Impreza z okazji pierwszej rocznicy "Fotografa niedzielnego"

Autor: Łukasz Kacperczyk

30 Marzec 2003
Artykuł na: 9-16 minut
Zacząłem pisać ten felieton z dwóch powodów. Po pierwsze znudziło mi się pisanie długich, zawiłych e-maili, które przeczyta jedna osoba (w porywach do kilku). Po drugie nie lubię siedzieć bezczynnie.

Dzień dobry! Dziś mija pierwsza rocznica publikacji "Fotografa niedzielnego" w Internecie. Niniejszy felieton jest 45, co oznacza, że przez ostatni rok przegapiłem tylko osiem niedziel. Biorąc pod uwagę fakt, że robię to za friko, myślę, że nie jest tak źle.

Zacząłem pisać ten felieton z dwóch powodów. Po pierwsze znudziło mi się pisanie długich, zawiłych e-maili, które przeczyta jedna osoba (w porywach do kilku). Po drugie nie lubię siedzieć bezczynnie.

Inspiracji dostarczył mój były współpracownik z ostatniego czasopisma, w którym pracowałem. Wydawca wspomnianego magazynu postanowił stworzyć firmową stronę w Internecie. Mój kolega donośnie i z goryczą wyrażał swoje niezadowolenie z faktu, że nie poproszono go o pisanie comiesięcznego internetowego felietonu. Pomyślałem, że wyświadczę mu przysługę (głuptas ze mnie) i wstawiłem się za nim u webmastera, który chętnie się zgodził.

Liczyłem, że ta wiadomość go ucieszy. Myliłem się. Okazało się, że tak naprawdę nie palił się do pisania - chciał pewnie mieć tylko taką możliwość. A może chciał, by go o to poproszono, żeby mógł odmówić? Sam nie wiem. Tak czy inaczej słowa, które wypowiedział na odchodnym utkwiły mi w pamięci jak kiepski przebój. Wychodząc z biura rzucił: "Poza tym nie wiem, czy chciałoby mi się co miesiąc pisać całą stronę. Ciągle wymyślać coś nowego? To mnóstwo pracy. Musieliby mi więcej płacić."

Całą stronę co miesiąc?!? Uwierzycie, że ten facet miał ambicje zostać dziennikarzem sportowym?!? Rany, Jay Mariotti (dziennikarz harujący dla Chicago Sun-Times) w tydzień pisze więcej niż mój nienazwany były współpracownik przez cały rok.

Doszedłem do wniosku, że nie chcę być taki jak on. Ludzie pióra piszą. Lubię pracować.

Pierwszy rok, ale nie ostatni

"Fotograf niedzielny" miał skromne początki. Zaczęło się od kilku krótkich akapitów, które mój przyjaciel Michael Reichmann zgodził się publikować co tydzień na swojej stronie Luminous-Lanscape. Pierwszy felieton pojawił się 31 marca 2002 roku - przyciągnął kilkuset czytelników i spowodował kilka miłych e-maili (było to zanim zaczęliśmy tłumaczyć felietony Mike'a, przyp. tłum.). Wtedy obiecałem sobie, że będę go pisał przez rok.

Od tamtej pory "Fotograf niedzielny" stał się pełnowymiarowym cotygodniowym artykułem. A liczba czytelników rosła i rosła. W lipcu 2002 roku felieton zaczął się pojawiać także na stronie Steve'a Sandersa, którego portal Steves-Digicams jest jednym z czterech najlepszych specjalizujących się w fotografii cyfrowej. Od momentu powstania strona ta zanotowała ponad 107 milionów wizyt, co jest imponującą liczbą w świecie miłośników fotografii. Tylko mały procent z odwiedzających ją osób czyta "Fotografa niedzielnego", ale to i tak robi wrażenie.

Później felieton zaczął być tłumaczony na polski przez mojego przyjaciela Łukasza Kacperczyka (to ja, przyp. tłum. :-) i trafił do Fotopolis, wiodącego portalu fotograficznego w Polsce. Przyjaciele i znajomi, którzy mówią po polsku (ja niestety nie mogę tego o sobie powiedzieć) i angielsku zapewnili mnie, że tłumaczenia są fachowe i "Fotograf niedzielny" stopniowo przyciąga coraz więcej czytelników, dzięki czemu stał się popularnym i lubianym działem Fotopolis.

I w końcu dzięki uporowi Boba Atkinsa mój felieton pojawił się w portalu photo.net, jednej z najstarszych i największych stron intenetowych poświęconych fotografii. Sądząc po dotychczasowych entuzjastycznych recenzjach popularność "Fotografa niedzielnego" powinna rosnąć, kiedy będą go odkrywali kolejni stali bywalcy photo.net.

W przeciwieństwie do czasopism drukowanych każdy portal udostępnia kompletne archiwum starych numerów. Naturalnie najpełniejszy zbiór znajduje się oczywiście na stronie Luminous-Landscape, ale archiwum Steves-Digicams rośnie i oczywiście zarówno Fotopolis jak i photo.net także udostępniają wszystkie felietony, które publikują.

Ogólnie rzecz biorąc, niniejszy felieton jest co tydzień czytany przez co najmniej 25 000 fotografów, a w rzeczywistości liczba ta może być nawet dwukrotnie większa. Jeśli mnie czytacie - dzięki!

The 37th Frame

Niestety nie obyło się bez ofiar. Dwa lata temu zacząłem wydawać newsletter zatytułowany The 37th Frame, który dość szybko zdobył popularność. Od kiedy co tydzień piszę "Fotografa niedzielnego"... nie ukazał się ani jeden numer tej publikacji. Zdarza się.

Zamierzam to zmienić. Właśnie zakończono druk numeru czwartegp, który powoli jest wysyłany do prenumeratorów. Jeśli jeszcze do was nie dotarł, niedługo powinien być na miejscu. Powtórzę to, co w nim napisałem - dzięki za cierpliwość. Zupełnie jakbyście mieli wybór...

W numerze znajdziecie tekst z charakterystycznym dla mnie pytaniem "czemu" zamiast "czym". Zatytułowałem go "Książki, płyty i fotografie" i zastanawiam się w nim nad wspólnymi cechami tych trzech nośników informacji. W najnowszym wydaniu znajdziecie też test Nikona FM3a autorstwa Stephena Gandy'ego i artykuł o Nikkorze 45mm Y/2.8P, stałe rubryki jak "Równo z trawą", "Bubel miesiąca", czy moje złośliwe komentarze na temat "newsów" i "Kącik prenumeratora". A wszystko to okraszone oczywiście mnóstwem dygresji.

Myślę, że piąty numer będzie najlepszy z dotychczasowych. Będzie zawierał tekst autorstwa pewnego Brytyjczyka prezentujący nowe spojrzenie na twórczość Ansela Adamsa i jeden z moich najlepszych (najgorszych?) napadów zgryźliwości. Jeśli jesteście wrażliwi na błyskotliwe mieszanie z błotem, pamiętajcie, że was ostrzegałem. (Tak na wszelki wypadek - w "Fotografie niedzielnym" jestem dość spokojny. Moja druga twarz*, zgryźliwa i marudna, jest zarezerwowana dla The 37th Frame.)

(*Jeden ze znajomych przeczytawszy to zdanie wykrzyknął: "To masz też inne oblicze?".)

Tak jak obiecałem w szóstym numerze znajdziecie drugą część "Recenzji obiektywów stałoogniskowych", której początek ukazał się z wydaniu trzecim. Cały czas wypróbowuję nowe szkła - te które udaje mi się wydębić od producentów oczywiście. (Jak tak dalej pójdzie to pewnie doczekacie się części trzeciej.) Ciągle nie mogę się zabrać do napisania zestawienia obiektywów 50mm i dawno już obiecanego artykułu o najlepszych szkłach portretowych świata.

Tak czy inaczej mam już plan wydawniczy The 37th Frame na jakiś czas. W 2003 roku ukażą się cztery numery nawet jeśli miałoby mnie to zabić. Mam nadzieję, że nie będę żałował tych słów w grudniu.

Co z książką, szefie? Co z książką?

Jakby mi było mało planów na rok 2003, mam nadzieję, że wreszcie ukaże się moja książka. Ukończony projekt zatytułowany Fotograf empiryczny ma teraz młodszego brata, czyli kolejna książka już tylko czeka na napisanie. Kto wie? Jeśli dopisze mi szczęście to może na Gwiazdkę w księgarniach znajdziecie nie jedną a dwie książki niżej podpisanego? Co - nie można być optymistą?

Podstawowe pytanie

Podstawowe pytanie to oczywiście, czy warto utrzymywać "Fotografa niedzielnego" przez następne 12 miesięcy? Pierwszy plan przewidywał rok - rok, który właśnie się skończył.

Sęk w tym, że nikt mi za to nie płaci. Jeśli lubicie wersję internetową, podziękujcie mi prenumerując papierowe czasopismo. Co wy na to? Jeśli już to zrobiliście, powiedzcie o nim jednemu znajomemu. Nic więcej nie możecie zrobić, ale i tak będę wdzięczny.

Dam "Fotografowi niedzielnemu" jeszcze rok (chyba że zmienię zdanie). Jednak nie kosztem The 37th Frame ani moich książek. W nadchodzącym roku newsletter będzie miał pierwszeństwo przed felietonem, a nie odwrotnie. Jeśli więc zdarzy się, że pewnej niedzieli nie znajdziecie nowego tekstu, postarajcie się zrozumieć - to dlatego, że w tym samym czasie z zapałem piszę dla was coś innego.

Serio - dzięki, że mnie czytacie. Dziękuję też moim wydawcom (i tłumaczom, przyp. tłum.): Michaelowi Reichmannowi, Steve'owi Sandersowi, Łukaszowi Kacperczykowi i Bobowi Atkinsowi. To był udany rok. Zobaczymy się za tydzień. W tym samym miejscu, o tej samej porze, na tym samym kanale.

Serdeczne pozdrowienia,

Mike Johnston

Lubisz czytać "Fotografa niedzielnego"? Jeśli chciałbyś wspomóc jego autora, kliknij ten link.

Zdjęcia wykonane Olympusem C-3040z w standardowej rozdzielczości.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0