61 z 84

WPP 2020: Tomasz Kaczor z nominacją do World Press Photo of the Year

fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports



Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
Facebook
Tweet
Google
fot. Nicolò Filippo Rosso, z cyklu "Exodus", 1. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Od 2016 r., w Wenezueli panuje kryzys polityczny i społeczno-gospodarczy. Doprowadziło to do coraz większego odpływu migrantów z kraju. Wenezuelczycy uważają, że zostali zmuszeni do wyjazdu z powodu braku bezpieczeństwa i fali przemocy, a także utrudnionego dostępu do żywności, lekarstw i podstawowych usług oraz utraty dochodów z powodu sytuacji politycznej. Kolumbia najsilniej odczuwa wpływ tego exodusu. Według UNHCR do października 2019 r. Kraj opuściło około 4,5 miliona Wenezuelczyków, z czego 1,6 miliona przebywało w Kolumbii. Mimo, że Wenezuela oficjalnie zamknęła granicę lądową z Kolumbią, istnieje około 300 tajnych przejść granicznych. Ponad połowa migrantów nie miała oficjalnego statusu imigranta, a zatem nie miała dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji ani legalnego zatrudnienia. Organizacje charytatywne i organizacje pozarządowe starały się pomagać ludziom w zapewnieniu opieki medycznej i żywności, ale wiele z nich znalazło się w nieformalnych osadach lub żyło na ulicy. Na początku 2020 r. Rząd kolumbijski wychodząc na przeciw tej trudnej sytuacji wprowadził dwa nowe specjalne zezwolenia, które pozwolą ponad 100 000 Wenezuelczyków na oficjalny pobyt i pracę. Dodatkowo dzieci urodzone na terenie Kolumbii przez wenezuelskich rodziców mogą uzyskać obywatelstwo kolumbijskie. Niestety nadal ogromna liczba osób pozostaje wywłaszczona.
fot. Nicolò Filippo Rosso, z cyklu "Exodus", 1. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Od 2016 r., w Wenezueli panuje kryzys polityczny i społeczno-gospodarczy. Doprowadziło to do coraz większego odpływu migrantów z kraju. Wenezuelczycy uważają, że zostali zmuszeni do wyjazdu z powodu braku bezpieczeństwa i fali przemocy, a także utrudnionego dostępu do żywności, lekarstw i podstawowych usług oraz utraty dochodów z powodu sytuacji politycznej. Kolumbia najsilniej odczuwa wpływ tego exodusu. Według UNHCR do października 2019 r. Kraj opuściło około 4,5 miliona Wenezuelczyków, z czego 1,6 miliona przebywało w Kolumbii. Mimo, że Wenezuela oficjalnie zamknęła granicę lądową z Kolumbią, istnieje około 300 tajnych przejść granicznych. Ponad połowa migrantów nie miała oficjalnego statusu imigranta, a zatem nie miała dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji ani legalnego zatrudnienia. Organizacje charytatywne i organizacje pozarządowe starały się pomagać ludziom w zapewnieniu opieki medycznej i żywności, ale wiele z nich znalazło się w nieformalnych osadach lub żyło na ulicy. Na początku 2020 r. Rząd kolumbijski wychodząc na przeciw tej trudnej sytuacji wprowadził dwa nowe specjalne zezwolenia, które pozwolą ponad 100 000 Wenezuelczyków na oficjalny pobyt i pracę. Dodatkowo dzieci urodzone na terenie Kolumbii przez wenezuelskich rodziców mogą uzyskać obywatelstwo kolumbijskie. Niestety nadal ogromna liczba osób pozostaje wywłaszczona.
fot. Nicolò Filippo Rosso, z cyklu "Exodus", 1. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Od 2016 r., w Wenezueli panuje kryzys polityczny i społeczno-gospodarczy. Doprowadziło to do coraz większego odpływu migrantów z kraju. Wenezuelczycy uważają, że zostali zmuszeni do wyjazdu z powodu braku bezpieczeństwa i fali przemocy, a także utrudnionego dostępu do żywności, lekarstw i podstawowych usług oraz utraty dochodów z powodu sytuacji politycznej. Kolumbia najsilniej odczuwa wpływ tego exodusu. Według UNHCR do października 2019 r. Kraj opuściło około 4,5 miliona Wenezuelczyków, z czego 1,6 miliona przebywało w Kolumbii. Mimo, że Wenezuela oficjalnie zamknęła granicę lądową z Kolumbią, istnieje około 300 tajnych przejść granicznych. Ponad połowa migrantów nie miała oficjalnego statusu imigranta, a zatem nie miała dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji ani legalnego zatrudnienia. Organizacje charytatywne i organizacje pozarządowe starały się pomagać ludziom w zapewnieniu opieki medycznej i żywności, ale wiele z nich znalazło się w nieformalnych osadach lub żyło na ulicy. Na początku 2020 r. Rząd kolumbijski wychodząc na przeciw tej trudnej sytuacji wprowadził dwa nowe specjalne zezwolenia, które pozwolą ponad 100 000 Wenezuelczyków na oficjalny pobyt i pracę. Dodatkowo dzieci urodzone na terenie Kolumbii przez wenezuelskich rodziców mogą uzyskać obywatelstwo kolumbijskie. Niestety nadal ogromna liczba osób pozostaje wywłaszczona.
fot. Nicolò Filippo Rosso, z cyklu "Exodus", 1. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Od 2016 r., w Wenezueli panuje kryzys polityczny i społeczno-gospodarczy. Doprowadziło to do coraz większego odpływu migrantów z kraju. Wenezuelczycy uważają, że zostali zmuszeni do wyjazdu z powodu braku bezpieczeństwa i fali przemocy, a także utrudnionego dostępu do żywności, lekarstw i podstawowych usług oraz utraty dochodów z powodu sytuacji politycznej. Kolumbia najsilniej odczuwa wpływ tego exodusu. Według UNHCR do października 2019 r. Kraj opuściło około 4,5 miliona Wenezuelczyków, z czego 1,6 miliona przebywało w Kolumbii. Mimo, że Wenezuela oficjalnie zamknęła granicę lądową z Kolumbią, istnieje około 300 tajnych przejść granicznych. Ponad połowa migrantów nie miała oficjalnego statusu imigranta, a zatem nie miała dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji ani legalnego zatrudnienia. Organizacje charytatywne i organizacje pozarządowe starały się pomagać ludziom w zapewnieniu opieki medycznej i żywności, ale wiele z nich znalazło się w nieformalnych osadach lub żyło na ulicy. Na początku 2020 r. Rząd kolumbijski wychodząc na przeciw tej trudnej sytuacji wprowadził dwa nowe specjalne zezwolenia, które pozwolą ponad 100 000 Wenezuelczyków na oficjalny pobyt i pracę. Dodatkowo dzieci urodzone na terenie Kolumbii przez wenezuelskich rodziców mogą uzyskać obywatelstwo kolumbijskie. Niestety nadal ogromna liczba osób pozostaje wywłaszczona.
fot. Lorenzo Tugnoli / The Washington Post, z cyklu "The Longest War", 3. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Talibowie sukcesywnie zwiększali swoje wpływy w Afganistanie przez cały 2019 r. Osiemnaście lat po inwazji USA i pięć lat od objęcia władzy przez Afgańskie Siły Obrony Narodowej (ANDSF) nadal kontrolują ponad połowę kraju działając w cieniu oficjalnej władzy. Rozpoczęte w styczniu rozmowy pokojowe wydawały się zbliżać do porozumienia. Niestety we wrześniu prezydent USA Donald Trump zerwał negocjacje. W efekcie tych decyzji walki wewnątrz państwa uległy ponownemu nasileniu. Częstotliwość i rozprzestrzenianie się przemocy talibów przerosły możliwości kontroli ANDSF. Eskalacja konfliktu poważnie wpłynęła na ludność cywilną, powodując wysokie straty w ludziach, przymusowe wysiedlenie, skrajną niepewność, brak dostępu do edukacji i osłabiony system zdrowia publicznego. Raport opublikowany w połowie roku nazwał Afganistan „krajem najmniej pokojowym” na świecie, zastępując Syrię, choć wcześniej wydawało się, że porozumienie pokojowe znów jest możliwe.
fot. Lorenzo Tugnoli / The Washington Post, z cyklu "The Longest War", 3. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Talibowie sukcesywnie zwiększali swoje wpływy w Afganistanie przez cały 2019 r. Osiemnaście lat po inwazji USA i pięć lat od objęcia władzy przez Afgańskie Siły Obrony Narodowej (ANDSF) nadal kontrolują ponad połowę kraju działając w cieniu oficjalnej władzy. Rozpoczęte w styczniu rozmowy pokojowe wydawały się zbliżać do porozumienia. Niestety we wrześniu prezydent USA Donald Trump zerwał negocjacje. W efekcie tych decyzji walki wewnątrz państwa uległy ponownemu nasileniu. Częstotliwość i rozprzestrzenianie się przemocy talibów przerosły możliwości kontroli ANDSF. Eskalacja konfliktu poważnie wpłynęła na ludność cywilną, powodując wysokie straty w ludziach, przymusowe wysiedlenie, skrajną niepewność, brak dostępu do edukacji i osłabiony system zdrowia publicznego. Raport opublikowany w połowie roku nazwał Afganistan „krajem najmniej pokojowym” na świecie, zastępując Syrię, choć wcześniej wydawało się, że porozumienie pokojowe znów jest możliwe.
fot. Lorenzo Tugnoli / The Washington Post, z cyklu "The Longest War", 3. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Talibowie sukcesywnie zwiększali swoje wpływy w Afganistanie przez cały 2019 r. Osiemnaście lat po inwazji USA i pięć lat od objęcia władzy przez Afgańskie Siły Obrony Narodowej (ANDSF) nadal kontrolują ponad połowę kraju działając w cieniu oficjalnej władzy. Rozpoczęte w styczniu rozmowy pokojowe wydawały się zbliżać do porozumienia. Niestety we wrześniu prezydent USA Donald Trump zerwał negocjacje. W efekcie tych decyzji walki wewnątrz państwa uległy ponownemu nasileniu. Częstotliwość i rozprzestrzenianie się przemocy talibów przerosły możliwości kontroli ANDSF. Eskalacja konfliktu poważnie wpłynęła na ludność cywilną, powodując wysokie straty w ludziach, przymusowe wysiedlenie, skrajną niepewność, brak dostępu do edukacji i osłabiony system zdrowia publicznego. Raport opublikowany w połowie roku nazwał Afganistan „krajem najmniej pokojowym” na świecie, zastępując Syrię, choć wcześniej wydawało się, że porozumienie pokojowe znów jest możliwe.
fot. Lorenzo Tugnoli / The Washington Post, z cyklu "The Longest War", 3. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>Talibowie sukcesywnie zwiększali swoje wpływy w Afganistanie przez cały 2019 r. Osiemnaście lat po inwazji USA i pięć lat od objęcia władzy przez Afgańskie Siły Obrony Narodowej (ANDSF) nadal kontrolują ponad połowę kraju działając w cieniu oficjalnej władzy. Rozpoczęte w styczniu rozmowy pokojowe wydawały się zbliżać do porozumienia. Niestety we wrześniu prezydent USA Donald Trump zerwał negocjacje. W efekcie tych decyzji walki wewnątrz państwa uległy ponownemu nasileniu. Częstotliwość i rozprzestrzenianie się przemocy talibów przerosły możliwości kontroli ANDSF. Eskalacja konfliktu poważnie wpłynęła na ludność cywilną, powodując wysokie straty w ludziach, przymusowe wysiedlenie, skrajną niepewność, brak dostępu do edukacji i osłabiony system zdrowia publicznego. Raport opublikowany w połowie roku nazwał Afganistan „krajem najmniej pokojowym” na świecie, zastępując Syrię, choć wcześniej wydawało się, że porozumienie pokojowe znów jest możliwe.
fot. Steve Winter / National Geographic, "The Tigers Next Door", 2. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>W USA żyje od 5000 do 10000 tygrysów. Osoby prywatne trzymają je jako zwierzęta domowe, a niektóre małe ogrody zoologiczne pozwalają odwiedzającym na fotografowanie się z tymi dzikimi zwierzętami. Dla porównania, w Azji jest tylko 3900 dzikich tygrysów, a kolejne 1659 w akredytowanych ogrodach zoologicznych na całym świecie. Wiele egzotycznych zwierząt żyjących w Ameryce nie jest objętych Ustawą o zagrożonych gatunkach z 1973 r., która ma zastosowanie tylko do tych urodzonych na wolności w naturze, a nie hodowanych w niewoli. Ilość dochodzenie prowadzonych przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA), którego zadaniem jest egzekwowanie ustawy o dobrostanie zwierząt, spadła o 92% między 2016 a 2018 r. W czerwcu zeszłego roku amerykańska Izba Reprezentantów upomniała USDA i zaproponowała projekt federalnej ustawy o bezpieczeństwie publicznym „Big Cat”. Ma ona przeciwdziałać rosnącej liczbie prywatnych właścicieli a także zmniejszyć liczbę zwierząt w nielegalnym obiegu i utrudnić ich sprzedaż do innych krajów.
fot. Steve Winter / National Geographic, "The Tigers Next Door", 2. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>W USA żyje od 5000 do 10000 tygrysów. Osoby prywatne trzymają je jako zwierzęta domowe, a niektóre małe ogrody zoologiczne pozwalają odwiedzającym na fotografowanie się z tymi dzikimi zwierzętami. Dla porównania, w Azji jest tylko 3900 dzikich tygrysów, a kolejne 1659 w akredytowanych ogrodach zoologicznych na całym świecie. Wiele egzotycznych zwierząt żyjących w Ameryce nie jest objętych Ustawą o zagrożonych gatunkach z 1973 r., która ma zastosowanie tylko do tych urodzonych na wolności w naturze, a nie hodowanych w niewoli. Ilość dochodzenie prowadzonych przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA), którego zadaniem jest egzekwowanie ustawy o dobrostanie zwierząt, spadła o 92% między 2016 a 2018 r. W czerwcu zeszłego roku amerykańska Izba Reprezentantów upomniała USDA i zaproponowała projekt federalnej ustawy o bezpieczeństwie publicznym „Big Cat”. Ma ona przeciwdziałać rosnącej liczbie prywatnych właścicieli a także zmniejszyć liczbę zwierząt w nielegalnym obiegu i utrudnić ich sprzedaż do innych krajów.
fot. Steve Winter / National Geographic, "The Tigers Next Door", 2. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>W USA żyje od 5000 do 10000 tygrysów. Osoby prywatne trzymają je jako zwierzęta domowe, a niektóre małe ogrody zoologiczne pozwalają odwiedzającym na fotografowanie się z tymi dzikimi zwierzętami. Dla porównania, w Azji jest tylko 3900 dzikich tygrysów, a kolejne 1659 w akredytowanych ogrodach zoologicznych na całym świecie. Wiele egzotycznych zwierząt żyjących w Ameryce nie jest objętych Ustawą o zagrożonych gatunkach z 1973 r., która ma zastosowanie tylko do tych urodzonych na wolności w naturze, a nie hodowanych w niewoli. Ilość dochodzenie prowadzonych przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA), którego zadaniem jest egzekwowanie ustawy o dobrostanie zwierząt, spadła o 92% między 2016 a 2018 r. W czerwcu zeszłego roku amerykańska Izba Reprezentantów upomniała USDA i zaproponowała projekt federalnej ustawy o bezpieczeństwie publicznym „Big Cat”. Ma ona przeciwdziałać rosnącej liczbie prywatnych właścicieli a także zmniejszyć liczbę zwierząt w nielegalnym obiegu i utrudnić ich sprzedaż do innych krajów.
fot. Steve Winter / National Geographic, "The Tigers Next Door", 2. miejsce w kategorii Contemporary Issues<br></br><br></br>W USA żyje od 5000 do 10000 tygrysów. Osoby prywatne trzymają je jako zwierzęta domowe, a niektóre małe ogrody zoologiczne pozwalają odwiedzającym na fotografowanie się z tymi dzikimi zwierzętami. Dla porównania, w Azji jest tylko 3900 dzikich tygrysów, a kolejne 1659 w akredytowanych ogrodach zoologicznych na całym świecie. Wiele egzotycznych zwierząt żyjących w Ameryce nie jest objętych Ustawą o zagrożonych gatunkach z 1973 r., która ma zastosowanie tylko do tych urodzonych na wolności w naturze, a nie hodowanych w niewoli. Ilość dochodzenie prowadzonych przez Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA), którego zadaniem jest egzekwowanie ustawy o dobrostanie zwierząt, spadła o 92% między 2016 a 2018 r. W czerwcu zeszłego roku amerykańska Izba Reprezentantów upomniała USDA i zaproponowała projekt federalnej ustawy o bezpieczeństwie publicznym „Big Cat”. Ma ona przeciwdziałać rosnącej liczbie prywatnych właścicieli a także zmniejszyć liczbę zwierząt w nielegalnym obiegu i utrudnić ich sprzedaż do innych krajów.
fot. Luca Locatelli / National Geographic, z cyklu "The End of Trash - Circular Economy Solutions", 1. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Przez stulecia kraje uprzemysłowione stosowały liniową gospodarkę produkcji odpadów: surowce są gromadzone i przekształcane w produkty, które są sprzedawane, a następnie odrzucane jako odpady. Wartość tworzy się w tym systemie gospodarczym poprzez wytwarzanie i sprzedawanie jak największej liczby produktów. Model ten, nie tylko wyczerpuje zasoby naturalne, ale także, ze względu na duże zapotrzebowanie energetyczne, jest zależny paliw kopalnych - taka forma gospodarowania przyczynia się do globalnego ocieplenia. W przeciwieństwie do takiego modelu  podejścia gospodarka o obiegu zamkniętym oferuje oddzielenie działalności gospodarczej od konsumpcji wyczerpywalnych zasobów. Opiera się na projektowaniu odpadów i zanieczyszczeń poza systemem, wydłużania życia produktu i materiałów oraz regeneracji naturalnych systemów. Rolnicy, producenci i rządy na całym świecie podejmują kroki w celu eksperymentowania z gospodarką o obiegu zamkniętym i wdrażania jej w ramach wysiłków zmierzających do rozwiązania kryzysu klimatycznego.
fot. Luca Locatelli / National Geographic, z cyklu "The End of Trash - Circular Economy Solutions", 1. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Przez stulecia kraje uprzemysłowione stosowały liniową gospodarkę produkcji odpadów: surowce są gromadzone i przekształcane w produkty, które są sprzedawane, a następnie odrzucane jako odpady. Wartość tworzy się w tym systemie gospodarczym poprzez wytwarzanie i sprzedawanie jak największej liczby produktów. Model ten, nie tylko wyczerpuje zasoby naturalne, ale także, ze względu na duże zapotrzebowanie energetyczne, jest zależny paliw kopalnych - taka forma gospodarowania przyczynia się do globalnego ocieplenia. W przeciwieństwie do takiego modelu  podejścia gospodarka o obiegu zamkniętym oferuje oddzielenie działalności gospodarczej od konsumpcji wyczerpywalnych zasobów. Opiera się na projektowaniu odpadów i zanieczyszczeń poza systemem, wydłużania życia produktu i materiałów oraz regeneracji naturalnych systemów. Rolnicy, producenci i rządy na całym świecie podejmują kroki w celu eksperymentowania z gospodarką o obiegu zamkniętym i wdrażania jej w ramach wysiłków zmierzających do rozwiązania kryzysu klimatycznego.
fot. Luca Locatelli / National Geographic, z cyklu "The End of Trash - Circular Economy Solutions", 1. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Przez stulecia kraje uprzemysłowione stosowały liniową gospodarkę produkcji odpadów: surowce są gromadzone i przekształcane w produkty, które są sprzedawane, a następnie odrzucane jako odpady. Wartość tworzy się w tym systemie gospodarczym poprzez wytwarzanie i sprzedawanie jak największej liczby produktów. Model ten, nie tylko wyczerpuje zasoby naturalne, ale także, ze względu na duże zapotrzebowanie energetyczne, jest zależny paliw kopalnych - taka forma gospodarowania przyczynia się do globalnego ocieplenia. W przeciwieństwie do takiego modelu  podejścia gospodarka o obiegu zamkniętym oferuje oddzielenie działalności gospodarczej od konsumpcji wyczerpywalnych zasobów. Opiera się na projektowaniu odpadów i zanieczyszczeń poza systemem, wydłużania życia produktu i materiałów oraz regeneracji naturalnych systemów. Rolnicy, producenci i rządy na całym świecie podejmują kroki w celu eksperymentowania z gospodarką o obiegu zamkniętym i wdrażania jej w ramach wysiłków zmierzających do rozwiązania kryzysu klimatycznego.
fot. Luca Locatelli / National Geographic, z cyklu "The End of Trash - Circular Economy Solutions", 1. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Przez stulecia kraje uprzemysłowione stosowały liniową gospodarkę produkcji odpadów: surowce są gromadzone i przekształcane w produkty, które są sprzedawane, a następnie odrzucane jako odpady. Wartość tworzy się w tym systemie gospodarczym poprzez wytwarzanie i sprzedawanie jak największej liczby produktów. Model ten, nie tylko wyczerpuje zasoby naturalne, ale także, ze względu na duże zapotrzebowanie energetyczne, jest zależny paliw kopalnych - taka forma gospodarowania przyczynia się do globalnego ocieplenia. W przeciwieństwie do takiego modelu  podejścia gospodarka o obiegu zamkniętym oferuje oddzielenie działalności gospodarczej od konsumpcji wyczerpywalnych zasobów. Opiera się na projektowaniu odpadów i zanieczyszczeń poza systemem, wydłużania życia produktu i materiałów oraz regeneracji naturalnych systemów. Rolnicy, producenci i rządy na całym świecie podejmują kroki w celu eksperymentowania z gospodarką o obiegu zamkniętym i wdrażania jej w ramach wysiłków zmierzających do rozwiązania kryzysu klimatycznego.
fot. Maximilian Mann / DOCKS Collective, z cyklu "Fading Flamingos", 2. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Jezioro Urmia w północno-zachodnim Iranie. Niegdyś jedno z największych słonych jezior na świecie, powoli wysycha. W latach 90. jego powierzchnia była dwukrotnie większa niż Luksemburga, ale zwiększająca się rok rocznie ilośc susz i wzrost temperatur w lecie przyspieszyły parowanie. Nielegalne studnie i infrastruktura nawadniająca pola wzdłuż dopływów dodatkowo zmniejszyły ilośc wody w jeziorze. Badania przeprowadzone w 2014r. przez międzynarodową grupę naukowców wykazały, że w latach 70. jezioro skurczyło się do około 12% swojej pierwotnej wielkości. Ekolodzy twierdzą, że 15-kilometrowa grobla, która przecina jezioro na dwie części, zbudowana w 2008 roku, przyczynia się do suszenia, ponieważ h amuje przepływ wody między obiema stronami. Odsłonięte dno jeziora tworzy rozległą pustynię solną, która jest podatna na powstawanie burz solnych, niekorzystnie wpływających na otaczające jezioro tereny rolne. Mieszkańcy okolicy, dla których jezioro było niegdyś miejscem wypoczynku, odchodzą. Osuszanie ma również wpływ na spadek ilości pożywienia ptaków wędrownych, takich jak flamingi, kaczki i czaple. Prezydent Iranu Hassan Rouhani obiecał wygospodarować 5 miliardów USD w ciągu dziesięciu lat na ożywienie Urmii, a Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju współpracuje z rolnikami w celu wprowadzenia bardziej zrównoważonych praktyk pracy. Wszystko to ma spowolnić proces osuszania i przywrócić równowagę ekosystemu.
fot. Maximilian Mann / DOCKS Collective, z cyklu "Fading Flamingos", 2. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Jezioro Urmia w północno-zachodnim Iranie. Niegdyś jedno z największych słonych jezior na świecie, powoli wysycha. W latach 90. jego powierzchnia była dwukrotnie większa niż Luksemburga, ale zwiększająca się rok rocznie ilośc susz i wzrost temperatur w lecie przyspieszyły parowanie. Nielegalne studnie i infrastruktura nawadniająca pola wzdłuż dopływów dodatkowo zmniejszyły ilośc wody w jeziorze. Badania przeprowadzone w 2014r. przez międzynarodową grupę naukowców wykazały, że w latach 70. jezioro skurczyło się do około 12% swojej pierwotnej wielkości. Ekolodzy twierdzą, że 15-kilometrowa grobla, która przecina jezioro na dwie części, zbudowana w 2008 roku, przyczynia się do suszenia, ponieważ h amuje przepływ wody między obiema stronami. Odsłonięte dno jeziora tworzy rozległą pustynię solną, która jest podatna na powstawanie burz solnych, niekorzystnie wpływających na otaczające jezioro tereny rolne. Mieszkańcy okolicy, dla których jezioro było niegdyś miejscem wypoczynku, odchodzą. Osuszanie ma również wpływ na spadek ilości pożywienia ptaków wędrownych, takich jak flamingi, kaczki i czaple. Prezydent Iranu Hassan Rouhani obiecał wygospodarować 5 miliardów USD w ciągu dziesięciu lat na ożywienie Urmii, a Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju współpracuje z rolnikami w celu wprowadzenia bardziej zrównoważonych praktyk pracy. Wszystko to ma spowolnić proces osuszania i przywrócić równowagę ekosystemu.
fot. Maximilian Mann / DOCKS Collective, z cyklu "Fading Flamingos", 2. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Jezioro Urmia w północno-zachodnim Iranie. Niegdyś jedno z największych słonych jezior na świecie, powoli wysycha. W latach 90. jego powierzchnia była dwukrotnie większa niż Luksemburga, ale zwiększająca się rok rocznie ilośc susz i wzrost temperatur w lecie przyspieszyły parowanie. Nielegalne studnie i infrastruktura nawadniająca pola wzdłuż dopływów dodatkowo zmniejszyły ilośc wody w jeziorze. Badania przeprowadzone w 2014r. przez międzynarodową grupę naukowców wykazały, że w latach 70. jezioro skurczyło się do około 12% swojej pierwotnej wielkości. Ekolodzy twierdzą, że 15-kilometrowa grobla, która przecina jezioro na dwie części, zbudowana w 2008 roku, przyczynia się do suszenia, ponieważ h amuje przepływ wody między obiema stronami. Odsłonięte dno jeziora tworzy rozległą pustynię solną, która jest podatna na powstawanie burz solnych, niekorzystnie wpływających na otaczające jezioro tereny rolne. Mieszkańcy okolicy, dla których jezioro było niegdyś miejscem wypoczynku, odchodzą. Osuszanie ma również wpływ na spadek ilości pożywienia ptaków wędrownych, takich jak flamingi, kaczki i czaple. Prezydent Iranu Hassan Rouhani obiecał wygospodarować 5 miliardów USD w ciągu dziesięciu lat na ożywienie Urmii, a Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju współpracuje z rolnikami w celu wprowadzenia bardziej zrównoważonych praktyk pracy. Wszystko to ma spowolnić proces osuszania i przywrócić równowagę ekosystemu.
fot. Maximilian Mann / DOCKS Collective, z cyklu "Fading Flamingos", 2. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Jezioro Urmia w północno-zachodnim Iranie. Niegdyś jedno z największych słonych jezior na świecie, powoli wysycha. W latach 90. jego powierzchnia była dwukrotnie większa niż Luksemburga, ale zwiększająca się rok rocznie ilośc susz i wzrost temperatur w lecie przyspieszyły parowanie. Nielegalne studnie i infrastruktura nawadniająca pola wzdłuż dopływów dodatkowo zmniejszyły ilośc wody w jeziorze. Badania przeprowadzone w 2014r. przez międzynarodową grupę naukowców wykazały, że w latach 70. jezioro skurczyło się do około 12% swojej pierwotnej wielkości. Ekolodzy twierdzą, że 15-kilometrowa grobla, która przecina jezioro na dwie części, zbudowana w 2008 roku, przyczynia się do suszenia, ponieważ h amuje przepływ wody między obiema stronami. Odsłonięte dno jeziora tworzy rozległą pustynię solną, która jest podatna na powstawanie burz solnych, niekorzystnie wpływających na otaczające jezioro tereny rolne. Mieszkańcy okolicy, dla których jezioro było niegdyś miejscem wypoczynku, odchodzą. Osuszanie ma również wpływ na spadek ilości pożywienia ptaków wędrownych, takich jak flamingi, kaczki i czaple. Prezydent Iranu Hassan Rouhani obiecał wygospodarować 5 miliardów USD w ciągu dziesięciu lat na ożywienie Urmii, a Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju współpracuje z rolnikami w celu wprowadzenia bardziej zrównoważonych praktyk pracy. Wszystko to ma spowolnić proces osuszania i przywrócić równowagę ekosystemu.
fot. Katie Orlinsky / National Geographic, z cyklu "The Carbon Threat", 3. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Na skutek działalności człowieka arktyczna wieczna zmarzlina topnieje w dużo szybszym tempie niż przewidywali klimatolodzy. Topiąc się uwalniają związki węgla, a to dodatkowo przyspiesza globalne ocieplenie. Wieczna zmarzlina to zamarznięta gleba, która pokrywa 24% masy lądowej półkuli północnej, obejmując rozległe obszary terytorium na Alasce, Kanadzie, Syberii i Grenlandii. Jest to połączenie gleby, skał i piasku utrzymywane razem przez lód i zawierające duże ilości zamrożonego węgla roślinnego, który się nie rozkłada. W miarę topnienia wiecznej zmarzliny ten materiał gnije, uwalniając dwutlenek węgla i metan. Metan może być od 25 do 86 razy silniejszy niż CO2 jako gaz cieplarniany, w zależności od przedziału czasowego pomiaru. Odwilż dotyka ludzi mieszkających w regionie - szczególnie społeczności tubylcze, które żyją zgodnie z wielowiekowym stylem życia. Rozmarzanie wiecznej zmarzliny osłabia fundamenty domów i powoduje podtopienia piwnic lodowych (domowe zamrażarki wykopane w wiecznej zmarzlinie).
fot. Katie Orlinsky / National Geographic, z cyklu "The Carbon Threat", 3. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Na skutek działalności człowieka arktyczna wieczna zmarzlina topnieje w dużo szybszym tempie niż przewidywali klimatolodzy. Topiąc się uwalniają związki węgla, a to dodatkowo przyspiesza globalne ocieplenie. Wieczna zmarzlina to zamarznięta gleba, która pokrywa 24% masy lądowej półkuli północnej, obejmując rozległe obszary terytorium na Alasce, Kanadzie, Syberii i Grenlandii. Jest to połączenie gleby, skał i piasku utrzymywane razem przez lód i zawierające duże ilości zamrożonego węgla roślinnego, który się nie rozkłada. W miarę topnienia wiecznej zmarzliny ten materiał gnije, uwalniając dwutlenek węgla i metan. Metan może być od 25 do 86 razy silniejszy niż CO2 jako gaz cieplarniany, w zależności od przedziału czasowego pomiaru. Odwilż dotyka ludzi mieszkających w regionie - szczególnie społeczności tubylcze, które żyją zgodnie z wielowiekowym stylem życia. Rozmarzanie wiecznej zmarzliny osłabia fundamenty domów i powoduje podtopienia piwnic lodowych (domowe zamrażarki wykopane w wiecznej zmarzlinie).
fot. Katie Orlinsky / National Geographic, z cyklu "The Carbon Threat", 3. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Na skutek działalności człowieka arktyczna wieczna zmarzlina topnieje w dużo szybszym tempie niż przewidywali klimatolodzy. Topiąc się uwalniają związki węgla, a to dodatkowo przyspiesza globalne ocieplenie. Wieczna zmarzlina to zamarznięta gleba, która pokrywa 24% masy lądowej półkuli północnej, obejmując rozległe obszary terytorium na Alasce, Kanadzie, Syberii i Grenlandii. Jest to połączenie gleby, skał i piasku utrzymywane razem przez lód i zawierające duże ilości zamrożonego węgla roślinnego, który się nie rozkłada. W miarę topnienia wiecznej zmarzliny ten materiał gnije, uwalniając dwutlenek węgla i metan. Metan może być od 25 do 86 razy silniejszy niż CO2 jako gaz cieplarniany, w zależności od przedziału czasowego pomiaru. Odwilż dotyka ludzi mieszkających w regionie - szczególnie społeczności tubylcze, które żyją zgodnie z wielowiekowym stylem życia. Rozmarzanie wiecznej zmarzliny osłabia fundamenty domów i powoduje podtopienia piwnic lodowych (domowe zamrażarki wykopane w wiecznej zmarzlinie).
fot. Katie Orlinsky / National Geographic, z cyklu "The Carbon Threat", 3. miejsce w kategorii Environment<br></br><br></br>Na skutek działalności człowieka arktyczna wieczna zmarzlina topnieje w dużo szybszym tempie niż przewidywali klimatolodzy. Topiąc się uwalniają związki węgla, a to dodatkowo przyspiesza globalne ocieplenie. Wieczna zmarzlina to zamarznięta gleba, która pokrywa 24% masy lądowej półkuli północnej, obejmując rozległe obszary terytorium na Alasce, Kanadzie, Syberii i Grenlandii. Jest to połączenie gleby, skał i piasku utrzymywane razem przez lód i zawierające duże ilości zamrożonego węgla roślinnego, który się nie rozkłada. W miarę topnienia wiecznej zmarzliny ten materiał gnije, uwalniając dwutlenek węgla i metan. Metan może być od 25 do 86 razy silniejszy niż CO2 jako gaz cieplarniany, w zależności od przedziału czasowego pomiaru. Odwilż dotyka ludzi mieszkających w regionie - szczególnie społeczności tubylcze, które żyją zgodnie z wielowiekowym stylem życia. Rozmarzanie wiecznej zmarzliny osłabia fundamenty domów i powoduje podtopienia piwnic lodowych (domowe zamrażarki wykopane w wiecznej zmarzlinie).
fot. Nicolas Afouri / Agence France-Presse, z cyklu "Hong Kong Unrest",1. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Pierwsze protesty opanowały Hongkong pod koniec marca, były odpowiedzią na propozycje zmian przepisów i chęć wprowadzenia przez rządzących możliwości ekstradycji do Chin kontynentalnych. W kolejnych tygodniach demonstracje przybierały na sile, do protestujących grup prodemokratycznych dołączyli studenci. 12 czerwca dziesiątki tysięcy demonstrantów zgromadziły się wokół Rady Legislacyjnej pracujących nad nowelizacją zapisów o ekstradycji. W kolejnych dniach dochodziło do eskalacji z obydwu stron barykady. 1 października, w dniu 70. rocznicy deklaracji Chińskiej Republiki padły pierwsze strzały. Po początkowym zaproponowaniu odroczenia zmian w przepisach, dyrektor generalny Hongkongu Carrie Lam ostatecznie ogłosiła, że ​​wycofa projekt. Stało się to 23 października, ale żądania protestujących poszerzyły się o wprowadzenie powszechnych praw wyborczych i zwolnienie aresztowanych, napięta sytuacja trwa nadal.
fot. Nicolas Afouri / Agence France-Presse, z cyklu "Hong Kong Unrest",1. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Pierwsze protesty opanowały Hongkong pod koniec marca, były odpowiedzią na propozycje zmian przepisów i chęć wprowadzenia przez rządzących możliwości ekstradycji do Chin kontynentalnych. W kolejnych tygodniach demonstracje przybierały na sile, do protestujących grup prodemokratycznych dołączyli studenci. 12 czerwca dziesiątki tysięcy demonstrantów zgromadziły się wokół Rady Legislacyjnej pracujących nad nowelizacją zapisów o ekstradycji. W kolejnych dniach dochodziło do eskalacji z obydwu stron barykady. 1 października, w dniu 70. rocznicy deklaracji Chińskiej Republiki padły pierwsze strzały. Po początkowym zaproponowaniu odroczenia zmian w przepisach, dyrektor generalny Hongkongu Carrie Lam ostatecznie ogłosiła, że ​​wycofa projekt. Stało się to 23 października, ale żądania protestujących poszerzyły się o wprowadzenie powszechnych praw wyborczych i zwolnienie aresztowanych, napięta sytuacja trwa nadal.
fot. Nicolas Afouri / Agence France-Presse, z cyklu "Hong Kong Unrest",1. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Pierwsze protesty opanowały Hongkong pod koniec marca, były odpowiedzią na propozycje zmian przepisów i chęć wprowadzenia przez rządzących możliwości ekstradycji do Chin kontynentalnych. W kolejnych tygodniach demonstracje przybierały na sile, do protestujących grup prodemokratycznych dołączyli studenci. 12 czerwca dziesiątki tysięcy demonstrantów zgromadziły się wokół Rady Legislacyjnej pracujących nad nowelizacją zapisów o ekstradycji. W kolejnych dniach dochodziło do eskalacji z obydwu stron barykady. 1 października, w dniu 70. rocznicy deklaracji Chińskiej Republiki padły pierwsze strzały. Po początkowym zaproponowaniu odroczenia zmian w przepisach, dyrektor generalny Hongkongu Carrie Lam ostatecznie ogłosiła, że ​​wycofa projekt. Stało się to 23 października, ale żądania protestujących poszerzyły się o wprowadzenie powszechnych praw wyborczych i zwolnienie aresztowanych, napięta sytuacja trwa nadal.
fot. Nicolas Afouri / Agence France-Presse, z cyklu "Hong Kong Unrest",1. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Pierwsze protesty opanowały Hongkong pod koniec marca, były odpowiedzią na propozycje zmian przepisów i chęć wprowadzenia przez rządzących możliwości ekstradycji do Chin kontynentalnych. W kolejnych tygodniach demonstracje przybierały na sile, do protestujących grup prodemokratycznych dołączyli studenci. 12 czerwca dziesiątki tysięcy demonstrantów zgromadziły się wokół Rady Legislacyjnej pracujących nad nowelizacją zapisów o ekstradycji. W kolejnych dniach dochodziło do eskalacji z obydwu stron barykady. 1 października, w dniu 70. rocznicy deklaracji Chińskiej Republiki padły pierwsze strzały. Po początkowym zaproponowaniu odroczenia zmian w przepisach, dyrektor generalny Hongkongu Carrie Lam ostatecznie ogłosiła, że ​​wycofa projekt. Stało się to 23 października, ale żądania protestujących poszerzyły się o wprowadzenie powszechnych praw wyborczych i zwolnienie aresztowanych, napięta sytuacja trwa nadal.
fot. Fabbio Bucciarelli / L'Espresso, "Chile: A Rebellion Against Neoliberalism", 2. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>W Chile na niespodziewaną dotąd skalę wzrosło niezadowolenie spowodowane nierównościom gospodarczym. Według raportu ONZ stało się ono najbardziej niestabilnym krajem w grupie narodów OECD. Zaledwie 1% populacji kontroluje 33% bogactwa całego regionu. Pokojowy wiec zorganizowany w stolicy Santiago przekształcił się w ogólnonarodowe powstanie. Naród domaga się reform gospodarczych i zmiany konstytucji, opracowanej jeszcze za panowania Augusto Pinocheta w latach 80. XX wieku.  25 października 2019r. na ulicach demonstrował ponad milion ludzi. Władza próbowała bezskutecznie zdusić zamieszki siłą. Pod nieugiętym naporem obywateli  15 listopada prezydent Piñera ogłosił referendum w sprawie nowej konstytucji.
fot. Fabbio Bucciarelli / L'Espresso, "Chile: A Rebellion Against Neoliberalism", 2. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>W Chile na niespodziewaną dotąd skalę wzrosło niezadowolenie spowodowane nierównościom gospodarczym. Według raportu ONZ stało się ono najbardziej niestabilnym krajem w grupie narodów OECD. Zaledwie 1% populacji kontroluje 33% bogactwa całego regionu. Pokojowy wiec zorganizowany w stolicy Santiago przekształcił się w ogólnonarodowe powstanie. Naród domaga się reform gospodarczych i zmiany konstytucji, opracowanej jeszcze za panowania Augusto Pinocheta w latach 80. XX wieku.  25 października 2019r. na ulicach demonstrował ponad milion ludzi. Władza próbowała bezskutecznie zdusić zamieszki siłą. Pod nieugiętym naporem obywateli  15 listopada prezydent Piñera ogłosił referendum w sprawie nowej konstytucji.
fot. Fabbio Bucciarelli / L'Espresso, "Chile: A Rebellion Against Neoliberalism", 2. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>W Chile na niespodziewaną dotąd skalę wzrosło niezadowolenie spowodowane nierównościom gospodarczym. Według raportu ONZ stało się ono najbardziej niestabilnym krajem w grupie narodów OECD. Zaledwie 1% populacji kontroluje 33% bogactwa całego regionu. Pokojowy wiec zorganizowany w stolicy Santiago przekształcił się w ogólnonarodowe powstanie. Naród domaga się reform gospodarczych i zmiany konstytucji, opracowanej jeszcze za panowania Augusto Pinocheta w latach 80. XX wieku.  25 października 2019r. na ulicach demonstrował ponad milion ludzi. Władza próbowała bezskutecznie zdusić zamieszki siłą. Pod nieugiętym naporem obywateli  15 listopada prezydent Piñera ogłosił referendum w sprawie nowej konstytucji.
fot. Fabbio Bucciarelli / L'Espresso, "Chile: A Rebellion Against Neoliberalism", 2. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>W Chile na niespodziewaną dotąd skalę wzrosło niezadowolenie spowodowane nierównościom gospodarczym. Według raportu ONZ stało się ono najbardziej niestabilnym krajem w grupie narodów OECD. Zaledwie 1% populacji kontroluje 33% bogactwa całego regionu. Pokojowy wiec zorganizowany w stolicy Santiago przekształcił się w ogólnonarodowe powstanie. Naród domaga się reform gospodarczych i zmiany konstytucji, opracowanej jeszcze za panowania Augusto Pinocheta w latach 80. XX wieku.  25 października 2019r. na ulicach demonstrował ponad milion ludzi. Władza próbowała bezskutecznie zdusić zamieszki siłą. Pod nieugiętym naporem obywateli  15 listopada prezydent Piñera ogłosił referendum w sprawie nowej konstytucji.
fot. Ivor Prickett / New York Times, z cyklu "ISIS and its Aftermath in Syria", 3. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Terytorium należące do grupy Państw Islamskich (IS) w Syrii zmniejszyło się do skrawka o powierzchni czterech kilometrów kwadratowych w okolicy wioski Baghuz. Odwrót odbył się pod naporem połączonych bojówek Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), Kurdyjskich Jednostek Obronnych (YPG) i wspieranych przez międzynarodową koalicję wojsk amerykańskich. Gdy IS się wycofało, z enklawy wyłoniły się dziesiątki tysięcy ludzi, w tym wiele żon i dzieci zagranicznych bojowników IS. Wielu bojowników poddało się lub zostało schwytanych. Kurdom pozostała do rozwiązania zagadka, co zrobić z tyloma więźniami, z których wielu to dzieci. Na początku października prezydent USA Donald Trump rozkazał żołnierzom amerykańskim opuścić północną Syrię. 9 października Turcja - która od dawna postrzega siły kurdyjskie jako zagrożenie dla bezpieczeństwa - zaatakowała północną Syrię, dążąc do zakończenia kurdyjskiej kontroli nad terytorium. Gdy siły kurdyjskie ponownie skupiły uwagę na nowym przeciwniku, los wielu tysięcy więźniów stał się jeszcze bardziej niepewny.
fot. Ivor Prickett / New York Times, z cyklu "ISIS and its Aftermath in Syria", 3. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Terytorium należące do grupy Państw Islamskich (IS) w Syrii zmniejszyło się do skrawka o powierzchni czterech kilometrów kwadratowych w okolicy wioski Baghuz. Odwrót odbył się pod naporem połączonych bojówek Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), Kurdyjskich Jednostek Obronnych (YPG) i wspieranych przez międzynarodową koalicję wojsk amerykańskich. Gdy IS się wycofało, z enklawy wyłoniły się dziesiątki tysięcy ludzi, w tym wiele żon i dzieci zagranicznych bojowników IS. Wielu bojowników poddało się lub zostało schwytanych. Kurdom pozostała do rozwiązania zagadka, co zrobić z tyloma więźniami, z których wielu to dzieci. Na początku października prezydent USA Donald Trump rozkazał żołnierzom amerykańskim opuścić północną Syrię. 9 października Turcja - która od dawna postrzega siły kurdyjskie jako zagrożenie dla bezpieczeństwa - zaatakowała północną Syrię, dążąc do zakończenia kurdyjskiej kontroli nad terytorium. Gdy siły kurdyjskie ponownie skupiły uwagę na nowym przeciwniku, los wielu tysięcy więźniów stał się jeszcze bardziej niepewny.
fot. Ivor Prickett / New York Times, z cyklu "ISIS and its Aftermath in Syria", 3. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Terytorium należące do grupy Państw Islamskich (IS) w Syrii zmniejszyło się do skrawka o powierzchni czterech kilometrów kwadratowych w okolicy wioski Baghuz. Odwrót odbył się pod naporem połączonych bojówek Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), Kurdyjskich Jednostek Obronnych (YPG) i wspieranych przez międzynarodową koalicję wojsk amerykańskich. Gdy IS się wycofało, z enklawy wyłoniły się dziesiątki tysięcy ludzi, w tym wiele żon i dzieci zagranicznych bojowników IS. Wielu bojowników poddało się lub zostało schwytanych. Kurdom pozostała do rozwiązania zagadka, co zrobić z tyloma więźniami, z których wielu to dzieci. Na początku października prezydent USA Donald Trump rozkazał żołnierzom amerykańskim opuścić północną Syrię. 9 października Turcja - która od dawna postrzega siły kurdyjskie jako zagrożenie dla bezpieczeństwa - zaatakowała północną Syrię, dążąc do zakończenia kurdyjskiej kontroli nad terytorium. Gdy siły kurdyjskie ponownie skupiły uwagę na nowym przeciwniku, los wielu tysięcy więźniów stał się jeszcze bardziej niepewny.
fot. Ivor Prickett / New York Times, z cyklu "ISIS and its Aftermath in Syria", 3. miejsce w kategorii General News<br></br><br></br>Terytorium należące do grupy Państw Islamskich (IS) w Syrii zmniejszyło się do skrawka o powierzchni czterech kilometrów kwadratowych w okolicy wioski Baghuz. Odwrót odbył się pod naporem połączonych bojówek Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), Kurdyjskich Jednostek Obronnych (YPG) i wspieranych przez międzynarodową koalicję wojsk amerykańskich. Gdy IS się wycofało, z enklawy wyłoniły się dziesiątki tysięcy ludzi, w tym wiele żon i dzieci zagranicznych bojowników IS. Wielu bojowników poddało się lub zostało schwytanych. Kurdom pozostała do rozwiązania zagadka, co zrobić z tyloma więźniami, z których wielu to dzieci. Na początku października prezydent USA Donald Trump rozkazał żołnierzom amerykańskim opuścić północną Syrię. 9 października Turcja - która od dawna postrzega siły kurdyjskie jako zagrożenie dla bezpieczeństwa - zaatakowała północną Syrię, dążąc do zakończenia kurdyjskiej kontroli nad terytorium. Gdy siły kurdyjskie ponownie skupiły uwagę na nowym przeciwniku, los wielu tysięcy więźniów stał się jeszcze bardziej niepewny.
fot. Peter Mather, z cyklu "Wolverine, Arctic Snow Machine", 3. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Rosomaki to nieuchwytne, samotne zwierzęta, które zamieszkują odległe lasy tundry w północnych częściach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Mogą podróżować do 25 kilometrów dziennie w poszukiwaniu jedzenia. Te wytrwałe drapieżniki żerują głównie na królikach i małych gryzoniach. Ale w trakcie wyjątkowo ciężkich zim mogą żywić się także padliną oraz dużymi zimującymi w swoich norach zwierzętami. Duże, podobne do rakiet śnieżnych łapy i hydrofobowe futra dobrze przystosowują je do życia na śniegu: ludność Iñupiat z północnej Alaski szczególnie ceni ich futro do produkcji podszewek, ale praktyka ta maleje pod naciskiem ekologów. Chociaż handel futrami spada, obecne zagrożenie dla populacji rosomaków stanowi zmniejszająca się pod wpływem ocieplenia klimatu ilość pokrywy śnieżnej.
fot. Peter Mather, z cyklu "Wolverine, Arctic Snow Machine", 3. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Rosomaki to nieuchwytne, samotne zwierzęta, które zamieszkują odległe lasy tundry w północnych częściach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Mogą podróżować do 25 kilometrów dziennie w poszukiwaniu jedzenia. Te wytrwałe drapieżniki żerują głównie na królikach i małych gryzoniach. Ale w trakcie wyjątkowo ciężkich zim mogą żywić się także padliną oraz dużymi zimującymi w swoich norach zwierzętami. Duże, podobne do rakiet śnieżnych łapy i hydrofobowe futra dobrze przystosowują je do życia na śniegu: ludność Iñupiat z północnej Alaski szczególnie ceni ich futro do produkcji podszewek, ale praktyka ta maleje pod naciskiem ekologów. Chociaż handel futrami spada, obecne zagrożenie dla populacji rosomaków stanowi zmniejszająca się pod wpływem ocieplenia klimatu ilość pokrywy śnieżnej.
fot. Peter Mather, z cyklu "Wolverine, Arctic Snow Machine", 3. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Rosomaki to nieuchwytne, samotne zwierzęta, które zamieszkują odległe lasy tundry w północnych częściach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Mogą podróżować do 25 kilometrów dziennie w poszukiwaniu jedzenia. Te wytrwałe drapieżniki żerują głównie na królikach i małych gryzoniach. Ale w trakcie wyjątkowo ciężkich zim mogą żywić się także padliną oraz dużymi zimującymi w swoich norach zwierzętami. Duże, podobne do rakiet śnieżnych łapy i hydrofobowe futra dobrze przystosowują je do życia na śniegu: ludność Iñupiat z północnej Alaski szczególnie ceni ich futro do produkcji podszewek, ale praktyka ta maleje pod naciskiem ekologów. Chociaż handel futrami spada, obecne zagrożenie dla populacji rosomaków stanowi zmniejszająca się pod wpływem ocieplenia klimatu ilość pokrywy śnieżnej.
fot. Peter Mather, z cyklu "Wolverine, Arctic Snow Machine", 3. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Rosomaki to nieuchwytne, samotne zwierzęta, które zamieszkują odległe lasy tundry w północnych częściach Europy, Azji i Ameryki Północnej. Mogą podróżować do 25 kilometrów dziennie w poszukiwaniu jedzenia. Te wytrwałe drapieżniki żerują głównie na królikach i małych gryzoniach. Ale w trakcie wyjątkowo ciężkich zim mogą żywić się także padliną oraz dużymi zimującymi w swoich norach zwierzętami. Duże, podobne do rakiet śnieżnych łapy i hydrofobowe futra dobrze przystosowują je do życia na śniegu: ludność Iñupiat z północnej Alaski szczególnie ceni ich futro do produkcji podszewek, ale praktyka ta maleje pod naciskiem ekologów. Chociaż handel futrami spada, obecne zagrożenie dla populacji rosomaków stanowi zmniejszająca się pod wpływem ocieplenia klimatu ilość pokrywy śnieżnej.
fot. Alain Schroeder / National Geographic, z cyklu "Saving Orangutans", 1. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Indonezyjskie orangutany są poważnie zagrożone z powodu ciągłego zubożenia i wycinki lasów tropikalnych. Orangutany sumatrzańskie, które kiedyś znajdowały się na całej wyspie Sumatra, są teraz ograniczone do północy i uważane za zagrożone wymarciem. W miarę wzrostu wyrębu i uprawy oleju palmowego orangutany zostają ściśnięte w mniejszych obszarach lasu, zmuszone do opuszczenia swojego naturalnego środowiska i częstszego konfliktu z ludźmi. Organizacje takie jak Sumatran Orangutan Conservation Program (SOCP) opiekują się i resocjalizują zagubione, ranne i schwytane orangutany, dążąc do ich ponownego wprowadzenia na wolność. Ludzcy opiekunowie odgrywają rolę matki, dążąc do przywrócenia młodych do ich naturalnego środowiska.
fot. Alain Schroeder / National Geographic, z cyklu "Saving Orangutans", 1. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Indonezyjskie orangutany są poważnie zagrożone z powodu ciągłego zubożenia i wycinki lasów tropikalnych. Orangutany sumatrzańskie, które kiedyś znajdowały się na całej wyspie Sumatra, są teraz ograniczone do północy i uważane za zagrożone wymarciem. W miarę wzrostu wyrębu i uprawy oleju palmowego orangutany zostają ściśnięte w mniejszych obszarach lasu, zmuszone do opuszczenia swojego naturalnego środowiska i częstszego konfliktu z ludźmi. Organizacje takie jak Sumatran Orangutan Conservation Program (SOCP) opiekują się i resocjalizują zagubione, ranne i schwytane orangutany, dążąc do ich ponownego wprowadzenia na wolność. Ludzcy opiekunowie odgrywają rolę matki, dążąc do przywrócenia młodych do ich naturalnego środowiska.
fot. Alain Schroeder / National Geographic, z cyklu "Saving Orangutans", 1. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Indonezyjskie orangutany są poważnie zagrożone z powodu ciągłego zubożenia i wycinki lasów tropikalnych. Orangutany sumatrzańskie, które kiedyś znajdowały się na całej wyspie Sumatra, są teraz ograniczone do północy i uważane za zagrożone wymarciem. W miarę wzrostu wyrębu i uprawy oleju palmowego orangutany zostają ściśnięte w mniejszych obszarach lasu, zmuszone do opuszczenia swojego naturalnego środowiska i częstszego konfliktu z ludźmi. Organizacje takie jak Sumatran Orangutan Conservation Program (SOCP) opiekują się i resocjalizują zagubione, ranne i schwytane orangutany, dążąc do ich ponownego wprowadzenia na wolność. Ludzcy opiekunowie odgrywają rolę matki, dążąc do przywrócenia młodych do ich naturalnego środowiska.
fot. Alain Schroeder / National Geographic, z cyklu "Saving Orangutans", 1. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Indonezyjskie orangutany są poważnie zagrożone z powodu ciągłego zubożenia i wycinki lasów tropikalnych. Orangutany sumatrzańskie, które kiedyś znajdowały się na całej wyspie Sumatra, są teraz ograniczone do północy i uważane za zagrożone wymarciem. W miarę wzrostu wyrębu i uprawy oleju palmowego orangutany zostają ściśnięte w mniejszych obszarach lasu, zmuszone do opuszczenia swojego naturalnego środowiska i częstszego konfliktu z ludźmi. Organizacje takie jak Sumatran Orangutan Conservation Program (SOCP) opiekują się i resocjalizują zagubione, ranne i schwytane orangutany, dążąc do ich ponownego wprowadzenia na wolność. Ludzcy opiekunowie odgrywają rolę matki, dążąc do przywrócenia młodych do ich naturalnego środowiska.
fot. Brent Stirton / Getty Images, z cyklu "Pangolins in Crisis", 2. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Łuskowce są czasem mylone z gadami, ale są to łuskowate ssaki, bardziej związane z psami i niedźwiedziami niż mrówki lub pancerniki. Bytują w Azji i Afrykce. Mogą być niewiele większe od kota, lub osiągać nawet ponad metr długości. Są samotnikami, spotykającymi się tylko w celu krycia. Łuski łuskowców są wysoko cenione w tradycyjnej medycynie wschodu, a mięso jest uważane za przysmak. W raporcie z Traffic z 2017 r.,  stwierdza się, że pangoliny są obecnie najczęściej nielegalnie handlowanymi zwierzętami na świecie. A w ciągu ostatnich dziesięciu lat co najmniej milion tych zwierząt stał się ofiarami kłusowników. Wszystkie osiem gatunków łuskowców jest chronionych na mocy prawa międzynarodowego, a dwa są oficjalnie wymienione jako zagrożone wymarciem.
fot. Brent Stirton / Getty Images, z cyklu "Pangolins in Crisis", 2. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Łuskowce są czasem mylone z gadami, ale są to łuskowate ssaki, bardziej związane z psami i niedźwiedziami niż mrówki lub pancerniki. Bytują w Azji i Afrykce. Mogą być niewiele większe od kota, lub osiągać nawet ponad metr długości. Są samotnikami, spotykającymi się tylko w celu krycia. Łuski łuskowców są wysoko cenione w tradycyjnej medycynie wschodu, a mięso jest uważane za przysmak. W raporcie z Traffic z 2017 r.,  stwierdza się, że pangoliny są obecnie najczęściej nielegalnie handlowanymi zwierzętami na świecie. A w ciągu ostatnich dziesięciu lat co najmniej milion tych zwierząt stał się ofiarami kłusowników. Wszystkie osiem gatunków łuskowców jest chronionych na mocy prawa międzynarodowego, a dwa są oficjalnie wymienione jako zagrożone wymarciem.
fot. Brent Stirton / Getty Images, z cyklu "Pangolins in Crisis", 2. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Łuskowce są czasem mylone z gadami, ale są to łuskowate ssaki, bardziej związane z psami i niedźwiedziami niż mrówki lub pancerniki. Bytują w Azji i Afrykce. Mogą być niewiele większe od kota, lub osiągać nawet ponad metr długości. Są samotnikami, spotykającymi się tylko w celu krycia. Łuski łuskowców są wysoko cenione w tradycyjnej medycynie wschodu, a mięso jest uważane za przysmak. W raporcie z Traffic z 2017 r.,  stwierdza się, że pangoliny są obecnie najczęściej nielegalnie handlowanymi zwierzętami na świecie. A w ciągu ostatnich dziesięciu lat co najmniej milion tych zwierząt stał się ofiarami kłusowników. Wszystkie osiem gatunków łuskowców jest chronionych na mocy prawa międzynarodowego, a dwa są oficjalnie wymienione jako zagrożone wymarciem.
fot. Brent Stirton / Getty Images, z cyklu "Pangolins in Crisis", 2. miejsce w kategorii Nature<br></br><br></br>Łuskowce są czasem mylone z gadami, ale są to łuskowate ssaki, bardziej związane z psami i niedźwiedziami niż mrówki lub pancerniki. Bytują w Azji i Afrykce. Mogą być niewiele większe od kota, lub osiągać nawet ponad metr długości. Są samotnikami, spotykającymi się tylko w celu krycia. Łuski łuskowców są wysoko cenione w tradycyjnej medycynie wschodu, a mięso jest uważane za przysmak. W raporcie z Traffic z 2017 r.,  stwierdza się, że pangoliny są obecnie najczęściej nielegalnie handlowanymi zwierzętami na świecie. A w ciągu ostatnich dziesięciu lat co najmniej milion tych zwierząt stał się ofiarami kłusowników. Wszystkie osiem gatunków łuskowców jest chronionych na mocy prawa międzynarodowego, a dwa są oficjalnie wymienione jako zagrożone wymarciem.
fot. Adam Ferguson / New York Times, z cyklu "The Haunted", 1. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Po opuszczeniu przez IS Mosulu w północnym Iraku, tysiące byłych więźniów zostało wyzwolonych. Adam Ferguson wykonał portrety wysiedlonych jazydów i innych mniejszości, którzy ucierpieli z powodu łamania praw człowieka przez. Kiedy IS zajęło ziemie jazydzkie w północnym Iraku, bojownicy zamordowali około 5000 mężczyzn. Kobiety i dziewczęta zostały uprowadzone i zmuszone do niewolnictwa seksualnego, a chłopców zmuszono do szkolenia jako dzieci-żołnierzy. Przesiedlono około 500 000 jazydów. Wielu obecnie mieszka w obozach dla uchodźców w Irackim Kurdystanie i gubernatorstwie Niniwy w Iraku. Jan Kizilhan, psycholog pracujący w jednym z takich obozów, wskazuje na skutki poważnej traumy osobistej i kulturowej. Należą do nich poczucie bezradności i bezsilności, napięcie i różnorodne choroby fizyczne.
fot. Adam Ferguson / New York Times, z cyklu "The Haunted", 1. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Po opuszczeniu przez IS Mosulu w północnym Iraku, tysiące byłych więźniów zostało wyzwolonych. Adam Ferguson wykonał portrety wysiedlonych jazydów i innych mniejszości, którzy ucierpieli z powodu łamania praw człowieka przez. Kiedy IS zajęło ziemie jazydzkie w północnym Iraku, bojownicy zamordowali około 5000 mężczyzn. Kobiety i dziewczęta zostały uprowadzone i zmuszone do niewolnictwa seksualnego, a chłopców zmuszono do szkolenia jako dzieci-żołnierzy. Przesiedlono około 500 000 jazydów. Wielu obecnie mieszka w obozach dla uchodźców w Irackim Kurdystanie i gubernatorstwie Niniwy w Iraku. Jan Kizilhan, psycholog pracujący w jednym z takich obozów, wskazuje na skutki poważnej traumy osobistej i kulturowej. Należą do nich poczucie bezradności i bezsilności, napięcie i różnorodne choroby fizyczne.
fot. Adam Ferguson / New York Times, z cyklu "The Haunted", 1. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Po opuszczeniu przez IS Mosulu w północnym Iraku, tysiące byłych więźniów zostało wyzwolonych. Adam Ferguson wykonał portrety wysiedlonych jazydów i innych mniejszości, którzy ucierpieli z powodu łamania praw człowieka przez. Kiedy IS zajęło ziemie jazydzkie w północnym Iraku, bojownicy zamordowali około 5000 mężczyzn. Kobiety i dziewczęta zostały uprowadzone i zmuszone do niewolnictwa seksualnego, a chłopców zmuszono do szkolenia jako dzieci-żołnierzy. Przesiedlono około 500 000 jazydów. Wielu obecnie mieszka w obozach dla uchodźców w Irackim Kurdystanie i gubernatorstwie Niniwy w Iraku. Jan Kizilhan, psycholog pracujący w jednym z takich obozów, wskazuje na skutki poważnej traumy osobistej i kulturowej. Należą do nich poczucie bezradności i bezsilności, napięcie i różnorodne choroby fizyczne.
fot. Adam Ferguson / New York Times, z cyklu "The Haunted", 1. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Po opuszczeniu przez IS Mosulu w północnym Iraku, tysiące byłych więźniów zostało wyzwolonych. Adam Ferguson wykonał portrety wysiedlonych jazydów i innych mniejszości, którzy ucierpieli z powodu łamania praw człowieka przez. Kiedy IS zajęło ziemie jazydzkie w północnym Iraku, bojownicy zamordowali około 5000 mężczyzn. Kobiety i dziewczęta zostały uprowadzone i zmuszone do niewolnictwa seksualnego, a chłopców zmuszono do szkolenia jako dzieci-żołnierzy. Przesiedlono około 500 000 jazydów. Wielu obecnie mieszka w obozach dla uchodźców w Irackim Kurdystanie i gubernatorstwie Niniwy w Iraku. Jan Kizilhan, psycholog pracujący w jednym z takich obozów, wskazuje na skutki poważnej traumy osobistej i kulturowej. Należą do nich poczucie bezradności i bezsilności, napięcie i różnorodne choroby fizyczne.
fot. Tadas Kazakevičius, z cyklu "Between Two Shores", 3. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Mierzeja Kurońska to wydma o długości 98 km, która oddziela Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego. Jego południowa część leży w obwodzie kaliningradzkim, północna - na Litwie. Wydmy te należą do najwyższych w Europie, a Mierzeja od stuleci przyciąga artystów. Nawet w samym jej sercu nigdy nie jesteś daleko od jednego i drugiego brzegu. Fotograf chce przekazać, że przestrzeń ma być słyszana, wąchana, absorbowana, odczuwana wszystkimi możliwymi zmysłami, ponieważ oczy nie pokazują wystarczająco dużo.
fot. Tadas Kazakevičius, z cyklu "Between Two Shores", 3. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Mierzeja Kurońska to wydma o długości 98 km, która oddziela Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego. Jego południowa część leży w obwodzie kaliningradzkim, północna - na Litwie. Wydmy te należą do najwyższych w Europie, a Mierzeja od stuleci przyciąga artystów. Nawet w samym jej sercu nigdy nie jesteś daleko od jednego i drugiego brzegu. Fotograf chce przekazać, że przestrzeń ma być słyszana, wąchana, absorbowana, odczuwana wszystkimi możliwymi zmysłami, ponieważ oczy nie pokazują wystarczająco dużo.
fot. Tadas Kazakevičius, z cyklu "Between Two Shores", 3. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Mierzeja Kurońska to wydma o długości 98 km, która oddziela Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego. Jego południowa część leży w obwodzie kaliningradzkim, północna - na Litwie. Wydmy te należą do najwyższych w Europie, a Mierzeja od stuleci przyciąga artystów. Nawet w samym jej sercu nigdy nie jesteś daleko od jednego i drugiego brzegu. Fotograf chce przekazać, że przestrzeń ma być słyszana, wąchana, absorbowana, odczuwana wszystkimi możliwymi zmysłami, ponieważ oczy nie pokazują wystarczająco dużo.
fot. Tadas Kazakevičius, z cyklu "Between Two Shores", 3. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Mierzeja Kurońska to wydma o długości 98 km, która oddziela Zalew Kuroński od Morza Bałtyckiego. Jego południowa część leży w obwodzie kaliningradzkim, północna - na Litwie. Wydmy te należą do najwyższych w Europie, a Mierzeja od stuleci przyciąga artystów. Nawet w samym jej sercu nigdy nie jesteś daleko od jednego i drugiego brzegu. Fotograf chce przekazać, że przestrzeń ma być słyszana, wąchana, absorbowana, odczuwana wszystkimi możliwymi zmysłami, ponieważ oczy nie pokazują wystarczająco dużo.
fot. Tatsiana Tkachova, z cyklu "Between Right and Shame", 2. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Białoruskie przepisy dotyczące aborcji zezwalają na wykonanie zabiegu do dwunastego tygodnia ciąży, a w niektórych okolicznościach medycznych lub społecznych do 28. Co czyni je jednym z najbardziej liberalnych pod tym względem krajów w Europie. Niemniej jednak aborcja jest wciąż tematem tabu dla wielu kobiet i wiele osób niechętnie przyznaje się do wykonania zanbiegu. Kampanie „Tydzień aborcji” odbywają się co roku, a decyzji o ich wykonaniu może towarzyszyć wstyd. W tym projekcie białoruskie kobiety, które rozważały aborcję, opowiadają swoje historie. Dzielą się swoimi obawami - od skażenia po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu, po lęk przed ubóstwem i bycie samotna matką.
fot. Tatsiana Tkachova, z cyklu "Between Right and Shame", 2. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Białoruskie przepisy dotyczące aborcji zezwalają na wykonanie zabiegu do dwunastego tygodnia ciąży, a w niektórych okolicznościach medycznych lub społecznych do 28. Co czyni je jednym z najbardziej liberalnych pod tym względem krajów w Europie. Niemniej jednak aborcja jest wciąż tematem tabu dla wielu kobiet i wiele osób niechętnie przyznaje się do wykonania zanbiegu. Kampanie „Tydzień aborcji” odbywają się co roku, a decyzji o ich wykonaniu może towarzyszyć wstyd. W tym projekcie białoruskie kobiety, które rozważały aborcję, opowiadają swoje historie. Dzielą się swoimi obawami - od skażenia po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu, po lęk przed ubóstwem i bycie samotna matką.
fot. Tatsiana Tkachova, z cyklu "Between Right and Shame", 2. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Białoruskie przepisy dotyczące aborcji zezwalają na wykonanie zabiegu do dwunastego tygodnia ciąży, a w niektórych okolicznościach medycznych lub społecznych do 28. Co czyni je jednym z najbardziej liberalnych pod tym względem krajów w Europie. Niemniej jednak aborcja jest wciąż tematem tabu dla wielu kobiet i wiele osób niechętnie przyznaje się do wykonania zanbiegu. Kampanie „Tydzień aborcji” odbywają się co roku, a decyzji o ich wykonaniu może towarzyszyć wstyd. W tym projekcie białoruskie kobiety, które rozważały aborcję, opowiadają swoje historie. Dzielą się swoimi obawami - od skażenia po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu, po lęk przed ubóstwem i bycie samotna matką.
fot. Tatsiana Tkachova, z cyklu "Between Right and Shame", 2. miejsce w kategorii Portrait<br></br><br></br>Białoruskie przepisy dotyczące aborcji zezwalają na wykonanie zabiegu do dwunastego tygodnia ciąży, a w niektórych okolicznościach medycznych lub społecznych do 28. Co czyni je jednym z najbardziej liberalnych pod tym względem krajów w Europie. Niemniej jednak aborcja jest wciąż tematem tabu dla wielu kobiet i wiele osób niechętnie przyznaje się do wykonania zanbiegu. Kampanie „Tydzień aborcji” odbywają się co roku, a decyzji o ich wykonaniu może towarzyszyć wstyd. W tym projekcie białoruskie kobiety, które rozważały aborcję, opowiadają swoje historie. Dzielą się swoimi obawami - od skażenia po katastrofie nuklearnej w Czarnobylu, po lęk przed ubóstwem i bycie samotna matką.
fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
fot. Kim Kyung-Hoon / Reuters, z cyklu "Japan’s Veteran Rugby Players", 3. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Klub rugby „Fuwaku” w Tokio, został założony w 1948r. i jest jednym z wielu (150) japońskich klubów, które organizują rozgrywki dla graczy powyżej 40 roku życia. Według ONZ Japonia jest krajem o najstarszej populacji na świecie - 28% populacji w wieku 65 lat lub więcej. Według raportu „The Japan Times” seniorzy są szczególnie narażeni na samotność, a aż 15% starszych mężczyzn żyjących samotnie odbywa mniej niż jedną rozmowę w ciągu dwóch tygodni. Rugby nie tylko utrzymuje aktywność graczy, ale oferuje im namiastkę życia towarzyskiego.
fot. Olivier Papegnies, z cyklu "The Gouandé Gazelles", 2. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Gazelles de Gouandé z wioski Gouandé w północnej Beninie jest jedną z 16 drużyn piłkarskich utworzonych w celu zapewnienia młodym kobietom większej kontroli nad ich przyszłością poprzez sport. Projekt zapoczątkowany przez organizację Plan International, ma na celu wzmocnienie pozycji kobiet poprzez promowanie pewności siebie, poszerzanie możliwości edukacyjnych oraz propagowanie postawy przeciwnej wczesnemu małżeństwu. Po Mistrzostwach Świata Kobiet w 2019 r. nastąpił międzynarodowy wzrost zainteresowania kobiecą piłką nożną, a projekty takie jak ten w Beninie można postrzegać jako część szerszego spojrzenia na siłę sportu w ujednolicaniu i rozpowszechnianiu świadomości społecznej. W styczniu 2019 r. Benin gościł delegację FIFA, a prezydent Bośni Patrice Talon ogłosił plany czterech nowych szkół piłkarskich, w tym jednej dla kobiet.
fot. Olivier Papegnies, z cyklu "The Gouandé Gazelles", 2. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Gazelles de Gouandé z wioski Gouandé w północnej Beninie jest jedną z 16 drużyn piłkarskich utworzonych w celu zapewnienia młodym kobietom większej kontroli nad ich przyszłością poprzez sport. Projekt zapoczątkowany przez organizację Plan International, ma na celu wzmocnienie pozycji kobiet poprzez promowanie pewności siebie, poszerzanie możliwości edukacyjnych oraz propagowanie postawy przeciwnej wczesnemu małżeństwu. Po Mistrzostwach Świata Kobiet w 2019 r. nastąpił międzynarodowy wzrost zainteresowania kobiecą piłką nożną, a projekty takie jak ten w Beninie można postrzegać jako część szerszego spojrzenia na siłę sportu w ujednolicaniu i rozpowszechnianiu świadomości społecznej. W styczniu 2019 r. Benin gościł delegację FIFA, a prezydent Bośni Patrice Talon ogłosił plany czterech nowych szkół piłkarskich, w tym jednej dla kobiet.
fot. Olivier Papegnies, z cyklu "The Gouandé Gazelles", 2. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Gazelles de Gouandé z wioski Gouandé w północnej Beninie jest jedną z 16 drużyn piłkarskich utworzonych w celu zapewnienia młodym kobietom większej kontroli nad ich przyszłością poprzez sport. Projekt zapoczątkowany przez organizację Plan International, ma na celu wzmocnienie pozycji kobiet poprzez promowanie pewności siebie, poszerzanie możliwości edukacyjnych oraz propagowanie postawy przeciwnej wczesnemu małżeństwu. Po Mistrzostwach Świata Kobiet w 2019 r. nastąpił międzynarodowy wzrost zainteresowania kobiecą piłką nożną, a projekty takie jak ten w Beninie można postrzegać jako część szerszego spojrzenia na siłę sportu w ujednolicaniu i rozpowszechnianiu świadomości społecznej. W styczniu 2019 r. Benin gościł delegację FIFA, a prezydent Bośni Patrice Talon ogłosił plany czterech nowych szkół piłkarskich, w tym jednej dla kobiet.
fot. Olivier Papegnies, z cyklu "The Gouandé Gazelles", 2. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Gazelles de Gouandé z wioski Gouandé w północnej Beninie jest jedną z 16 drużyn piłkarskich utworzonych w celu zapewnienia młodym kobietom większej kontroli nad ich przyszłością poprzez sport. Projekt zapoczątkowany przez organizację Plan International, ma na celu wzmocnienie pozycji kobiet poprzez promowanie pewności siebie, poszerzanie możliwości edukacyjnych oraz propagowanie postawy przeciwnej wczesnemu małżeństwu. Po Mistrzostwach Świata Kobiet w 2019 r. nastąpił międzynarodowy wzrost zainteresowania kobiecą piłką nożną, a projekty takie jak ten w Beninie można postrzegać jako część szerszego spojrzenia na siłę sportu w ujednolicaniu i rozpowszechnianiu świadomości społecznej. W styczniu 2019 r. Benin gościł delegację FIFA, a prezydent Bośni Patrice Talon ogłosił plany czterech nowych szkół piłkarskich, w tym jednej dla kobiet.
fot. Wally Skalij / LA Times, z cyklu  "Rise from the Ashes", 1. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Paradise został prawie doszczętnie spalony, a 90% jego populacji zostało rozproszonych do miast w całych Stanach Zjednoczonych. Żywioł zatrzymał się na skraju boiska piłkarskiego Paradise High School, pozostawiając je oraz otaczające go budynki sportowe bez szwanku. Prawie wszyscy w drużynie stracili domy, ale mimo to gracze zaczęli wracać do drużyny, kiedy trener Rick Prinz na nowo rozpoczął treningi. Wszystkich połączyła misja  odrodzenia zespołu i lokalnej społeczności.
fot. Wally Skalij / LA Times, z cyklu  "Rise from the Ashes", 1. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Paradise został prawie doszczętnie spalony, a 90% jego populacji zostało rozproszonych do miast w całych Stanach Zjednoczonych. Żywioł zatrzymał się na skraju boiska piłkarskiego Paradise High School, pozostawiając je oraz otaczające go budynki sportowe bez szwanku. Prawie wszyscy w drużynie stracili domy, ale mimo to gracze zaczęli wracać do drużyny, kiedy trener Rick Prinz na nowo rozpoczął treningi. Wszystkich połączyła misja  odrodzenia zespołu i lokalnej społeczności.
fot. Wally Skalij / LA Times, z cyklu  "Rise from the Ashes", 1. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Paradise został prawie doszczętnie spalony, a 90% jego populacji zostało rozproszonych do miast w całych Stanach Zjednoczonych. Żywioł zatrzymał się na skraju boiska piłkarskiego Paradise High School, pozostawiając je oraz otaczające go budynki sportowe bez szwanku. Prawie wszyscy w drużynie stracili domy, ale mimo to gracze zaczęli wracać do drużyny, kiedy trener Rick Prinz na nowo rozpoczął treningi. Wszystkich połączyła misja  odrodzenia zespołu i lokalnej społeczności.
fot. Wally Skalij / LA Times, z cyklu  "Rise from the Ashes", 1. miejsce w kategorii Sports<br></br><br></br>Paradise został prawie doszczętnie spalony, a 90% jego populacji zostało rozproszonych do miast w całych Stanach Zjednoczonych. Żywioł zatrzymał się na skraju boiska piłkarskiego Paradise High School, pozostawiając je oraz otaczające go budynki sportowe bez szwanku. Prawie wszyscy w drużynie stracili domy, ale mimo to gracze zaczęli wracać do drużyny, kiedy trener Rick Prinz na nowo rozpoczął treningi. Wszystkich połączyła misja  odrodzenia zespołu i lokalnej społeczności.
fot. Matthew Abbot / Panos Pictures, z cyklu "Australia’s Bushfire Crisis", 2. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>Coroczny sezon pożarów w Australii rozpoczął się wcześniej i był jeszcze bardziej dotkliwy. Z szalejącymi pożarami, walczyła głównie straż ochotnicza, starając się ratować Nową Południową Walię i Wiktorię, a także obszary w Południowej Australii i Queensland. Ponad 30 osób zostało zabitych, 3000 domów spłonęło, a około 12 milionów hektarów ziemi zostało pochłoniętych przez żywioł.Naukowcy oszacowali, że zginęło do miliard zwierząt, a ponad 50% lasów deszczowych Gondwany zostało bezpowrotnie utraconych. W grudniu, podczas gdy intensywność i szybkość rozprzestrzeniania się wielu pożarów wzrosła, premier Australii Scott Morrison pojechał na wakacje na Hawaje i został poproszony o powrót dopiero po śmierci dwóch ochotników straży pożarnej. Nadal jest zwolennikiem polityki pro-kopalnej i nie widzi związku pożarów z kryzysem klimatycznym.
fot. Matthew Abbot / Panos Pictures, z cyklu "Australia’s Bushfire Crisis", 2. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>Coroczny sezon pożarów w Australii rozpoczął się wcześniej i był jeszcze bardziej dotkliwy. Z szalejącymi pożarami, walczyła głównie straż ochotnicza, starając się ratować Nową Południową Walię i Wiktorię, a także obszary w Południowej Australii i Queensland. Ponad 30 osób zostało zabitych, 3000 domów spłonęło, a około 12 milionów hektarów ziemi zostało pochłoniętych przez żywioł.Naukowcy oszacowali, że zginęło do miliard zwierząt, a ponad 50% lasów deszczowych Gondwany zostało bezpowrotnie utraconych. W grudniu, podczas gdy intensywność i szybkość rozprzestrzeniania się wielu pożarów wzrosła, premier Australii Scott Morrison pojechał na wakacje na Hawaje i został poproszony o powrót dopiero po śmierci dwóch ochotników straży pożarnej. Nadal jest zwolennikiem polityki pro-kopalnej i nie widzi związku pożarów z kryzysem klimatycznym.
fot. Matthew Abbot / Panos Pictures, z cyklu "Australia’s Bushfire Crisis", 2. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>Coroczny sezon pożarów w Australii rozpoczął się wcześniej i był jeszcze bardziej dotkliwy. Z szalejącymi pożarami, walczyła głównie straż ochotnicza, starając się ratować Nową Południową Walię i Wiktorię, a także obszary w Południowej Australii i Queensland. Ponad 30 osób zostało zabitych, 3000 domów spłonęło, a około 12 milionów hektarów ziemi zostało pochłoniętych przez żywioł.Naukowcy oszacowali, że zginęło do miliard zwierząt, a ponad 50% lasów deszczowych Gondwany zostało bezpowrotnie utraconych. W grudniu, podczas gdy intensywność i szybkość rozprzestrzeniania się wielu pożarów wzrosła, premier Australii Scott Morrison pojechał na wakacje na Hawaje i został poproszony o powrót dopiero po śmierci dwóch ochotników straży pożarnej. Nadal jest zwolennikiem polityki pro-kopalnej i nie widzi związku pożarów z kryzysem klimatycznym.
fot. Matthew Abbot / Panos Pictures, z cyklu "Australia’s Bushfire Crisis", 2. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>Coroczny sezon pożarów w Australii rozpoczął się wcześniej i był jeszcze bardziej dotkliwy. Z szalejącymi pożarami, walczyła głównie straż ochotnicza, starając się ratować Nową Południową Walię i Wiktorię, a także obszary w Południowej Australii i Queensland. Ponad 30 osób zostało zabitych, 3000 domów spłonęło, a około 12 milionów hektarów ziemi zostało pochłoniętych przez żywioł.Naukowcy oszacowali, że zginęło do miliard zwierząt, a ponad 50% lasów deszczowych Gondwany zostało bezpowrotnie utraconych. W grudniu, podczas gdy intensywność i szybkość rozprzestrzeniania się wielu pożarów wzrosła, premier Australii Scott Morrison pojechał na wakacje na Hawaje i został poproszony o powrót dopiero po śmierci dwóch ochotników straży pożarnej. Nadal jest zwolennikiem polityki pro-kopalnej i nie widzi związku pożarów z kryzysem klimatycznym.
fot. Mulugeta Ayene / Associated Press, z cyklu "Ethiopian Airlines Flight 302 Crash Site", 1. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>10 marca 2019 Boeing 737 MAX lotu ET302 linii Ethiopian Airlines, zniknął z radaru sześć minut po starcie z lotniska w Addis Abebie. Samolot rozbił się na polu, a wszyscy pasażerowie (157 osób) zginęli. Impet uderzenia był tak duży, że oba silniki maszyny zostały zakopane w kraterze o głębokości 10 metrów, a szczątki pasażerów były prawie niemożliwe do zidentyfikowania. 14 listopada, osiem miesięcy po katastrofie, wszystkie niezidentyfikowane szczątki ofiar pochowano w rzędach identycznych trumien. Skala katastrofy jest porównywalna z awarią takiego samego samolotu linii Lion Air, który rozbił się 12 minut po starcie z Dżakarty w październiku 2018 r. Kraje na całym świecie (początkowo z wyjątkiem USA) uziemiły wszystkie Boeingi 737 MAX. Wstępne raporty wykazały, że piloci nie byli w stanie zapobiec wielokrotnemu nurkowaniu w samolocie, pomimo przestrzegania procedur zalecanych przez Boeinga. Okazało się, że w obu przypadkach walczyli ze zautomatyzowanym systemem bezpieczeństwa, który wielokrotnie popychał nos samolotu w dół. Wstępnie ustalono, że automatyczny system wspomagania był aktywowany na skutek błędnych odczytów czujników, a interwencja systemu w takich warunkach była nieuzasadniona. Boeing dementował takie przyczyny katastrofy, ale obiecał poprawkę oprogramowania, której nie dokonano do czasu katastrofy lotu ET302. Boeingi 737 MAX pozostały uziemione do odwołania.
fot. Mulugeta Ayene / Associated Press, z cyklu "Ethiopian Airlines Flight 302 Crash Site", 1. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>10 marca 2019 Boeing 737 MAX lotu ET302 linii Ethiopian Airlines, zniknął z radaru sześć minut po starcie z lotniska w Addis Abebie. Samolot rozbił się na polu, a wszyscy pasażerowie (157 osób) zginęli. Impet uderzenia był tak duży, że oba silniki maszyny zostały zakopane w kraterze o głębokości 10 metrów, a szczątki pasażerów były prawie niemożliwe do zidentyfikowania. 14 listopada, osiem miesięcy po katastrofie, wszystkie niezidentyfikowane szczątki ofiar pochowano w rzędach identycznych trumien. Skala katastrofy jest porównywalna z awarią takiego samego samolotu linii Lion Air, który rozbił się 12 minut po starcie z Dżakarty w październiku 2018 r. Kraje na całym świecie (początkowo z wyjątkiem USA) uziemiły wszystkie Boeingi 737 MAX. Wstępne raporty wykazały, że piloci nie byli w stanie zapobiec wielokrotnemu nurkowaniu w samolocie, pomimo przestrzegania procedur zalecanych przez Boeinga. Okazało się, że w obu przypadkach walczyli ze zautomatyzowanym systemem bezpieczeństwa, który wielokrotnie popychał nos samolotu w dół. Wstępnie ustalono, że automatyczny system wspomagania był aktywowany na skutek błędnych odczytów czujników, a interwencja systemu w takich warunkach była nieuzasadniona. Boeing dementował takie przyczyny katastrofy, ale obiecał poprawkę oprogramowania, której nie dokonano do czasu katastrofy lotu ET302. Boeingi 737 MAX pozostały uziemione do odwołania.
fot. Mulugeta Ayene / Associated Press, z cyklu "Ethiopian Airlines Flight 302 Crash Site", 1. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>10 marca 2019 Boeing 737 MAX lotu ET302 linii Ethiopian Airlines, zniknął z radaru sześć minut po starcie z lotniska w Addis Abebie. Samolot rozbił się na polu, a wszyscy pasażerowie (157 osób) zginęli. Impet uderzenia był tak duży, że oba silniki maszyny zostały zakopane w kraterze o głębokości 10 metrów, a szczątki pasażerów były prawie niemożliwe do zidentyfikowania. 14 listopada, osiem miesięcy po katastrofie, wszystkie niezidentyfikowane szczątki ofiar pochowano w rzędach identycznych trumien. Skala katastrofy jest porównywalna z awarią takiego samego samolotu linii Lion Air, który rozbił się 12 minut po starcie z Dżakarty w październiku 2018 r. Kraje na całym świecie (początkowo z wyjątkiem USA) uziemiły wszystkie Boeingi 737 MAX. Wstępne raporty wykazały, że piloci nie byli w stanie zapobiec wielokrotnemu nurkowaniu w samolocie, pomimo przestrzegania procedur zalecanych przez Boeinga. Okazało się, że w obu przypadkach walczyli ze zautomatyzowanym systemem bezpieczeństwa, który wielokrotnie popychał nos samolotu w dół. Wstępnie ustalono, że automatyczny system wspomagania był aktywowany na skutek błędnych odczytów czujników, a interwencja systemu w takich warunkach była nieuzasadniona. Boeing dementował takie przyczyny katastrofy, ale obiecał poprawkę oprogramowania, której nie dokonano do czasu katastrofy lotu ET302. Boeingi 737 MAX pozostały uziemione do odwołania.
fot. Mulugeta Ayene / Associated Press, z cyklu "Ethiopian Airlines Flight 302 Crash Site", 1. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>10 marca 2019 Boeing 737 MAX lotu ET302 linii Ethiopian Airlines, zniknął z radaru sześć minut po starcie z lotniska w Addis Abebie. Samolot rozbił się na polu, a wszyscy pasażerowie (157 osób) zginęli. Impet uderzenia był tak duży, że oba silniki maszyny zostały zakopane w kraterze o głębokości 10 metrów, a szczątki pasażerów były prawie niemożliwe do zidentyfikowania. 14 listopada, osiem miesięcy po katastrofie, wszystkie niezidentyfikowane szczątki ofiar pochowano w rzędach identycznych trumien. Skala katastrofy jest porównywalna z awarią takiego samego samolotu linii Lion Air, który rozbił się 12 minut po starcie z Dżakarty w październiku 2018 r. Kraje na całym świecie (początkowo z wyjątkiem USA) uziemiły wszystkie Boeingi 737 MAX. Wstępne raporty wykazały, że piloci nie byli w stanie zapobiec wielokrotnemu nurkowaniu w samolocie, pomimo przestrzegania procedur zalecanych przez Boeinga. Okazało się, że w obu przypadkach walczyli ze zautomatyzowanym systemem bezpieczeństwa, który wielokrotnie popychał nos samolotu w dół. Wstępnie ustalono, że automatyczny system wspomagania był aktywowany na skutek błędnych odczytów czujników, a interwencja systemu w takich warunkach była nieuzasadniona. Boeing dementował takie przyczyny katastrofy, ale obiecał poprawkę oprogramowania, której nie dokonano do czasu katastrofy lotu ET302. Boeingi 737 MAX pozostały uziemione do odwołania.
fot. Oliver Weiken / Deutsche Presse-Agentur, z cyklu "Deadly Bomb Blast in Cairo", 3. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>27 stycznia w Kabulu, w wybuchu karetki pełnej ładunków wybuchowych zginęły 103 osoby, a 235  zostało rannych. Karetka minęła niezauważenie pierwszy punkt bezpieczeństwa, ale napastnik został zidentyfikowany w drugim punkcie kontrolnym, niestety nie udało się powstrzymać detonacji. Eksplozja miała miejsce w porze lunchu w pobliżu Chicken Street - centralnej dzielnicy handlowej, w pobliżu budynków rządowych i dyplomatycznych. Ofiary stanowiły w przeważającej mierze afgańscy cywile i funkcjonariusze policji. Talibowie przyznali się do zorganizowania zamachu, które został zaliczony do najgorszych ataków cywilnych w stolicy Afganistanu od kilku lat. Talibscy dowódcy powiedzieli, że nasilają ataki miejskie w odwecie za wzmożone naloty na obszary pod ich kontrolą.
fot. Oliver Weiken / Deutsche Presse-Agentur, z cyklu "Deadly Bomb Blast in Cairo", 3. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>27 stycznia w Kabulu, w wybuchu karetki pełnej ładunków wybuchowych zginęły 103 osoby, a 235  zostało rannych. Karetka minęła niezauważenie pierwszy punkt bezpieczeństwa, ale napastnik został zidentyfikowany w drugim punkcie kontrolnym, niestety nie udało się powstrzymać detonacji. Eksplozja miała miejsce w porze lunchu w pobliżu Chicken Street - centralnej dzielnicy handlowej, w pobliżu budynków rządowych i dyplomatycznych. Ofiary stanowiły w przeważającej mierze afgańscy cywile i funkcjonariusze policji. Talibowie przyznali się do zorganizowania zamachu, które został zaliczony do najgorszych ataków cywilnych w stolicy Afganistanu od kilku lat. Talibscy dowódcy powiedzieli, że nasilają ataki miejskie w odwecie za wzmożone naloty na obszary pod ich kontrolą.
fot. Oliver Weiken / Deutsche Presse-Agentur, z cyklu "Deadly Bomb Blast in Cairo", 3. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>27 stycznia w Kabulu, w wybuchu karetki pełnej ładunków wybuchowych zginęły 103 osoby, a 235  zostało rannych. Karetka minęła niezauważenie pierwszy punkt bezpieczeństwa, ale napastnik został zidentyfikowany w drugim punkcie kontrolnym, niestety nie udało się powstrzymać detonacji. Eksplozja miała miejsce w porze lunchu w pobliżu Chicken Street - centralnej dzielnicy handlowej, w pobliżu budynków rządowych i dyplomatycznych. Ofiary stanowiły w przeważającej mierze afgańscy cywile i funkcjonariusze policji. Talibowie przyznali się do zorganizowania zamachu, które został zaliczony do najgorszych ataków cywilnych w stolicy Afganistanu od kilku lat. Talibscy dowódcy powiedzieli, że nasilają ataki miejskie w odwecie za wzmożone naloty na obszary pod ich kontrolą.
fot. Oliver Weiken / Deutsche Presse-Agentur, z cyklu "Deadly Bomb Blast in Cairo", 3. miejsce w kategorii Spot News<br></br><br></br>27 stycznia w Kabulu, w wybuchu karetki pełnej ładunków wybuchowych zginęły 103 osoby, a 235  zostało rannych. Karetka minęła niezauważenie pierwszy punkt bezpieczeństwa, ale napastnik został zidentyfikowany w drugim punkcie kontrolnym, niestety nie udało się powstrzymać detonacji. Eksplozja miała miejsce w porze lunchu w pobliżu Chicken Street - centralnej dzielnicy handlowej, w pobliżu budynków rządowych i dyplomatycznych. Ofiary stanowiły w przeważającej mierze afgańscy cywile i funkcjonariusze policji. Talibowie przyznali się do zorganizowania zamachu, które został zaliczony do najgorszych ataków cywilnych w stolicy Afganistanu od kilku lat. Talibscy dowódcy powiedzieli, że nasilają ataki miejskie w odwecie za wzmożone naloty na obszary pod ich kontrolą.