodową Organizację Migrantów wskazało na brak bezpieczeństwa, konflikty i dyskryminację jako główne czynniki napędzające migrację, a nie tylko powody ekonomiczne i zawodowe. Dyskryminacja ze względu na grupę społeczną, religię lub orientację seksualną została wymieniona przez prawie połowę badanej grupy. W październiku 2020 r. włoski rząd przyjął dekret unieważniający wiele z antyimigracyjnych polityk wprowadzonych przez poprzedniego ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego, lidera prawicowej Lega Nord (Liga Północna).
fot. Chris Donovan, Kanada, z cyklu: "Those Who Stay Will Be Champions", 1 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>Drużyna koszykarska Flint Jaguars z Flint w stanie Michigan w USA uosabia wysiłki mające na celu pielęgnowanie stabilności, zachęcanie do wzajemnego wsparcia i wzmacnianie ducha wspólnoty w mieście walczącym o przetrwanie.<br></br><br></br>Flint, miejsce narodzin General Motors, walczy z emigracją spowodowaną gwałtownym upadkiem przemysłu samochodowego, kryzysem zdrowotnym spowodowanym przez władze zmieniające źródła zaopatrzenia w wodę bez odpowiednich zabezpieczeń oraz systemowym zaniedbaniem.<br></br><br></br>Koszykówka jest integralną częścią kultury Flint. Przez dziesięciolecia stale konkurowały tam ze sobą 4 licealne drużyny. Teraz w mieście została tylko jedna szkoła średnia. Flint Jaguars powstały w 2017 roku, łącząc zespoły dwóch ostatnich szkół, które przetrwały do tego czasu.<br></br><br></br>W 2020 roku zespół walczył o odwrócenie złej passy. Do marca byli przygotowani do awansu do finału ligi, wygrywając więcej meczów niż łącznie w poprzednich trzech latach łącznie. Ich baraż zakończył się przedwcześnie, gdy COVID-19 wymusił odwołanie sezonu. Niemniej jednak sportowcy-studenci zasmakowali wspólnego sukcesu.
fot. Chris Donovan, Kanada, z cyklu: "Those Who Stay Will Be Champions", 1 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>Drużyna koszykarska Flint Jaguars z Flint w stanie Michigan w USA uosabia wysiłki mające na celu pielęgnowanie stabilności, zachęcanie do wzajemnego wsparcia i wzmacnianie ducha wspólnoty w mieście walczącym o przetrwanie.<br></br><br></br>Flint, miejsce narodzin General Motors, walczy z emigracją spowodowaną gwałtownym upadkiem przemysłu samochodowego, kryzysem zdrowotnym spowodowanym przez władze zmieniające źródła zaopatrzenia w wodę bez odpowiednich zabezpieczeń oraz systemowym zaniedbaniem.<br></br><br></br>Koszykówka jest integralną częścią kultury Flint. Przez dziesięciolecia stale konkurowały tam ze sobą 4 licealne drużyny. Teraz w mieście została tylko jedna szkoła średnia. Flint Jaguars powstały w 2017 roku, łącząc zespoły dwóch ostatnich szkół, które przetrwały do tego czasu.<br></br><br></br>W 2020 roku zespół walczył o odwrócenie złej passy. Do marca byli przygotowani do awansu do finału ligi, wygrywając więcej meczów niż łącznie w poprzednich trzech latach łącznie. Ich baraż zakończył się przedwcześnie, gdy COVID-19 wymusił odwołanie sezonu. Niemniej jednak sportowcy-studenci zasmakowali wspólnego sukcesu.
fot. Chris Donovan, Kanada, z cyklu: "Those Who Stay Will Be Champions", 1 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>Drużyna koszykarska Flint Jaguars z Flint w stanie Michigan w USA uosabia wysiłki mające na celu pielęgnowanie stabilności, zachęcanie do wzajemnego wsparcia i wzmacnianie ducha wspólnoty w mieście walczącym o przetrwanie.<br></br><br></br>Flint, miejsce narodzin General Motors, walczy z emigracją spowodowaną gwałtownym upadkiem przemysłu samochodowego, kryzysem zdrowotnym spowodowanym przez władze zmieniające źródła zaopatrzenia w wodę bez odpowiednich zabezpieczeń oraz systemowym zaniedbaniem.<br></br><br></br>Koszykówka jest integralną częścią kultury Flint. Przez dziesięciolecia stale konkurowały tam ze sobą 4 licealne drużyny. Teraz w mieście została tylko jedna szkoła średnia. Flint Jaguars powstały w 2017 roku, łącząc zespoły dwóch ostatnich szkół, które przetrwały do tego czasu.<br></br><br></br>W 2020 roku zespół walczył o odwrócenie złej passy. Do marca byli przygotowani do awansu do finału ligi, wygrywając więcej meczów niż łącznie w poprzednich trzech latach łącznie. Ich baraż zakończył się przedwcześnie, gdy COVID-19 wymusił odwołanie sezonu. Niemniej jednak sportowcy-studenci zasmakowali wspólnego sukcesu.
fot. Chris Donovan, Kanada, z cyklu: "Those Who Stay Will Be Champions", 1 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>Drużyna koszykarska Flint Jaguars z Flint w stanie Michigan w USA uosabia wysiłki mające na celu pielęgnowanie stabilności, zachęcanie do wzajemnego wsparcia i wzmacnianie ducha wspólnoty w mieście walczącym o przetrwanie.<br></br><br></br>Flint, miejsce narodzin General Motors, walczy z emigracją spowodowaną gwałtownym upadkiem przemysłu samochodowego, kryzysem zdrowotnym spowodowanym przez władze zmieniające źródła zaopatrzenia w wodę bez odpowiednich zabezpieczeń oraz systemowym zaniedbaniem.<br></br><br></br>Koszykówka jest integralną częścią kultury Flint. Przez dziesięciolecia stale konkurowały tam ze sobą 4 licealne drużyny. Teraz w mieście została tylko jedna szkoła średnia. Flint Jaguars powstały w 2017 roku, łącząc zespoły dwóch ostatnich szkół, które przetrwały do tego czasu.<br></br><br></br>W 2020 roku zespół walczył o odwrócenie złej passy. Do marca byli przygotowani do awansu do finału ligi, wygrywając więcej meczów niż łącznie w poprzednich trzech latach łącznie. Ich baraż zakończył się przedwcześnie, gdy COVID-19 wymusił odwołanie sezonu. Niemniej jednak sportowcy-studenci zasmakowali wspólnego sukcesu.
fot. Fereshteh Eslahi, Iran, Podium Photos, z cyklu: "Thoughts of Flight", 3 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Saeed Ramin jest zawodowym traceurem (uprawiającym parkour) mieszkającym w Gachsaran w Iranie. Siedem lat temu Saeed upadł podczas zawodów w parkourze, uszkadzając rdzeń kręgowy w szyi. Celem parkour jest przedostanie się z jednego punktu do drugiego w złożonym - zazwyczaj miejskim - otoczeniu, bez pomocy sprzętu pomocniczego, w jak najszybszy i najbardziej efektywny sposób: biegając, huśtając, wspinając się i wykonując wiele innych ruchów, czasem w niebezpiecznych sytuacjach, takich jak przechodzenie między wysokimi dachami. Dyscyplina ta została spopularyzowana w późnych latach 90. i 2000 poprzez filmy, gry wideo, filmy dokumentalne i reklamy, a stała się popularna w Iranie po tym, jak dwóch irańskich traceurów pojawiło się w filmie dokumentalnym Jump London. Uraz Saeeda po upadku był tak poważny, że mógł on tylko mrugać, a lekarze powiedzieli, że nie będzie w stanie nawet usiąść na wózku inwalidzkim. Saeed nie mógł sobie pozwolić na dłuższe leczenie szpitalne, ale z pomocą rodziny zaimprowizował sprzęt rehabilitacyjny na swoim podwórku i wbrew przewidywaniom lekarzy udało mu się odzyskać sprawność rąk. Saeed odzyskał więcej swoich zdolności, a teraz jest w stanie poradzić sobie z wózkiem inwalidzkim. Nadal lubi robić rzeczy, których inni ludzie się boją.
fot. Fereshteh Eslahi, Iran, Podium Photos, z cyklu: "Thoughts of Flight", 3 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Saeed Ramin jest zawodowym traceurem (uprawiającym parkour) mieszkającym w Gachsaran w Iranie. Siedem lat temu Saeed upadł podczas zawodów w parkourze, uszkadzając rdzeń kręgowy w szyi. Celem parkour jest przedostanie się z jednego punktu do drugiego w złożonym - zazwyczaj miejskim - otoczeniu, bez pomocy sprzętu pomocniczego, w jak najszybszy i najbardziej efektywny sposób: biegając, huśtając, wspinając się i wykonując wiele innych ruchów, czasem w niebezpiecznych sytuacjach, takich jak przechodzenie między wysokimi dachami. Dyscyplina ta została spopularyzowana w późnych latach 90. i 2000 poprzez filmy, gry wideo, filmy dokumentalne i reklamy, a stała się popularna w Iranie po tym, jak dwóch irańskich traceurów pojawiło się w filmie dokumentalnym Jump London. Uraz Saeeda po upadku był tak poważny, że mógł on tylko mrugać, a lekarze powiedzieli, że nie będzie w stanie nawet usiąść na wózku inwalidzkim. Saeed nie mógł sobie pozwolić na dłuższe leczenie szpitalne, ale z pomocą rodziny zaimprowizował sprzęt rehabilitacyjny na swoim podwórku i wbrew przewidywaniom lekarzy udało mu się odzyskać sprawność rąk. Saeed odzyskał więcej swoich zdolności, a teraz jest w stanie poradzić sobie z wózkiem inwalidzkim. Nadal lubi robić rzeczy, których inni ludzie się boją.
fot. Fereshteh Eslahi, Iran, Podium Photos, z cyklu: "Thoughts of Flight", 3 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Saeed Ramin jest zawodowym traceurem (uprawiającym parkour) mieszkającym w Gachsaran w Iranie. Siedem lat temu Saeed upadł podczas zawodów w parkourze, uszkadzając rdzeń kręgowy w szyi. Celem parkour jest przedostanie się z jednego punktu do drugiego w złożonym - zazwyczaj miejskim - otoczeniu, bez pomocy sprzętu pomocniczego, w jak najszybszy i najbardziej efektywny sposób: biegając, huśtając, wspinając się i wykonując wiele innych ruchów, czasem w niebezpiecznych sytuacjach, takich jak przechodzenie między wysokimi dachami. Dyscyplina ta została spopularyzowana w późnych latach 90. i 2000 poprzez filmy, gry wideo, filmy dokumentalne i reklamy, a stała się popularna w Iranie po tym, jak dwóch irańskich traceurów pojawiło się w filmie dokumentalnym Jump London. Uraz Saeeda po upadku był tak poważny, że mógł on tylko mrugać, a lekarze powiedzieli, że nie będzie w stanie nawet usiąść na wózku inwalidzkim. Saeed nie mógł sobie pozwolić na dłuższe leczenie szpitalne, ale z pomocą rodziny zaimprowizował sprzęt rehabilitacyjny na swoim podwórku i wbrew przewidywaniom lekarzy udało mu się odzyskać sprawność rąk. Saeed odzyskał więcej swoich zdolności, a teraz jest w stanie poradzić sobie z wózkiem inwalidzkim. Nadal lubi robić rzeczy, których inni ludzie się boją.
fot. Fereshteh Eslahi, Iran, Podium Photos, z cyklu: "Thoughts of Flight", 3 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Saeed Ramin jest zawodowym traceurem (uprawiającym parkour) mieszkającym w Gachsaran w Iranie. Siedem lat temu Saeed upadł podczas zawodów w parkourze, uszkadzając rdzeń kręgowy w szyi. Celem parkour jest przedostanie się z jednego punktu do drugiego w złożonym - zazwyczaj miejskim - otoczeniu, bez pomocy sprzętu pomocniczego, w jak najszybszy i najbardziej efektywny sposób: biegając, huśtając, wspinając się i wykonując wiele innych ruchów, czasem w niebezpiecznych sytuacjach, takich jak przechodzenie między wysokimi dachami. Dyscyplina ta została spopularyzowana w późnych latach 90. i 2000 poprzez filmy, gry wideo, filmy dokumentalne i reklamy, a stała się popularna w Iranie po tym, jak dwóch irańskich traceurów pojawiło się w filmie dokumentalnym Jump London. Uraz Saeeda po upadku był tak poważny, że mógł on tylko mrugać, a lekarze powiedzieli, że nie będzie w stanie nawet usiąść na wózku inwalidzkim. Saeed nie mógł sobie pozwolić na dłuższe leczenie szpitalne, ale z pomocą rodziny zaimprowizował sprzęt rehabilitacyjny na swoim podwórku i wbrew przewidywaniom lekarzy udało mu się odzyskać sprawność rąk. Saeed odzyskał więcej swoich zdolności, a teraz jest w stanie poradzić sobie z wózkiem inwalidzkim. Nadal lubi robić rzeczy, których inni ludzie się boją.
fot. 
Henrik Hansson, Szwecja, z cyklu: 'Faces of Bridge", 2 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Bridgeklubb i Borlänge, klub brydżowy w gminie Borlänge w Szwecji, ma około 100 członków. Przez pewien czas pandemia COVID-19 powstrzymała rozgrywki, ale w lecie znaleziono rozwiązanie polegające na oddzieleniu graczy za pomocą skrzyżowanych ekranów z pleksi. Taktyczna gra zręcznościowa, brydż kontraktowy (lub po prostu brydż) ma swoje początki w XVI wieku, w tym, co było znane jako gry trick-taking, ale ewoluował do swojej obecnej formy w XIX i XX wieku. Dzisiejsza gra oparta jest na zasadach określonych przez Harolda Stirlinga Vanderbilta, amerykańskiego dyrektora kolei, w 1925 roku. Światowa Federacja Brydża koordynuje rewizję przepisów i przeprowadza mistrzostwa świata. Brydż dwukrotny, w którym ten sam układ kart jest używany przy każdym stole, jest najczęściej stosowaną odmianą brydża kontraktowego w grach klubowych i turniejowych. Brydż, podobnie jak szachy, jest uznawany za "sport umysłowy" przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, chociaż żadna z tych dyscyplin nie została jeszcze uznana za kwalifikującą się do głównego programu olimpijskiego. Szwedzka Federacja Brydża liczy obecnie około 27 000 członków i organizuje coroczny festiwal brydżowy, w którym bierze udział ponad 8 500 stołów.
fot. 
Henrik Hansson, Szwecja, z cyklu: 'Faces of Bridge", 2 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Bridgeklubb i Borlänge, klub brydżowy w gminie Borlänge w Szwecji, ma około 100 członków. Przez pewien czas pandemia COVID-19 powstrzymała rozgrywki, ale w lecie znaleziono rozwiązanie polegające na oddzieleniu graczy za pomocą skrzyżowanych ekranów z pleksi. Taktyczna gra zręcznościowa, brydż kontraktowy (lub po prostu brydż) ma swoje początki w XVI wieku, w tym, co było znane jako gry trick-taking, ale ewoluował do swojej obecnej formy w XIX i XX wieku. Dzisiejsza gra oparta jest na zasadach określonych przez Harolda Stirlinga Vanderbilta, amerykańskiego dyrektora kolei, w 1925 roku. Światowa Federacja Brydża koordynuje rewizję przepisów i przeprowadza mistrzostwa świata. Brydż dwukrotny, w którym ten sam układ kart jest używany przy każdym stole, jest najczęściej stosowaną odmianą brydża kontraktowego w grach klubowych i turniejowych. Brydż, podobnie jak szachy, jest uznawany za "sport umysłowy" przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, chociaż żadna z tych dyscyplin nie została jeszcze uznana za kwalifikującą się do głównego programu olimpijskiego. Szwedzka Federacja Brydża liczy obecnie około 27 000 członków i organizuje coroczny festiwal brydżowy, w którym bierze udział ponad 8 500 stołów.
fot. 
Henrik Hansson, Szwecja, z cyklu: 'Faces of Bridge", 2 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Bridgeklubb i Borlänge, klub brydżowy w gminie Borlänge w Szwecji, ma około 100 członków. Przez pewien czas pandemia COVID-19 powstrzymała rozgrywki, ale w lecie znaleziono rozwiązanie polegające na oddzieleniu graczy za pomocą skrzyżowanych ekranów z pleksi. Taktyczna gra zręcznościowa, brydż kontraktowy (lub po prostu brydż) ma swoje początki w XVI wieku, w tym, co było znane jako gry trick-taking, ale ewoluował do swojej obecnej formy w XIX i XX wieku. Dzisiejsza gra oparta jest na zasadach określonych przez Harolda Stirlinga Vanderbilta, amerykańskiego dyrektora kolei, w 1925 roku. Światowa Federacja Brydża koordynuje rewizję przepisów i przeprowadza mistrzostwa świata. Brydż dwukrotny, w którym ten sam układ kart jest używany przy każdym stole, jest najczęściej stosowaną odmianą brydża kontraktowego w grach klubowych i turniejowych. Brydż, podobnie jak szachy, jest uznawany za "sport umysłowy" przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, chociaż żadna z tych dyscyplin nie została jeszcze uznana za kwalifikującą się do głównego programu olimpijskiego. Szwedzka Federacja Brydża liczy obecnie około 27 000 członków i organizuje coroczny festiwal brydżowy, w którym bierze udział ponad 8 500 stołów.
fot. 
Henrik Hansson, Szwecja, z cyklu: 'Faces of Bridge", 2 miejsce w kategorii "Sport - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Bridgeklubb i Borlänge, klub brydżowy w gminie Borlänge w Szwecji, ma około 100 członków. Przez pewien czas pandemia COVID-19 powstrzymała rozgrywki, ale w lecie znaleziono rozwiązanie polegające na oddzieleniu graczy za pomocą skrzyżowanych ekranów z pleksi. Taktyczna gra zręcznościowa, brydż kontraktowy (lub po prostu brydż) ma swoje początki w XVI wieku, w tym, co było znane jako gry trick-taking, ale ewoluował do swojej obecnej formy w XIX i XX wieku. Dzisiejsza gra oparta jest na zasadach określonych przez Harolda Stirlinga Vanderbilta, amerykańskiego dyrektora kolei, w 1925 roku. Światowa Federacja Brydża koordynuje rewizję przepisów i przeprowadza mistrzostwa świata. Brydż dwukrotny, w którym ten sam układ kart jest używany przy każdym stole, jest najczęściej stosowaną odmianą brydża kontraktowego w grach klubowych i turniejowych. Brydż, podobnie jak szachy, jest uznawany za "sport umysłowy" przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski, chociaż żadna z tych dyscyplin nie została jeszcze uznana za kwalifikującą się do głównego programu olimpijskiego. Szwedzka Federacja Brydża liczy obecnie około 27 000 członków i organizuje coroczny festiwal brydżowy, w którym bierze udział ponad 8 500 stołów.
fot. 
Ernesto Benavides, Peru, Agence France-Presse, z cyklu: "Presidential Vacancy", 2 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W połowie listopada w Peru doszło do największej od 20 lat destabilizacji politycznej - w ciągu nieco ponad tygodnia władzę przejęło trzech prezydentów, co wywołało masowe protesty w całym kraju. 9 listopada peruwiański Kongres Narodowy odwołał prezydenta Martina Vizcarrę, potępiając jego postępowanie w związku z kryzysem COVID-19 i zarzucając mu branie łapówek podczas pełnienia funkcji gubernatora regionu, czemu zaprzeczył. Podczas swojego urzędowania Vizcarra spotkał się z sprzeciwem ze strony Kongresu, ale zyskał dużą popularność, zwłaszcza wśród peruwiańskiej młodzieży, jako antykorupcyjny bojownik. Tłumy zaczęły gromadzić się na Plaza San Martín w Limie w proteście przeciwko posunięciom Kongresu, co zapoczątkowało demonstracje w innych częściach kraju. Przewodniczący Kongresu Manuel Merino został mianowany tymczasowym prezydentem 10 listopada, co wywołało oskarżenia o parlamentarny zamach stanu. Protesty nasiliły się, a 12 listopada w całym Peru odbył się Marsz Narodowy, w którym domagano się jego ustąpienia. 14 listopada tysiące ludzi ponownie wyszło na ulice w drugim Marszu Narodowym, w którym wielu ubranych było na czarno. W Limie w gwałtownych starciach z policją zginęły dwie osoby, a ponad 100 zostało rannych. Manuel Merino podał się do dymisji 15 listopada, co zapoczątkowało uroczystości na ulicach. Nowy prezydent, Francisco Sagasti, został zainaugurowany dwa dni później.
fot. 
Ernesto Benavides, Peru, Agence France-Presse, z cyklu: "Presidential Vacancy", 2 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W połowie listopada w Peru doszło do największej od 20 lat destabilizacji politycznej - w ciągu nieco ponad tygodnia władzę przejęło trzech prezydentów, co wywołało masowe protesty w całym kraju. 9 listopada peruwiański Kongres Narodowy odwołał prezydenta Martina Vizcarrę, potępiając jego postępowanie w związku z kryzysem COVID-19 i zarzucając mu branie łapówek podczas pełnienia funkcji gubernatora regionu, czemu zaprzeczył. Podczas swojego urzędowania Vizcarra spotkał się z sprzeciwem ze strony Kongresu, ale zyskał dużą popularność, zwłaszcza wśród peruwiańskiej młodzieży, jako antykorupcyjny bojownik. Tłumy zaczęły gromadzić się na Plaza San Martín w Limie w proteście przeciwko posunięciom Kongresu, co zapoczątkowało demonstracje w innych częściach kraju. Przewodniczący Kongresu Manuel Merino został mianowany tymczasowym prezydentem 10 listopada, co wywołało oskarżenia o parlamentarny zamach stanu. Protesty nasiliły się, a 12 listopada w całym Peru odbył się Marsz Narodowy, w którym domagano się jego ustąpienia. 14 listopada tysiące ludzi ponownie wyszło na ulice w drugim Marszu Narodowym, w którym wielu ubranych było na czarno. W Limie w gwałtownych starciach z policją zginęły dwie osoby, a ponad 100 zostało rannych. Manuel Merino podał się do dymisji 15 listopada, co zapoczątkowało uroczystości na ulicach. Nowy prezydent, Francisco Sagasti, został zainaugurowany dwa dni później.
fot. 
Ernesto Benavides, Peru, Agence France-Presse, z cyklu: "Presidential Vacancy", 2 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W połowie listopada w Peru doszło do największej od 20 lat destabilizacji politycznej - w ciągu nieco ponad tygodnia władzę przejęło trzech prezydentów, co wywołało masowe protesty w całym kraju. 9 listopada peruwiański Kongres Narodowy odwołał prezydenta Martina Vizcarrę, potępiając jego postępowanie w związku z kryzysem COVID-19 i zarzucając mu branie łapówek podczas pełnienia funkcji gubernatora regionu, czemu zaprzeczył. Podczas swojego urzędowania Vizcarra spotkał się z sprzeciwem ze strony Kongresu, ale zyskał dużą popularność, zwłaszcza wśród peruwiańskiej młodzieży, jako antykorupcyjny bojownik. Tłumy zaczęły gromadzić się na Plaza San Martín w Limie w proteście przeciwko posunięciom Kongresu, co zapoczątkowało demonstracje w innych częściach kraju. Przewodniczący Kongresu Manuel Merino został mianowany tymczasowym prezydentem 10 listopada, co wywołało oskarżenia o parlamentarny zamach stanu. Protesty nasiliły się, a 12 listopada w całym Peru odbył się Marsz Narodowy, w którym domagano się jego ustąpienia. 14 listopada tysiące ludzi ponownie wyszło na ulice w drugim Marszu Narodowym, w którym wielu ubranych było na czarno. W Limie w gwałtownych starciach z policją zginęły dwie osoby, a ponad 100 zostało rannych. Manuel Merino podał się do dymisji 15 listopada, co zapoczątkowało uroczystości na ulicach. Nowy prezydent, Francisco Sagasti, został zainaugurowany dwa dni później.
fot. 
Ernesto Benavides, Peru, Agence France-Presse, z cyklu: "Presidential Vacancy", 2 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć" / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

W połowie listopada w Peru doszło do największej od 20 lat destabilizacji politycznej - w ciągu nieco ponad tygodnia władzę przejęło trzech prezydentów, co wywołało masowe protesty w całym kraju. 9 listopada peruwiański Kongres Narodowy odwołał prezydenta Martina Vizcarrę, potępiając jego postępowanie w związku z kryzysem COVID-19 i zarzucając mu branie łapówek podczas pełnienia funkcji gubernatora regionu, czemu zaprzeczył. Podczas swojego urzędowania Vizcarra spotkał się z sprzeciwem ze strony Kongresu, ale zyskał dużą popularność, zwłaszcza wśród peruwiańskiej młodzieży, jako antykorupcyjny bojownik. Tłumy zaczęły gromadzić się na Plaza San Martín w Limie w proteście przeciwko posunięciom Kongresu, co zapoczątkowało demonstracje w innych częściach kraju. Przewodniczący Kongresu Manuel Merino został mianowany tymczasowym prezydentem 10 listopada, co wywołało oskarżenia o parlamentarny zamach stanu. Protesty nasiliły się, a 12 listopada w całym Peru odbył się Marsz Narodowy, w którym domagano się jego ustąpienia. 14 listopada tysiące ludzi ponownie wyszło na ulice w drugim Marszu Narodowym, w którym wielu ubranych było na czarno. W Limie w gwałtownych starciach z policją zginęły dwie osoby, a ponad 100 zostało rannych. Manuel Merino podał się do dymisji 15 listopada, co zapoczątkowało uroczystości na ulicach. Nowy prezydent, Francisco Sagasti, został zainaugurowany dwa dni później.
fot. 
John Minchillo, USA, Associated Press, z cyklu: "Minneapolis Unrest: The George Floyd Aftermath", 3 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

25 maja George Floyd, 46-letni czarnoskóry mężczyzna, zmarł podczas aresztowania przez policję w Minneapolis w stanie Minnesota w USA. Cztery dni później Derek Chauvin, policjant, który został sfilmowany, jak klęczał na szyi Floyda przez ponad osiem minut, został oskarżony o morderstwo. Nagranie wideo z tego zdarzenia stało się viralem i zapoczątkowało protesty najpierw w Minneapolis, a potem w całym kraju. Tysiące ludzi zebrało się pod prowizorycznym pomnikiem dzień po śmierci Floyda, gdzie organizatorzy wiecu podkreślali, że protest ma być pokojowy. Chociaż dzienne wiece w całym obszarze metropolitalnym były w większości pokojowe, nocne demonstracje przerodziły się w bardziej ekstremalne działania, w tym grabieże i podpalenia, w które zaangażowały się osoby nie będące uczestnikami protestu. W dniu 28 maja zmobilizowano Gwardię Narodową. Dla wielu osób przemoc była zrozumiałą reakcją na lata niesprawiedliwości z rąk policji. W następnych miesiącach w ponad 150 amerykańskich miastach odbyły się wielkie protesty wzywające do sprawiedliwości rasowej, jakich nie widziano od czasu protestów w obronie praw obywatelskich w latach 60-tych. Sondaże przeprowadzone w czerwcu przez cztery różne agencje wskazują, że w protestach uczestniczyło od 15 do 26 milionów ludzi w całych Stanach Zjednoczonych, co czyni je największym ruchem w historii USA. Protesty popierające ruch Black Lives Matter (BLM) rozprzestrzeniły się na ponad 2000 miast w około 60 krajach na całym świecie.
fot. 
John Minchillo, USA, Associated Press, z cyklu: "Minneapolis Unrest: The George Floyd Aftermath", 3 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

25 maja George Floyd, 46-letni czarnoskóry mężczyzna, zmarł podczas aresztowania przez policję w Minneapolis w stanie Minnesota w USA. Cztery dni później Derek Chauvin, policjant, który został sfilmowany, jak klęczał na szyi Floyda przez ponad osiem minut, został oskarżony o morderstwo. Nagranie wideo z tego zdarzenia stało się viralem i zapoczątkowało protesty najpierw w Minneapolis, a potem w całym kraju. Tysiące ludzi zebrało się pod prowizorycznym pomnikiem dzień po śmierci Floyda, gdzie organizatorzy wiecu podkreślali, że protest ma być pokojowy. Chociaż dzienne wiece w całym obszarze metropolitalnym były w większości pokojowe, nocne demonstracje przerodziły się w bardziej ekstremalne działania, w tym grabieże i podpalenia, w które zaangażowały się osoby nie będące uczestnikami protestu. W dniu 28 maja zmobilizowano Gwardię Narodową. Dla wielu osób przemoc była zrozumiałą reakcją na lata niesprawiedliwości z rąk policji. W następnych miesiącach w ponad 150 amerykańskich miastach odbyły się wielkie protesty wzywające do sprawiedliwości rasowej, jakich nie widziano od czasu protestów w obronie praw obywatelskich w latach 60-tych. Sondaże przeprowadzone w czerwcu przez cztery różne agencje wskazują, że w protestach uczestniczyło od 15 do 26 milionów ludzi w całych Stanach Zjednoczonych, co czyni je największym ruchem w historii USA. Protesty popierające ruch Black Lives Matter (BLM) rozprzestrzeniły się na ponad 2000 miast w około 60 krajach na całym świecie.
fot. 
John Minchillo, USA, Associated Press, z cyklu: "Minneapolis Unrest: The George Floyd Aftermath", 3 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

25 maja George Floyd, 46-letni czarnoskóry mężczyzna, zmarł podczas aresztowania przez policję w Minneapolis w stanie Minnesota w USA. Cztery dni później Derek Chauvin, policjant, który został sfilmowany, jak klęczał na szyi Floyda przez ponad osiem minut, został oskarżony o morderstwo. Nagranie wideo z tego zdarzenia stało się viralem i zapoczątkowało protesty najpierw w Minneapolis, a potem w całym kraju. Tysiące ludzi zebrało się pod prowizorycznym pomnikiem dzień po śmierci Floyda, gdzie organizatorzy wiecu podkreślali, że protest ma być pokojowy. Chociaż dzienne wiece w całym obszarze metropolitalnym były w większości pokojowe, nocne demonstracje przerodziły się w bardziej ekstremalne działania, w tym grabieże i podpalenia, w które zaangażowały się osoby nie będące uczestnikami protestu. W dniu 28 maja zmobilizowano Gwardię Narodową. Dla wielu osób przemoc była zrozumiałą reakcją na lata niesprawiedliwości z rąk policji. W następnych miesiącach w ponad 150 amerykańskich miastach odbyły się wielkie protesty wzywające do sprawiedliwości rasowej, jakich nie widziano od czasu protestów w obronie praw obywatelskich w latach 60-tych. Sondaże przeprowadzone w czerwcu przez cztery różne agencje wskazują, że w protestach uczestniczyło od 15 do 26 milionów ludzi w całych Stanach Zjednoczonych, co czyni je największym ruchem w historii USA. Protesty popierające ruch Black Lives Matter (BLM) rozprzestrzeniły się na ponad 2000 miast w około 60 krajach na całym świecie.
fot. 
John Minchillo, USA, Associated Press, z cyklu: "Minneapolis Unrest: The George Floyd Aftermath", 3 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

25 maja George Floyd, 46-letni czarnoskóry mężczyzna, zmarł podczas aresztowania przez policję w Minneapolis w stanie Minnesota w USA. Cztery dni później Derek Chauvin, policjant, który został sfilmowany, jak klęczał na szyi Floyda przez ponad osiem minut, został oskarżony o morderstwo. Nagranie wideo z tego zdarzenia stało się viralem i zapoczątkowało protesty najpierw w Minneapolis, a potem w całym kraju. Tysiące ludzi zebrało się pod prowizorycznym pomnikiem dzień po śmierci Floyda, gdzie organizatorzy wiecu podkreślali, że protest ma być pokojowy. Chociaż dzienne wiece w całym obszarze metropolitalnym były w większości pokojowe, nocne demonstracje przerodziły się w bardziej ekstremalne działania, w tym grabieże i podpalenia, w które zaangażowały się osoby nie będące uczestnikami protestu. W dniu 28 maja zmobilizowano Gwardię Narodową. Dla wielu osób przemoc była zrozumiałą reakcją na lata niesprawiedliwości z rąk policji. W następnych miesiącach w ponad 150 amerykańskich miastach odbyły się wielkie protesty wzywające do sprawiedliwości rasowej, jakich nie widziano od czasu protestów w obronie praw obywatelskich w latach 60-tych. Sondaże przeprowadzone w czerwcu przez cztery różne agencje wskazują, że w protestach uczestniczyło od 15 do 26 milionów ludzi w całych Stanach Zjednoczonych, co czyni je największym ruchem w historii USA. Protesty popierające ruch Black Lives Matter (BLM) rozprzestrzeniły się na ponad 2000 miast w około 60 krajach na całym świecie.
fot. 
Lorenzo Tugnoli, Włochy, Contrasto, Z cyklu: "Port Explosion in Beirut", 1 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Około godziny 18:00, 4 sierpnia, potężna eksplozja, spowodowana przez ponad 2750 ton azotanu amonu o wysokiej gęstości, wstrząsnęła stolicą Libanu, Bejrutem. Mieszanka wybuchowa była przechowywana w magazynie w porcie. W promieniu kilometra od magazynu mieszkało około 100 000 osób. Eksplozja, która miała siłę 3,3 stopnia w skali Richtera, uszkodziła lub zniszczyła około 6 tysięcy budynków, zabiła co najmniej 190 osób, zraniła kolejne 6 tysięcy, a 300 tysięcy wysiedliła. Azotan amonu pochodził ze statku, który został skonfiskowany w 2012 r. za nieuiszczenie opłat za dokowanie i innych opłat, i najwyraźniej porzucony przez właściciela. W latach 2014-2017 urzędnicy celni co najmniej sześć razy pisali do libańskich sądów z pytaniem, jak pozbyć się materiału wybuchowego. W międzyczasie był on przechowywany w magazynie w nieodpowiednim klimacie. Nie jest jasne, co spowodowało eksplozję, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną wydaje się zanieczyszczenie innymi substancjami podczas transportu lub przechowywania. Wielu obywateli uznało ten incydent za symptom ciągłych problemów, z jakimi boryka się kraj, a mianowicie nieudolności rządu, niegospodarności i korupcji. W kilka dni po wybuchu dziesiątki tysięcy demonstrantów wypełniły ulice centrum Bejrutu, niektórzy starli się z siłami bezpieczeństwa i zajęli budynki rządowe, protestując przeciwko systemowi politycznemu, który ich zdaniem nie chce rozwiązać problemów kraju.
fot. 
Lorenzo Tugnoli, Włochy, Contrasto, Z cyklu: "Port Explosion in Beirut", 1 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Około godziny 18:00, 4 sierpnia, potężna eksplozja, spowodowana przez ponad 2750 ton azotanu amonu o wysokiej gęstości, wstrząsnęła stolicą Libanu, Bejrutem. Mieszanka wybuchowa była przechowywana w magazynie w porcie. W promieniu kilometra od magazynu mieszkało około 100 000 osób. Eksplozja, która miała siłę 3,3 stopnia w skali Richtera, uszkodziła lub zniszczyła około 6 tysięcy budynków, zabiła co najmniej 190 osób, zraniła kolejne 6 tysięcy, a 300 tysięcy wysiedliła. Azotan amonu pochodził ze statku, który został skonfiskowany w 2012 r. za nieuiszczenie opłat za dokowanie i innych opłat, i najwyraźniej porzucony przez właściciela. W latach 2014-2017 urzędnicy celni co najmniej sześć razy pisali do libańskich sądów z pytaniem, jak pozbyć się materiału wybuchowego. W międzyczasie był on przechowywany w magazynie w nieodpowiednim klimacie. Nie jest jasne, co spowodowało eksplozję, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną wydaje się zanieczyszczenie innymi substancjami podczas transportu lub przechowywania. Wielu obywateli uznało ten incydent za symptom ciągłych problemów, z jakimi boryka się kraj, a mianowicie nieudolności rządu, niegospodarności i korupcji. W kilka dni po wybuchu dziesiątki tysięcy demonstrantów wypełniły ulice centrum Bejrutu, niektórzy starli się z siłami bezpieczeństwa i zajęli budynki rządowe, protestując przeciwko systemowi politycznemu, który ich zdaniem nie chce rozwiązać problemów kraju.
fot. 
Lorenzo Tugnoli, Włochy, Contrasto, Z cyklu: "Port Explosion in Beirut", 1 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Około godziny 18:00, 4 sierpnia, potężna eksplozja, spowodowana przez ponad 2750 ton azotanu amonu o wysokiej gęstości, wstrząsnęła stolicą Libanu, Bejrutem. Mieszanka wybuchowa była przechowywana w magazynie w porcie. W promieniu kilometra od magazynu mieszkało około 100 000 osób. Eksplozja, która miała siłę 3,3 stopnia w skali Richtera, uszkodziła lub zniszczyła około 6 tysięcy budynków, zabiła co najmniej 190 osób, zraniła kolejne 6 tysięcy, a 300 tysięcy wysiedliła. Azotan amonu pochodził ze statku, który został skonfiskowany w 2012 r. za nieuiszczenie opłat za dokowanie i innych opłat, i najwyraźniej porzucony przez właściciela. W latach 2014-2017 urzędnicy celni co najmniej sześć razy pisali do libańskich sądów z pytaniem, jak pozbyć się materiału wybuchowego. W międzyczasie był on przechowywany w magazynie w nieodpowiednim klimacie. Nie jest jasne, co spowodowało eksplozję, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną wydaje się zanieczyszczenie innymi substancjami podczas transportu lub przechowywania. Wielu obywateli uznało ten incydent za symptom ciągłych problemów, z jakimi boryka się kraj, a mianowicie nieudolności rządu, niegospodarności i korupcji. W kilka dni po wybuchu dziesiątki tysięcy demonstrantów wypełniły ulice centrum Bejrutu, niektórzy starli się z siłami bezpieczeństwa i zajęli budynki rządowe, protestując przeciwko systemowi politycznemu, który ich zdaniem nie chce rozwiązać problemów kraju.
fot. 
Lorenzo Tugnoli, Włochy, Contrasto, Z cyklu: "Port Explosion in Beirut", 1 miejsce w kategorii "Spot news - seria zdjęć"  / World Press Photo 2021<br></br><br></br>

Około godziny 18:00, 4 sierpnia, potężna eksplozja, spowodowana przez ponad 2750 ton azotanu amonu o wysokiej gęstości, wstrząsnęła stolicą Libanu, Bejrutem. Mieszanka wybuchowa była przechowywana w magazynie w porcie. W promieniu kilometra od magazynu mieszkało około 100 000 osób. Eksplozja, która miała siłę 3,3 stopnia w skali Richtera, uszkodziła lub zniszczyła około 6 tysięcy budynków, zabiła co najmniej 190 osób, zraniła kolejne 6 tysięcy, a 300 tysięcy wysiedliła. Azotan amonu pochodził ze statku, który został skonfiskowany w 2012 r. za nieuiszczenie opłat za dokowanie i innych opłat, i najwyraźniej porzucony przez właściciela. W latach 2014-2017 urzędnicy celni co najmniej sześć razy pisali do libańskich sądów z pytaniem, jak pozbyć się materiału wybuchowego. W międzyczasie był on przechowywany w magazynie w nieodpowiednim klimacie. Nie jest jasne, co spowodowało eksplozję, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną wydaje się zanieczyszczenie innymi substancjami podczas transportu lub przechowywania. Wielu obywateli uznało ten incydent za symptom ciągłych problemów, z jakimi boryka się kraj, a mianowicie nieudolności rządu, niegospodarności i korupcji. W kilka dni po wybuchu dziesiątki tysięcy demonstrantów wypełniły ulice centrum Bejrutu, niektórzy starli się z siłami bezpieczeństwa i zajęli budynki rządowe, protestując przeciwko systemowi politycznemu, który ich zdaniem nie chce rozwiązać problemów kraju.