"Opowieści z krypty" - W życiu trzeba mieć cel. Czyli jak nie dać się oszukać. Dlaczego nie warto wierzyć reklamom?

Autor: Wojtek Tkaczyński

2 Grudzień 2012
Artykuł na: 4-5 minut
Przedstawiamy kolejny felieton Wojtka Tkaczyńskiego, który tym razem zastanawia się nad pasją i profesjonalizmem oraz tym jak pogodzić je za sobą.

Kiedy ostatnio uprawiałem window shopping... W moim wieku to już chyba jest widow shopping, przecież wszystko w koło już nie takie jak w czasach młodości. Kiedy więc ostatnio przeglądałem gazety w empiku, rzucił mi się w oczy tytuł, który przewrócił moje życie do góry nogami i wywrócił moją jaźń z lewej strony na prawą. Okładka jednego z miesięczników fotograficznych wielkimi literami krzyczała: "Doskonałe zdjęcia black and white w 48 godzin."

O matko, pomyślałem, to ja od trzydziestu lat próbuję nauczyć się robić zdjęcia chociaż "dobre" a 48 godzin wystarcza na "doskonałe". W dodatku ja robię zwykłe czarno-białe a tu można opanować black and white... Do domu dotarłem jak zamroczony. Potem jednak postanowiłem ochłonąć, wziąć się w garść i przemyśleć swoje życie z fotografią od nowa. Zwłaszcza, że zbliża się koniec roku, pora żeby sobie wszystko w głowie uporządkować.

Techniczna poprawność zdjęć to oczywiście ważna kwestia. Właśnie na to stawiam podczas zajęć ze studentami filmówki. Ale przecież nie jest to rzecz podstawowa. Liczy się przede wszystkim "koncepcja artystyczna". Tej studenci maja zazwyczaj w nadmiarze. I dlatego trzeba ich sprowadzać na ziemię, by przyłożyli choć odrobinę uwagi do techniki...

Wiele jest na świecie osób, które robią zdjęcia świetne technicznie. Nie potrafią jednak przekroczyć granicy dzielącej zdjęcia amatora od dzieła sztuki. Ba, nie potrafią jej nawet znaleźć. A przecież granica ta jest bardzo łatwa do określenia. To po prostu pewność siebie. Pewność siebie nie wynikająca jednak z rozdmuchanego ego [swoją drogą dość często spotykanego wśród artystów ;-], ale wynikająca z nauki, ćwiczeń i przygotowań. Jeżeli ktoś zna trochę historię fotografii, obejrzał trochę zdjęć, wyznaczył sobie temat, zaplanował sesję i zrobił dokładnie takie zdjęcia jak chciał - nie dość, że jest zawodowcem to jeszcze artystą. Kropka. W powyższym zdaniu jeden fragment zasługuje na podkreślenie. Ten o robieniu dokładnie takich zdjęć jak zaplanowano. Nie chodzi tu o 100% zgodność z wyobrażeniem, ale o otrzymanie wymaganego nastroju, stworzenie kompozycji pozwalającej widzom odczytać zaplanowane przesłanie. Tylko tyle i aż tyle. Niezależnie czy fotografujemy własne dzieci, czy warszawską manifestację prawdziwych Polaków, ważne żeby wiedzieć co chcemy pokazać zanim naciśniemy spust migawki. Jaki ma być prawdziwy temat zdjęcia, które właśnie robimy? Co chcemy nim naprawdę powiedzieć? Jeżeli zaczniemy sobie w ogóle stawiać takie pytania - jesteśmy w ogródku. Jeżeli zdjęcia na nie odpowiadają - witamy się z gąską. Oczywiście, może się zdarzyć, że widzowie nie docenią naszych wysiłków. Cóż, niezrozumienie to od wielu lat zmora artystów wszelkiego autoramentu. Ważne jest jedno - żeby zdjęcia oddawały nasze zamiary, żeby były w zgodzie z naszym sumieniem. Wtedy są dobre. I możemy z dumą pokazywać je światu. Jeśli ich nie rozumie - trudno, jego strata.

Pewności siebie wynikającej z wiedzy, doświadczenia, przygotowania i umiejętności technicznych nie zdobywa się w miesiąc czy dwa. Trzeba nad nią popracować.

Kiedy sam jestem proszony, żeby powiedzieć coś o własnych zdjęciach przychodzi mi do głowy zdanie z opowiadania Murakamiego, którego bohater mówi o sobie "Prawdę mówiąc, jestem wyjątkowo nieusatysfakcjonowany tym, że jestem sobą"... Zdjęcia prawie nigdy nie wyglądają tak, jak chciałem. Ale się - od trzydziestu lat - nie poddaję. Jeżdżę kilka razy w to samo miejsce, by uchwycić wymarzone światło. Nad każdą klatką spędzam długie godziny w ciemni. Staram się nikomu nie pokazywać zdjęć, co do których nie jestem w 100% przekonany. Swoje portfolio buduję powoli, raczej na porażkach i klęskach niż na nieustannych sukcesach.

W poniedziałek 19 listopada umarł Borys Strugacki. Każdy, kto przeczytał Piknik na skraju drogi poczuł wie, jaka to strata dla świata literatury. W wielu gazetach pojawiły się okolicznościowe wspomnienia, fragmenty wywiadów, etc. W jednym z artykułów pojawiły się takie oto jego zdania: "Pracuję bez zachwytu, a nawet bez zadowolenia, ale codziennie. Przyjaźń, miłość i właśnie praca - to trzy wieloryby, na których wspiera się mój świat." W zasadzie mogłoby to być motto każdego z nas. Jeżeli ktoś kocha to, co robi i jest wystarczająco wytrwały, doczeka się sukcesu. To znaczy uwierzy, że jego zdjęcia są dobre. Bo to jest przecież najważniejsze, prawda? Kiedy już sami w to uwierzymy, przekonanie innych będzie dziecięcą igraszką. Ale i tak wątpię, że 48 godzin na to wszystko wystarczy

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)