Wykonanie i ergonomia

Wyniki testu:
Jakość obrazu:
7
Ergonomia:
7
Cena / Jakość:
7
Wydajność:
7
Funkcjonalność:
8
Marka:
Panasonic
Nasza ocena:

77%

GX9 to topowy model z „dalmierzowej” serii Lumix GX. Mocna specyfikacja, zamkniętą została w kompaktowym i solidnym body, a atutem jest też niewątpliwie atrakcyjna cena i bogactwo dostępnej optyki. Zobaczmy jak ten stylowy maluch sprawdza się w praktyce.

Autor: Maciej Luśtyk

4 Marzec 2019
Artykuł na: 49-60 minut
Spis treści

Wykonanie i ergonomia

Biorąc aparat do ręki od razu dostrzegamy, że mamy do czynienia z dużo bardziej zwartą konstrukcją. Poprzednia generacja pozytywnie zaskoczyła nas właśnie dużym, dobrze zaakcentowanym gripem i ogólną wygodą pracy, jaką niesie ze sobą większe body. GX9 to korpus wyraźnie mniejszy, a gęste rozmieszczenie przycisków na tylnym panelu zmusza nas do podginania palców i stwarza ryzyko przypadkowego wciskania kontrolerów. Zwłaszcza, że w nowym modelu są one bardzo słabo zaakcentowane (niemal zlicowane z korpusem), co może atrakcyjnie wygląda, ale jest wątpliwym rozwiązaniem pod względem użyteczności. Także dlatego, że przyciski oferują słabo wyczuwalny skok. Nie zachwyciła nas też dość śliska faktura gripa i fakt, że na tylnym profilu trudno stabilnie oprzeć kciuk.

To jednak korpus, który na pewno może się spodobać. Eleganckie, ale nowoczesne, stylizowane na aparaty dalmierzowe wzornictwo wielu osobom przypadnie do gustu, zwłaszcza, że aparat z oryginalnym odchylanym wizjerem, pod względem wizualnym prezentuje się znacznie ciekawiej niż konkurencyjny Sony A6400, a niektórym może wydać się także atrakcyjniejszy niż np. Fujifilm X-E3 (zwłaszcza w dyskretnej, czarnej wersji). Warto też wspomnieć, że pod względem jakości wykonania i staranności wykończeń GX9 wydaje się być bardziej dopracowany od poprzednika. W modelu GX8 raziły nieco zbyt luźny zawias ekranu i ogólne wrażenie „plastikowości”. Tutaj zupełnie nie odnosimy tego wrażenia. GX9 to solidnie spasowany aparat, w którym nic nie “trzeszczy”, a wszystkie ruchome elementy poruszają się z wyczuwalnym oporem. Nie obyło się jednak bez wpadek.

Mimo kompaktowego body, projektantom udało się zmieścić niemal wszystkie przyciski i pokrętła, z którymi mieliśmy do czynienia w modelu GX8. Ba, znalazło się nawet miejsce na lampę błyskową, a korpus, nawet jak na tak niewielki aparat został dobrze wyważony i w miarę wygodnie leży w dłoni. Wszystko ma jednak swoją cenę. Zastąpienie drugiego górnego pokrętła funkcyjnego pokrętłem na tylnym panelu, oraz ogólne gęste upakowanie kontrolerów na górnym panelu sprawia, że ich obsługa nie należy do najwygodniejszych. Mało subtelnie porusza się także pokrętło ekspozycji - ze względu na konieczność podginania kciuka trudno obrócić je o zakres 1/3 EV (zwykle od razu przeskakujemy o 0,7-1 EV), co bywa frustrujące. Dodatkowo tracimy dwa przyciski funkcyjne, dwa tryby użytkownika, a samo body jest też wyraźnie mniej odporne niż w przypadku poprzednika. Korpus nie ma uszczelnień, a z magnezu wykonany został jedynie górny i dolny panel (GX8 miał w pełni magnezową ramę aparatu). Na pokładzie zabrakło też złącza mikrofonowego, przez co w ogólnym rozrachunku nowy model - nawet mimo usprawnień - jawi się jako konstrukcja znacznie bardziej amatorska. Oczywiście podyktowane jest to na pewno wprowadzeniem na rynek modelu G9, mimo to za każdym razem przykro nam gdy producenci starają się zubażać ciekawe konstrukcje.

To zresztą nie koniec zmian, na które osoby wybierające między starszym, a nowszym modelem powinny zwrócić uwagę. Przede wszystkim GX9 oferuje widocznie gorszy wizjer elektroniczny od swojego poprzednika. Studiując specyfikację zauważymy, że rozdzielczość celownika jest większa niż u poprzednika (2,7 mln punktów względem 2,36 mln punktów), ale w GX8 panel wykonany był w technologii OLED, a przez to wyraźnie jaśniejszy i bardziej kontrastowy. Tutaj otrzymujemy zwykły wyświetlacz LCD bazujący na starej technologii FSC (Field Sequential Color), który przywołuje nieprzyjemnie wspomnienie wczesnych generacji wizjerów elektronicznych. Oferuje też znacznie mniejsze powiększenie (0,7x względem 0,77x) i niższy punkt oczny (17,5 mm względem 21 mm), co sprawia, że korzystanie z wizjera staje się zwyczajnie mało komfortowym doświadczeniem. Kolejna rzecz - wizjer ma format 16:9, co biorąc pod uwagę format matrycy (4:3) sprawia, że w doskonałej większości wypadków wyjściowa rozdzielczość wyświetlanego obrazu będzie znacznie niższa niż definiuje to specyfikacja. Poza tym, wizjer jest średnio wyraźny (optyka rozmywa obraz na brzegach) i mocno smuży podczas panoramowania. Szkoda, bo wizjer w modelu GX8, mimo pewnych wad można było pokochać.

Podobnie nie wszystkim przypadnie do gustu zastąpienie ekranu obracanego, odchylanym. Oczywiście biorąc pod uwagę brak złącza mikrofonowego, jest to posunięciem zrozumiałym, a dla niektórych być może nawet bardziej wygodnym, niemniej jednak ekran obracany okazuje się bardzo przydatny podczas fotografowania w pionie, a dodatkowo można go zamknąć do wewnątrz, co dodatkowo chroni konstrukcję podczas transportu. Z pewnością spodobałby się też miłośnikom selfie, których na pewno znajdzie się więcej w grupie docelowej modelu GX9 niż tej, do której celował GX8.

 

Wzrosła natomiast rozdzielczość tylnego wyświetlacza LCD (1,24 mln punktów względem 1,04 mln punktów), nie można też narzekać na samą pracę z ekranem. Panel dotykowy jest responsywny (choć nadal nie aż tak, jak w aparatach Canon) i wygodny w obsłudze. Monitor dobrze też prezentuje się pod względem rzetelności odwzorowania ekspozycji i barw, choć sam ekran mógłby być nieco jaśniejszy - w mocnym słońcu możemy napotkać problemy z oceną ekspozycji czy dojrzeniem niektórych parametrów. Warto tu jednak wspomnieć o nowej funkcji Live View Boost, która “podbije” ekspozycję na ekranie, co pomoże w kadrowaniu nocą.

Menu i personalizacja

Otrzymujemy dokładnie to, do czego zdążył nas już przyzwyczaić producent. Odświeżony wraz z modelem GH5 układ menu jest dość przejrzysty, a liczba jego pozycji na tyle ograniczona, by znalezienie pożądanej funkcji nie stanowiło większego problemu. Nadal jednak niektóre pozycje wydają się nieco “poukrywane” i mało czytelnie opisane - na przykład możliwość redukcji intensywności systemowego odszumiania JPEG-ów znajdziemy dopiero w menu Stylów, podczas gdy pozycja o tej samej nazwie widnieje w 1 zakładce menu głównego. Dotyczy ona jednak redukcji szumów przy długich czasach naświetlania, co nie jest wyszczególnione.

Układ menu standardowego modelu Lumix GX9

Układ pomocniczego menu Q

Ogólnie jednak nawigacja po funkcjach aparatu wypada dobrze, a wygodę poprawia też możliwość skonfigurowania własnej zakładki menu głównego oraz obecność menu pomocniczego Q, wyświetlanego podczas podglądu Live View. Być może wyświetlane opcje zajmują nieco zbyt duży obszar kadru, ale przynajmniej od razu otrzymujemy podgląd wszystkich dostępnych opcji, co nie zmusza nas do tracenia czasu na przeklikiwanie się przez dostępne ustawienia tak, jak ma to miejsce chociażby w aparatach Sony. Co więcej, jego pozycje możemy sami definiować, co znacznie zwiększa komfort korzystania z tego rozwiązania.

Jedną z ciekawszych funkcji personalizacji modelu GX9 jest możliwość definiowania własnej strefy punktów do pomiaru ostrości

Nieźle aparat wypada także pod względem personalizacji. Otrzymujemy 3 fizyczne przyciski funkcyjne, oraz 5 przycisków wirtualnych, wysuwanych pociągnięciem palca na ekranie, do których przypisać możemy łącznie 58 pozycji - czyli właściwie wszystkie funkcje oferowane przez aparat. Możemy też definiować ruch pokręteł, własną strefę punktów AF i doprecyzować działanie funkcji dotykowych, a także zapisać całość ustawień do osobnego trybu ustawień użytkownika C. Szkoda jednak, że i tutaj mamy do czynienia z uszczupleniem konstrukcji - GX8 takich trybów oferował 3.

Funkcje dodatkowe

Jak zwykle już otrzymujemy moduł Wi-Fi, który pozwoli nam na zdalne sterowanie aparatem i przesyłanie zdjęć na smartfona. Mamy też system łączności Bluetooth, który pozwoli aparatowi pozostać w stałej komunikacji z aplikacją mobilną, dzięki czemu nie będziemy musieli każdorazowo parować urządzeń, a telefon może posłużyć nam za wygodny zdalny wyzwalacz.

 

Na przestrzeni lat aplikacja uległa delikatnemu liftingowi i choć nie jest tak szybka, jak ta, którą oferuje Canon (obecnie lider rynku pod tym względem) to zawiera w sobie wszystko, co potrzebne do wygodnej zdalnej pracy, a nawet więcej. Możemy więc regulować podstawowe parametry ekspozycji, otrzymujemy pełny dostęp do menu podręcznego, a dodatkowo zapiszemy na smartfonie wybrane zdjęcia (co ważne przesyłać możemy także całe partie materiału). Nie widzimy też opóźnień w wyświetlanym na ekranie smartfona podglądzie obrazu - te występują natomiast podczas zdalnej kontroli punktu AF i wyzwalania migawki. Nie są znaczne, ale jednak odczuwalne.

Oprócz tego otrzymujemy szereg znanych nam już funkcji specjalnych, opartych o tryb filmowy 4K. Mamy więc opcję 4K Photo (seria 30 kl./s i wyciąganie 8-megapikselowych kadrów z filmów 4K), Post Focus (ustawianie ostrości po wykonaniu zdjęcia) czy 4K Live Cropping (możliwość wykonywania cyfrowych szwenków i najazdów przy wyjściowej rozdzielczości Full HD). Oprócz tego możliwość bracketingu ostrości (Focus Stacking) funkcja Sequence Composition, która pozwoli nam zapisać w jednym kadrze sekwencję ruchu obiektu czy też opcja Light Composition, która pozwoli nam naświetlać dowolnie długie ekspozycje nie prześwietlając zdjęcia, a jedynie nadpisując informacje o pojawiające się w kadrze nowe źródła światła (doskonałe do malowania światłem czy fotografowania świateł samochodów).

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Leica SL3 - test praktyczny i zdjęcia przykładowe [RAW]
Ta sama niemiecka precyzja, ale teraz z 60 Mp na pokładzie, szybszym autofokusem i odchylanym wyświetlaczem. Sprawdziliśmy, jak Leica SL3 spisuje się w praktyce.
21
Canon EOS R8 - test aparatu
Canon EOS R8 - test aparatu
Najnowsza kompaktowa pełna klatka Canona przełamuje schemat tego, co może oferować aparat dla amatorów. Specyfikacja zapożyczona z wyższego modelu R6 Mark II i przystępna cena...
41
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Fujifilm X100VI - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Szósta generacja jednego z najbardziej oryginalnych aparatów na rynku wprowadza do serii stabilizowaną matrycę o wysokiej rozdzielczości 40 Mp. To nowe możliwości kadrowania i pracy ze...
41
Powiązane artykuły