Basia Sokołowska - o fotografii subiektywnie: O tym jak wygrać konkurs fotograficzny

Autor: Marta Majewska

16 Maj 2010
Artykuł na: 4-5 minut
Zapraszamy do lektury kolejnego felietonu Basi Sokołowskiej z cyklu "o fotografii subiektywnie". Tym razem dowiecie się jakimi zasadami rządzą się konkursy fotograficzne i co zrobić, żeby udział w każdym konkursie był szansą na fotograficzny rozwój.

Niewątpliwie konkursy fotograficzne mnożą się ostatnio jak grzyby po deszczu. Widać to nawet na facebooku, gdzie na niedawno powstałym profilu "Konkursy fotograficzne", wrzucane są informacje o wszystkich aktualnych konkursach - dużych i małych. Z jednej strony taka intensywność fotograficznej rywalizacji to dobre zjawisko, bo poszerza pole działań fotograficznych i angażuje fotografujących. Ale jest wielu takich, których ta ilość konkursów obezwładnia, trochę jak Noc Muzeów, bo czują że nie dadzą rady wziąć udziału we wszystkim, co ich interesuje. Inni programowo nie wysyłają zdjęć na konkursy, nie ufając rzetelności czy też umiejętnościom jury, podejrzewając że czynniki pozafotograficzne decydują o wynikach.

Czasami pewnie tak bywa, że dobre zdjęcia nie znajdują miejsca wśród nagrodzonych, ale dzieje się to nie tyle z powodu nierzetelności jury, ile z przyczyn obiektywnych. Bo jeśli na konkurs nadchodzi kilkanaście tysięcy zdjęć, a i tak się czasami zdarza, to prawie niemożliwe jest czegoś nie przegapić, a jeszcze trudniej z takiej ilości sensownie wybrać. Tak jak wszystko, konkursy mają swoją strategię. Gdyby w konkursie fotografii pt. "Mój pies" dziesięć najlepszych zgłoszeń przedstawiało labradory to zakładam się, że mimo to, jury nie przyznałoby wszystkich nagród zdjęciom psów jednej rasy. Różnorodność prac nagrodzonych, też odgrywa rolę w decyzjach jury. Konkursy mają też swoje ograniczenia. Czasami się zdarza że główna nagroda jest tylko jedna, a wśród zgłoszeń są dwie lub trzy równorzędne bardzo dobre prace. Jeśli nagrodą jest gotówka, można ją podzielić i dać nagrodę ex aequo. A co zrobić gdy główną nagrodą jest aparat fotograficzny? Wtedy zdobywca musi być tylko jeden i siłą rzeczy dwaj pozostali będą skrzywdzeni.

fot. Piotr Fidler, uczestnik konkursu "Uchwyć miasto. Stwórz unikalny portret Warszawy"

W konkursach, jak i w życiu trzeba mieć trochę szczęścia. Zdarza się, że w oszałamiającej ilości zdjęć bardzo dobre zdjęcie umknie uwadze jury i odwrotnie. Zauważyłam, że prawie zawsze wśród zdjęć konkursowych jest takie, które ma jakąś dziwną siłę przebicia. Mimo że nie jest najlepsze, w sobie tylko wiadomy sposób awansuje i przechodzi do następnej rundy selekcji często jako ostatnie, albo rezerwowe aby ostatecznie wylądować w finale. Trochę jak australijski panczenista Steve Bradbury, który zdobył złoty medal na 1000 metrów na olimpiadzie w Salt Lake City, przechodząc jako ostatni do ćwierćfinału, półfinału i finału. Bradbury wygrał, ponieważ w finale jechał ostatni daleko za faworytami i tylko dzięki temu udało mu się ominąć leżącą na lodzie czołówkę, która efektem domina przewróciła się na ostatnich metrach wyścigu. Dojechał pierwszy do mety i zdobył złoto, mimo że wiadomo było, że w wyścigu jechali lepsi od niego. Niemądrze więc się przejmować tym, że się konkursu nie wygrało, mimo że zdjęcia się wysłało niezłe. Równie niemądrze jest uważać się za mistrza, tylko dlatego że się konkurs wygrało. Cieszyć się trzeba oczywiście, przyjmować gratulacje jak najbardziej, chwalić się przez chwilę na lewo i prawo, zaznaczyć to w swoim cv i to wszystko.

podpis: fot: Robert Wyrwas, uczestnik IV OKF Wszystkie Dzieci Świata.

Jest jednak sposób w jaki można wygrać każdy konkurs. Wygrać go dla siebie, czyli wykorzystać udział w nim do własnych celów, to znaczy do rozwijania własnej fotografii.

Nie jest dziś sztuką mieć dobry aparat i nauczyć się nim robić przyzwoite zdjęcia. Trudniejszą rzeczą jest znaleźć czas. Ale nawet jak to się uda, to często okazuje się, że ciągle robimy zdjęcia, które mimo, że są technicznie kompetentne, są po prostu, nudne, banalne i zniechęcające swoją monotonią. Problem w tym, że brakuje pomysłu na zdjęcia, a jak nie ma pomysłu, to często nie ma energii na to żeby je robić. Potrzebna jest motywacja - konkretny temat, termin, cel - czyli to, co oferuje każdy konkurs. Często się zdarza, że podejmując wyzwanie i realizując temat, za który sami byśmy się nigdy nie zabrali, okazuje się, że zrobiliśmy zdjęcia, których sami w sobie nie podejrzewaliśmy, które nas zaskoczyły. Zdjęcia, które mogą sprowokować nowy kierunek i wyzwolić nową energię do fotografowania, zrobienia projektu, czy wystawy. A jeśli taki będzie skutek wzięcia udziału w konkursie, to jest to wielka wygrana, znacznie cenniejsza, niż oficjalne nagrody.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0